Ponieważ zdążył Pan zamieścić kolejny komentarz, zanim zebrałem się do odpowiedzi, więc odpowiem na oba komentarze łącznie.
poldek34
J.M.
Wnioskowanie z biologicznego rozwoju organizmu o człowieczeństwie jest nieuprawnioną ekstrapolacją biologii na ducha. Zatem jest to kompromitacja autora cytowanego „naukowego” bełkotu. Niech pozostanie anonimem…
We wspomnianym `cytacie do którego Pan się odniósł nie ma znaczenia istnienie lub nieistnienie ducha. Więc pisze Pan nie na temat. Wiec jeśli już szuka Pan bełkotu w komentarzach, to raczej Pańskich.
Usiłuje mnie Pan od czasu do czasu obrażać, a ja z Panem staram się łopatologicznie, tak by każdy zrozumiał.
Człowieka od zwierzęcia odróżnia dusza nieśmiertelna. Jeśli chce Pan dyskutować o człowieczeństwie, nie może Pan się chować za utożsamianie człowieka z jego ciałem. Takie stanowisko jest sprzeczne z nauczaniem kościoła, na którego naukę lubi się Pan powoływać. Jeśli chce Pan sprowadzić człowieka do poziomu bydlęcia i uznaje Pan, że biologiczna powłoka stanowi o istocie człowieka, to ma Pan rację. W momencie zapłodnienia jest to odrębny organizm biologiczny. niemniej jest to poziom bydlęcia, a dla mnie człowiek to coś jeszcze. Dlatego co pewien czas przypominam Panu o różnicy pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem, a Pan twierdzi, że to jest wychodzenie poza ramy dyskusji. Czy Pan się zastanawia jakie konsekwencje ma Pana stanowisko?
kwestia: dzieci nienarodzone = życie niedorobione
Pan wybaczy ale wulgarnego określenia nie można zaliczyć w poczet rzetelnych określeń potwierdzających z życiem jakiej istoty mamy do czynienia od momentu poczęcia.
1. Sugerowanie, że cytuje Pan moją wypowiedź, gdy dokonuje jej interpretacji, jest zabiegiem nieuczciwym.
2. Nie widzę niczego wulgarnego w terminie „życie niedorobione”. Przy bardzo rygorystycznym podejściu do języka można uznać to za kolokwializm. Natomiast jest to stwierdzenie bliższe stanowi faktycznemu niż bełkotanie o nienarodzonych starcach.
3. Jeśli Pan lubi zapis matematyczny to powinno to wyglądać tak:
„dziecko nienarodzone” ≠ płód ≃ „życie niedorobione”
Oczywiście termin płód jest zdecydowanie najlepszy, niemniej jak długo Pańska strona używa terminu „dzieci…”, który jest zwykłą manipulacją, tak długo druga strona musi odpowiadać manipulacją odwrotną.
urlop macierzyński, akt zgonu, świadczenie ZUS
Bardzo się Pan prześliznął przez ten argument. Urlop macierzyński związany jest z urodzeniem dziecka – niezależnie czy żywego czy martwego, niezależnie w którym tygodniu życia dziecka i niezależnie od tego czy rodzic wierzy w duszę czy nie.
Niech Pan mi znajdzie jeden przypadek uznania poronienia (1÷6 miesiąc ciąży) za poród, a uznam, że należy nad tym argumentem pomyśleć. Poza tym, uznanie przez Państwo czegoś w ramach przepisów lewa prawa, nie wpływa na istotę rzeczy. Proszę więc się zastanowić nad sensownością używania tego typu argumentów.
dyskusja ideologiczna, bo taki ma charakter nasz spór.
Proszę mówić za siebie.
Spieranie się o to, kiedy człowiek jest człowiekiem, a kiedy możemy mówić o organizmie jest istotą tego sporu. Jeśli Pan tego nie dostrzegł i nie rozumie, że jego natura jest filozoficzna, czy też ideologiczna, to co Pan robi w ramach tej dyskusji?
Jestem również gotowy obalić wszystkie pseudonaukowe dowody człowieczeństwa płodu.
Już rozmawiamy od kilku dni a Pan się tylko przechwala oraz używa argumentów ideologicznych bagatelizując medycynę w tym zakresie. To jakby porównać diagnozę znachora z diagnozą profesora w danej dziedzinie.
Opinie nawet najwybitniejszych „uczonych”, nie są argumentami. Pan przytacza swoje bądź cudze opinie, że ma Pan rację i chce żebym z Panem dyskutował. Proszę wskazać argument. Wtedy go obalę. Przykład argumentu Panu podałem. Jakoś nie zająknął się Pan na jego temat…
Nie wiem co ma Pan do znachorów, ale ja bym nie ryzykował pogardy dla wiedzy, której się nie rozumie. Zawsze będę pamiętał kobietę, która w programie Tonego Halika opowiadała jak znachor/szaman meksykański wyleczył jej kolano, którego nie miała prawa zginać, a w programie spokojnie siadała i wstawała. Co ciekawe, na zdjęciach rentgenowskich, już po zabiegu znachora, kolano nadal było strzaskane i niedolne do zginania się. Co Pan na takie dictvm?
