Od paru dni nie mogłem pojąć, dlaczego wszyscy się podniecają kolejną umysłową polucją specjalisty od plastikowych penisów – zwłaszcza, że przebieg zdarzenia był przewidywalny do bólu: Palikot coś chlapnie, Kaczyński się oburzy, Tusk się po jakimś czasie odetnie, Komorowski wyrazi swoje osobne zdanie, a Chlebowski zapowie sankcje administracyjne. Ciężko o łatwiejszy do przewidzenia scenariusz – może z wyjątkiem fabuły „Klanu” albo schematu obrony kolejnego duchownego, który niósł ubekom duszpasterskie przesłanie miłości.
Skołatany tymi rozterkami i lekko zniesmaczony, postanowiłem poszukać pociechy duchowej na portalu wiara.pl – tak mnie jakoś na eschatologię i okolice naszło. Traf chciał, że wszedłem na link o Dniach Judaizmu:
http://info.wiara.pl/index.php?grupa=4&art=1231831711
I na dzień dobry dostałem między oczy przemyśleniem Jana Grosfelda z Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem przy Konferencji Episkopatu Polski – otóż katolicyzm jest jak karzeł stojący na ramionach giganta, czyli (co za zaskoczenie) judaizmu.
Zrobiło to na mnie wrażenie, muszę przyznać. Wprawdzie nasz Nieustająco Ukochany Ojciec Święty, podobnie jak jego następca, pochyla się z troską nad uczuciami naszych „braci starszych” – jak dowodzą awantury wokół modlitwy o nawrócenie „braci”, bez specjalnej wzajemności – ale tak otwartym tekstem (gigant kontra karzeł) nie pojechał jeszcze nikt. Prawdę mówi pan profesor Grosfeld, że z ramion widzi się więcej, ale zapomina – a może pozostawia domyślności słuchacza –że ruchem takiego karlo-giganciego tandemu kieruje ten, czyje nogi dotykają ziemi. Biorąc poprawkę na aromat czosnku, którym przesycone są wypowiedzi niektórych wysokich rangą duszpasterzy, coś może być na rzeczy.
W tym momencie ogarnął mnie wielki szacunek dla purpuratów kierujących polskim Kościołem: wiedzą oni, jak wszyscy inteligentni ludzie, że nic tak nie wzmacnia katolicyzmu jak prześladowania i zepchnięcie do katakumb – a jako religia trudna i wymagająca, traci on wyznawców w czasach pokoju i pomyślności. Z tego punktu widzenia, widzimy że niezbadane są wyroki boskie: europejskie siły postępu starają się jak mogą o wzmocnienie pozycji KK, a nasi ciapiaci bracia w turbanach dokładają swoje trzy grosze. Zrozumiałe więc, że hierarchowie KK nie mogą pozostać w tyle – na przykład biskup Życiński, który zaprasza do Polski znanego orędownika pojednania żydowsko-palestyńskiego, Marka Haltera. Patrząc na operację zwalczania antysemityzmu w strefie Gazy aż się boję, czy nie padną i tu jakieś propozycje pojednania.
I tak – stojąc naprzeciw giganta w turbanie pod czerwonym sztandarem, katolicyzm ma przed sobą ciekawe czasy. Tak ciekawe, że najzłośliwszy Chińczyk by tego nie wymyślił.
komentarze
Konrad!
Gdzieś się podziewał, chłopie? :D
pzdr
@Pino
Na Święta pojechałem do domu. Ludzi odwiedzałem (patrz – relacja p. Lorenzo). Odsypiałem. Ogólnie – nieobecność jako wyższa forma obecności :)
A teraz wróciłem do roboty, zasuwam jak parowozik pod górę, więc znowu mnie będzie więcej.
