Zostałem zaproszony na spotkanie w gdańskim ratuszu, poświęcone dyskusji nad projektami scenariusza i ekspozycji wystawy stałej w Europejskim Centrum Solidarności, którego budowa rozpocznie się w tym roku. Zarówno sam budynek, jak również scenariusz i projekt wystawy powstają w wyniku rozstrzygnięcia trzech konkursów ogłoszonych wcześniej przez ECS.
Spotkanie miało na celu przedstawienie prac zainteresowanym tematyką obywatelom i poprzedziły je anonse prasowe i e-maile.
Gdy wchodziłem na salę było tam już ze 100 osób, w tym wielu działaczy pierwszej “S”, historycy i dziennikarze. Przywitał mnie rzecznik Prezydenta Gdańska, Antoni Pawlak, którego znałem z czasów, gdy był dziennikarzem i wysoki, energiczny mężczyzna, jak się okazało po chwili – prezenter prowadzący spotkanie.
Był znakomity w swojej roli. Znał wszystkie trzy prace konkursowe na wylot. O każdej mówił ze swadą, w odpowiednich momentach oddawał głos autorom; później prowadził niezwykle sprawnie bardzo ożywioną i merytoryczną dyskusję. Znał osobiście chyba wszystkich, którzy chcieli zabrać głos, przekazując mikrofon często zwracał się do nich z osobisym, zupełnie nie formalnym powitaniem.
I teraz pointa.
Tym prezenterem był Prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz.
Gdy porównałem gdańskie spotkanie do kilku warszawskich, w których brałem udział, pełnych pompy, sztuczności, wynajętych zawodowych prowadzących, niekończących się przemówień dygnitarzy – poczułem straszną zazdrość.
Różnica jest powalająca.
komentarze
Panie Merlot
Uwaga pierwsza:
kategoria w moim mieście . No właśnie.
Uwaga druga:
oni w tym Gdańsku mają więcej jodu. A jod wpływa. Wiem, bo mieszkałam w okolicach.
A Pan się dziwi.
W Polsce też są Profesjonaliści.
Może to jest mniejszość, którą warto popierać?
No to się wypowiedziałam.
Gretchen -- 31.01.2009 - 22:12Panie Merlocie
Odpowiem po swojemu, bo już do tego kata zostałem zapędzony, więc jak mógłbym inaczej.
Oglądam własnie w tv Tajemnice Brokeback Mountain.
Rzecz dzieje się niby w Montanie, niby wśród pastuchów, niby pedałów, niby meczących się, niby ze sobą, niby z otoczeniem, niby prześladowanych.
Wypisz, wymaluj Warszawa.
Igła -- 31.01.2009 - 22:17Niby stolica.
Panno G.
Jubileusz się Pani rzucił na ogląd.
Od jodu to się tylko ma wole . i ewentualnie nie ma się kataru.
A co do profesjonalistów, to zgoda.
Chociaż w tym przypadku nie chodzi o profesjonalnych prezenterów.
Raczej o profesjonalnych prezydentów.
Miast.
Moich i Twoich.
merlot -- 31.01.2009 - 22:18Panie Igło!
Pięęęękne!
Gretchen -- 31.01.2009 - 22:19Panno Gretchen
Niby co?
Warszawa?
Niby pani trzeźwa?
Igła -- 31.01.2009 - 22:21Panie Merlot
Ja wiem, że ja wyglądam na głupią. Teraz to już każdy może sobie obejrzeć. Chociaż odradzam.
Chociaż w tym przypadku nie chodzi o profesjonalnych prezenterów.
Raczej o profesjonalnych prezydentów.
A Pana opinią to o czym ja do Pana pisząc mówiłam?
Źe psiśtojna męścizna on jest?
Gretchen -- 31.01.2009 - 22:25Panie Igło,
moja Merlotowa też ogląda, ale jakoś akcentów stołecznych nie wykryła, choć ją pdchwytliwie zapytałem.
Za to narzeka za długie mówi, ze można by to szybciej opowiedzieć.
O niby stolicy też mi się szykuje pozytywistyczny kawałek, ale najpierw kilka zdjęć muszę zrobić.
merlot -- 31.01.2009 - 22:26Dawniej, Panno Gretchen,
to o takich jak Pani mówiło się z uznaniem pyskata dziewucha!, ale teraz strach, bo jeszcze się obrazi i z grzywki przywali…
merlot -- 31.01.2009 - 22:28Następny!
Ja wywalę te zdjęcia, bo naprawdę odkąd są jakoś inaczej ze mną rozmawiacie. Rozumiem, rozumiem.
Chyba się odmę i sami sobie gadajcie, phi!
