zycie niedorobione. (..) rozsądna przeciwwaga dla terminu „dzieci nienarodzone”
Proszę wskazać w naszej rozmowie miejsce gdzie używam terminu dzieci nienarodzone. To pierwsza rzecz świadcząca o Pańskiej nierzetelności w dyskusji.
Zaś druga istotna rzecz to kwestia prawna. Dziecko które np. zmarło w łonie Matki traktowane jest jak pełnoprawny obywatel naszego kraju. Otrzymuje on akt urodzenia oraz jest on podmiotowo traktowany tak, jak każdy człowiek któremu zdarzyło się umrzeć. Co w praktyce oznacza, że przysługują wszystkie świadczenia związane z pochówkiem zmarłego, urlopem macierzyńskim matki przysługują właśnie z tego powodu, że nastąpił zgon człowieka.
Zaś termin życie niedorobione jest wg mnie, wulgarnym określeniem istoty ludzkiej w płodowej fazie swojego życia – w trakcie tzw. okresu prenatalnego. I proszę nie sprawiać wrażenia, że to humanistyczne oraz naukowe określenie. Skoro Pan nie akceptuje nie tylko zdobyczy medycyny ale także prawa ( konstytucji RP ), to już Pańskie “gwiazdy” i Pańska “cywilizacja”. Argumenty Pana są ideologiczne i zbieżne z dwoma zbrodniczymi systemami miotającymi Europą w ubiegłym wieku.
To, że ma się tytuł profesora, świadczy jedynie o tym, że umie się robić karierę naukową i nic ponadto. Nie zwalnia to z uzależnienia od ideologii. Pan zadał sobie trud znalezienia cytatów potwierdzających Pańskie poglądy. Dyskusja z tymi poglądami trwa między nami od zawsze, więc nie widzę powodu, by analizować wyrwane z kontekstu wypowiedzi osób trzecich.
Proszę więc wykazać ich wyrwanie z kontekstu. Jeśli Pan tego nie uczyni, dowiedzie tylko swojej ignorancji oraz tego, że insynuuje mi manipulację w tej dziedzinie a więc oszustwo.
Przytoczyłem Panu postać pani profesor Środa,
Świadomie w rozmowie z Panem nie używam argumentów światopoglądowych oraz filozoficznych. Tylko poprzestaję na tym, co mówi medycyna. Zatem włączanie tutaj panią Środę-filozofa jest nie na miejscu.
Pan wydaje się mieć kłopoty z przyjęciem informacji nawet wtedy, gdy dowody są niepodważalne.
Rozumiem, że w dyskusji z Panem zamiast usłyszenia Pana argumentów – dowodów niepodważalnych – mam sobie je sam znaleźć? :-))) Zawsze Pan w ten sposób prowadzi dyskusję na jakiś temat? Bo dość osobliwe i wyszukane podejście.
W sprawie „pokoju na świecie” laureat Nobla w dziedzinie fizyki jest takim samym specjalistą jak sprzątaczka sprzątająca salę, w której wręczono mu nagrodę. Niemniej wszystkim się wydaje, że jego zdanie jest warte więcej. Jest to czyste złudzenie. (Naukowiec to nie to samo co profesor. :) )[/uote]
Nikt nie przywołał tutaj ani noblisty ani sprzątaczki. Rozpoczyna Pan kolejny wątek. O tym, czym różni się naukowiec od profesora. A może Pan obali jakiś pogląd jaki zaprezentowali? Bo dotąd nie obalił Pan żadnego a próbuje jedynie dezawuować tytuły a nie poglądy. A więc z poglądami próbuje Pan walczyć metodą jaką rosjanie określają tak: “jak mały piesek nie może ugryźć, to przynajmniej obsika..”.
Pańska analiza mojej osoby jest tyle zabawna, co nietrafiona.