Nie zarzuciłem Panu manipulacji, przed czym wydaje się Pan bronić. Ja niczego nie insynuowałem. Ja stwierdziłem oczywistość.
Nie mam w zwyczaju wierzyć Panu na słowo( po przeczytaniu kilku Pana wypowiedzi w tej dyskusji). Kto w małych rzeczach jest rzetelny, jest i rzetelny w wielkich. Pan nie ma w zwyczaju uznawać faktów potwierdzonych naukowo. Zatem werbalne powiedzenie “stwierdziłem rzeczywistość” jest dla mnie zupełnie puste, pozbawione wartości prawdy lub fałszu. Chyba, że posiada Pan przymioty boskie: stwarzania z niczego…
Wiara w rzetelność adwersarza jest podstawą dyskusji. Pan wyrywa zdania z kontekstu i zarzuca mi brak rzetelności. Ja cytuję Pana wypowiedzi bez skrótów i nie muszę się odwoływać do argumentu braku wiary w Pańską uczciwość. Kto z nas lepiej wypada w świetle faktów? Proszę nie odpowiadać na to pytanie. To jest pytanie retoryczne.
Najpierw zarzucił mi Pan posługiwanie się autorytetami zewnętrznymi. Gdy Panu wykazałem że ta metoda jest jak najbardziej ok. Zarzuca Pan, że wyrwałem ich zdanie z kontekstu. Szkoda, że nie odniósł się Pan ani słowem do tego co powiedzieli. Ba! Przypuszczam, ze nie zadał sobie nawet trudu ich przeczytania…
1. Gdzie Pan wykazał, że autorytek zewnętrzny jest źródłem wiedzy i dobrym argumentem w dyskusji?
2. Przeczytałem bodajże pierwsze dwie z przytoczonych wypowiedzi „autorytetów” i po stwierdzeniu, że są to opinie bez merytorycznych argumentów darowałem sobie. Szkoda mojego czasu, na czytanie ludzi, którzy się z Panem zgadzają, a których nie będę miał okazji wyprowadzić z błędu. Pan ma szanse przejrzeć na swoje cudne zapewne oczęta, dzięki mojemu wysiłkowi. Oni nigdy nie będą mieli okazji czytać moich przemyśleń, a na pewno nie w wyniku powołania się na ich opinie przez Pana. Zatem niech Pan nie oczekuje zbyt wiele!
Nie analizuję, jakiej specjalności są autorytety cytowane przez Pana, ale nie istnieje nauka zajmująca się określaniem człowieczeństwa, więc filozofia wydaje się tu znacznie bardziej na miejscu niż medycyna. :)
Człowieczeństwo nie jest terminem/określeniem medycznym. Znowu ucieka Pan z terenu medycyny. Skąd ten lęk przed naukami przyrodniczymi w odniesieniu do badania życia ludzkiego w okresie prenatalnym?
Medycyna zajmuje się leczeniem ciała. Wyjątek jakim jest psychiatria, nie zmienia znaczenia relacji człowiek – medycyna. Natomiast istota człowieka ma charakter niematerialny. Psychika nie jest ciałem. Człowiek nie jest organizmem. Czy to tak trudno pojąć człowiekowi odwołującemu się do nauki kościoła? A jeśli stwierdza Pan, że „człowieczeństwo nie jest terminem medycznym” to po jakie licho powołuje się Pan na lekarzy. Przecież to jest strzelanie sobie samobója.
Powoływanie się na profesorów, twierdząc, że nauka tak mówi, to drobne nadużycie.
Nauka nie ma ust więc nie mówi. Mówią w “jej imieniu” naukowcy.
Nauka mówi coś, jeśli jest to zdanie naukowo weryfikowalne. Opinie naukowców, szczególnie naukowo nieweryfikowalne nie są głosem nauki.
Przykładem nienaukowych stwierdzeń są wszelkie stwierdzenia czynione na gruncie psychoanalizy, która nie jest nauką. Tak się składa, że z metodologii miałem piąteczkę. :)
ich Pan przywołuje jako autorytety, a ja ich nie mam za autorytety w przedmiocie sporu. Czy to jest jaśniejsze?
Jeśli jako konr_autorytet Pan przywołuje prof. Srodę, to ma Pan dość osobliwe kryterium dobierania autorytetów w dziedzinie medycyny prenatalnej.
Nie dyskutujemy zdrowia płodów, tylko kiedy możemy mówić o człowieku. To nie jest temat medyczny. A profesor Środa jest przykładem osoby, która ma inne opinie niż Pan, a nie moim autorytetem. Można to zauważyć z jakim obrzydzeniem przywołuję ją. Natomiast mój stosunek do profesora Środa nie zmienia tego, że jej opinie są sprzeczne z Pańskimi. Zatem można znaleźć profesorów niepodzielających Pańskich poglądów, co było do udowodnienia. Ta profesor niestety zapamiętała mi się, a tak to bym musiał szukać jakiegoś przykładu w sieci. Niemniej są takie. :)
Skąd wziął Pan dziedzinę nauki zajmującą się określaniem, kiedy zarodek staje się człowiekiem?