Czy jest na sali lekarz?
Gretchen -- 31.01.2009 - 22:29Pozytywistycznie o stolicy?
A to dopiero.
A czy pani Merlotowa zna opowieści, jak to juhasy z łowieckami?
Ops…, przepraszam, to już by postępowe ani oskarowe nie było.
A nawet konserwatywne.
Złośliwie dopiszę, o filmie oczywiście, że pani Merlotowa nie chce się z panem nudzić.
Igła -- 31.01.2009 - 22:32I woli z tymi niby pastuchami w wypranych/czyściutkich dżinsach.
Tak mi przyszło do…
Jest. Egolog;-)
I co teraz?
merlot -- 31.01.2009 - 22:32Igło, jest gorzej niż myślisz
To nie ona, biedaczka, łomocze w klawiaturę non-stop.
Nie daję jej wiele szans na jakiekolwiek ze mną.
I niestety, jak zwykle, wszystko przez Ciebie
merlot -- 31.01.2009 - 22:35Panno Gretchen
Abo to kto wie, czy to panine?
No i na dodatek Merlot, jako fachura, wyczytał z nich, że pani jest panna.
Chyba, że taki był zamiar?
Bo kto tam zrozumi kobite?
Igła -- 31.01.2009 - 22:36Człowiek, to na pewno nie.
Gretchen,
z grzywki przywali to nie aluzja do Twojej fryzury. To oficjalne określenie ciosu zadanego bykiem, czyli głową. Popularne w niektórych środowiskach.
Czy mówiliśmy o stosunkach władza-obywatel w na przykładzie Wolnego Miasta Gdańsk?
merlot -- 31.01.2009 - 22:39Odme?
Czy chodzi pani o chorobe płucne?
Nic dziwnego, jak kto na Ochocie mieszka.
Przy placu Narutowskiego, czy jakiegoś innego emigranta?
Jedni stamtąd uciekają za granicę, na ten przykład na izraelskie Mazury, na Tyberiadę ale ja panią bym zachęcił do zakupu nieruchomości w Konstancinie.
Igła -- 31.01.2009 - 22:41Przy tężniach, co dobre dla palących jest.
Zdrowo, tanio i przyjemnie.
I nie w niby stolicy.
Panie Merlot
Co prawda nadęłam się, jak nie przymierzając… Zostawmy.
Oraz jestem obrażona jak… Nie, to też nie.
I nie wyglądam podobnie do… Uuuuuuj…
Jedno co wiadomo, że nie stosuję przmocy. W sprawie mojej pyskowatości to Panowie sobie podajcie dłonie i już.
Jako znana we wszechświecie warszawska szowinistka dostrzegam, podkreślam dostrzegam, ułomności mnie otaczające.
W tym urzędnicze.
I ich konsekwencje.
Też umiem po ulicach się rozejrzeć.
Więc bez takich proszę.
Gretchen -- 31.01.2009 - 22:43Panie Merlocie
?
W Wolnem Mieście Gdańsku to burgermajstrem był Forster a nie Adamowicz?
No chyba, że tyż miał dziadka w tym nooo..
A tak na poważnie.
To po Karnowskim, co nam kolejnego wyskoczy?
Następuje autokompromitacja całego pokolenia.
Na naszych oczach.
Jedni, jak Adamowicz trzymają jeszcze szyk, drudzy jak Gronkiewicz niczego nigdy nie trzymali, trzeci pokazują kochanki w gazetach.
Igła -- 31.01.2009 - 22:49Jak daleko do dna?
W temacie patriotyzmu
stołeczno-ochockiego każdy może się od Pani uczyć, Panno G.
merlot -- 31.01.2009 - 22:51Nawet Ci, którzy ignorują bezczelnie zniewalający timbre Pani głosu, są dla Pani pełni podziwu w tej kwestii…
Nie da się z mężczyznami rozmawiać merytorycznie. No nie da się!
Wiem co znaczy pierdolnąć komuś z grzywki, czy jak Pan to ładnie i poetycko ujął Merlocie. Wychowywałam się na Czerniakowie. Ykhm.
Panie Igło. Choroby płuc nie mam. Ale jak Pan mi chcesz wmawiać, że Konstancin to jest niedorogo to Pan weź zapytaj Ciapka, co rzeczony ma do powiedzenia w tej sprawie.
Co do twarzy zdjęcia to istotnie nie wiadomo. Prawdopodobnie to wcale nie ja, ino moja prawnuczka. Albo prościej, wzięte zdjęcie z sieci wszechświatowej. Wiadomo, że kobitki są cwane.
Że też ja się wdałam w takie awanture.