Ja nie analizuję Pana osoby bo nie wiem jaką jest Pan osobą. Wiem natomiast, jakie jest Pana podejście do tematu o jakim rozmawiamy oraz stosunek do argumentów naukowych. A to różnica. Proszę więc mi nie imputować czegoś co nie ma miejsca.
Pańskie przekonania mają takie samo oparcie w nauce jak to, które zarzuca Pan mnie, czyli żadne. Pewnie dlatego nie może Pan obalić żadnego z moich argumentów na rzecz uznania moment narodzin za kluczowy dla człowieczeństwa. Moje argumenty oparte są o wiedzę, choć Pan tego nie chce przyjąć do wiadomości. (Jak tam szukanie polityka, który odniósł sukces mówiąc prawdę?)
i
Przerzucanie się przez Pana z jednej sprawy na drugą, gdy tylko pojawia się problem w argumentacji, świadczy o braku argumentów z Pana strony. Powoływanie się na profesorów, jest typowym odwoływaniem się do autorytetu zewnętrznego. Problem polega na tym, że dla mnie ci profesorowie autorytetami nie są. Zbyt dużo wiem o przekrętach robionych przez pracowników nauki.
Oparłem się na opiniach naukowców zajmujących się tą dziedziną profesjonalnie. Pan ich nie kwestionuje lecz kwestionuje moja metodę: powoływanie się na autorytety zewnętrzne w danej dziedzinie.
Z samego faktu powoływania się na autorytety zewnętrzne nic nie wynika. Chyba, że autorytety te w dziedzinach w jakich sie specjalizują głoszą wiedzę będącą w sprzeczności z nauką jaka reprezentują. One są nadal specjalistami w swojej dziedzinie – podałem stanowiska jakie pełnią w środowisku medycznym.
Powołuję się na autorytety gdyż szanuję Pana jako adwersarza. I nie śmiem przydawać moim opiniom rangi zweryfikowanej wiedzy naukowej – czym zajmują się naukowcy na swoich katedrach i w ramach wykonywania swojego zawodu. Wolę więc Panu zaserwować informację z I ręki.
Uważam także, że ignorowanie medycyny na rzecz własnych przemyśleń, nie konfrontując jej z opiniami specjalistów, w rozmowie na fundamentalne sprawy jest wyrazem nieuczciwości intelektualnej.
Skoro Pan ma inną teorię na temat, początków życia człowieka – niech Pan ją opublikuje i podda krytyce specjalistów w tej materii. Zobaczymy czy wytrzyma ona krytykę.
Potępianie w czambuł wszelkiej wiedzy która nie potwierdza Pana przekonań( bo na poziomie przekonań a nie wiedzy) próbuje Pan odczłowieczyć i odhumanizować człowieka w prenatalnym okresie swojego istnienia jest czymś – dla mnie – nieuczciwym.
zapodam Pan jeszcze jedną naukową opinię:
Badania anatoma z Getyngi, prof. med. Ericha Blechschmidta, zdezaktualizowały definitywnie XIX-wieczną teorię Ernesta Haeckla, który zresztą wyciągał wnioski dotyczące człowieka z badań przeprowadzanych na psach. Obserwacje Blechschmidta wykazały, że odrębność organizmu ludzkiego rozstrzyga się na samym początku rozwoju indywidualnego, już w chwili zapłodnienia. Zachowanie indywidualności wiąże się z ciągłością swoiście ukierunkowanego metabolizmu. W całym okresie rozwojowym organizm stara się pozostać tym, czym był od momentu zapłodnienia. Jest to zasada zachowania indywidualności odrębnej i niepowtarzalnej. Wszelkie stadia rozwojowe człowieka są zmiennym obrazem niezmiennej ludzkiej istoty z jej charakterystycznymi, ludzkimi funkcjami. Innymi słowy – człowiek podczas całej swej ontogenezy, to jest od poczęcia do urodzenia się, JEST człowiekiem, nie zaś staje się nim po jakimś czasie.