Rozmawialiśmy onegdaj o kryterium określenia momentu w który etapie rozwoju komórki jajowej można mówić o człowieku. Pan przyjmuje moment urodzin jako owego momentu. Medycyna twierdzi inaczej, co potwierdza również prawo do życia gwarantowane konstytucyjnie.
Medycyna w tym temacie się nie może wypowiadać, bo nie ma jak zweryfikować naukowo opinii na jakie się Pan powołuje. Konstytucja nie opisuje rzeczywistości i również nie jest dowodem czegokolwiek.
Na tym polega różnica zdań pomiędzy Panem a mną jak i również medycyną, ale także ustawodawcą chroniącym życia człowieka przed takimi ludźmi jak Pan, którzy twierdzą, że do momentu urodzin istota która żyje pod sercem matki osoba, człowiekiem nie jest. Kryterium urodzin jest niedorzeczne dla określania jakości życia powstałego w momencie poczęcia.
Proszę podać jakiś argument popierający Pański sąd o niedorzeczności „kryterium urodzin”. Bo organizm żyjący nad pęcherzem moczowym jest pasożytem, a po urodzeniu zaczyna żyć jako zwierzę wszystkożerne. To jest zasadnicza zmiana i nie ma żadnych sensownych argumentów by traktować te dwa byty jako jednakowe. Przykro mi, że biologia (nauka) jest przeciwko Panu.
Znów używa Pan argumentów ad personam. Czy ma Pan jakieś informacje, że usunąłem jakąś ciążę? A może chociaż namawiałem jakąś ciężarną na przerwanie ciąży? Może chociaż gdzieś opublikowałem pochwałę przerywania ciąży? Jeśli nie wskaże Pan takich faktów, to proponuję, by odszczekał Pan swoje insynuacje. To, że walczę o prawo kobiet do decydowania o sobie samych, to nie znaczy, że muszę uważać każdy z wyborów za słuszny. Znów zarzuca mi Pan swoje wyobrażenie nie mające niczego wspólnego z rzeczywistością.
Biologiczne życie istoty ludzkiej i stwierdzenie go lub zanegowanie jego istnienia nie jest problemem natury filozoficznej. Proszę więc nie mieszać porządków filozoficznych i materialnych.
Biologia człowieka, nie jest problemem filozoficznym. Bycie i stawanie się człowiekiem jest jak najbardziej tematem filozoficznym. Zatem kto z nas miesza porządki?
[quot]
Nie wiem co to jest nauka prawna, ale konstytucja jest aktem prawnym, a nie źródłem wiedzy.
Konstytucja potwierdza prawa a nie je nadaje – to subtelna różnica.
Kto Panu takich głupot naopowiadał. Zapisanie w konstytucji czegoś jest potwierdzeniem istnienia tegoż? Zatem zapisanie, że Rzeczpospolita jest krajem jednolitym spowodowało zniknięcie Kaszubów, Górali, Ślązaków i innych grup mniej lub bardziej odrębnych, dzięki czemu w Krakowie już nikt nie mówi „na pole” tylko wszyscy mówią „na dwór”. :) Przecież to są jaja z pogrzebu, a nie poważna dyskusja. (Bezpłatna oświata, powszechny dostęp do leczenia i co tam jeszcze nam „gwarantuje” konstytucja…)
Ja z przesłanek biologicznych wyciągam inne wnioski niż Pan, co nie oznacza, że biologia nie jest brana przeze mnie pod uwagę. O psychologii nawet nie powinienem wspominać, bo jest chyba oczywista. Natomiast medycyna rzeczywiście w omawianym kontekście mnie nie interesuje.
Badaniem życia człowieka (także) pod względem biologicznym zajmuje się medycyna.
Skąd wziął Pan taką definicję medycyny. Lekarz nie jest od zajmowania się fenomenem życia człowieka. Od tego są biolodzy zajmujący się w ramach biologii nauką o człowieku. Medycyna jest dziedziną stosowaną biologii, a nie nauką podstawową, taką jak biologia.
Jednak – rozumiem – że dla psychologa człowiek w fazie prenatalnej nie jest osobą gdyż nie można prowadzić z nim wywiadu ani nie zgłosi się do niego po poradę.. . :-))) Ale przecież człowiek bez kończyn, niewidomy i głuchy też nie będzie mógł udać się do psychologa. Czy ów psycholog również arbitralnie stwierdzi, że nie jest ów pacjent człowiekiem?
Sami pytamy, sami odpowiadamy. To, że pytanie i odpowiedź bez sensu, to nie szkodzi. Napisałem powyżej, jaka jest biologiczna różnica pomiędzy płodem a człowiekiem. Proponuję przeczytać i zrozumieć…
Może Pan również uważać, że nie istnieją dziedziny medycyny które potwierdzają to, na co Pan zamyka oczy. Przecież to nie jest zabronione.
À propos czego ta wycieczka?