Przyjdzie kobieta do poważnego wątku i ma.
Gretchen -- 31.01.2009 - 22:53Nie kobita ma,
tylko wątek ma.
merlot -- 31.01.2009 - 22:54Ciapek
o ile wiem i mogę mu wierzyć, nigdy na tamte strone nie pojechał.
Bo i po co?
A, że tanio, to to tak słyszałem, bo tam elyta mieszka co nam tanie państwo zafundowała.
Więc ja tylko w dobrej wierze..
No ale jak pani w nieruchomosciach robi, to i pani wie.
Lepiej.
No i, że pani choroby płucnej nie ma, to grunt.
Igła -- 31.01.2009 - 23:01Igło,
idąc na spotkanie z Adamowiczem miałem w oczach oczywiście Karnowskiego.
To co napisałem dotyczy wyłącznie bezpośredniego oglądu, bez udziału wiedzy tajemnej, tu i uwdzie skrzętnie zbieranej aż się przyda.
Nie chciałbym się rozczarować.
W odróżnieniu od Ciebie jestem ufny i wierzę, że obok mizerii pojawiają się jednak dania konkretne.
merlot -- 31.01.2009 - 23:05Panie Merlot
Mimo, że Pan ignoruje co wiadomo, że Pan ignoruje…
[a usłyszałam ostatnio: tyyy to masz głos przez telefon… Naprawdęęęę]
No faktycznie zostawmy wątki autopromocyjne.
Widzi Pan, w ostatnią niedzielę byłam w Muzeum Powstania Warszawskiego. I tak mnie zatchło, że pisać o tym nie umiem.
I nawet On, który ode mnie się uczy czucia miasta, w którym się urodził, powiedział: to jest sposób – duma.
Popatrzała ja na Onego jak na rozumnego wtedy.
Bydzie z tego tekst, ale to jeszcze musi sporo czasu upłynąć. Jeszcze raz, albo dwa tam pójdę.
Za razem pierwszym wzięłam aparat, ale nie byłam w stanie zdjęć robić.
I jeszcze powstanie tekst o tych, z którymi byłam w tym Muzeum.
Nie jesteśmy niby .
Gretchen -- 31.01.2009 - 23:08I już.
Mój kumpel
z którym dawniej knułem, a teraz nad tym Gdańskiem pracuję, regularnie prowadza do Muzeum Powstania młodzież i dzieci, z Polski i ze świata. I za każdym razem po wyjściu, kolejne dzieci mówią, że myśmy to powstanie
wygrali.
Ciekawe, nie?
merlot -- 31.01.2009 - 23:13Zostawmy te Muzeum
Co?
Dobre jest.
I tyle.
Ale żywe miasto złe jest: wredne, brzydkie, brudne, nudne i szare.
I tonące w chaosie.
A te Muzeum tylko mu usprawiedliwienie robi.
A głównie władzom.
Mija 65 lat od tragedii.
I w Gdańsku jest Adamowicz a w Warszawie to co napisałem wyżej i autystyczna baba w ratuszu.
Nie wiem, jak jest w Gdańsku?
Igła -- 31.01.2009 - 23:20Wiem, jak jest w Warszawie.
Igło,
ale Gdańsk to też Warszawa.
I Kraków.
I Lubin.
I Tarnobrzeg.
I inne takie.
Trzeba brać co dobre.
I gonić złe.
Precz.
(Pojechałem Igłą, pardą)
merlot -- 31.01.2009 - 23:32Gonić
trza.
Jutro od nowa.
Dobranoc.
Igła -- 31.01.2009 - 23:35Igła ma trochę racji
Pan sobie to zapisze Panie Igło w kajecie, że ja to powiedziałam.
Bo pamięć to jedno, ale jechanie na niej wyłącznie to już żenada.
Czasem myślę co Oni by powiedzieli widząc to, co my widzimy.
Kiedy wjeżdżam w mój rewir to uwierzcie mi, za każdym razem, a lata już minęły mnie powala. I dzisiaj było tak samo. Wjechałam taksówką od stony Filtrów i myślę, jakie to było piękne miasto. Patrzę na kamienice, bo mam to szczęście na nie patrzeć. Codziennie słyszę inny rytm i inne głosy.
Ale jak już mnie siłą wyciągną stąd, albo nie pojadę do pracy mieszczącej się w drugiej ukochanej przeze mnie części Warszawy, i jak wtedy zobaczę...
Zmagając się z Miasta Urzędem w różnych sprawach w tym, z oszukańczą strategią oszwabienia mnie na pieniądzach, bo tak trzeba i wszyscy co powinni się dogadali, chwilami mam dość.