ukłony wdzięcznością przepełnione
Banan -- 19.01.2009 - 10:30No to fajnie,
a tekst świetny, tak w ogóle. Choć żałuję, że się zgadzam z każdym słowem, bo nasza kłótnia w oberży pod homosiem była przekomiczna :)
Ale może przyjdą jacyś agresywni ateiści i spróbują zawalczyć. Ziggi jest akurat inteligentny bardzo, jak się przekonałam (chociaż z pewnym trudem) więc istnieje szansa, że po kilkudziesięciu postach od Sasa do Lasa wypracujemy jakiś konsensualny konsensus :P
A jakby jeszcze tak Azraela się udało zwabić... jak się woła na Azraele? Cip, cip, kurka?
pururu purpuratów purpurą purpurowe
@Pino
“Choć żałuję, że się zgadzam z każdym słowem, bo nasza kłótnia w oberży pod homosiem była przekomiczna :)” – spoko, rozgrzeję się trochę i znowu się okazja do towarzyskiej wymiany ognia znajdzie.
“Ziggi jest akurat inteligentny bardzo, jak się przekonałam” – żeby jeszcze nie zjeżdżał tak szybko na wycieczki osobisto-skatologiczne…
“A jakby jeszcze tak Azraela się udało zwabić... jak się woła na Azraele? Cip, cip, kurka?” – na to bym nie liczył, bo Azrael traktuje pisanie na portalach rozmaitych jak słup ogłoszeniowy i odpowiadać na polemiki raczej nie ma zwyczaju.
Banan -- 19.01.2009 - 11:16Cholera,
a ja naprawdę wolę ateistów, no poza idiotami zaszpuntowanymi całkiem, od agnostyków.
Agnostycyzm jest pedalski dosyć, znaczy rozumiem, że można wątpić i szukać, ale żeby zrobić sobie z tego dominującą postawę życiowo-filozoficzną, to dla mnie jest niezrozumiałe.
Znaczy, nie mam żadnego określonego stosunku do Spraw Ostatecznych i jestem z tego dumny?
Dla mnie to równie nonsensowne, co interesować się polityką, ale nie chodzić na wybory, albo nie mieć ulubionych potraw czy napitków, nie wiedzieć, czy się woli szachy czy krav magę... no łapiesz z pewnością, o co kaman.
@Pino
Wiesz, ja jestem katolikiem więc z mojego punktu widzenia i ateiści i agnostycy błądzą – ale to ich ludzkie prawo. Co innego zawścieczeni anty-teiści (z gatunku: na znak protestu przeciw temu, w kogo nie wierzę, będę pił w Adwencie i jadł wieprzowinę w Wielki Piątek, choćby lekarz zabraniał).
“no łapiesz z pewnością, o co kaman” – ano łapię. Też wolę ostrego lewicowca niż jakieś takie ciepłe kluchy spod znaku Platformy czy “wybierzmy przyszłość” – w dyskusji z takim przynajmniej wiadomo na czym człowiek stoi.
Banan -- 19.01.2009 - 11:29Dajecie czadu oboje!
Maszyna sobie pozwala czasami zrobić wrażenie, że umie czytać.
Maszyna TXT -- 19.01.2009 - 13:10@Pino
Banan może łapie “o co kaman”, ale ja ani trochę. Mając podane na tacy dwie drogi będę szukać trzeciej. Gdy ktoś się mnie spyta, czy wolę szachy czy krav magę, odpowiem, że wolę tango argentyńskie. Mimo że moje poglądy na temat wiary podpadają pod definicję agnostycyzmu, to moje “ja”, moja postawa życiowo-filozoficzna nie ogranicza się wyłącznie do uznania istnienia czy też nieistnienia boga. I nie zamierzam chodzić po ulicach w koszulce z napisem “Jestem agnostykiem i jestem z tego dumny”. A zadawanie sobie pytań i szukanie na nie odpowiedzi wydaje mi się o wiele mniej nonsensowne, niż dokonanie wyboru na ślepo i uparte trwanie przy nim tylko po to, by mieć zdecydowany pogląd na jakąś sprawę.