Jednak trzeba wziąć pod uwagę jedną istotną rzecz. W sensie prawnym ignorancja zawiniona lub niezawiniona nie zwalnia od odpowiedzialności karnej. A więc nie jest to błahostka, uważać życie osoby ludzkiej za życie niedorobione lub traktować dziecko przed momentem urodzin jako nie osobę. Gdyby tak było, bycie istotą ludzką byłoby czymś nadawanym przez rodziców (jak imię, nazwisko, narodowość) a nie czymś przysługującym z natury. A gdyby uznać taki punkt widzenia (uznawania bycia osobą dowolnie), to fakt uznania Pana jako człowieka zależałby od innych ludzi a nie od Pana. Czy to nie “zabawne”?
Oczywiście jest zabawne, że Pańskie rozumowanie jest nielogiczne.
1. Nie można traktować osoby jako życia niedorobionego. Tak jest traktowany płód. Właśnie Pan uzasadnił używanie terminu „życie niedorobione” nazywając płód osobą, oraz pisząc o „dziecku przed momentem urodzin”. To są manipulacje, a nie dowody racji.
2. Pomimo że w chwili urodzin stajemy się człowiekiem, nie jest to kwestią uznaniową zależną od widzimisię rodziców. To jest zjawisko biologiczne, które w przypadku człowieka ma dodatkowy duchowy komponent. Niemniej jajko tuż przed wykluciem jest jajkiem, a po wykluciu mamy do czynienia z ptakiem, żółwiem, krokodylem czy wężem. Sądzi Pan, że ktos te fakty musi akceptować?
3. Gdyby człowieczeństwo było nadawane, to rzeczywiście zależałoby od innych. niemniej Pańskie gdybanie nie ma związku z rzeczywistością i w żaden sposób z niej nie wynika. :) Kłopoty z logiką najwyraźniej.
Pozdrawiam
************************
Drążę tunel.. .
poldek34
jjmaciejowski
Udzielę szczegółowej odpowiedzi później. Na gorąco jedna zasadnicza sprawa. Ja nie dyskutuję z opiniami, tylko z argumentami. Poda Pan argumenty (na przykład „zygota ma wszystkie geny człowieka”), a ja wykażę, że nie ma to żadnego znaczenia dla uznania jej za człowieka. Niemniej Pan musi podać argumenty za swoim stanowiskiem, bo ja nie będę obalał swoich argumentów…
Pozdrawiam
Sprawa dla mnie jest jasna – dla specjalistów również. Pan zaś “pływa” udając, że w nauce dopiero teraz rozpoczyna się “oświecenie” w tej dziedzinie.
1. Pana wierzenia są jasne. Trudno to nazwać nauką. Jedyni „specjaliści” przytoczeni przez Pana to lekarze, więc specjaliści od chorób ciała, a nie od człowieczeństwa. Zatem stanowisko nauki raczej jasne nie jest. Nauka w tej kwestii nie ma stanowiska.
To ja jestem ten leniwy, a Pan jest pracusiem. :)
Nie będę więc przeszkadzał w błogim śnie i złudzeniach w tej dziedzinie. Czytać Pan umie, więc czas może się zająć dogłębnie tym tematem zamiast powielać lewicowe stereotypy.
Nie wiem dlaczego walkę o wolność kojarzy się Panu z lewicowością. Dla mnie zamordyzm, w tym obyczajowy, jest znacznie bliższy lewicowemu przekonaniu, że wie się jak uszczęśliwić ludzkość kosztem szczęścia poszczególnych ludzi. Zdecydowanie zakazywanie przerywania ciąży, jak i zmuszanie do czynienia tego, są dla mnie pomysłami socjalistycznymi, znaczy lewicowymi. Jedne chce wprowadzać lewica pobożna inne lewica laicka, ale jest to uszczęśliwianie ludzi wbrew nim. Czyste lewactwo…
Proponuję lekturę rozpocząć od studium dokonań nie żyjącego już doktora Bernarda Nathansona który był szefem największej kliniki aborcyjnej w USA. Nadzorował około 75. tys. aborcji. Osobiście, jak oceniał, przeprowadził ich około 5 tys. w tym m.in. na swojej dziewczynie, która była z nim w ciąży. Był jednym ze współzałożycieli i kierowników NARAL, największej amerykańskiej organizacji, promującej zabijanie nienarodzonych. Jednak zmienił zdanie i przez 40 lat był aktywnym działaczem pro-life.
Historia nawróconego grzesznika? Niech zostanie świętym. Nie ma to niczego wspólnego z uznawaniem prawa kobiety do decydowania o sobie. Gdyby pan doktor zaczął myśleć, jak zapobiec niechcianym ciążom, to byłoby interesujące. Walczenie z prawem wyboru kobiety, jest odrażające. Niezależnie od tego jaką decyzję kobieta podejmie.
Obawiam się, że nic już dla Pana w tym temacie nie mam do dodania. Resztę Pan doczyta albo pozostanie w błogim leniuchowaniu.
Obawiam się, że od początku nie miał Pan wiele do powiedzenia, bo żadnego argumentu nie przedstawił Pan. Niemniej poćwiczyłem się w dyskutowaniu. :)
Panie Staszku!
