Taniec

Siedzieli na przeciwko,

zupełnie obcy sobie, jak to ludzie w autobusie.

On ze swoją muzyką.

Ona ze swoją.

Uśmiechał się do tego, co słuchawki sączyły mu do ucha – pomyślała że nie tylko jej się to zdarza, więc także się uśmiechnęła – do tego o czym pomyślała.

Wybijał palcami niesłyszalny rytm. Bezwiednie ona zaczęła wybijać swój.

Zaczął leciutko się kołysać a ona, nawet nie wiedziała kiedy, odrobinę przekornie zrobiła to samo.

Zawstydziła się.

Nie patrzyli na siebie, raczej gdzieś w bok, jednak nie patrząc można widzieć…

Przeciągnął się.

Nie mogła powstrzymać uśmiechu.

Ruch stał się bardziej zdecydowany.

Dziewczyna, która siedziała koło niej wysiadła, i zostali sami.

Postawiła torebkę na siedzeniu obok, on odłożył to, co miał ze sobą.

Ten dziwny taniec stał się wyraźniejszy, mniej skryty, choć przecież wcale go nie było.

Jego muzyka i jej muzyka skończyła się niemal w tym samym momencie.

Jeszcze raz.

I znowu ten dostrzegalny, choć nieistniejący taniec.

Albo istniejący, lecz niedostrzegalny.

Jej muzyka zaczęła zwalniać i cichnąć.

On wstał i mijając jej twarz uśmiechnął się.

Może zresztą nie? Może tylko jej się wydawało…

Wysiadł.

Wtopił się w ruch innych obcych ludzi.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

urocze:)

to jako prezent masz ode mnie to:

Mieczysław Fogg - Bo To Się Zwykle Tak Zaczyna

do kliknięcia:)

prezes,traktor,redaktor


max

Dziękuję, że przyszedłeś, i za prezent oczywiście.

:)


To ja już nie wiem, Pani Gretchen,

co napisać.

A mnie rzadko słów brakuje.

Mam taki obrazek ruchomy, w gifowym formacie, który bym wkleił, ale nie umiem tak wkleić, żeby się ruszało.

Więc tylko powiem, że bardzo mi się to podoba.

I już.

Pozdrawiam

PS A Mietek Fogg rządzi, swojem porządkiem, czyliż nie?


Świetne

Akurat na wieczór po męczącym dniu…

;)

Pozdr


Hm,

skojarzyło mi się z opowieścią pewną co dzisiaj w Trójce słyszałem, jak ktoś zatrzymał się w supermarkecie, bo usłyszął jakąś piosenkę, zaczął nucić, obok niego staneły dwie dziewczyny, zaczęły śpiewać i za chwile 10 osób to śpiewało.
Ale to nie było w Polsce oczywiście:)
Ale twoja opowieść kameralna bardziej.


Zacznijmy od początku

Fikcja, czy nie?

Human Bazooka


Panie Yayco

Bardzo jestem przejęta Pańskim komentarzem – dziękuję.

I też sama nie wiem, co napisać...

Może tyle, że Pański brak słów to dla mnie wyróżnienie.

Więc pozdrawiam Pana milcząc.

P.S. Jak najbardziej.


Rafale

Wyłącznie na wieczór.

Co dzieje się za dnia można sobie wieczorem posmakować.

:)


Grzesiu

Kameralna historia z publicznego miejsca…

Takie rzeczy się zdarzają. Także w Polsce.

Ot, tak. Zwyczajnie.

Choć wyjątkowo.


Mad

To się zdarzyło dzisiaj kiedy ona jechała do pracy.

Rozwijało się gdzieś około dwudziestu minut.

Ostatnie dźwięki jej piosenki wybrzmiały kiedy on wysiadał.

Zauważyła jeszcze, że zapalił papierosa.

Zniknęła.


Panie Yayco

to jeszcze to

prosze uważać na kilka brzydkich słów

a Mietek Fogg to był gość!

prezes,traktor,redaktor


Wobec tego

wpiszę się jutro. Dziś nie mam siły wczuć się.

Human Bazooka


Mad

Ależ oczywiście.

Zapraszam, jak zawsze.


Panie Maxie,

no bo klasyka to jest. I już.

Pozdrowienia

PS Jeszcze trochę tła muzycznego dla Pani Gretchen:

_Mieczysław Fogg - Pamiętam


>Gretchen

Zazdroszczę inspiracji.

