Muszę przyznać, że mam serdecznie dosyć pewnej konwencji dziennikarskiej, która polega na odmawianiu politykom politycznych zachowań. To znaczy – wokół każdej sprawy wyłania się pewien konsensus, który określa co polityką jest a co nią być nie może. W naszej części Europy konsensus ten jest dalece bardziej określany przez Francuzów czy Niemców niż przez Czechów czy Polaków. To kwestia pewnej siły kulturowej, za którą stoi cała potęga i dorobek narodów. Zgodzimy się, że to nie Jacyków, lecz Christan Dior wyznacza trendy w modzie i póki co musimy zgodzić się, że to Sarko dalece bardziej niż Lech Kaczyński wpływa na europejską politykę Amerykanów.
Powtarzałem to wielokrotnie – Polska powinna pożegnać się z USA, gdyż USA już dawno pożegnało się ze strategicznym poglądem na nasz region Europy. Polska musi w zamian poważnie wziąć się za budowanie europejskiego systemu bezpieczeństwa i europejskiej tożsamości. Niekończące odwoływanie się do Europy Narodów, jak ma to w zwyczaju nasz mlaszczący prezydent do niczego nie prowadzi. Polska musi sobie wreszczie jasno powiedzieć, że nie ma lepszego pomysłu na stabilne zaistnienie na mapie naszego kontynentu. Podpisanie Traktatu Lisbońskiego, przyjęcie Euro oraz działania zmierzające do wypracowania instytucjonalnych podstaw europejskiej polityki zagranicznej, solidarności energetycznej, oraz jednolitej polityki obronnej powinny stanąć w centrum naszej strategii. Tymczasem jednak ośrodek prezydencki, główna partia opozycyjna, środowiska radiomaryjne oraz stowarzyszeni z nimi dziennikarze pracują gorączkowo nad tym, aby wmówić Polakom, że jest jakaś inna droga, że są jakieś kaukaskie sojusze i jakieś amerykańskie gwarancje.
BZDURA !
Więc jeśli Sarko powiedział to, co powiedział, to powiedział to, co większość europejskich elit politycznych sądzi na ten temat. Kwestia Gruzińska nie była i nie będzie kompasem wg którego państwa europejskie będą sobie układać stosunki z Rosją. Może nam się to podobać lub nie, ale Gruzja znalazła się w podobnej sytuacji jak Polska wiele lat temu – na kowadle pod rosyjskim młotem, który lada moment spadnie. I podobnie jak Polska – Gruzja musi sobie przede wszystkim sama z tym problemem poradzić np. szukając sojuszników i wsparcia w regionie, do którego należy. A Polska powinna dbać przede wszystkim o własne interesy a interesy gruzińskie czy tybetańskie eksponować w miarę możliwości w wątkach pobocznych, lecz nie powinny one stawać się meritum naszej dyplomacji.
Podobnie sprawa tarczy – być może byłoby dobrze, gdyby elementy amerykańskiej tarczy antyrakietowej zostały umieszczone w Polsce, lecz nie wydaje mi się, żeby w sposób zasadniczy wpłynęło to pozytywnie na naszą pozycję obronną w kontekście strategicznym. Jedyne, co mogłoby tę pozycję porawić – wobec osłabienia NATO – to powołanie Europejskiego Sojuszu Obronnego i umiejscowienie Polski w jego ramach. Taka organizacja – gdyby powstała – mogłaby stać się zaczynem, na którym zostanie oparta europejska polityka zagraniczna – przynajmniej byłby powód do jasnego zdefiniowania jej strategicznych założeń. Wadą sojuszu natowskiego jest zbyt szeroki kontekst, zależny od globalnej roli USA. Europejskie Siły Zbrojne były by wolne od tego obciążenia i dzięki temu byłaby szansa na zastanowienie się nad rolą samej Europy w rozdaniach światowej układanki.
Summa summarum – jeśli Obama wycofa się z pomysłu umieszczenia wyrzutni w Polsce będzie to dobrym impulsem dla przemyślenia zasadniczych kierunków naszej polityki zagranicznej. Moim zdaniem – im szybciej pożegnamy się a Amerykanami (w sensie więzi taktycznych) tym lepiej. Nowa strategia powinna wyznaczyć nowe kierunki taktyczne – EUROPEJSKIE !!!