Ponieważ zdążył Pan zamieścić kolejny komentarz, zanim zebrałem się do odpowiedzi, więc odpowiem na oba komentarze łącznie.
J.M.
Wnioskowanie z biologicznego rozwoju organizmu o człowieczeństwie jest nieuprawnioną ekstrapolacją biologii na ducha. Zatem jest to kompromitacja autora cytowanego „naukowego” bełkotu. Niech pozostanie anonimem…
We wspomnianym `cytacie do którego Pan się odniósł nie ma znaczenia istnienie lub nieistnienie ducha. Więc pisze Pan nie na temat. Wiec jeśli już szuka Pan bełkotu w komentarzach, to raczej Pańskich.
Usiłuje mnie Pan od czasu do czasu obrażać, a ja z Panem staram się łopatologicznie, tak by każdy zrozumiał.
Człowieka od zwierzęcia odróżnia dusza nieśmiertelna. Jeśli chce Pan dyskutować o człowieczeństwie, nie może Pan się chować za utożsamianie człowieka z jego ciałem. Takie stanowisko jest sprzeczne z nauczaniem kościoła, na którego naukę lubi się Pan powoływać. Jeśli chce Pan sprowadzić człowieka do poziomu bydlęcia i uznaje Pan, że biologiczna powłoka stanowi o istocie człowieka, to ma Pan rację. W momencie zapłodnienia jest to odrębny organizm biologiczny. niemniej jest to poziom bydlęcia, a dla mnie człowiek to coś jeszcze. Dlatego co pewien czas przypominam Panu o różnicy pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem, a Pan twierdzi, że to jest wychodzenie poza ramy dyskusji. Czy Pan się zastanawia jakie konsekwencje ma Pana stanowisko?
kwestia: dzieci nienarodzone = życie niedorobione
Pan wybaczy ale wulgarnego określenia nie można zaliczyć w poczet rzetelnych określeń potwierdzających z życiem jakiej istoty mamy do czynienia od momentu poczęcia.
1. Sugerowanie, że cytuje Pan moją wypowiedź, gdy dokonuje jej interpretacji, jest zabiegiem nieuczciwym.
2. Nie widzę niczego wulgarnego w terminie „życie niedorobione”. Przy bardzo rygorystycznym podejściu do języka można uznać to za kolokwializm. Natomiast jest to stwierdzenie bliższe stanowi faktycznemu niż bełkotanie o nienarodzonych starcach.
3. Jeśli Pan lubi zapis matematyczny to powinno to wyglądać tak:
„dziecko nienarodzone” ≠ płód ≃ „życie niedorobione”
Oczywiście termin płód jest zdecydowanie najlepszy, niemniej jak długo Pańska strona używa terminu „dzieci…”, który jest zwykłą manipulacją, tak długo druga strona musi odpowiadać manipulacją odwrotną.
urlop macierzyński, akt zgonu, świadczenie ZUS
Bardzo się Pan prześliznął przez ten argument. Urlop macierzyński związany jest z urodzeniem dziecka – niezależnie czy żywego czy martwego, niezależnie w którym tygodniu życia dziecka i niezależnie od tego czy rodzic wierzy w duszę czy nie.
Niech Pan mi znajdzie jeden przypadek uznania poronienia (1÷6 miesiąc ciąży) za poród, a uznam, że należy nad tym argumentem pomyśleć. Poza tym, uznanie przez Państwo czegoś w ramach przepisów
lewaprawa, nie wpływa na istotę rzeczy. Proszę więc się zastanowić nad sensownością używania tego typu argumentów.dyskusja ideologiczna, bo taki ma charakter nasz spór.
Proszę mówić za siebie.
Spieranie się o to, kiedy człowiek jest człowiekiem, a kiedy możemy mówić o organizmie jest istotą tego sporu. Jeśli Pan tego nie dostrzegł i nie rozumie, że jego natura jest filozoficzna, czy też ideologiczna, to co Pan robi w ramach tej dyskusji?
Jestem również gotowy obalić wszystkie pseudonaukowe dowody człowieczeństwa płodu.
Już rozmawiamy od kilku dni a Pan się tylko przechwala oraz używa argumentów ideologicznych bagatelizując medycynę w tym zakresie. To jakby porównać diagnozę znachora z diagnozą profesora w danej dziedzinie.
Opinie nawet najwybitniejszych „uczonych”, nie są argumentami. Pan przytacza swoje bądź cudze opinie, że ma Pan rację i chce żebym z Panem dyskutował. Proszę wskazać argument. Wtedy go obalę. Przykład argumentu Panu podałem. Jakoś nie zająknął się Pan na jego temat…
Nie wiem co ma Pan do znachorów, ale ja bym nie ryzykował pogardy dla wiedzy, której się nie rozumie. Zawsze będę pamiętał kobietę, która w programie Tonego Halika opowiadała jak znachor/szaman meksykański wyleczył jej kolano, którego nie miała prawa zginać, a w programie spokojnie siadała i wstawała. Co ciekawe, na zdjęciach rentgenowskich, już po zabiegu znachora, kolano nadal było strzaskane i niedolne do zginania się. Co Pan na takie dictvm?