ania -- 19.01.2009 - 15:08@Banan
Gdy się błądzi, można dojść w bardzo interesujące miejsca, do których ci, którzy wybierają przetarte szlaki, nigdy nie zawędrują :-P
ania -- 19.01.2009 - 15:12@ania
“Gdy ktoś się mnie spyta, czy wolę szachy czy krav magę, odpowiem, że wolę tango argentyńskie.” – urocza metafora, acz niecelna. Pytanie o wiarę sprowadza się, jak w bazach danych, do jednej z trzech odpowiedzi: TRUE (wierzę), FALSE (nie wierzę), NaN (nie wiem). Przy czym “good business practice” sugeruje rugowanie tych ostatnich.
“moja postawa życiowo-filozoficzna nie ogranicza się wyłącznie do uznania istnienia czy też nieistnienia boga.” – ogólnie – oczywiście że nie. Ale w kwestiach eschatologicznych trzeba się w którymś momencie zdeklarować. Mimo wszystkich uroków relatywizmu, dzielenia włosa na czworo i chęci stanięcia z boku tego konfliktu.
“I nie zamierzam chodzić po ulicach w koszulce z napisem “Jestem agnostykiem i jestem z tego dumny”. “ – jak popatrzę na towarzystwo biegających z deklaratywnymi koszulkami nawet Ci się nie dziwię. Choćby ze względów estetycznych.
“niż dokonanie wyboru na ślepo i uparte trwanie przy nim tylko po to, by mieć zdecydowany pogląd na jakąś sprawę.” – a kto mówi że na ślepo? Mam tego pecha w postaci genetycznego obciążenia inteligencją, więc dojście do czegokolwiek na ślepo jest drogą dla mnie zamkniętą.
“Gdy się błądzi, można dojść w bardzo interesujące miejsca, do których ci, którzy wybierają przetarte szlaki, nigdy nie zawędrują” – niewątpliwie, i ja tego nawet przez moment nie neguję. Tylko czasem można zboczyć w rejony, które na starych mapach oznaczano frazą “here be monsters” – i to ryzyko każdy musi sobie skalkulować na własną rękę. Ustawienie sobie kompasu w jednej dziedzinie w żaden sposób nie ogranicza swobody poszukiwań w innych.
Banan -- 19.01.2009 - 15:32@Banan
“Pytanie o wiarę sprowadza się, jak w bazach danych, do jednej z trzech odpowiedzi: TRUE (wierzę), FALSE (nie wierzę), NaN (nie wiem).” Tym razem ja nie zgodzę się z celnością Twojej metafory. Z mojej perspektywy problem wydaje się bardziej złożony, bo odpowiedź “TRUE” nieodłącznie jest powiązana z odpowiedzią na pytanie “w co się wierzy?”. Katolicyzm to nie jest jedyna opcja.
“Ale w kwestiach eschatologicznych trzeba się w którymś momencie zdeklarować.” Tako rzecze Banan ;-) Naprawdę trzeba? A niby czemu? Jeśli nie zdążę się zdecydować przed śmiercią, co mi grozi? Chcę być świadoma ewentualnych konsekwencji mojego “niedbalstwa”. I gdzie się dopatrzyłeś “chęci stanięcia z boku tego konfliktu”? Bo mnie się wydaje, że stoję w samym jego środku. W ogniu krzyżowym między “tak” i “nie”. Ale oczywiście to moja prywatna wojna.
“a kto mówi że na ślepo?” Nie chciałam tutaj sugerować, że Ci którzy wierzą bądź nie, zdecydowali się na daną opcję bezmyślnie. Po prostu chciałam podkreślić fakt, że chcę świadomie dojść do jednej z odpowiedzi, a jeśli nie będzie to możliwe, godzę się z możliwością nieposiadania takowej. Nie dokonam wyboru za wszelką cenę, na siłę.
“Tylko czasem można zboczyć w rejony, które na starych mapach oznaczano frazą “here be monsters””. Mam tego pełną świadomość :-)
ania -- 19.01.2009 - 20:13Hm, ja tylko zaznaczę,
że wiara to nie kwestia wyboru lub jego braku.