Nie podam autora bo dla Pana i tak nie ma to żadnego znaczenia.
Nie użył Pan do tego momentu żadnego argumentu naukowego i medycznego a prezentuje Pan jedynie swoje przekonania. Zaś poglądy specjalistów traktuje tak, jakby nie istniały. Powoływanie się zaś na zewnętrzne autorytety traktuje jako niedopuszczalne w dyskusji. Rozumiem, że pana metoda poznawcza odrzuca wszystkie autorytety zewnętrzne. Jeśli tak, to przyjmuję do wiadomości Pana poglądy ale ich nie podzielam. Wolę dotychczasowy dorobek nauki.
Rozmowa za Panem nie ma specjalnego sensu. Gdyż nie mam zamiaru walczyć z Pana przekonaniami. Z mojej strony jedynie chciałem wiedzieć na jakich podstawach opiera swoje przekonania.
Dowiedziałem się, że na pewno nie są to nauki medyczne. Bo nauki filozoficzne, teologiczne nie są dla Pana żadną podstawą, etyczne ( domniemanie pozytywne) i prawne również( Konstytucja chroni życie ludzkie od poczęcia do naturalnej śmierci).
W tej dziedzinie różnimy się tak dalece jak “wschód od zachodu..” .
Pozdrawiam.
p.s.
Zważywszy, że dyskusja toczy się pod równie fundamentalnym wątkiem, dotyczącym kwestii prawdy w życiu publicznym i jej roli w prowadzenia polityki można dojść do wniosku, że w kwestiach etycznych i moralnych raczej nie dojdziemy do porozumienia.
Te kwestie dla nas raczej pozostaną rozbieżne.
Nie oznacza to, że już w kwestiach szczegółowych, jednostkowych udaje się nam osiągać zbieżność i porozumienie. Z tego się zawsze cieszę i życzę sobie więcej okazji do takich zbieżności poglądowych.
Panie Jerzy
zycie niedorobione. (..) rozsądna przeciwwaga dla terminu „dzieci nienarodzone”
Proszę wskazać w naszej rozmowie miejsce gdzie używam terminu dzieci nienarodzone. To pierwsza rzecz świadcząca o Pańskiej nierzetelności w dyskusji.
Zaś druga istotna rzecz to kwestia prawna. Dziecko które np. zmarło w łonie Matki traktowane jest jak pełnoprawny obywatel naszego kraju. Otrzymuje on akt urodzenia oraz jest on podmiotowo traktowany tak, jak każdy człowiek któremu zdarzyło się umrzeć. Co w praktyce oznacza, że przysługują wszystkie świadczenia związane z pochówkiem zmarłego, urlopem macierzyńskim matki przysługują właśnie z tego powodu, że nastąpił zgon człowieka.
Zaś termin życie niedorobione jest wg mnie, wulgarnym określeniem istoty ludzkiej w płodowej fazie swojego życia – w trakcie tzw. okresu prenatalnego. I proszę nie sprawiać wrażenia, że to humanistyczne oraz naukowe określenie. Skoro Pan nie akceptuje nie tylko zdobyczy medycyny ale także prawa ( konstytucji RP ), to już Pańskie “gwiazdy” i Pańska “cywilizacja”. Argumenty Pana są ideologiczne i zbieżne z dwoma zbrodniczymi systemami miotającymi Europą w ubiegłym wieku.
To, że ma się tytuł profesora, świadczy jedynie o tym, że umie się robić karierę naukową i nic ponadto. Nie zwalnia to z uzależnienia od ideologii. Pan zadał sobie trud znalezienia cytatów potwierdzających Pańskie poglądy. Dyskusja z tymi poglądami trwa między nami od zawsze, więc nie widzę powodu, by analizować wyrwane z kontekstu wypowiedzi osób trzecich.
