Jeśli zwykła różnica zdań jest dla Ciebie pyskówką, to doprawdy nie warto rozmawiać.
Odniosę się jeszcze do netowych źródeł, które podałeś. W każdym z tych miejsc (z wyjątkiem słowników; one nie są do tego celu przeznaczone) są zdania, które poddają w wątpliwość nazywanie systemu konfucjańskiego religią. Wypadałoby doczytać. (Nie mówiąc już o tym, że prywatne zdanie polonistki i poetki, nie jest raczej specjalnie miarodajne w ocenie tego systemu z punktu widzenia historii filozofii i/lub religii.
Osobiście wolę czytać prace sinologa i filozofa Francois’a Jullien’a czy znawcy kultury azjatyckiej – Federico Avanziniego. Ale Ci panowie są pewnie mniej wiedzący niż pani Kluszczyńska.)
A teraz mały przykład zainspirowany cytatem z eseju pani Wiesławy Kluszczyńskiej, który podałeś.
Tomasz More swojego czasu został beatyfikowany, a nawet kanonizowany. Wyobraźmy sobie, że monarcha brytyjski uznaje jego system filozoficzno – społeczny za pożądany. Wydaje więc edykt, mocą którego system ten uznaje za obowiązującą państwową ideologię, pan More (dla wzmocnienia efektu dydaktycznego) zostaje zaliczony w poczet bogów a lud ma wystawiać mu świątynie i oddawać boską cześć.
Czy to jest religia w rozumieniu podstawowym (http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=religia)? Taaa, z pewnością. Taka sama, jak oddawanie boskiej czci cesarzom starożytnego Rzymu, że nie wspomnę już o Synach Niebios – cesarzach chińskich.
[edit] Napisałeś: “A w moim porównaniu chodziło nie tyle o zrównanie kultu Konfucjusza z kultem maryjnym.”
I dobrze, że nie o to Ci chodziło. Porównanie kultu dwóch osób ma sens.
I to by było na tyle, jak mawiał klasyk.
p.s. Poldku, przepraszam za off’a. Więcej nie będę już nadużywać Twojej blogowej gościnności.
Odysie
Jeśli zwykła różnica zdań jest dla Ciebie pyskówką, to doprawdy nie warto rozmawiać.
Odniosę się jeszcze do netowych źródeł, które podałeś. W każdym z tych miejsc (z wyjątkiem słowników; one nie są do tego celu przeznaczone) są zdania, które poddają w wątpliwość nazywanie systemu konfucjańskiego religią. Wypadałoby doczytać. (Nie mówiąc już o tym, że prywatne zdanie polonistki i poetki, nie jest raczej specjalnie miarodajne w ocenie tego systemu z punktu widzenia historii filozofii i/lub religii.
Osobiście wolę czytać prace sinologa i filozofa Francois’a Jullien’a czy znawcy kultury azjatyckiej – Federico Avanziniego. Ale Ci panowie są pewnie mniej wiedzący niż pani Kluszczyńska.)
A teraz mały przykład zainspirowany cytatem z eseju pani Wiesławy Kluszczyńskiej, który podałeś.
Tomasz More swojego czasu został beatyfikowany, a nawet kanonizowany. Wyobraźmy sobie, że monarcha brytyjski uznaje jego system filozoficzno – społeczny za pożądany. Wydaje więc edykt, mocą którego system ten uznaje za obowiązującą państwową ideologię, pan More (dla wzmocnienia efektu dydaktycznego) zostaje zaliczony w poczet bogów a lud ma wystawiać mu świątynie i oddawać boską cześć.
Czy to jest religia w rozumieniu podstawowym (http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=religia)? Taaa, z pewnością. Taka sama, jak oddawanie boskiej czci cesarzom starożytnego Rzymu, że nie wspomnę już o Synach Niebios – cesarzach chińskich.
[edit] Napisałeś: “A w moim porównaniu chodziło nie tyle o zrównanie kultu Konfucjusza z kultem maryjnym.”
I dobrze, że nie o to Ci chodziło. Porównanie kultu dwóch osób ma sens.
I to by było na tyle, jak mawiał klasyk.
p.s. Poldku, przepraszam za off’a. Więcej nie będę już nadużywać Twojej blogowej gościnności.
Magia -- 04.05.2008 - 10:21