Lecz to podobnoż łaska i dar.
Więc raczej się zmusić nie mogę do niej.
Nie mogę tyż 100%-owo stwierdzić, że Boga nie ma.
Acz zakładam, ze to b. prawdopodobne.
A w ogóle ja tam jestem “letni“w wielu sprawach i szczerze mówiąc nie obchodzi czy to jest wg kogoś pedalskie czy nie.
Pozdrówka.
grześ -- 19.01.2009 - 20:30@ania
“Z mojej perspektywy problem wydaje się bardziej złożony, bo odpowiedź “TRUE” nieodłącznie jest powiązana z odpowiedzią na pytanie “w co się wierzy?”. Katolicyzm to nie jest jedyna opcja.” – wybór katolicyzm / islam / judaizm / protestantyzm / etc. to jest pytanie wtórne względem kwestii wiary w Boga. Jako dobry katolik nie powinienem może tak pisać, ale jak szaleć to szaleć i ekumenizm na całego :)
“Tako rzecze Banan ;-) Naprawdę trzeba? A niby czemu? “ – bo w którymś momencie zasłanianie się “nie wiem” jest odwracaniem się od tematu. Albo “wiarą na wszelki wypadek”, albo obrażaniem się na Absolut.
“Jeśli nie zdążę się zdecydować przed śmiercią, co mi grozi? Chcę być świadoma ewentualnych konsekwencji mojego “niedbalstwa”. “ – zastanawiam się, czy cytowanie tu Biblii podpadnie pod katolicki taliban czy nie.
“I gdzie się dopatrzyłeś “chęci stanięcia z boku tego konfliktu”? Bo mnie się wydaje, że stoję w samym jego środku. W ogniu krzyżowym między “tak” i “nie”.” – zaraz tam ogniu, lekkim (z mojej strony przynajmniej) wystrzale w celu zwrócenia uwagi. Nie dramatyzowałbym – to relatywizowanie i szukanie dla samego szukania wydaje się być teraz w większości.
“Ale oczywiście to moja prywatna wojna.” – nie do końca. To rzutuje na Twoją etykę, a przez to – na ludzi wokół Ciebie. No, z drugiej strony zawsze mamy pojęcie “collateral damage”...
Banan -- 19.01.2009 - 20:53@grześ
“A w ogóle ja tam jestem “letni“w wielu sprawach i szczerze mówiąc nie obchodzi czy to jest wg kogoś pedalskie czy nie.” – nadmiar skromności albo kokieteria :) Ty “letni”? Przy Twoich zdecydowanych poglądach na tyle spraw – a przynajmniej chęci dociekania prawdy i oglądania problemu z wielu stron? Co ja osobiście bardzo u Ciebie cenię? Bez żartów…
pozdro – z kręceniem głową z niedowierzaniem
Banan -- 19.01.2009 - 20:53@Grześ
“łaska i dar”? Czy to oznacza, że ci, którzy szukają, powinni zarzucić całe poszukiwania, usiąść i czekać? A pisząc o szukaniu odpowiedzi, wcale nie miałam na myśli stwierdzenia ponad wszelką wątpliwość faktu istnienia/nieistnienia boga. A raczej chęci udzielenia innej odpowiedzi niż “nie wiem” na pytanie “czy wierzę?”
A co do tego, że ktoś coś uważa za “pedalskie”, to wydaje mi się, że dana osoba obraża jednocześnie homoseksualistów jak i tych, wobec których używa takiego określenia i mogłaby się bardziej postarać. Język polski nie jest aż tak ubogi.
ania -- 19.01.2009 - 22:03Wybaczenia upraszam,
już nie będę. A co do mojego stosunku do homoseksualistów i takich tam genderowych spraw – obadaj, Aniu, poprzednią notkę Banana, o wdzięcznym tytule “Homoś krąży nad Krakowem” :)
Pozdrawiam
Pino, e tam bądź,
a mi słowo “pedalski” nie przeszkadza, szczególnie że to słowo-wytrych, w większości nic nie znaczy.