Proszę więc wykazać ich wyrwanie z kontekstu. Jeśli Pan tego nie uczyni, dowiedzie tylko swojej ignorancji oraz tego, że insynuuje mi manipulację w tej dziedzinie a więc oszustwo.
Przytoczyłem Panu postać pani profesor Środa,
Świadomie w rozmowie z Panem nie używam argumentów światopoglądowych oraz filozoficznych. Tylko poprzestaję na tym, co mówi medycyna. Zatem włączanie tutaj panią Środę-filozofa jest nie na miejscu.
Pan wydaje się mieć kłopoty z przyjęciem informacji nawet wtedy, gdy dowody są niepodważalne.
Rozumiem, że w dyskusji z Panem zamiast usłyszenia Pana argumentów – dowodów niepodważalnych – mam sobie je sam znaleźć? :-))) Zawsze Pan w ten sposób prowadzi dyskusję na jakiś temat? Bo dość osobliwe i wyszukane podejście.
W sprawie „pokoju na świecie” laureat Nobla w dziedzinie fizyki jest takim samym specjalistą jak sprzątaczka sprzątająca salę, w której wręczono mu nagrodę. Niemniej wszystkim się wydaje, że jego zdanie jest warte więcej. Jest to czyste złudzenie. (Naukowiec to nie to samo co profesor. :) )[/uote]
Nikt nie przywołał tutaj ani noblisty ani sprzątaczki. Rozpoczyna Pan kolejny wątek. O tym, czym różni się naukowiec od profesora. A może Pan obali jakiś pogląd jaki zaprezentowali? Bo dotąd nie obalił Pan żadnego a próbuje jedynie dezawuować tytuły a nie poglądy. A więc z poglądami próbuje Pan walczyć metodą jaką rosjanie określają tak: “jak mały piesek nie może ugryźć, to przynajmniej obsika..”.
Pańska analiza mojej osoby jest tyle zabawna, co nietrafiona.
Ja nie analizuję Pana osoby bo nie wiem jaką jest Pan osobą. Wiem natomiast, jakie jest Pana podejście do tematu o jakim rozmawiamy oraz stosunek do argumentów naukowych. A to różnica. Proszę więc mi nie imputować czegoś co nie ma miejsca.
Pańskie przekonania mają takie samo oparcie w nauce jak to, które zarzuca Pan mnie, czyli żadne. Pewnie dlatego nie może Pan obalić żadnego z moich argumentów na rzecz uznania moment narodzin za kluczowy dla człowieczeństwa. Moje argumenty oparte są o wiedzę, choć Pan tego nie chce przyjąć do wiadomości. (Jak tam szukanie polityka, który odniósł sukces mówiąc prawdę?)
i
Przerzucanie się przez Pana z jednej sprawy na drugą, gdy tylko pojawia się problem w argumentacji, świadczy o braku argumentów z Pana strony. Powoływanie się na profesorów, jest typowym odwoływaniem się do autorytetu zewnętrznego. Problem polega na tym, że dla mnie ci profesorowie autorytetami nie są. Zbyt dużo wiem o przekrętach robionych przez pracowników nauki.
Oparłem się na opiniach naukowców zajmujących się tą dziedziną profesjonalnie. Pan ich nie kwestionuje lecz kwestionuje moja metodę: powoływanie się na autorytety zewnętrzne w danej dziedzinie.
Z samego faktu powoływania się na autorytety zewnętrzne nic nie wynika. Chyba, że autorytety te w dziedzinach w jakich sie specjalizują głoszą wiedzę będącą w sprzeczności z nauką jaka reprezentują. One są nadal specjalistami w swojej dziedzinie – podałem stanowiska jakie pełnią w środowisku medycznym.
Powołuję się na autorytety gdyż szanuję Pana jako adwersarza. I nie śmiem przydawać moim opiniom rangi zweryfikowanej wiedzy naukowej – czym zajmują się naukowcy na swoich katedrach i w ramach wykonywania swojego zawodu. Wolę więc Panu zaserwować informację z I ręki.