Wrocław jest energetycznie piękny (w pieniądzach też jednak są złodziejscy).
Pan, Panie Merlot pisze o Gdańsku i profesjonalnym Prezydencie Miasta…
Moje kulawe miasto. Traktowane jak bankomat przez większość. Od zarządzających po przyjeżdżających.
Żadnej autentycznej troski. Nad miastem, które jest inne niż wszystkie.
Muzeum jest zatłuczeniem wyrzutów sumienia (?). Jest łatą na dupowatości tak zwanych zarządzających.
Gretchen -- 31.01.2009 - 23:36Gretchen,
o Gdańsku napisałem incydentalnie. Aczkolwiek z premedytacją.
O Warszawie myślę i piszę gdy tylko znajdę wystarczający powód. I żeby nie było wątpliwości: ani jest to miasto niby, ani kulawe.
Ma mnóstwo wad, uciążliwości i przestrzeni, wołających o pomstę do nieba.
Buduje stadion pychy narodowej, a dwa kilometry od niego stadion–łapówkę daną w odwrotną stronę – szemranym biznesmenom od miasta.
I co z tego?
Ponad setka zespołów architektonicznych projektuje teraz zagospodarowanie bulwarów nad Wisłą (konkurs).
Coś z tego wyniknie. Raczej coś dobrego niż złego.
I tak jest codziennie. Warszawa żyje. I zmienia się.
I nie zmienia się na gorsze, w sumie.
merlot -- 31.01.2009 - 23:52Panie Merlot
Ja mówię o Duchu tego miasta. Nie o architektonicznej zabudowie.
O świadomości mówię. Miejsc, w których codziennie jesteśmy.
Nie, może nawet nie my, setki tysięcy ludzi przemierzających te ulice.
O zaniedbanych kamienicach, które się rozpadają z powodu braku kogokolwiek…
O robieniu z Warszawy wydmuszki do zarabiania pieniędzy, w miejscach gdzie było getto, gdzie było Powstanie.
O miejscach zadeptywanych bezrefleksyjnie.
O nierozumności.
O tanim marketingu i sprzedawaniu.
I mówię o tym, że kiedy cztery nadal dość młode osoby poszły w ostatnią niedzielę do Muzeum Powstania, to wiedzieliśmy gdzie i po co idziemy. Że część pokolenia ponad trzydziestolatków, może to poczuć i nie być w stanie o tym spokojnie rozmawiać. To tylko cztery osoby. Wszyscy Warszawiacy.
Z otwartymi gębami. Z kaźdym zwiedzonym kątem i ciągłym niedosytem.
Ze wzruszeniem w oczach i gardłach.
Mówię to do znudzenia, ale mieszkam w miejscu, w którym podjęto decyzję. Każdego dnia o tym pamiętam.
Każdego dnia uśmiecham się do figurki Jezusa stojącej w moim podwórku.
Skoro ja mogę, to pewnie mogliby inni…
I teraz sobie popatrz Merlocie. Zawsze płaczę przy tej piosence.
Widząc coś takiego, z takim komentarzem to już tylko chce się wyjść z kina .
Chłopak ma głos. Ma możliwości. Nie jest durniem.
Ujmijmy to tak: mógłby.
A nie może, bo najwyraźniej nie wie, o czym śpiewa.
Dlaczego on nie wie o czym śpiewa?
Potraktuj to jako metaforę. Wsłuchaj się w rozkład odcieni i nut. W akcenty. W to, czy on cokolwiek łapie z tej piosenki.
Dla mnie to jest kwintesencja otaczającej mnie ignorancji.
Na każdym poziomie.
Proszszszsz:
Gretchen -- 01.02.2009 - 00:38Gretchen wkleiła tubkę
w duchu krytycznym, jak rozumiem teraz.
Ale przedtem nie zrozumiałem i się zbulwersowałem, co ta tubka tutaj robi.
Miało być o mieście, o inwestycjach, o szansach na sukces, a nie o tej jednej, ogólnotelewizyjnie obowiązującej.
Wracając do rzeczy, po powrocie z Gdańska jakoś odczuwam potrzebę szukania pozytywów. W moim mieście.
Pewnie z zazdrości…
merlot -- 01.02.2009 - 00:59@Merlot
Cześć,
A nie byliby w tym Gdańsku zainteresowani czym takim:
www.ziggi.pl/muzeum
(prezentacja w Shockwave jest interaktywna – poruszanie się po scenie: strzałki, patrzenie góra dół to klawisze a i z, niektóre przedmioty są klikalne; prezentacja Flash to film zgrany z ekranu – nie jest interaktywny, ale pokazuje o co chodzi)
To jest demo, jakie zrobiłem dla Muzeum Powstania Warszawskiego, ale tego nie chcieli – powiedzmy dla uproszczenia, że przetarg musiła wygrać Wirtualna Polska, bo sponsorem projektu była TPSA)
Pozdrawiam,
Zbigniew P. Szczęsny -- 01.02.2009 - 13:45ZS
Ziggi,
byłem, widziałem.