Nie zarzuciłem Panu manipulacji, przed czym wydaje się Pan bronić. Ja niczego nie insynuowałem. Ja stwierdziłem oczywistość.
Nie mam w zwyczaju wierzyć Panu na słowo( po przeczytaniu kilku Pana wypowiedzi w tej dyskusji). Kto w małych rzeczach jest rzetelny, jest i rzetelny w wielkich. Pan nie ma w zwyczaju uznawać faktów potwierdzonych naukowo. Zatem werbalne powiedzenie “stwierdziłem rzeczywistość” jest dla mnie zupełnie puste, pozbawione wartości prawdy lub fałszu. Chyba, że posiada Pan przymioty boskie: stwarzania z niczego…
Wiara w rzetelność adwersarza jest podstawą dyskusji. Pan wyrywa zdania z kontekstu i zarzuca mi brak rzetelności. Ja cytuję Pana wypowiedzi bez skrótów i nie muszę się odwoływać do argumentu braku wiary w Pańską uczciwość. Kto z nas lepiej wypada w świetle faktów? Proszę nie odpowiadać na to pytanie. To jest pytanie retoryczne.
Najpierw zarzucił mi Pan posługiwanie się autorytetami zewnętrznymi. Gdy Panu wykazałem że ta metoda jest jak najbardziej ok. Zarzuca Pan, że wyrwałem ich zdanie z kontekstu. Szkoda, że nie odniósł się Pan ani słowem do tego co powiedzieli. Ba! Przypuszczam, ze nie zadał sobie nawet trudu ich przeczytania…
1. Gdzie Pan wykazał, że autorytek zewnętrzny jest źródłem wiedzy i dobrym argumentem w dyskusji?
2. Przeczytałem bodajże pierwsze dwie z przytoczonych wypowiedzi „autorytetów” i po stwierdzeniu, że są to opinie bez merytorycznych argumentów darowałem sobie. Szkoda mojego czasu, na czytanie ludzi, którzy się z Panem zgadzają, a których nie będę miał okazji wyprowadzić z błędu. Pan ma szanse przejrzeć na swoje cudne zapewne oczęta, dzięki mojemu wysiłkowi. Oni nigdy nie będą mieli okazji czytać moich przemyśleń, a na pewno nie w wyniku powołania się na ich opinie przez Pana. Zatem niech Pan nie oczekuje zbyt wiele!
Nie analizuję, jakiej specjalności są autorytety cytowane przez Pana, ale nie istnieje nauka zajmująca się określaniem człowieczeństwa, więc filozofia wydaje się tu znacznie bardziej na miejscu niż medycyna. :)
Człowieczeństwo nie jest terminem/określeniem medycznym. Znowu ucieka Pan z terenu medycyny. Skąd ten lęk przed naukami przyrodniczymi w odniesieniu do badania życia ludzkiego w okresie prenatalnym?
Medycyna zajmuje się leczeniem ciała. Wyjątek jakim jest psychiatria, nie zmienia znaczenia relacji człowiek – medycyna. Natomiast istota człowieka ma charakter niematerialny. Psychika nie jest ciałem. Człowiek nie jest organizmem. Czy to tak trudno pojąć człowiekowi odwołującemu się do nauki kościoła? A jeśli stwierdza Pan, że „człowieczeństwo nie jest terminem medycznym” to po jakie licho powołuje się Pan na lekarzy. Przecież to jest strzelanie sobie samobója.
Powoływanie się na profesorów, twierdząc, że nauka tak mówi, to drobne nadużycie.
Nauka nie ma ust więc nie mówi. Mówią w “jej imieniu” naukowcy.
Nauka mówi coś, jeśli jest to zdanie naukowo weryfikowalne. Opinie naukowców, szczególnie naukowo nieweryfikowalne nie są głosem nauki.
Przykładem nienaukowych stwierdzeń są wszelkie stwierdzenia czynione na gruncie psychoanalizy, która nie jest nauką. Tak się składa, że z metodologii miałem piąteczkę. :)
ich Pan przywołuje jako autorytety, a ja ich nie mam za autorytety w przedmiocie sporu. Czy to jest jaśniejsze?
Jeśli jako konr_autorytet Pan przywołuje prof. Srodę, to ma Pan dość osobliwe kryterium dobierania autorytetów w dziedzinie medycyny prenatalnej.
Nie dyskutujemy zdrowia płodów, tylko kiedy możemy mówić o człowieku. To nie jest temat medyczny. A profesor Środa jest przykładem osoby, która ma inne opinie niż Pan, a nie moim autorytetem. Można to zauważyć z jakim obrzydzeniem przywołuję ją. Natomiast mój stosunek do profesora Środa nie zmienia tego, że jej opinie są sprzeczne z Pańskimi. Zatem można znaleźć profesorów niepodzielających Pańskich poglądów, co było do udowodnienia. Ta profesor niestety zapamiętała mi się, a tak to bym musiał szukać jakiegoś przykładu w sieci. Niemniej są takie. :)
Skąd wziął Pan dziedzinę nauki zajmującą się określaniem, kiedy zarodek staje się człowiekiem?