Zresztą przywykłem przy Zetorze i Nicponiu, że to co im się nie podoba, to pedalskie jest:)
pzdr
grześ -- 20.01.2009 - 00:36Ania, to nie oznacza, że trza przestać szukać,
oznacza, że trza mieć pokorę i nie gadać choćby populistycznie jak nasz prezydent kiedyś, że on do końca życia będzie katolikiem.
A skąd on to wie?
Znaczy przecież to, że wierzymy, to jeśli uznamy wszechmoc i wszechwiedzę Boga, to żadna nasza zasługa w sumie…
P.S. A język polski nie tylko nie jest ubogi, piękny jest:), acz nielogiczny, trudny i nieprecyzyjny.
pzdr
grześ -- 20.01.2009 - 00:39Grzesiu,
no ja doskonale wiem, że wytrych, a z Bananem to sobie uwielbiam gadać w konwencjach tego typu :D Ale po co mam urażać Anię przy okazji, jeszcze świeża na tekstowisku jest.
pururu
Karzeł, olbrzym, Grosfeld
Upraszam łaski miłościwego pana Banana — o co idzie? Z tym zapachem czosnku itd.
Nie otwiera mi się zalinkowana wypowiedź Grosfelda, ale jakoś jej streszczenia autorstwa pana Banana nie wzbudza we mnie ani nastroju prześmiewczego, ani zrozumienia, o co idzie autorowi.
Bardzo jestem ciekaw, co sznowny Banan sądzi konkretnie — że chrześcijaństwo (uprośćmy – Kościół katolicki) nie stoi na ramionach judaizmu?
A na czym?
I czym pachnie to, na czym Kościół, wedle pana Banana, stoi?
I — last, but not least — co to ma do imć Palikota?
Bo my nic nie pojmjemy, ledwie od strachu żyjemy...
odys -- 20.01.2009 - 01:01Odysie, wetnę się:),
ten zapach czosnku to li tylko taki chwyt retoryczny banana, który pćżniej zdziwiony wielce jest, jak mu piszę, że niechęć do Żydów z jego tekstów przebija.
grześ -- 20.01.2009 - 01:08Grzesiu
Ja aż tak pochopnie dalekosiężnych wniosków nie wyciągam.
odys -- 20.01.2009 - 01:35Ponieważ nie wiem, co dana figura retorycna oznacza i czemu służy — pokornie pytam. Ot co.
@odys, grześ
1. uwaga o czosnku to chwyt retoryczny – potrzebowałem czegoś do kompletu z turbanem i czerwonym sztandarem. To jest chwyt retoryczny i nic więcej – nie antysemityzm, niechęć, albo utracona cnota córki młynarza.
2. Stanie na ramionach nie implikuje automatycznie bycia karłem, o czym mówi pan Grosfeld. To raz, a dwa – katolicyzm nie ma w sobie elementu plemiennego, kluczowego w judaizmie.
3. “I — last, but not least — co to ma do imć Palikota?” – zawędrowałem na wiara.pl zniechęcony rynsztokiem w przekaziorach na temat rzeczonego posła, stąd wzmianka o nim.
4. A czym pachnie to na czym Kościół stoi to osobna dyskusja.
Banan -- 20.01.2009 - 09:43@grześ
“nie gadać choćby populistycznie jak nasz prezydent kiedyś” Ja mam taką małą prośbę – czy możesz nie wplatać Kaczyńskich do absolutnie dowolnego wątku? Bo mnie już troszkę od tych gadających głów źle się robi… Wiem, sam jestem sobie winien bo o nich wspomniałem w pierwszym akapicie – ale jednak w troszkę innym kontekście.
Banan -- 20.01.2009 - 09:44Przyznam,
że pod wpisem Konrada znajduje się – jedna z nielicznych na txt – rzeczowa dyskusja.
