Leżysz spokojnie. Maszynki furkoczą i pikają. Mamy czas.
Wczorajsza historia dzisiaj, bo wczoraj nie było czasu. No tak bywa, że lecisz do kogoś coś ach ach, już, już opowiedzieć, a tu się okazuje moment całkiem nietrafiony.
Wczoraj już nie ma. Dzisiaj.
Leżysz spokojnie. Maszynki furkoczą i pikają. Mamy czas.
Wyszłam z pracy… Zastanawiam się jak wiele historii może się zdarzyć na tym krótkim odcinku wiodącym od mojej uliczki do przystanku tramwajowego, albo też wręcz odwrotnie od przystanku tramwajowego do mojej małej uliczki. Nie pierwszy raz się nad tym zastanawiam. Tyle mnie tam spotkało spotkań, że już sama nie wiem co o tym myśleć.
Więc wyszłam z pracy.
Poszłam na ten przystanek, na którym ławkę pod wiatką zamontowano na takiej wysokości, że siadam i macham nogami bez przeszkód.
Nie jestem zbyt wystrzelona w górę, żeby nie spojrzeć w oczy prawdzie mówiąc o swoim wzroście per nienajwyższy.
Uwielbiam to uczucie jak siadam tam sama, albo z Najlepszą Szefową i machamy nogami (ona jest wyższa i też macha więc ławka zamontowana jest wysoko, co było do udowodnienia).
Siadam sama, tego dnia zasypiającego wolniej, bo wiosennie.
Macham.
Zdążyłam zrobić ze dwa machnięcia, a tu mi się człowiek męski wynurza i mówi
Nie ma tu rozkładu?
Jest, ale tam – odpowiadam pokazując gdzie
Która jest u Pani godzina, bo u mnie dziewiętnaście po
A u mnie chyba jedenaście
Niemożliwe!
Dooobrze, to sprawdzę. No, u mnie jest osiemnaście po
No to rozumiem! To gra! – mówi pan wznosząc kciuk w górę
Cały czas rozplątuję kabelki od słuchawek, żeby pobyć z muzyką jeszcze bliżej Ciebie, ale już coś czuję... Pan się przysiada.
I mówi.
Se myślę, że mógłby się nie przysiadać, bo ta muzyka, ale za późno. Po chwili myślę, że Pana zesłał ktoś celowo.
No to ok, chowam kabelki słuchawkowe, a wraz z nimi muzykę.
Ale Pani jest piękna – oooo to po to mi tego Pana zesłali! (czy wspominałam, że nie był trzeźwy Michał? Pewnie sprytnie przemilczałam)
Jak Pani ma na imię?
Małgosia
Pana zatchło zupełnie, źrenice mu się rozszerzyły.
No co? – pytam
Oczy ma pani pięęęękne – uwierz, że patrzył na tej wysokości, na której są oczy. Jakie piękne? Ludzie! Co za bezsens. Tylko jeden mężczyzna mi mówił, że mam piękne oczy, ale nie był łaskaw… Nie mieszajmy historii, ekhmm…
Taka synowa jak pani, to marzenie. Żeby pogadać umiała, i żeby pośmiać się z nią można było.
Zobacz Michał, jakie to wrażenie można wywrzeć, no ale Pan nie był trzeźwy wszak.
Nagle:
Mam na imię Tadeusz – mówi głosem stanowczym i wyciąga do mnie dłoń swą.
Jakoś tak mam, że nie umiem nie podać swojej dłoni w odpowiedzi na cudzą, więc wyciągłam i pan Tadeusz mnie cmok. W tę dłoń.
I nagle jak się nie zerwie.
Zagrzebawszy w kieszeni kurtki wyciąga szeleszczącą torebkę, w niej trzy krówki.
Nie częstuje mnie. No skąd!
Oddaje mi całość.
Grzecznie mówię, że dziękuję. A on mi na to, ten Tadeusz:
Aaaaa co mnie to interesuje!
I wetknął mi tę szeleszczącą torebkę.
Opowiadał o swoim synu jeszcze. Że z dziewczyną mieszka, a bo to teraz młodzi. No sam wiesz.
Widzę, że jedzie mój tramwaj. Mówię, że to mój.
Pan Tadeusz cały w ukłonach przesyła słowa szacunku, nieustającego.
Macha mi na pożegnanie.
Ja jemu.
Zostałam z trzema krówkami.
Może ten Tadeusz to był Anioł odrobinkę przebrany i poczochrany?
Przyszedł. Usiadł. Porozmawiał. Ukłonił się.
Tyle, że jak Anioł się kłania, to mówi.
Będę się rozglądać za kolejnymi. Niech mówią.
To znaczy, że są z Tobą.
A Ty wiesz Michał, ile taki Anioł może?