Rozmawialiśmy onegdaj o kryterium określenia momentu w który etapie rozwoju komórki jajowej można mówić o człowieku. Pan przyjmuje moment urodzin jako owego momentu. Medycyna twierdzi inaczej, co potwierdza również prawo do życia gwarantowane konstytucyjnie.
Medycyna w tym temacie się nie może wypowiadać, bo nie ma jak zweryfikować naukowo opinii na jakie się Pan powołuje. Konstytucja nie opisuje rzeczywistości i również nie jest dowodem czegokolwiek.
Na tym polega różnica zdań pomiędzy Panem a mną jak i również medycyną, ale także ustawodawcą chroniącym życia człowieka przed takimi ludźmi jak Pan, którzy twierdzą, że do momentu urodzin istota która żyje pod sercem matki osoba, człowiekiem nie jest. Kryterium urodzin jest niedorzeczne dla określania jakości życia powstałego w momencie poczęcia.
Proszę podać jakiś argument popierający Pański sąd o niedorzeczności „kryterium urodzin”. Bo organizm żyjący nad pęcherzem moczowym jest pasożytem, a po urodzeniu zaczyna żyć jako zwierzę wszystkożerne. To jest zasadnicza zmiana i nie ma żadnych sensownych argumentów by traktować te dwa byty jako jednakowe. Przykro mi, że biologia (nauka) jest przeciwko Panu.
Znów używa Pan argumentów ad personam. Czy ma Pan jakieś informacje, że usunąłem jakąś ciążę? A może chociaż namawiałem jakąś ciężarną na przerwanie ciąży? Może chociaż gdzieś opublikowałem pochwałę przerywania ciąży? Jeśli nie wskaże Pan takich faktów, to proponuję, by odszczekał Pan swoje insynuacje. To, że walczę o prawo kobiet do decydowania o sobie samych, to nie znaczy, że muszę uważać każdy z wyborów za słuszny. Znów zarzuca mi Pan swoje wyobrażenie nie mające niczego wspólnego z rzeczywistością.
Biologiczne życie istoty ludzkiej i stwierdzenie go lub zanegowanie jego istnienia nie jest problemem natury filozoficznej. Proszę więc nie mieszać porządków filozoficznych i materialnych.
Biologia człowieka, nie jest problemem filozoficznym. Bycie i stawanie się człowiekiem jest jak najbardziej tematem filozoficznym. Zatem kto z nas miesza porządki?
[quot]
Nie wiem co to jest nauka prawna, ale konstytucja jest aktem prawnym, a nie źródłem wiedzy.
Konstytucja potwierdza prawa a nie je nadaje – to subtelna różnica.
Kto Panu takich głupot naopowiadał. Zapisanie w konstytucji czegoś jest potwierdzeniem istnienia tegoż? Zatem zapisanie, że Rzeczpospolita jest krajem jednolitym spowodowało zniknięcie Kaszubów, Górali, Ślązaków i innych grup mniej lub bardziej odrębnych, dzięki czemu w Krakowie już nikt nie mówi „na pole” tylko wszyscy mówią „na dwór”. :) Przecież to są jaja z pogrzebu, a nie poważna dyskusja. (Bezpłatna oświata, powszechny dostęp do leczenia i co tam jeszcze nam „gwarantuje” konstytucja…)
Ja z przesłanek biologicznych wyciągam inne wnioski niż Pan, co nie oznacza, że biologia nie jest brana przeze mnie pod uwagę. O psychologii nawet nie powinienem wspominać, bo jest chyba oczywista. Natomiast medycyna rzeczywiście w omawianym kontekście mnie nie interesuje.
Badaniem życia człowieka (także) pod względem biologicznym zajmuje się medycyna.
Skąd wziął Pan taką definicję medycyny. Lekarz nie jest od zajmowania się fenomenem życia człowieka. Od tego są biolodzy zajmujący się w ramach biologii nauką o człowieku. Medycyna jest dziedziną stosowaną biologii, a nie nauką podstawową, taką jak biologia.
Jednak – rozumiem – że dla psychologa człowiek w fazie prenatalnej nie jest osobą gdyż nie można prowadzić z nim wywiadu ani nie zgłosi się do niego po poradę.. . :-))) Ale przecież człowiek bez kończyn, niewidomy i głuchy też nie będzie mógł udać się do psychologa. Czy ów psycholog również arbitralnie stwierdzi, że nie jest ów pacjent człowiekiem?
Sami pytamy, sami odpowiadamy. To, że pytanie i odpowiedź bez sensu, to nie szkodzi. Napisałem powyżej, jaka jest biologiczna różnica pomiędzy płodem a człowiekiem. Proponuję przeczytać i zrozumieć…
Może Pan również uważać, że nie istnieją dziedziny medycyny które potwierdzają to, na co Pan zamyka oczy. Przecież to nie jest zabronione.
À propos czego ta wycieczka?