Aż miło posłuchać :)
Pozdrawiam rozmówców
MarekPl -- 20.01.2009 - 10:35Bananie,
ale ja nie wplotłem dlatego, że ty o Palikocie i że prezydent, po prostu naprawdę mnie jego wypowiedź kiedyś zafrapowała, ż on do końca życia b ędzie chrześcijaninem czy katolikiem.
grześ -- 20.01.2009 - 11:06Wydawało mi się to takie trochę pychą przepełnione.
Gdyby ktoś inny tak powiedział, też bym tu zacytował, bo mi się skojarzyło z tematem, osoba Kaczyńskiego nie ma tu nic do rzeczy.
@Pino
Twoje poglądy dot. “homoseksualistów i takich tam genderowych spraw” nie były tematem dyskusji. Chodziło mi raczej o kulturę wypowiedzi. Bo przymiotnik “pedalski” poza tym, że ma wydźwięk pejoratywny, to jak Grześ wspomniał “w większości nic nie znaczy”. Więc apelowałabym o większą precyzję, bo potem trudno zrozumieć co takiego zarzucasz, w tym konkretnym przypadku, agnostykom.
I nie czuję się nawet w najmniejszym stopniu urażona. Właściwie, gdyby Grześ nie wspomniał o tym słówku, zignorowałabym je zupełnie, ograniczając komentarze do rozważań na temat agnostycyzmu jako postawy życiowo-filozoficznej :-)
ania -- 20.01.2009 - 12:19@ania
A “ciotowaty” może być? Teorię na temat rozgraniczenia znasz :)
Banan -- 20.01.2009 - 13:06W sumie z dwojga złego już chyba lepiej brzmi
“pedalski”, choć kiedyś Zetorowi pisałem, że ciotowaty jednak.
grześ -- 20.01.2009 - 13:08A o jakie rozgraniczenie chodzi, bo ja nie znam, no:)
@grześ
Chodzi o to, że pojęcia gej (lub pedał, jak ktoś dosadny) i ciota są skorelowane ale nie tożsame: na przykład Ian McKellen jest gejem ale nie jest ciotą, a Piotr Kraśko jest ciotą chociaż ma zdaje się żonę. Nie każdy gej jest ciotą, nie każda ciota jest gejem. Słowa geja nie należy używać jako obelgi, ale “cioty” moim zdaniem spokojnie można.
Banan -- 20.01.2009 - 13:27Aaaa, rozumiem już,
nawet ma to sens:)
pzdr
grześ -- 20.01.2009 - 13:52@Banan
Jeżeli nie jesteś w stanie wyrazić swoich myśli bez używania podobnego słownictwa, to proszę bardzo. Pomimo Twojej nieporadności językowej, z kontekstu i przefiltrowawszy przez Twój profil psychologiczny, wywnioskuję, o co tak naprawdę Ci chodzi :-)
ania -- 20.01.2009 - 14:43@Grześ
“oznacza, że trza mieć pokorę i nie gadać choćby populistycznie”... Ja w ogóle małomówna jestem, ale czasem uda się komuś mnie sprowokować. A od populizmu staram się uciekać jak najdalej się da. Jak popadnę w jakieś populistyczne gaworzenie, to proszę mnie szybko doprowadzić do porządku :-)
A co do “trza mieć pokorę” i “przecież to, że wierzymy, to jeśli uznamy wszechmoc i wszechwiedzę Boga, to żadna nasza zasługa w sumie…”, to ładnie to brzmi, ale piszesz to z punktu widzenia osoby wierzącej (przynajmniej tak zgaduję) i ja tego nie rozumiem. Trochę tak jakbyś mówił w nieznanym mi języku.
“P.S. A język polski nie tylko nie jest ubogi, piękny jest:), acz nielogiczny, trudny i nieprecyzyjny.”
ania -- 20.01.2009 - 15:13To jak wygląda język polski w dużej mierze zależy od tych, którzy się nim posługują.