Fleszowa chodzi jak masełko, shockwave’owa też, ale nawigacja po salach dostępna jest jest tylko z klawiatury. Ruch jest płynny i naturalny. (Safari/Mac).
Przechodząc do adrema:
Oczywiście, w założeniach do projektu jest nieśmiertelna linijka “wirtualne muzeum”.
Obie grupy – autorów scenariusza i wystawienników przykładają do tego tematu dużą wagę.
Scenarzyści chcą pójść dalej i powiązać wirtualne muzeum z bazą danych tworzoną przez ECS, tak, aby widz realny (na terenie Centrum) mógł definiować sobie indywidualną, rozszerzoną ścieżkę zwiedzania, z dodatkową wiedzą serwowaną wirtualnie w trakcie zwiedzania.
Jeszcze jest za wcześnie na kontrakty realizacyjne, ale napisz priva i pogadamy sobie czy i jak byś mógł zaistnieć w temacie.
Dobry fachowiec, choć lewak – czemu nie;-)
Fajne demo, gratulacje!
merlot -- 01.02.2009 - 14:27@Merlot
To daj priva, albo napisz do mnie:
ziggi_ [at] _ziggi [dot] pl
(usunąć podkreślenia)
Pozdrawiam,
Zbigniew P. Szczęsny -- 01.02.2009 - 14:47ZS
merlocie
tośmy się niedawno minęli, mnie z Gdańska tegorocznego zostałą cała masa super wspomnień, zdjęci i filmików:)
wrzuce tylko malutką zajawkę
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 01.02.2009 - 16:16Maxie,
ja byłem niestety na szybko, i została mi najbardziej studniówka gdańskiej bananowej młodzieży w hotelu Heveliusz, połączona z meczem z Chorwacją.
A cały dzień pracowałem głównie. Przejmujące wrażenie robi Stocznia.
Brama nr 2 – jak żywa z tamtych czasów, łącznie z portretem JP2 po środku.
A za bramą – trzy światy: Trochę żywej stoczni, z pochylniami, statkami, dźwigami i charakterystycznym hukiem młotków; tuż obok nekropolia z opuszczonymi budynkami, maszynami i szczątkami starych plakatów propagandowych. I nadchodzące nowe – prace przygotowawcze do budowy Nowej Wałowej, głównej ulicy Młodego Miasta, które niedługo powstanie na większości stoczniowych terenów.
Pozdrawiam tradycyjnym za tych co morzu!, z równie tradycyjnym uściśleniem oprócz Bundesmarine i Bałtijskowo Fłota!
Częściowo żartowałem;-)
merlot -- 01.02.2009 - 16:54Merlocie
aaaa ta Brama?
:)
wierz mi bądź nie ale to była pierwszy przystnek naszej wycieczki po Gdańsku, do Muzeum Sloidarności też mieliśmy iść ale czasu brakło,
prezes,traktor,redaktor
max -- 01.02.2009 - 17:17p.s
dzieki za linke,
bardzo fajne plany
amatorskim okiem biorąc:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 01.02.2009 - 17:23Merlot, Igła, Gretchen,
te wasze początkowe komentarze (nim się poważniej zrobiło) to rozbrajające są i uśmiechwywyołujące:) (że tak niemieckim stylem napiszę), a w ogóle Gretchen Ma rację z tym Cugowskim.No skopał piosenkę.
Eh, Klenczon to ma pecha do śpiewających jego repertuar, jak nie Szymon Wydra, co “Port” całego uroku i siły pozbawił kiedyś na koncercie ku pamięci Klenczona, to teraz ten nie wyczuł klimatu i zaśpiewał jak zwykły rockowy standard.
pzdr
grześ -- 01.02.2009 - 17:40Brama po prawdzie
nie jest ta sama. W 1995 czy cóś, ktoś postanowił być gospodarny i pociął tamtą na żyletki. Ta jest nówka sztuka, odrobiona w podobie.
Tamta wzbudzała znacznie większe zainteresowanie jak widać poniżej.
merlot -- 01.02.2009 - 17:59Mówiąc językiem zrozumiałym, miała lepszą klikalność...
merlot
właśnie, czegoś mi brakowało :)
prezes,traktor,redaktor
max -- 01.02.2009 - 20:33Panie Merlocie
Wracając na ziemię.