@Krzysztof Leski
Drogi Kszysztofie,
Muszę przyznać, że mam serdecznie dosyć pewnej konwencji dziennikarskiej, która polega na odmawianiu politykom politycznych zachowań. To znaczy – wokół każdej sprawy wyłania się pewien konsensus, który określa co polityką jest a co nią być nie może. W naszej części Europy konsensus ten jest dalece bardziej określany przez Francuzów czy Niemców niż przez Czechów czy Polaków. To kwestia pewnej siły kulturowej, za którą stoi cała potęga i dorobek narodów. Zgodzimy się, że to nie Jacyków, lecz Christan Dior wyznacza trendy w modzie i póki co musimy zgodzić się, że to Sarko dalece bardziej niż Lech Kaczyński wpływa na europejską politykę Amerykanów.
Powtarzałem to wielokrotnie – Polska powinna pożegnać się z USA, gdyż USA już dawno pożegnało się ze strategicznym poglądem na nasz region Europy. Polska musi w zamian poważnie wziąć się za budowanie europejskiego systemu bezpieczeństwa i europejskiej tożsamości. Niekończące odwoływanie się do Europy Narodów, jak ma to w zwyczaju nasz mlaszczący prezydent do niczego nie prowadzi. Polska musi sobie wreszczie jasno powiedzieć, że nie ma lepszego pomysłu na stabilne zaistnienie na mapie naszego kontynentu. Podpisanie Traktatu Lisbońskiego, przyjęcie Euro oraz działania zmierzające do wypracowania instytucjonalnych podstaw europejskiej polityki zagranicznej, solidarności energetycznej, oraz jednolitej polityki obronnej powinny stanąć w centrum naszej strategii. Tymczasem jednak ośrodek prezydencki, główna partia opozycyjna, środowiska radiomaryjne oraz stowarzyszeni z nimi dziennikarze pracują gorączkowo nad tym, aby wmówić Polakom, że jest jakaś inna droga, że są jakieś kaukaskie sojusze i jakieś amerykańskie gwarancje.
BZDURA !
Więc jeśli Sarko powiedział to, co powiedział, to powiedział to, co większość europejskich elit politycznych sądzi na ten temat. Kwestia Gruzińska nie była i nie będzie kompasem wg którego państwa europejskie będą sobie układać stosunki z Rosją. Może nam się to podobać lub nie, ale Gruzja znalazła się w podobnej sytuacji jak Polska wiele lat temu – na kowadle pod rosyjskim młotem, który lada moment spadnie. I podobnie jak Polska – Gruzja musi sobie przede wszystkim sama z tym problemem poradzić np. szukając sojuszników i wsparcia w regionie, do którego należy. A Polska powinna dbać przede wszystkim o własne interesy a interesy gruzińskie czy tybetańskie eksponować w miarę możliwości w wątkach pobocznych, lecz nie powinny one stawać się meritum naszej dyplomacji.
Podobnie sprawa tarczy – być może byłoby dobrze, gdyby elementy amerykańskiej tarczy antyrakietowej zostały umieszczone w Polsce, lecz nie wydaje mi się, żeby w sposób zasadniczy wpłynęło to pozytywnie na naszą pozycję obronną w kontekście strategicznym. Jedyne, co mogłoby tę pozycję porawić – wobec osłabienia NATO – to powołanie Europejskiego Sojuszu Obronnego i umiejscowienie Polski w jego ramach. Taka organizacja – gdyby powstała – mogłaby stać się zaczynem, na którym zostanie oparta europejska polityka zagraniczna – przynajmniej byłby powód do jasnego zdefiniowania jej strategicznych założeń. Wadą sojuszu natowskiego jest zbyt szeroki kontekst, zależny od globalnej roli USA. Europejskie Siły Zbrojne były by wolne od tego obciążenia i dzięki temu byłaby szansa na zastanowienie się nad rolą samej Europy w rozdaniach światowej układanki.
Summa summarum – jeśli Obama wycofa się z pomysłu umieszczenia wyrzutni w Polsce będzie to dobrym impulsem dla przemyślenia zasadniczych kierunków naszej polityki zagranicznej. Moim zdaniem – im szybciej pożegnamy się a Amerykanami (w sensie więzi taktycznych) tym lepiej. Nowa strategia powinna wyznaczyć nowe kierunki taktyczne – EUROPEJSKIE !!!
Zbigniew P. Szczęsny -- 14.11.2008 - 22:32