@ania
“Jeżeli nie jesteś w stanie wyrazić swoich myśli bez używania podobnego słownictwa, to proszę bardzo” – dzięki Ci za poszanowanie wolności słowa, o Majestacie. Do kompletu poproszę jeszcze o przykłady używania przeze mnie takiego słownictwa.
“Pomimo Twojej nieporadności językowej” – słabizna, stać Cię na więcej :)
Banan -- 20.01.2009 - 16:23Grosfeld powiedział:
Chrześcijaństwo w stosunku do judaizmu to jest coś takiego jak karzeł siedzący na ramionach olbrzyma. To jest pewna parafraza ciągłości Przymierza. Ten karzeł widzi dalej – to prawda, ale bez tego olbrzyma nic nie widzi. Mam tu na myśli pewną religijność, która nie jest zakorzeniona w tych źródłach, którymi są judaizm i żydowskie doświadczenie Boga.
Innymi słowy Grosfeld wspomniał o ludziach, których dość celnie mój stary znajomy określił: jeszcze nie chrześciajnin a już katolik.
Cały wywód szanownego Autora przypomina mi zarzuty w stosunku do Tygodnika Powszechnego pewnego ojca jezuity, któremu się nie podobało, że tak często piszą tam o żydach (a może o Żydach). Ja zdziwiony odparłem: Jezus był żydem, Jego Matka była żydówką, wszyscy Apostołowie byli żydami… to o kim mają pisać w katolickim piśmie? O Egipcjanach?
Pozdr
RafalB -- 20.01.2009 - 16:35Dzięki, Rafale
Za przytoczenie większego fragmentu z Grosfelda.
Też to odbieram podobnie do Ciebie i nadal nie rozumiem, czego Banan się czepia.
Św. Paweł przewałkował temat chrześcijan nawróconych z pogaństwa w tę i z powrotem, trudno dodać cokolwiek nowego.
Ale ludzie swoje wiedzą...
odys -- 20.01.2009 - 17:09W jednej z gałęzi mojej rodziny wybuchł lokalny skandal, gdy młodzi małżonkowie postanowili pierworodnego ochrzcić Barnaba. Nawet do moich rodziców, niespokrewnionych bezpośrednio, apelowano, by przyłączyli się do rodowej presji aby imię zmieniono. Utkwił mi jeden argument: to takie żydowskie imię. Słowa te padły z ust człowieka imieniem Jan; jego żona Anna, a syn — Michał.
Aniu,
to o populizmie, to nei do ciebie przecież. Nie napiszę do kogo, bo Banan mnie znowu zbeszta, że ciągle o nich piszę.
No.
E, właśnie nie, znaczy, tak sobie myślę, że wierzący powinni myśleć.
U mnie moja niewiara jest moją własną zasługą, choć z punktu widzenia tego, że jest jakiś Bóg, to widocznie w jego planie jest ta niewiara ma.
pzdr
grześ -- 20.01.2009 - 18:36Heh,
To you I ‘m an atheist; to God, I’m the Loyal Opposition.
Woody Allen
Niezłe,choć znam:)
pzdr
grześ -- 20.01.2009 - 18:45@Grześ
“to o populizmie, to nei do ciebie przecież” Wiem, że to nie do mnie było :-) Ale tak przy okazji, to mnie w ogóle mierzi publiczne obnoszenie się polityków z ich religijnością, msze na których obowiązuje dyscyplina poselska – obecność obowiązkowa, święte obrazki w klapach garniturów itp. Z wiarą ma to już niewiele wspólnego.
ania -- 20.01.2009 - 19:11Odysie
Coś jest w tych imionach. Może jakoś czosnkiem trochę zalatują ;) (to taki zwrot retoryczny of kors).
Ja z małżonką daliśmy na chrzcie naszemu pierworodnemu Jonasz.
Ciotka nosząca typowo polskie imię Maria ostrzegła nas, że dziecko krzywdzimy, bo go dzieci od żydów będą wyzywać. A przecież jesteśmy chrześcijańską rodziną.