Warszawską.
- chaos architektoniczny, brak jakiejkolwiek wizji, jak ma wyglądać 2 mlnowe miasto 40owego narodu – brak infrastrukturalnych inwestycji – brak komunikacyjnych, wyprzedzających inwestycji a nawet pomysłów – 1 nitka metra już narzuca zachowania ludzkie, w tym ekonomiczne. – stadiony, pan się śmiejesz, tymczasem w niby-stołecznym, niby-mieście nie ma żadnego stadionu – hali sportowej, dla 2 pierwszoligowych drużyn piłkarskich, reprezentacji, hal dla drużyn koszykarskich, siatkarskich, piłki ręcznej, stadionu lekkoatletycznego im. hahahaha Szewińskiej, wybitnej sportsmenki, nędznej działaczki i łap…. – ośrodka konferencyjnego/targowego, wielu ośrodków.., przecież teraz wszyscy się ośrodkują i płacą za to grube pieniądze – wyodrębnionego centrum miasta ( Agory-Rynku ) oraz… – wyraźnych centrów dzielnicowych, gdzie ludzie mogą się o siebie poocierać, spotkać, ucieszyć, imprezować, upić się, pobić – bo wiedzą gdzie mogą się spotkać. W Warszawie mogą się najwyżej zerzygać we własnym mieszkaniu w wielkiej płycie. – braku komunikacji miejskiej, wzajemnie spójnej, łączącej transport daleki z bliskim oraz z okolicą
ITP, ITD..
Nie jestem specjalistą, tylko użytkownikiem tego burdelu z Gronkiewiczową jako burdel-mamą.
Dlatego brak mi nawet języka, języka opisu.
Fachowego.
Pan wiesz co ja napisałem, i nie dopisałem.
No to jak pan wiesz, to zrób z tym coś.
Igła -- 01.02.2009 - 22:05Cokolwiek.
Choćby to opisz.
Igło,
Warszawa cierpi na brak wizjonerów.
I tu nie chodzi o natchnionych artystów. Tych to mamy aż nadto.
W Warszawie brak wizjonerów użytkowych i do tego przy władzy, z możliwością podejmowania decyzji.
Komunikacja jest w rękach ludzi, którzy od niepamiętnych czasów dają dowody, że znają się tylko na przyspawywaniu dupy do stołków.
Polityka inwestycyjna, z jednej strony paraliżowana antykorupcyjnymi przepisami, z drugiej – przeżarta układami i lewizną.
Bufetowa wizjonerem nie jest. Atrakcyjny Kaźmirz ani Mały Kaczor choć mówili, że są, też nie byli. Od pensji do pensji, od przetargu, do przetargu, od otwarcia spóźnionej inwestycji, do przecięcia następnej wstęgi.
Może i napiszę o tym wszystkim, ale samym narzekaniem tego nie oblecę...
Na razie cieszę się Krakowskim Przedmieściem i zespołem mieszkaniowym przy Polu Mokotowskim. Wprawdzie to liga dla dzianych, ale po raz pierwszy nie ma charakteru zamkniętej enklawy i trochę miejskiego ducha w nim się tli.
Może i napiszę...
merlot -- 01.02.2009 - 22:46No własnie
enklawy.
Igła -- 01.02.2009 - 22:59Zapomniałem napisać, że Warszawa 60 lat po wojnie zamienia się w małe i duże getta.
Od bramy do bramy, od płota do stróżówki.
A w stróżówce siedzący idiota, za 5 zł brutto za godzinę, odpowiadający jak kobiecina w Tesco.
Ja tam panie nie wiem, ja tu tylko pracuje i spod Czerwińska jezdem.
A pytanie brzmi.
Na przykład.
Czy to Marszałkowska?
Igło,
Ja tu tylko pracuję pierwszy powiedział Ziggi, dokładnie w tym sam duchu co Ty.
A ja wam na to, że są dwa miasta, w których ja tylko pracowałem i to dość niedługo w każdym: Mediolan i Frankfurt.
I do dziś czuję się z tymi miastami emocjonalnie związany – taki warszawski Frankfurtczyk, czy mediolański Warszawiak.
Do miasta, każdego, trzeba coś czuć, trzeba lubić i umieć nim oddychać.
Tak myślę.
merlot -- 01.02.2009 - 23:11Ja czuję...
niechęć.
Odwzajemnioną.
Więc mi nie mów, że jestem obcy skoro żyję tu ( i w bliskiej okolicy ) od kilkudziesięciu lat.