Gdybym chciała pójśc w Twoje ślady i wykorzystać twórczo własne wrażenia z komunikacji miejskiej, musiałabym użyć środków literackich właściwych dla tragifarsy lub groteski :)


Jeśli chcecie klasyki

i do tego Pana Mieczysława, to proszę uprzejmie.

Oto prezent dla obu Panów. Piosenka, którą kocham nieustannie.

Jako bonus przedwojenna Warszawa…


Delilah

Zazwyczaj mam podobne doświadczenia :)

Pewnie jeszcze będę o nich pisać, ale dzisiaj było właśnie tak.


Klasyka, klasyka

nie ma dwóch zadń, teraz ciekawą inspiracją stał się dla The Bumelants

gdzies na sieci jest ich przeróbka

http://the-bumelants.muzzo.pl/

prezes,traktor,redaktor


Wow,

,,Ta ostatnia niedziela” wczoraj słuchałem z 5 razy, i to w różnych wersjach, jest też wersja rockowa Quo vadis.
Uwielbiam totalnie, a w ostatniej lub przedostatniej sjeście Kydryńskiego wersja instrumentalna tylko była.
Tyż piękna.
W ogóle to jest piosenka, która ma w sobie coś tak nieuchwytnego, nie wiadomo co, ale jest w niej jakiś urok,który trwa i trwa i trwa.
Masakra.
Eh, rozpisałem się znowu nie wiadomo po co.
Ale piosenkę uwielbiam, jeszcze pamiętam jak kiedyś chyba w jakiejś knajpie zabrzmiała nagle zupełnie, bo muza tam całkiem inna leciała.
Magiczne przeżycie to było w sumie.


No widzisz Grzesiu

Osoby urodzone tego samego dnia… Wiadomo.

A teraz kolejna piosenka, która chwyta mnie za serce za każdym razem. Lecz wersja dostępna, jakoś jest może i adekwatna do tekstu. Więc mimo urwanej końcówki, pozwalam sobie wszystkim Państwu zaprezentować.


Też to lubię, tę niedzielę, znaczy pochmurną taką

zwłaszcza prawdziwą, zakazaną przez włądze, samobójczą, węgierską wersję:

a w wersji nieco złagodzonej:

Pozdrawiam


Kurde, a w ogóle Gretchen&yayco drodzy,

pewnie teraz nie uwierzycie, ale miałem opisac w najbliższym czasie obie te piosenki w ,,Historii jednej piosneki” swojej (to by była wyjątkowo historia dwu piosenke), szczególnie, że usłyszałem w Sjeście tyż jak Billie Holiday śpiewa ,,Gloomy sunday”.
Ale w niedzięlę już mi sie ostatnio nie chciało, bo byłem lekko zmęczony, a w nastepną nie wiem czy jest sens, jak już tu zostały zapodane?

Więc mimo wszystko, robię buuuuuu z roczarowania. i idem oglądać jakio film.

Pozdrówka.


Grzesiu

Ja Ci oczywiście wierzę, ale widzisz to jest cena za lenistwo :))

Sens jest, bo to będzie Twoje. ja przyjdę skomentować, możesz być pewien :)


Panie Grzesiu,

przykro mi, ale tylko trochę...

Pozdrawiam

PS A zawsze można tutaj trochę powklejać, prawda?


Szanowni,

że tak sobie użyję.

Przeciez na pewnym poziomie istnienia wszystko jedno czy cos napisze grześ, Gretchen, Pan yayco, czy jeszcze kto.
wazne, żeby zostało napisane i mogło byc przeczytane.

Dlatego tak lubię wszystkie copylefty

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Pani Anno

W tym kontekście to niech Pani sobie u mnie używa do nieprzytomności.

Albo jeszcze bardziej.

Dla mnie to jest okropnie ważne, że ktoś myśli w podobny sposób.

I wierzy podobnie.


G

no niezle.
całkiem, całkiem plastyczne.


Griszeq

Takie właśnie miało być – plastyczne.

Jak taniec.


Gretchen

ja mam dwie drewniane nogi, a na balecie sie nie znam i ogladac nie przepadam w sumie.

wiec ja raczej o plastycznosci ulotnej relacji tych dwojga , niźli tanca myślałem, bo o tańcu to tak po prawdzie w ogóle z przyczyn opisanych powyzej.

ale i to jest właśnie budujące, ze w każdy wyciąga te dobre kaski z tekstu, ktore go ciekawią.


Hm, a żeby

jeszcze chwile pobyc w klimacie klasycznym i melancholijnym, to może to?

