Pan to widze ma podejscie takie panstwowo-prawno-urzednicze.
Jak coś dla panstwa, prawa, czy urzędu istnieje, to znaczy ze to jest a jak coś dla panstwa, prawa, czy urzędu nie istnieje, to znaczy, że tego nie ma :-)
Pan się pyta o homoseksualistów mysląc tylko o tym, ze oni seks uprawiają nie jak trzeba a ja panu pisze, ze mozna ich traktowac jak pare bliskich przyjaciol (seks w nawias biorąc), ktorzy wspolnie mieszkajac cos tam zbierają, budują, realizują i w zwiazku z tym chyba jakos powinni by moc miec to jakoś wspolnie związać...
Czy dopuszcza pan zaistnienie takiej sytuacji (przynajmniej teoretycznie), ze dwoje ludzi (nie bedacych homoseksualistami, właściwie nie żyjących w związku seksualnym) chciałoby razem mieszkać i coś wspólnie budowac, którzy chcieliby miec mozliwosc przed panstwerm, prawem i urzedem ustanowic tak, żeby w razie smierci jednego z nich ten drugi(a) mogl(a) odziedziczyć tę część, ktora nalezala do osoby zmarlej? Ja sobie taką sytuacje wyobrazam i na to bym ludziom zezwolił. Nie zastanawiajac się czy są jak pan to prowokacyjnie nazwał sodomitami czy nie…
Więc pytanie – czy wedle konserwatyzmu tego typu prawna sytuacja powinna być dopuszczona przez Panstwo, czy nie?
Wie pan – istnieją na tym swiecie chociazby ludzie, dla ktorych cos takiego jak seks nie istnieje, chociazby ze wzgledow zdrowotnych.
Ale ma pan rację – ślepy z głuchym… Choć jak dla mnie to ciekawa rozmowa…
he he
Pan to widze ma podejscie takie panstwowo-prawno-urzednicze.
Jak coś dla panstwa, prawa, czy urzędu istnieje, to znaczy ze to jest a jak coś dla panstwa, prawa, czy urzędu nie istnieje, to znaczy, że tego nie ma :-)
Pan się pyta o homoseksualistów mysląc tylko o tym, ze oni seks uprawiają nie jak trzeba a ja panu pisze, ze mozna ich traktowac jak pare bliskich przyjaciol (seks w nawias biorąc), ktorzy wspolnie mieszkajac cos tam zbierają, budują, realizują i w zwiazku z tym chyba jakos powinni by moc miec to jakoś wspolnie związać...
Czy dopuszcza pan zaistnienie takiej sytuacji (przynajmniej teoretycznie), ze dwoje ludzi (nie bedacych homoseksualistami, właściwie nie żyjących w związku seksualnym) chciałoby razem mieszkać i coś wspólnie budowac, którzy chcieliby miec mozliwosc przed panstwerm, prawem i urzedem ustanowic tak, żeby w razie smierci jednego z nich ten drugi(a) mogl(a) odziedziczyć tę część, ktora nalezala do osoby zmarlej? Ja sobie taką sytuacje wyobrazam i na to bym ludziom zezwolił. Nie zastanawiajac się czy są jak pan to prowokacyjnie nazwał sodomitami czy nie…
Więc pytanie – czy wedle konserwatyzmu tego typu prawna sytuacja powinna być dopuszczona przez Panstwo, czy nie?
Wie pan – istnieją na tym swiecie chociazby ludzie, dla ktorych cos takiego jak seks nie istnieje, chociazby ze wzgledow zdrowotnych.
Ale ma pan rację – ślepy z głuchym… Choć jak dla mnie to ciekawa rozmowa…
pozdrawiam
Jacek Ka. -- 15.11.2008 - 18:21