Igła -- 02.02.2009 - 00:15Ale akurat Szczęsny ma racje.
Więcej.
Te miasto co najwyżej wynagradza.
Nie odpłaca.
Najwyżej pogardą.
Może nie tak obcesowo,
jak Magia Artura ostatnio, ale pozwolę sobie Cię sflekować.
Po pierwsze, nigdy i nigdzie nie mówiłem, że jesteś obcy. Wręcz przeciwnie, wbrew Twojemu marudzeniu mówiłem, że Warszawa jest Twoja, nie mniej niż moja.
Ale dopóki nie uzgodnisz sam ze sobą, że to prawda – będzie z Tobą na dystans.
Warszawa nie lubi się narzucać. Bądź dla niej milszy, bardziej wyrozumiały, nie wymagaj od niej, żeby leczyła Twoje kompleksy, albo sama rozwiązywała Twoje problemy.
Daj jej szansę.
I sobie.
merlot -- 02.02.2009 - 00:31Panorama Warszawy
Ten wiatr od wschodu, ten wiecznie snujący się dym.
Kompleks Magnitogorska?
Dziwne ze tylko jedna Huta i że nie w centrum miasta na przykład na Muranowie, na terenie getta. Byloby bardziej apokaliptycznie.
Ale to juz historia, teraz sama huta przypomina Krajobraz po bitwie.
Taka miala byc stolica: chlopo-robotnicza.
I znaczna część terenu Warszawy to ziemia rolna. I odrolnić nie można?
To jak budować Centra dzielnicowe skoro to ziemia na buraki i kartofle przeznaczona?
Panie Iglo, czemu Pan kandydować nie chce?
Agawa -- 02.02.2009 - 10:10Pani Agawo
Jestem tylko amatorem.
Igła -- 02.02.2009 - 20:49TXT uświadomiło mi to do bólu.
Panie Merlocie
Możesz mnie opier.. ile wlezie.
Tak po znajomości.
Choćby.
I sam powiedz.
Na lubienie, to lubczyku nie ma.
Pewne sprawy są poza rozumem.
Igła -- 02.02.2009 - 20:52I nawet, gdyby, to i tamto pochwalić by się chciało, to serce nie pozwala.
One już skamieniałe jest.
No nie ma.
Ale na serce skamieniałe są sposoby.
I proste, i chitre.
Czasem do tego potrzebne jest lustro, czasem Ci na Górze.
Czasami wystarczą gesty.
merlot -- 02.02.2009 - 20:58/Gesty/
to dobry początek jest.
Igła -- 02.02.2009 - 23:39Merlocie
Zajrzalam tu :
http://www.wrotapomorza.pl/pl/bip/powiaty/gdansk/ecs/o_ecs
I bardzo spodobaly mi się cele Europejskiego Centrum Solidarności:
‘Pierwszemu z tych celów, retrospektywnemu, służyć będzie nowoczesne interakcyjne muzeum pokazujące, jak wydarzenia, które zapoczątkował strajk w Stoczni Gdańskiej, uruchomiły efekt domina – demontaż systemu komunistycznego w całej Europie Środkowej i Wschodniej, oddziałujący także poza jej granicami’
‘Drugi cel, prospektywny, to przeniesienie dziedzictwa „Solidarności” w przyszłość, przekazanie go kolejnym pokoleniom, młodym, nie tylko Polakom. Pokazanie, że solidarność, troska o dobro wspólne, budowanie głębszej ideowej wspólnoty przy szacunku dla różnorodności, nie jest anachronizmem, ale twórczym wyzwaniem, któremu warto poświęcić swą energię i zdolności.’
‘Chodzi tu bowiem o coś więcej, niż badanie przeszłości lub atrakcyjne jej pokazywanie. W ten sposób tworzą się metapolityczne więzi ludzi, dla których Sierpień ’80 nie jest zamkniętą historią. Wpisuje to w mapę niepodległej Rzeczypospolitej sieć międzyludzkiej solidarności. Tej solidarności, która nadal jest i najbardziej uniwersalnym i najlepszej światowej jakości polskim produktem.’
Konstruktywna aktywizacja energii! Yes, we can!
Agawa -- 03.02.2009 - 09:09Agawo,
ponieważ dzisiaj dobrem wspólnym są grill, sushi i Doda, czeka nas raczej długa droga pod górkę, żeby ten drugi cel zrealizować.
A metapolityczne więzy chwilowo przypominają raczej kajdany.
Yes we can? Pewnie, że tak. Żeby nam się tylko chciało chcieć...