Antysemityzm? W Polsce? Ale o so chozi :P
Pozdrawiam
RafalB -- 20.01.2009 - 19:49Panie Konradzie!
To jak to jest z tym karłem i olbrzymem? Tak jak Pan to przedstawił czy tak jak pan Rafał? Bo są to interpretacje lekko kolizyjne.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 24.01.2009 - 11:32@Jerzy Maciejowski
No kolizyjne niewątpliwie – a wręcz odnoszące się do zupełnie innych rzeczy, przez co z porównaniem ich będą kłopoty. Ale jeśli Pan się czuje na siłach zsyntetyzować, to ja się spróbuję odnieść do.
ukłony,
Banan -- 24.01.2009 - 11:47Panie Konradzie!
Mam wrażenie, że różnica pomiędzy gigantem a olbrzymem jest czysto semantyczna, a oba cytaty dotyczą tej samej wypowiedzi, tego samego Jana Grosfelda.
Proszę o rzeczową odpowiedź.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 25.01.2009 - 05:20@Jerzy Maciejowski
Problem nie w gigancie, problem w “karle” z gigantem zestawionym. Od czasu pójścia w obieg PRLowskiej propagandy o “zaplutych karłach” etc. każdy, kto używa tego zwrotu publicznie powinien mieć świadomość konotacji tego słowa (chyba, że jest niedokształcony – ale o to p. profesora G. nie podejrzewam). Jako katolik poczułem się tym zwrotem urażony – i rzecz w dużej części w formie, bo co do samej treści i związków chrześcijaństwa z judaizmem nie mam żadnych uwag.
Banan -- 25.01.2009 - 15:43A tak schodząc na ziemię Bananie
Święta tajemnica spowiedzi.
Weźmy.
U mnie w parafii spowiednik i spowiadający się siedzą ok 1 metra od strzgącej uszami kobieciny sprzedającej radiomaryjne pierdoły ulotne.
I tak to idzie z dołu do góry i z góry na dół.
Władza.
Tak jak w opisanym w Rzepie kościele prawosławnym.
Największy kapuś został zwierzchnikiem polskiej Cerkwi.
I od niego biskup Życiński odebrał właśnie order.
Ludzie patrzą na to i milczą.
Igła -- 25.01.2009 - 15:54Pogodzeni.
Jedni, ci aktywni naśladują.
Większość się z tym godzi.
@Igła
A o tym to właśnie piszę – więc daj mi jeszcze chwilkę...
Banan -- 25.01.2009 - 15:58Bananie, no rozwaliłeś mnie
Od czasu pójścia w obieg PRLowskiej propagandy o “zaplutych karłach” etc. każdy, kto używa tego zwrotu publicznie powinien mieć świadomość konotacji tego słowa
pierwsze primo, warto pamiętać że zaplute karły puścił w obieg Piłsudski jeszcze w latach 20. przeciw endecji. Komuniści po wojnie ten slogan skierowali przeciw swoim wrogom…
W tym kontekście zabłysnął niedawno kontynuacją niechlubnej tradycji Radosław Sikorski…
Ale to tylko na marginesie, bo skojarzenie kwestii Grosfelda z “zaplutym karłem reakcji” mnie po prostu do łba by nie przyszło.
Bo słowa Grosfelda są niemal dosłowną trawestacją znanego chyba każdemu absolwentowi LO w Polsce słów XII-wiecznego scholastyka Bernarda z Chartres, opisujących relację kultury średniowiecza względem antycznych mistrzów.
odys -- 26.01.2009 - 00:19@odys
Odysie, rozwaliłeś mnie – naprawdę nie widzisz zmiany akcentu między wypowiedzią Grosfelda a oryginałem Bernarda z Chartres?
Banan -- 26.01.2009 - 07:40Proste jak banan!
A kto nie rozumie – ten baran…
jotesz -- 09.02.2009 - 05:36