I wersja nowsza:

http://www.wrzuta.pl/audio/jiskROVRFx/


Griszeq

To nawet zrozumiałam Griszq, ale ja właśnie o tym samym.

Przecież ten taniec był, choć go nie było.

Chwila ulotna jak ulotka.

Zapisana na gorąco.


Grzesiu

To jest bardzo miły klimat właśnie przez to, że jest melancholijny.

Bardzo Ci dziękuję zatem.

:)


Gretchen

to chyba tak najczesciej jest, ze stany, rzeczy i ulotnosci sa bardziej w nas, niz w rzeczywistosci.

ale chwile ulotne, w przeciwienstwie do niechcianych ulotek, niezwykle pożądanym sa zjawiskiem, gdyz wiażą się z nienasyceniem (nie tylko, ale miedzy innymi)

pisane więc są na gorąco także w takim kontekscie, ze gorącym żelazem wypalaja pamieć o sobie, bardziej trwałą niz czesto dlugotrwale stany “letnie”...


taniec.

Jak etiuda ten wpis. Spoko, podoba mi się ; )


Griszeq

Chętnie się zgodzę ze wszystkim co napisałeś :)

No może z jednym dodatkowym słowem od siebie – być może właśnie taka ulotność, mgnienie, najbardziej pozwala się nasycić?

Kto wie…


ernestto

Duży to dla mnie komplement.

Dziękuję :)


Gretchen

bardzo oszczędny zegar, przez to miły dla oka. Jednocześnie w swojej oszczędnej formie niejako nawiazuje do znanego powiedzenia o tym że czas to pieniadz i trzeba go oszczędzać.

pieniądz=oszczędzać=czas=forma

lub na odwrót:))

ekwilibirystyczne to skojarzenia, no ale takie mnie naszły:)

prezes,traktor,redaktor


max

Bardzo ładne skojarzenia :)

Choć dokonując wyboru, kierowałam się hm.. hmmm… jakby to powiedzieć...

Innymi słowy, zwróć uwagę na krzywizny i brak staranności wykonania.

Zupełnie jakby ktoś, coś nabazgrał.

A, że przy okazji wyszedł zegar?

:)


Maxie

no tak, ja potwierdzam: pieniądz to forma. np za 100 zeta mozna kupic calkiem spora ilosc foremek do ciasta. a nawet pare foremek do piasku. a piasek to klepsydra. a klepsydra to czas. no i znowu udało sie to wszystko połączyć. może bez oszczedzania, no ale ja akurat nie lubie oszczedzac. pewnie to stad.


gretchen

zdecydowanie krzywizny mi przemówiły do wyobraźni,

krzywizny rules!

a przy okazji zegar:)

prezes,traktor,redaktor


Maxie

a to nie “krągłości rulez”? yyyyy…. to ja chyba z innej bajki jestem.


Forma Griszeq

zawsze to lepiej jak oszczędna jak rozlazła_

Tytusowe: pieniądz to forsa, forsa to grunt, grunt to ziemia (...) znasz?

i wszystko jasne:)

mam nadzieję

prezes,traktor,redaktor


Maxie

no kto by nie znał (a przynajmniej nie słyszał) Tytusowego wyliczania… znaczy sie – pewnie tacy są, ale czy warto w ogóle o nich wspominac?


Krzywizny to też krągłości IMO

prezes,traktor,redaktor


Panowie pozwolą, że się wtrącę?

Albo może lepiej niech nie pozwalają...

W gruncie rzeczy to z czym tu polemizować i po co?

A jeśli nie polemizować to co?

Pisać, że krzywizny mogą nie być ostre i wtedy stają się krągłościami?

I…

Nie, jednak się nie wtrącam.

Chwilowo.

:)


Maxie

w geometrii riemanna (konkretnie – geometrii sferycznej) topologicznie proste są tożsame z okregiem, więc i one można niejako do krągłości zaliczyc…

ale nie o zaliczanie przeciez w zyciu chodzi… no w kazdym razie – nie tylko.


No właśnie...

Wysiadł.

Przyjemne są tylko chwile…
Grechuta?
Już sam nie wiem?

Próbuję się ogarnąć po niespodziewanych wakacjach na Mazurach.
Zupełnie niepolitycznych.
:)


Panie Igło

Tak jakoś to krąży dzisiaj po różnych wątkach…

No to żeby Panu uprzyjemnić ogarnianie się:

I pędzę do pracy :)

Miło Pana widzieć.


Subskrybuj zawartość