Pozdrawiam zimowo,
merlot -- 03.02.2009 - 09:34(Mój google analytics twierdzi, że Ci ostatnio napadało;-)
Merlocie
Walka między wizjonerami, malkontentami i administracją trwa.
Projekt odrolnienia gruntów w budzi ogromne emocje http://www.zw.com.pl/artykul/13,323531.html
‘Chaos budowlany, brak dróg i przedszkoli – taki scenariusz przewidują architekci po odrolnieniu gruntów i zniesieniu pozwoleń na budowę. Jedynym ratunkiem są plany. A tych brak. Są jedynie dla 20 proc. miasta’
‘Przy braku planów zagospodarowania przestrzennego pełna dowolność w stawianiu domów spowoduje rozproszenie zabudowy i architektoniczną samowolę. Powstaną bloki na polach kapusty, bez przedszkoli, sklepów i dróg dojazdowych. A osiedla nie będą harmonizować z otoczeniem – potwierdza obawy architekt Krzysztof Domaradzki’
‘Ustawa o automatycznym odrolnieniu gruntów już jest przez Sejm przyjęta. Teraz trwają prace nad zmianami prawa budowlanego. – W projekcie jest m.in. zniesienie obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę, co uprości procedury, skróci czas inwestycji, zmniejszy koszty budowy. Wszystko w efekcie przyczyni się do rozwoju przestrzennego stolicy – zachwala pomysł poseł Michał Szczerba (PO).’
A tu galeria zdjec: http://www.zw.com.pl/temat/284207.html
Przestrzeń miejska: projekty zagospodarowania przestrzennego, rewitalizacji skwerów, placów.
Warszawa przyszlosci:
Plac Konstytucji porośnięty egzotyczną roślinnością, w której zadomowiły się kolorowe ptaki i owady?
Może Warszawa będzie ładnym miastem? I Pan Igla się ucieszy?
Agawa -- 04.02.2009 - 11:32Agawo,
zacytowałaś Krzysztofa Domaradzkiego, architekta, ale przede wszystkim urbanistę.
Urbaniści to tacy Don Kiszotowie (?) architektury, których nikt nie chce słuchać.
Zamawia się u nich opracowania, po czym robi się wszystko, żeby z nich nie skorzystać, bo to tylko, pardą, kłopoty.
Stąd dramatyczny blak planów zagospodarowania.
Stąd fikcja urzędu Architekta Warszawy.
Serdeczności ślę
merlot -- 04.02.2009 - 22:48Tomku!
Nie zgadzam się z Tobą. Ktoś kto wierzy, że pozwolenia pozwalają zapewnić „właściwą” strukturę zabudowy jest socjalistą, a nie urbanistą. Wystarczy przyjąć takie rozwiązanie, które będzie czyniło właściciela obiektu odpowiedzialnym za zeszpecenie okolicy. Czy inne niepożądane zjawiska.
Pozwolenia niczemu nie służą, poza dopieprzeniem szaremu człowiekowi. Nie ma tu znaczenia czy chodzi o pozwolenie na broń, czy budowę. Jedno i drugie jest równie głupie.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 08.02.2009 - 16:40Jerzy,
tu nie było słowa o pozwoleniach.
Pisałem o planach zagospodarowania i o wytycznych urbanistycznych. To wbrew pozorom nie jest kaganiec na wolność inwestorską. To jest znane i sprawdzone narzędzie rozwoju miast w sposób taki, żeby np. pan Igła nie wpadał w histerię na każdym rogu.
Pozwolenia – to inny temat, w którym się chyba zgadzamy.
Pozdro
merlot -- 08.02.2009 - 23:46Tomku!
Co do planów zagospodarowania, to przez wieki ich nie było i ludzie żyli. Mam w rodzinie architekta, przez wiele lat związanego z urbanistyką. Sam fakt posiadania wykształcenia kierunkowego nie gwarantuje prawidłowego użycia tegoż wykształcenia. Ja jestem zwolennikiem zostawienia ludziom swobody.
W latach 80 widziałem plan Wrocławia z informacjami dotyczącymi planowanej i wykorzystanej przestrzeni mieszkalnej na osiedlach. (Może lepiej pojemności – ilu ludzi może mieszkać, a ilu mieszka.) Kozanów miał słupki w odwrotnym porządku więc zapytałem o co chodzi. Odpowiedź brzmiała ilość mieszkańców przekracza wyliczoną normę pojemności. To się działo w gospodarce planowej! Przy wszystkich pozwoleniach i ograniczeniach aktywności na tym polu! (To, że całe osiedle zostało wybudowane na terenach zalewowych, to już zupełnie inna bajka.)
A poza tym, to się zgadzam z Tobą.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 09.02.2009 - 00:58