do końca grudnia mam od cholery roboty, więc asekuracyjnie się zastrzegłem, że po żadnych stepach się za panem nie będę włóczył, tymczasem zaglądam i proszę, wrócił Pan (choć wiem, że nie jako syn marnotrawny, bo raczej ojcowskie i pedagogiczne w Panu wyczuwam zapędy). Liczyłem wprawdzie, prawda, że jak już się pan wrócił, to żeby, prawda, nieprawda, co to jest prawda objawić i czemu, nieprawda, innej prawdy nie ma. Pan tymczasem jak Witold Dąbrowski, testy na skład krwi urządza (“Towarzysze, może z was drwi/ to pytanie zanadto śmiałe: Towarzysze, czy w waszej krwi nie za mało czerwonych ciałek?”). Ja w takich okolicznościach zwykle odpowiadam, że mam białaczkę, bo nie lubię być wampiryzowany, ale niechta, no risk, no fun, albo, z innego kręgu: dla krasnowo słowca…
Problem taktyki walki ze smokiem został już, jak widzę, załatwiony, więc sie odnosił nie będę, wszystko moim zdaniem zostało powiedziane i do tego osadzone na jednym z mocniejszych fundamentów cywilizacji białego człowieka.
Na test zaś odpowiem w krótkich, żołnierskich słowach:
1. Nie wiem, gdzie pan upatruje Instancji, ustalającej prawidłowe znaczenie wymienionych przez pana słów. Ale zdaje mi się, że wydmuszkę można z nich czynić na różne sposoby i że nieraz nie ci z nich wydmuszkę czynią, co je przewracają na nice i pozornie drwią, ale ci, co ich nadużywają, zwłaszcza w charakterze narzędzia szantażu moralnego. Jedni walą drugich ciemnogrodem i talibanem na ten przykład, a drudzy naabarot, rodziną i ojczyzną. Taki mój już pech, że jak sie gdzieś koło mnie zaczynają słowami naparzać, to okazuje się, że stoję pośrodku. Tyle mojego, że juz się nauczyłem, że w tych naparzankach nie należy próbować występować w charakterze porządkującego znaczenia rozjemcy, dużo zabawniejsza, choć nieco goryczą podszyta – jest rola widza.
2. Mleko sie rozlało i wszyscy czynili dużo, by tej bańki z mlekiem do mleczarni – gdzie by ją na masło, śmietane i inne pożyteczne produkty przerobiono – nie donieść. Żeby być godnym, trzeba najpierw spróbować nie być śmiesznym. Taki jakiś kurna, pragmatyczny jestem. Mnie śmieszą zarówno ci, co palili i się nie zaciągali, jak i pryncypialni ponad poziom posła Cymańskiego wrogowie nikotynizmu. Może dlatego, że mam swoje lata i miałem okazję dotknąć sprawy na żywca a nie tylko znać ze źródeł , więc ostrożny jestem. Znów się pojawia problem Instancji Rozstrzygającej. Wg mnie konserwatyzm polega raczej na ostrożności, tak tak, nie nie – to prędzej sposób radykałów i rewolucjonistów.
3. Kredo nicejskie fajna rzecz. Nicea o muerte!
4. No pewnie, a co? Oczywiście czasem alka-selzer jest w robocie.
Testu, tak myślę, nie zdałem. Ale pozwolę sobie zaryzykować opinię: dla Pana konserwatyzm raczej Ideą jest, nie postawą. Ja wobec Idei mam konserwatywną nieufność.
Panie Referencie,
do końca grudnia mam od cholery roboty, więc asekuracyjnie się zastrzegłem, że po żadnych stepach się za panem nie będę włóczył, tymczasem zaglądam i proszę, wrócił Pan (choć wiem, że nie jako syn marnotrawny, bo raczej ojcowskie i pedagogiczne w Panu wyczuwam zapędy). Liczyłem wprawdzie, prawda, że jak już się pan wrócił, to żeby, prawda, nieprawda, co to jest prawda objawić i czemu, nieprawda, innej prawdy nie ma. Pan tymczasem jak Witold Dąbrowski, testy na skład krwi urządza (“Towarzysze, może z was drwi/ to pytanie zanadto śmiałe: Towarzysze, czy w waszej krwi nie za mało czerwonych ciałek?”). Ja w takich okolicznościach zwykle odpowiadam, że mam białaczkę, bo nie lubię być wampiryzowany, ale niechta, no risk, no fun, albo, z innego kręgu: dla krasnowo słowca…
Problem taktyki walki ze smokiem został już, jak widzę, załatwiony, więc sie odnosił nie będę, wszystko moim zdaniem zostało powiedziane i do tego osadzone na jednym z mocniejszych fundamentów cywilizacji białego człowieka.
Na test zaś odpowiem w krótkich, żołnierskich słowach:
1. Nie wiem, gdzie pan upatruje Instancji, ustalającej prawidłowe znaczenie wymienionych przez pana słów. Ale zdaje mi się, że wydmuszkę można z nich czynić na różne sposoby i że nieraz nie ci z nich wydmuszkę czynią, co je przewracają na nice i pozornie drwią, ale ci, co ich nadużywają, zwłaszcza w charakterze narzędzia szantażu moralnego. Jedni walą drugich ciemnogrodem i talibanem na ten przykład, a drudzy naabarot, rodziną i ojczyzną. Taki mój już pech, że jak sie gdzieś koło mnie zaczynają słowami naparzać, to okazuje się, że stoję pośrodku. Tyle mojego, że juz się nauczyłem, że w tych naparzankach nie należy próbować występować w charakterze porządkującego znaczenia rozjemcy, dużo zabawniejsza, choć nieco goryczą podszyta – jest rola widza.
2. Mleko sie rozlało i wszyscy czynili dużo, by tej bańki z mlekiem do mleczarni – gdzie by ją na masło, śmietane i inne pożyteczne produkty przerobiono – nie donieść. Żeby być godnym, trzeba najpierw spróbować nie być śmiesznym. Taki jakiś kurna, pragmatyczny jestem. Mnie śmieszą zarówno ci, co palili i się nie zaciągali, jak i pryncypialni ponad poziom posła Cymańskiego wrogowie nikotynizmu. Może dlatego, że mam swoje lata i miałem okazję dotknąć sprawy na żywca a nie tylko znać ze źródeł , więc ostrożny jestem. Znów się pojawia problem Instancji Rozstrzygającej. Wg mnie konserwatyzm polega raczej na ostrożności, tak tak, nie nie – to prędzej sposób radykałów i rewolucjonistów.
3. Kredo nicejskie fajna rzecz. Nicea o muerte!
4. No pewnie, a co? Oczywiście czasem alka-selzer jest w robocie.
Testu, tak myślę, nie zdałem. Ale pozwolę sobie zaryzykować opinię: dla Pana konserwatyzm raczej Ideą jest, nie postawą. Ja wobec Idei mam konserwatywną nieufność.
Czczajnik -- 16.11.2008 - 14:03