Uważam także, że ignorowanie medycyny na rzecz własnych przemyśleń, nie konfrontując jej z opiniami specjalistów, w rozmowie na fundamentalne sprawy jest wyrazem nieuczciwości intelektualnej.
Skoro Pan ma inną teorię na temat, początków życia człowieka – niech Pan ją opublikuje i podda krytyce specjalistów w tej materii. Zobaczymy czy wytrzyma ona krytykę.
Potępianie w czambuł wszelkiej wiedzy która nie potwierdza Pana przekonań( bo na poziomie przekonań a nie wiedzy) próbuje Pan odczłowieczyć i odhumanizować człowieka w prenatalnym okresie swojego istnienia jest czymś – dla mnie – nieuczciwym.
zapodam Pan jeszcze jedną naukową opinię:
Badania anatoma z Getyngi, prof. med. Ericha Blechschmidta, zdezaktualizowały definitywnie XIX-wieczną teorię Ernesta Haeckla, który zresztą wyciągał wnioski dotyczące człowieka z badań przeprowadzanych na psach. Obserwacje Blechschmidta wykazały, że odrębność organizmu ludzkiego rozstrzyga się na samym początku rozwoju indywidualnego, już w chwili zapłodnienia. Zachowanie indywidualności wiąże się z ciągłością swoiście ukierunkowanego metabolizmu. W całym okresie rozwojowym organizm stara się pozostać tym, czym był od momentu zapłodnienia. Jest to zasada zachowania indywidualności odrębnej i niepowtarzalnej. Wszelkie stadia rozwojowe człowieka są zmiennym obrazem niezmiennej ludzkiej istoty z jej charakterystycznymi, ludzkimi funkcjami. Innymi słowy – człowiek podczas całej swej ontogenezy, to jest od poczęcia do urodzenia się, JEST człowiekiem, nie zaś staje się nim po jakimś czasie.
Nie podam autora bo dla Pana i tak nie ma to żadnego znaczenia.
Nie użył Pan do tego momentu żadnego argumentu naukowego i medycznego a prezentuje Pan jedynie swoje przekonania. Zaś poglądy specjalistów traktuje tak, jakby nie istniały. Powoływanie się zaś na zewnętrzne autorytety traktuje jako niedopuszczalne w dyskusji. Rozumiem, że pana metoda poznawcza odrzuca wszystkie autorytety zewnętrzne. Jeśli tak, to przyjmuję do wiadomości Pana poglądy ale ich nie podzielam. Wolę dotychczasowy dorobek nauki.
Rozmowa za Panem nie ma specjalnego sensu. Gdyż nie mam zamiaru walczyć z Pana przekonaniami. Z mojej strony jedynie chciałem wiedzieć na jakich podstawach opiera swoje przekonania.
Dowiedziałem się, że na pewno nie są to nauki medyczne. Bo nauki filozoficzne, teologiczne nie są dla Pana żadną podstawą, etyczne ( domniemanie pozytywne) i prawne również( Konstytucja chroni życie ludzkie od poczęcia do naturalnej śmierci).
W tej dziedzinie różnimy się tak dalece jak “wschód od zachodu..” .
Pozdrawiam.
p.s.
Zważywszy, że dyskusja toczy się pod równie fundamentalnym wątkiem, dotyczącym kwestii prawdy w życiu publicznym i jej roli w prowadzenia polityki można dojść do wniosku, że w kwestiach etycznych i moralnych raczej nie dojdziemy do porozumienia.
Te kwestie dla nas raczej pozostaną rozbieżne.
Nie oznacza to, że już w kwestiach szczegółowych, jednostkowych udaje się nam osiągać zbieżność i porozumienie. Z tego się zawsze cieszę i życzę sobie więcej okazji do takich zbieżności poglądowych.
************************
poldek34 -- 16.05.2012 - 13:29Drążę tunel.. .