Dzień, Których nie ma

Noc. Sen się zbliża. Podszedł już tak blisko, że trochę trzeba go odpędzać.

Żyję,

Jestem żywa w dniu tych, których już nie ma od godziny, od dnia, od miesiąca, od roku, od wielu lat, od stuleci.

Przecież nawet jeśli mi się wyda, że jestem martwa, to nadal żyję. Wydawanie się nie jest doświadczeniem tego, co się wydaje.

Leżę w łóżku. Wokół mnie ciemność. Poduszka pod głową.

To, co jest tym czym jest, a nie jest tamtym.

Oddycham. Dotykam, Czuję.

Wstanę, prawdopodobnie wstanę, wykonam kilka czynności, zabiorę lampki i wejdę w ich świat. Cichy, nieoczekujący, zamknięty, zakończony.

Czasem tam idę z zazdrością, czasem z ulgą, czasem ze spokojem.

Patrzę na zdjęcia. To tylko twarze, ale przecież one są tylko twarzami teraz. Kiedyś były całowane, dotykane, uśmiechnięte, zapłakane.

Dla mnie twarz, dla innych żywych wspomnienia, zapachy, głosy. Wypełniona treścią nieskończona strata. Bolesna, albo przyjęta z upływem czasu, niezastąpionym w czynieniu cudów.

Lubię cmentarze za to co dają zamiast.

Szkoda życia, ale zamiast jest jego koniec.

Szkoda radości, ale zamiast jest koniec smutku.

Szkoda marzeń, ale zamiast jest brak rozczarowań.

Szkoda wypoczynku, ale zamiast jest brak trudu.

I k i e d y t a k w y s t u k u j ę k o l e j n e l i t e r k i t o w i e m, ż e t o w i d o c z n y z n a k b y c i a.

M o j e g o b y c i a.

Przechodząc obok wyobrażam sobie jak za ileś tam czasu, nie wiadomo czy mało czy dużo, bo przecież nawet nie wiadomo co to jest mało lub dużo…

Wyobrażam sobie inną kobietę, która idzie przez cmentarz i wzrokiem napotyka moje zdjęcie.

Czy coś ją zatrzyma przykuwając uwagę? Może choć na kilka sekund jej oczy skoncentrują się na mojej twarzy odbitej na zdjęciu?

Coś pomyśli? Czy jedynie przesunie wzrokiem w nierozmyślaniu po twarzy obcej osoby, która coś... kiedyś... może jak ona dzisiaj…

Kręgi życia. Niecierpliwe. Łapczywe. Nienasycone.

Kręgi śmierci. Nieustępliwe. Bezkompromisowe.

Ot tak, zapalam świeczkę komuś obcemu, żeby nie był dla mnie nagrobkiem, lecz skończonym istnieniem. Zapalam najbardziej świadomie jak potrafię, wpatrując się w twarz, imię, daty.

Uśmiecham się do tego niekończącego się rytmu życia i śmierci. Śmierci i życia.

Zamkniętego w jednym maleńkim ogniku.

Moje bycie jest tak samo nietrwałe jak ich było.

Jeszcze jestem tu, po tej stronie, lecz bez poczucia przewagi, bez arogancji.

Za chwilę przecież może przyjść Ktoś i zgasić świeczkę.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

tak,

bardzo to prywatne Droga Gretchen,

właśnie…Gretchen…(?)

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Max

Tak mnie naszło, jak czasem nachodzi…

Nocą... W takie dni jak dzisiaj…


Po co

jej twoje zdjęcie?


Pięknie,

też lubię cmentarze.
Jakoś, nie wiedzieć czemu, czuję się tam bezpiecznie.Cicho. Spokojnie. Inaczej niż zwykle.Skupiony, wyciszony, skoncetrowany, zamyślony ale tak spokojnie.

Choć dzis to raczej tłumy były i się nie skupiłem.
Bardziej to było jak rytuał, który wydaje się ważny, ale czy ma w sobie treści dużo?
Nie wiem.


Gretchen

Dobre.Bardzo dobre.
pozdrawiam zamyslony


Panie Igło

Dla przybliżenia.

Niekoniecznie to musi być decydujące, ale mówi coś więcej.

Pozdrawiam Pana.


Grzesiu

Mam dokładniutko to samo, ale jak to tłumaczyć to już wiadomo od kilku miesięcy.

Nie pozostaje mi nic innego jak podpisać się pod każdym Twoim słowem.

Z radością.


Borsuku

Dziękuję Ci nadzwyczajnie.

Kiedy mój strumień świadomości jest dla kogoś inspirujący do zamyślenia, to jest to wielka dla mnie radość. Wielka.

Pozdrawiam Cię bardzo ciepło.


Droga Gretchen

Czytam już kolejny raz…
I ciągle na nowo…

To bardzo piękny wpis, szczególnie na te dni.

Pozdr


Rafał

Dziękuję.

Zastanawiałam się kilka dni temu gdzie zniknąłeś, a tu proszę: jesteś.

Miło Cię widzieć.

P.S. Tam byłam, ale nadal nad czymś rozmyślam, więc…


Przybliżenia czego?

Co?
Czy te oczy mogą kłamać?
Chyba nie.

Otóż mogą.


Czy oczy mogą kłamać?

Wilcze oczy?
Oczywiście!
Chcesz przybliżenia?
Zakup lornetkę.

“I don’t need to fight
To prove I’m right”


Subskrybuj zawartość