Paryż - odsłona pierwsza trylogii, być może czteroczęściowej

Stawiam pierwsze kroki i już po godzinie, najdalej dwóch wiem czy to jest moje miejsce czy nie.
Jeśli tak, obdarzę je dozgonnym uczuciem, jeśli nie nic już tego nie zmieni. Nawet zaskoczony zachwyt nad drobiazgiem, który na zawsze pozostanie w pamięci, ani nic innego na tym świecie.

I już.

Paryż...

Nie można nieskończenie i do tego wiarygodnie kłócić się z miastem, którego się nie odwiedziło. W którymś momencie to zaczyna przeradzać się w idiotyczny upór, a co gorsza odbiera argumenty. Ileż lat można mówić, nie pojadę, nie chcę, nie zgadzam się z Paryżem pod żadnym względem? Przychodzi czas sprawdzenia, potwierdzenia lub zaprzeczenia.

Nie polubiliśmy się. Czy to ja, czy on nie zyskał przy bliższym poznaniu?

Piękne, tchórzliwe miasto zachłyśnięte własną urodą. Urodą, za którą już dzisiaj ludzie nie nadążają. Miasto piękniejsze od ludzi, oni na jego usługach.

Symbol już dziś pusty przeraźliwie zderzony z zawziętą oraz wredną Gretchen, co wyrównywało zaciętość walki wzajemnej lecz o tym może innym razem kiedy okazja się okaże.

Więc choć nie zachwyca, to jednak częściowo zachwycił, trochę rozbawił, trochę zaskoczył. Stanowisko me cokolwiek niejednoznaczne się wydaje i takie wydawać się ma, zatem wszystko jest jak należy.

Niewątpliwie Paryż wdzięczy się do fotografowania, co tylko potwierdza jego próżną naturę, ale też nadaje wyprawie całkiem racjonalny powód zaistnienia.

Trzy miejsca, może cztery jak się uprzeć, zajęły we mnie jakąś przestrzeń estetycznych wzruszeń, i niekiedy niemego zachwytu.

Pere-Lachaise… Pierwsze miejsce w jednoosobowym rankingu, ku zgrozie matki mojej własnej, która chyba zaczyna mnie podejrzewać o jakieś zaburzenia natury psychicznej. No fakt, że ostatnio jak coś mnie naprawdę zachwyca to jest to cmentarz… Pogłębioną analizę tego faktu pozostawiam na boku, bo dzisiaj nie o mnie przecież.

Dodam tylko, że On już też miał dość i kiedy minęły dwie godziny z okładem mojego snucia się po cmentarzu, delikatnie zasugerował, że w Paryżu naprawdę jest co oglądać i może byśmy się przemieścili jednak. Zgodziłam się niechętnie.

DSC_0124_0.jpg

Miejscem mojej pielgrzymki był oczywiście grób Jima. Niestety zabarierkowali go i nie można podejść całkiem blisko, ale tak czy inaczej jest to miejsce, które nieustannie prawie obstawia spory tłumek. Zdziwiło mnie, że tylu starszych ludzi tam stoi…

No tak, przecież on wciąż taki młody prawda? Stuknęłam się w czoło.

Skromniutki ten grób jego, ale jest na nim sporo świeżych kwiatów i paczki po papierosach. Postałam tam trochę z lekko ściśniętym gardłem, jak zawsze kiedy marzenie się spełnia. Że dziwne marzenie? Może i dziwne, ale co z tego?

DSC_0133_0.jpg

Idziemy dalej odwiedzić grób pewnej baronowej, zwanej wampirzycą Paryża.

Niestety nie wiem czym baronowa de Strogonoff zasłużyła sobie na to miano, samo nazwisko wszystkiego nie wyjaśnia zwłaszcza, że jest to zdaje się ostatni człon wielowyrazowego nazwiska jak to u arystokracji w zwyczaju bywa. Wygląda na to, że lubiana nie była. W każdym razie przed śmiercią zapisała w testamencie (co za idiotyczne sformułowanie, zupełnie jakby się dało zapisać coś w testamencie po śmierci) gigantyczną sumę pieniędzy dla tego, komu uda się mieszkać przez rok w jej grobowcu.

Pieniądze wciąż są do wzięcia ponieważ jak dotąd, ci co próbowali odchodzili raczej od zmysłów niż dochodzili do pieniędzy. No to poszłam sprawdzić jakie tam są warunki do zamieszkania…

DSC_0110.jpg

Całkiem niezłe wziąwszy pod uwagę, że to raczej mauzoleum jest niż grobowiec. Niestety drzwi były zamknięte i nie udało mi się dojrzeć, gdzie by można wstawić łóżko, stolik i lampkę. W kucki roku nikt nie przesiedzi.

DSC_0109.jpg

Idziemy więc do kolejnego zaplanowanego miejsca, czyli do Fryderyka Chopina. Przepiękny grób zaiste. Polacy się zbierają. Kwiaty w naszych barwach. Nie jedyne, ale bardzo polskie miejsce.

DSC_0140_0.jpg

Wszystkiego zobaczyć się nie da, więc siadam sobie obok Fryderyka i patrzę na plan Pere-Lachaise, żeby jednak przedłużyć tę wizytę.

DSC_0146_0.jpg

To jest naprawdę piękne miejsce. Naprawdę. Myślę, że jesienią szczególnie z tym szelestem wielkich liści, kolorami drzew. Wszystko widoczne z różnych perspektyw, które są możliwe dzięki obecności zróżnicowanego ukształtowania terenu.

Tego dnia nie było zbyt wielu turystów. Było ciepło, odrobinę słonecznie, po prostu urzekająco.