Jednak trzeba wziąć pod uwagę jedną istotną rzecz. W sensie prawnym ignorancja zawiniona lub niezawiniona nie zwalnia od odpowiedzialności karnej. A więc nie jest to błahostka, uważać życie osoby ludzkiej za życie niedorobione lub traktować dziecko przed momentem urodzin jako nie osobę. Gdyby tak było, bycie istotą ludzką byłoby czymś nadawanym przez rodziców (jak imię, nazwisko, narodowość) a nie czymś przysługującym z natury. A gdyby uznać taki punkt widzenia (uznawania bycia osobą dowolnie), to fakt uznania Pana jako człowieka zależałby od innych ludzi a nie od Pana. Czy to nie “zabawne”?
Oczywiście jest zabawne, że Pańskie rozumowanie jest nielogiczne.
1. Nie można traktować osoby jako życia niedorobionego. Tak jest traktowany płód. Właśnie Pan uzasadnił używanie terminu „życie niedorobione” nazywając płód osobą, oraz pisząc o „dziecku przed momentem urodzin”. To są manipulacje, a nie dowody racji.
2. Pomimo że w chwili urodzin stajemy się człowiekiem, nie jest to kwestią uznaniową zależną od widzimisię rodziców. To jest zjawisko biologiczne, które w przypadku człowieka ma dodatkowy duchowy komponent. Niemniej jajko tuż przed wykluciem jest jajkiem, a po wykluciu mamy do czynienia z ptakiem, żółwiem, krokodylem czy wężem. Sądzi Pan, że ktos te fakty musi akceptować?
3. Gdyby człowieczeństwo było nadawane, to rzeczywiście zależałoby od innych. niemniej Pańskie gdybanie nie ma związku z rzeczywistością i w żaden sposób z niej nie wynika. :) Kłopoty z logiką najwyraźniej.
Pozdrawiam
************************
Drążę tunel.. .
Udzielę szczegółowej odpowiedzi później. Na gorąco jedna zasadnicza sprawa. Ja nie dyskutuję z opiniami, tylko z argumentami. Poda Pan argumenty (na przykład „zygota ma wszystkie geny człowieka”), a ja wykażę, że nie ma to żadnego znaczenia dla uznania jej za człowieka. Niemniej Pan musi podać argumenty za swoim stanowiskiem, bo ja nie będę obalał swoich argumentów…
Pozdrawiam
Sprawa dla mnie jest jasna – dla specjalistów również. Pan zaś “pływa” udając, że w nauce dopiero teraz rozpoczyna się “oświecenie” w tej dziedzinie.
1. Pana wierzenia są jasne. Trudno to nazwać nauką. Jedyni „specjaliści” przytoczeni przez Pana to lekarze, więc specjaliści od chorób ciała, a nie od człowieczeństwa. Zatem stanowisko nauki raczej jasne nie jest. Nauka w tej kwestii nie ma stanowiska.
To ja jestem ten leniwy, a Pan jest pracusiem. :)
Nie będę więc przeszkadzał w błogim śnie i złudzeniach w tej dziedzinie. Czytać Pan umie, więc czas może się zająć dogłębnie tym tematem zamiast powielać lewicowe stereotypy.
Nie wiem dlaczego walkę o wolność kojarzy się Panu z lewicowością. Dla mnie zamordyzm, w tym obyczajowy, jest znacznie bliższy lewicowemu przekonaniu, że wie się jak uszczęśliwić ludzkość kosztem szczęścia poszczególnych ludzi. Zdecydowanie zakazywanie przerywania ciąży, jak i zmuszanie do czynienia tego, są dla mnie pomysłami socjalistycznymi, znaczy lewicowymi. Jedne chce wprowadzać lewica pobożna inne lewica laicka, ale jest to uszczęśliwianie ludzi wbrew nim. Czyste lewactwo…
Proponuję lekturę rozpocząć od studium dokonań nie żyjącego już doktora Bernarda Nathansona który był szefem największej kliniki aborcyjnej w USA. Nadzorował około 75. tys. aborcji. Osobiście, jak oceniał, przeprowadził ich około 5 tys. w tym m.in. na swojej dziewczynie, która była z nim w ciąży. Był jednym ze współzałożycieli i kierowników NARAL, największej amerykańskiej organizacji, promującej zabijanie nienarodzonych. Jednak zmienił zdanie i przez 40 lat był aktywnym działaczem pro-life.
Historia nawróconego grzesznika? Niech zostanie świętym. Nie ma to niczego wspólnego z uznawaniem prawa kobiety do decydowania o sobie. Gdyby pan doktor zaczął myśleć, jak zapobiec niechcianym ciążom, to byłoby interesujące. Walczenie z prawem wyboru kobiety, jest odrażające. Niezależnie od tego jaką decyzję kobieta podejmie.
Obawiam się, że nic już dla Pana w tym temacie nie mam do dodania. Resztę Pan doczyta albo pozostanie w błogim leniuchowaniu.
Obawiam się, że od początku nie miał Pan wiele do powiedzenia, bo żadnego argumentu nie przedstawił Pan. Niemniej poćwiczyłem się w dyskutowaniu. :)
Pozdrawiam.
************************
Drążę tunel.. .
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 19.05.2012 - 00:54