Niech pan jeszcze raz przeczyta to, co raczył pan napisać i sam odpowie sobie na ten bełkot. Bo to jest bełkot, proszę pana.
I jeszcze jeden komentarz o Kircholmie:
Napisał pan: “Kilka wygranych bitew i jedno powstanie”... Tak, niemniej jednak to właśnie pod Kircholmem polska husaria po raz ostatni rozbiła przeciwnika a bitwa ta kończy – z czym zgodzą się historycy – długi etap dominacji polskich formacji zbrojnych w regionie i rozpoczyna serię porażek, które zaowocowały rozbiorami państwa.
Ponadto, sam pan sobie znowu odpowiedział – mając jedną z najlepszych armii na świecie Polska została rozgromiona w ciągu niespełna miesiąca we wrześniu 1939. Pokazuje to, że w sytuacji zagrożenia nie wystarczy jakaś tam armia – potrzebne są silne, ugruntowane sojusze, które budują odpowiednią siłę odstraszania – porównywalną z tą, jaką ma bomba termojądrowa na odpowiedniej rakiecie nośnej.
Pan jest przesiąknięty nieufnością do Zachodu i po prostu nie wierzy w możliwość wciągnięcia Polski w jego struktury na tyle mocno, aby pytanie o to, kto w Zachodniej Europie zechce umierać za Gdańsk stało się równie trafne, jak pytanie kto w Londynie zechce umierać za Berlin. Pan po prostu neguje samą możliwość takiego aliansu. Stąd takie pomysły na jakąś trzecią drogę, alternatywną gospodarkę itd.
Tymczasem nie będąc naiwnym trzeba korzystać z okazji jaką daje mit europejski, który wbrew wyciu nacjonalistów pojawia się coraz silniej jako druga, alternatywna tożsamość mieszkańców tego kontynentu. Będąc w Indiach naprawdę wolę tę europejską tożsamość niż naszą Polską, gdyż o Polsce mało kto tam słyszał. I znam wielu Niemców, którzy mają te samo uczucie – w takich miejscach wolą być identyfikowani z pozytywną ideą Europy niż ze zbrodniami Holocaustu (bo tam Niemców kojarzy się jedynie z Mercedesem i Holocaustem). To miejsce, gdzie mieszka europejska tożsamość powoli się powiększa. Nacjonaliści wyją ze zgryzoty, naśmiewając się z “próżni tej idei”, lecz każda następna generacja jest jednak coraz bardziej europejska a charm identyfikacji narodowych powoli blednie. Nic dziwnego – gdziekolwiek się jest – jeśli się widzi tych, którzy krzyczą, że są największymi patriotami, to należy czym prędzej uciekać, żeby nie dostać po gębie. Nie wiedzieć czemu bojówki takie nazywa się “skrajną prawicą” – a to przecież Prawdziwi Patrioci! Tacy sami we Francji jak w Polsce czy w Rosji – rasowi bandyci.
Mam szczerą nadzieję, że Europejska wizja wygra z takimi zombie jak pan, którzy kiszą się w swej złej nieufności i żyją narodowymi uprzedzeniami, które określaja ich świat wartości, pozbawiony wyższych inspiracji.
Pana stać jedynie na obrażanie mnie, co czyni pan nieomal w każdym zdaniu – czym sam wystawia pan sobie świadectwo, bo w zasadzie – poakazał pan to już nadto dobitnie – poza dość prostą prezentacją własnych uprzedzeń nie ma pan nic do powiedzenia. Napewno nic ciekawego.
@JM
Niech pan jeszcze raz przeczyta to, co raczył pan napisać i sam odpowie sobie na ten bełkot. Bo to jest bełkot, proszę pana.
I jeszcze jeden komentarz o Kircholmie:
Napisał pan: “Kilka wygranych bitew i jedno powstanie”... Tak, niemniej jednak to właśnie pod Kircholmem polska husaria po raz ostatni rozbiła przeciwnika a bitwa ta kończy – z czym zgodzą się historycy – długi etap dominacji polskich formacji zbrojnych w regionie i rozpoczyna serię porażek, które zaowocowały rozbiorami państwa.
Ponadto, sam pan sobie znowu odpowiedział – mając jedną z najlepszych armii na świecie Polska została rozgromiona w ciągu niespełna miesiąca we wrześniu 1939. Pokazuje to, że w sytuacji zagrożenia nie wystarczy jakaś tam armia – potrzebne są silne, ugruntowane sojusze, które budują odpowiednią siłę odstraszania – porównywalną z tą, jaką ma bomba termojądrowa na odpowiedniej rakiecie nośnej.
Pan jest przesiąknięty nieufnością do Zachodu i po prostu nie wierzy w możliwość wciągnięcia Polski w jego struktury na tyle mocno, aby pytanie o to, kto w Zachodniej Europie zechce umierać za Gdańsk stało się równie trafne, jak pytanie kto w Londynie zechce umierać za Berlin. Pan po prostu neguje samą możliwość takiego aliansu. Stąd takie pomysły na jakąś trzecią drogę, alternatywną gospodarkę itd.
Tymczasem nie będąc naiwnym trzeba korzystać z okazji jaką daje mit europejski, który wbrew wyciu nacjonalistów pojawia się coraz silniej jako druga, alternatywna tożsamość mieszkańców tego kontynentu. Będąc w Indiach naprawdę wolę tę europejską tożsamość niż naszą Polską, gdyż o Polsce mało kto tam słyszał. I znam wielu Niemców, którzy mają te samo uczucie – w takich miejscach wolą być identyfikowani z pozytywną ideą Europy niż ze zbrodniami Holocaustu (bo tam Niemców kojarzy się jedynie z Mercedesem i Holocaustem). To miejsce, gdzie mieszka europejska tożsamość powoli się powiększa. Nacjonaliści wyją ze zgryzoty, naśmiewając się z “próżni tej idei”, lecz każda następna generacja jest jednak coraz bardziej europejska a charm identyfikacji narodowych powoli blednie. Nic dziwnego – gdziekolwiek się jest – jeśli się widzi tych, którzy krzyczą, że są największymi patriotami, to należy czym prędzej uciekać, żeby nie dostać po gębie. Nie wiedzieć czemu bojówki takie nazywa się “skrajną prawicą” – a to przecież Prawdziwi Patrioci! Tacy sami we Francji jak w Polsce czy w Rosji – rasowi bandyci.
Mam szczerą nadzieję, że Europejska wizja wygra z takimi zombie jak pan, którzy kiszą się w swej złej nieufności i żyją narodowymi uprzedzeniami, które określaja ich świat wartości, pozbawiony wyższych inspiracji.
Pana stać jedynie na obrażanie mnie, co czyni pan nieomal w każdym zdaniu – czym sam wystawia pan sobie świadectwo, bo w zasadzie – poakazał pan to już nadto dobitnie – poza dość prostą prezentacją własnych uprzedzeń nie ma pan nic do powiedzenia. Napewno nic ciekawego.
Zbigniew P. Szczęsny -- 18.11.2008 - 16:17