Właściwie dla mnie system parlamentarno-gabinetowy jest trochę z definicji skazany an kłótnie. W dodatku tenże system w sytuacji, gdy w parlamencie sensownej większości wybory nie są w stanie wyłonić, staje się piaskownicą i w ogóle jest psu na dupę. Może system półprezydencki, jak we Francji, gdzie prezydent jest jeszcze silniejszy niż w systemie prezydenckim? Nie wiem. Można też pójśc w stronę ustroju gabinetowego, bez nadmiernej roli parlamentu, temu ostatniemu zostawiając tyko kwestie budżetowe, ale z większą odpowiedzianością posłów?
I wtedy można by z radością wypieprzyć w kosmos ten cały senat.
W każdym razie obecny system to piramidalna bzdura. Wyjatkowo nieefektywna. Co do tego chyba mamy zgodę.
@Zbigniew
Właściwie dla mnie system parlamentarno-gabinetowy jest trochę z definicji skazany an kłótnie. W dodatku tenże system w sytuacji, gdy w parlamencie sensownej większości wybory nie są w stanie wyłonić, staje się piaskownicą i w ogóle jest psu na dupę. Może system półprezydencki, jak we Francji, gdzie prezydent jest jeszcze silniejszy niż w systemie prezydenckim? Nie wiem. Można też pójśc w stronę ustroju gabinetowego, bez nadmiernej roli parlamentu, temu ostatniemu zostawiając tyko kwestie budżetowe, ale z większą odpowiedzianością posłów?
I wtedy można by z radością wypieprzyć w kosmos ten cały senat.
W każdym razie obecny system to piramidalna bzdura. Wyjatkowo nieefektywna. Co do tego chyba mamy zgodę.
mindrunner -- 17.08.2008 - 15:01