Taki Anioł może wszystko, bo ma bezpośrednie połączenie z Górą.
Może być nierozpoznawalny, bo nie musi. Zna swoją pracę.
To mógł być Anioł.
Właściwie, czemu miałby nim nie być?
Torebka z krówkami leży na moim stole.
komentarze
Pani Gretchen
Och, te spotkania
Trzy krówki, trzy zyczenia?
Pozdrawiam serdecznie
Agawa -- 16.04.2009 - 22:59Pani Agawo
Obrazek się zastrzegł.
Na tę chwilę mam tylko jedno życzenie.
Rozmawiam z Bogiem, z własną wiedźmowatą naturą, z każdym z kim się da.
Oni słuchają, ale nie udzielają odpowiedzi.
Moja wiedźmowata odpowiedź, jedyna na jaką mam jako taki wpływ, jest…
Jest.
Gretchen -- 16.04.2009 - 23:04Osz kurde, to autentyk jest?
Bo piękna ta historia strasznie.
Ale tak to czasem jest, że spotyka nas, ot tak, coś tak niby zwyczajnego a pięknego i urokliwego, pan z krówkami, nagle uśmiech , bo kogoś ciekawego widzimy czy coś przeżywamy.
Cóż, życie jest pełne zaskakującyh niespodzianek:), jak od dawna twierdzę.
Oczywiście przy okazji pleonazm czy inną tautologię popełniając.
A anioły?
Jeśli istnieją, to na pewno w Biszczadach.
Michał, trza zdrowieć, bo Bieszczady się do życia budzą, a wyczytałem na stronce, że łazić lubisz po nich.
Pozdrowienia dla anioła od krówek i aniołów z Bieszczad.
grześ -- 16.04.2009 - 23:05Weźcie tam u szefa się pomódlcie.
No bo przecież ateista, nawet i chrześcijański, modlić się nie umie.
Gretchen,
a ja tu sobie niedawno motto zmieniłem na takie: Ciesz się drobnymi rzeczami, gdyż pewnego dnia możesz odkryć, że były one wielkie.. Tak to właśnie jest.
Stanowczość tego Anioła daje do myślenia, to jego Aaaaa co mnie to interesuje! jest świetne :-)
s e r g i u s z -- 16.04.2009 - 23:12Grzesiu
Aytentyk autentyczny, żywcem wzięty z wczoraj. Ja tak mam, że przyciągam takie historie.
Już widzę, że modlić się umiesz.
Aniołowie bywają niejednoznacznie rozpoznawalni. Albo też całkiem.
I w ich środowisku, z przeproszeniem, też nie ma jednoznacznej drogi.
Aniołowie, bardziej niż ludzie, potrafią się dostosować.
Dlatego są Aniołami.
Zjem te krówki z intencją.
Gretchen -- 16.04.2009 - 23:23Sergiuszu
Zmianę motta odnotowałam i się podpisuję. Wiadomo, prawda no.
Tylko Anioł może powiedzieć, jak powiedział Tadeusz. Przeciętny ten taki, to by się unósł, że ja nie chcę jego krówek.
Powiem Ci, że choć jest albo są, określone grupy ludzi, które przyciągam dziwnie acz w żadnych złych zamiarach, to Tadeusz był doprawdy niezły.
Ciekkawe z moich obserwacji są też niemowlęta, i małe dzieci (czyli wyrośnięte niemowlęta). To już jest kosmos. Latami sobie to sprawdzam i zawsze działa bez pudła.
Świtem lecę do Wrocławia. Rozejrzę się za Aniołami.
Bliżej nieba jest ich więcej, nieprawdaż? Prawdaż.
Gretchen -- 16.04.2009 - 23:30Pani Gretchen
To prawie jak modlitwa:)
Agawa -- 17.04.2009 - 00:14Pozdrawiam bardzo serdecznie
Gretchen
Ufka
Ufka -- 17.04.2009 - 07:29Będzie dobrze,zobaczysz…
Pamiętam jak Nicpoń prosił o modlitwę dla koleżanki córki,pomogło !
Może Pan Bóg nas musi w ten sposób doświadczać,abyśmy pamiętali,że On jest ???
A On cały czas obok,czuwa w drugim pokoju,a my jak te dzieci,czasami rozrabiając – zapominamy…Ale wystarczy krzyknąć – to do Grzesia – przybiegnie na ratunek !
Pani Agawo
Dziękuję.
Pozdrawiam z Wrocławia, gdzie wiosna całkiem inna. Niosąca nową nadzieję.
Gretchen -- 17.04.2009 - 11:16Ufko
Będzie dobrze, wiem.
Podfrunęłam dzisiaj bliżej nieba i tam mówią to samo.
Czasem Ci z Góry też potrzebują naszej pomocy.
Gretchen -- 17.04.2009 - 11:21