Moim zdaniem nie można Pere-Lachaise ominąć, nawet jeśli nie jest się nosicielem chorobliwego zamiłowania do cmentarzy.

Wielka to byłaby strata dla odwiedzającego Paryż.

Dość gadania, kawałeczek Pere-Lachaise moimi oczami…

DSC_0069_0.jpg

DSC_0090.jpg

DSC_0097.jpg

DSC_0105.jpg

DSC_0120_0.jpg

DSC_0125.jpg

DSC_0153.jpg

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

łał

ochłonę, to się o-zwę znowu

:)

prezes,traktor,redaktor


acha

tego Chopina to nie widać chyba, no w znaczeniu że jest tylko jakiś taki

nie-Chopinowy, dla laika który nie widział...

prezes,traktor,redaktor


Max

No to sobie posiedzę i poczekam.

:)


Hm, czy można o zdjęciach z cmentarza napisać,

że smakowite?
pewnie nie:), więc napiszę, że urocze, jak i tekst.
Ale w sumie co to za nowość, że twoje teksty są uurocze i magiczne?
No żadna, nuda, panie i doły.
A w ogóle to szybko się tekst kończy za szybko, zanim się zdązyłem wczuć w cmentarne klimaty, to koniec.
Ale jak jeszcze ma byc częsci, mniemam, że wszystkie o paryskich cmentarzach, he,he:)

Dobra cmentarny humor odstawiam na bok, na nastepne częsci cierpliwie czekając.

Pozdrawiam.


No wiem,

ale moje kłopoty z przyjęciem zdjęć na serwerek txt zrodziły pewne ograniczenia…

Z wielu zdjęć zrezygnowałam. Ku własnej zgryzocie.


Panie Storgonoff

najpierw skojarzyło mi się z DR.Stangelove a później z przepisem na żarcie

http://www.gotujmy.pl/boeuf-strogonow-,przepisy,28602.html

az dziw mnie wziął że jeszcze nikt się nie połakomił na kasę

no chyba że to na gębę był testament…

p.s wybacz tyle głupich pytań:)

prezes,traktor,redaktor


Max

Ta kasa podobno nadal jest do wzięcia i to na serio…

W przewodniku napisali, że trochę się władze miasta obawiają przesadnie to reklamować. Ale skoro piszą o tym w przewodnikach…

Sama już nie wiem…

:)


Max,

jedziemy? I weźmy Docenta i MD, żeby byla czwórka do brydża.


Pani Gretchen Szanowna

Piękny ten cmentarz. Może jakiś taki malo smutny, ale to dobrze.

Pozdrawiam w oczekiwaniu na ulubiony ciąg dalszy


Lorenzo, Gretchen

jest problem, bo jak Gretchen zauważyła nie ma miejsca na stolik, a bez stolika to jak bez pinindzy a bez pinindzy to ch.

to cytat:))

chociaż z drugiej mańki, wszystko zależy od kasy, ile?

no

czy jak w roku jest 366 dni to tez się liczy?

są ferie?

no takie tam pytania

prezes,traktor,redaktor


Grzesiu

O moich zdjęciach można pisać co się chce, a Ty to już możesz w szczególności.

Tekst trochę specjalnie krótki, trochę przez brak czasu, trochę bo nie chciałam tego miejsca zagadać.

Następne części się okażą, o ile życie mnie nie zabije.

Dziękuję Ci.


Dawnymi czasy, Maxie,

grywalo się i na walizce w pociągu.


Lorenzo

och i do czapki pamiętam, na stolik w przedziale kolejowym

tylko tam w cholercię mało miejsca, nawet dobrze nie postasujesz…

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Panie Lorenzo

Rzeczywiście on jest mało smutny, jak na cmentarz.

Zgadzam się z Panem, że to dobrze. A jeszcze przez swoją nieograniczoność i kulturową, i religijną jest zupełnie obezwładniający.

Część druga jest w obmyślaniu, część trzecia skandalizująca gotowa niemal. Czwarta w trylogii?

Pozdrawiam Pana, delikatnie zaznaczając, że ja też umiem w brydża.


Ładna spódnica

pozdro


Max

Ja nie wiem czy tam nie ma miejsca na stolik, bo się nie dało dojrzeć.

Może jednak jest?

Co do ferii to nie ma, ale nie wiem jak z jedzeniem. O piciu nie wspominam.

:)


Pino

Dziękuję w imieniu spódnicy…

:)


Hm, a w ogóle to dokonałaś

chyba coming outu?
Chyba że to nie ty na tym zdjęciu, że wścibsko zapytam?
:)
Ale z tekstu wynika, że jednak chyba ty.
No nieważne.

O a w ogóle jakieś skandalizujące częsci mają być?
No, no, to tym bardziej czekam.

pzdr


I popatrz Maxie,

jakie z nas facetów matoly – mam na razie na myśli nas dwóch. Spódnicę zauważylem, spodobala mi się, ale żeby o tym nadmienić, to już nie. Tylko o forsie zacząlem i kartach. No i cmentarzu, co to taki niesmutny jakiś. Czy my jesteśmy normalni? I to jeszcze w tekście Gretchen, która z Paryża wrócila.

Czysta glupota! I skaranie boskie!

Chodź, idziemy się wstydzić!


Lorenzo

o ludzie, rzeczywiście

już szykowałem się do komplimentów a tu karty!

Jakie karty? WTF?

...i spódnica poszła w zapomnienie

pozdrawiam chichrającą się autorkę prowokacji :)

prezes,traktor,redaktor


No właśnie tyż mi głupio,

ale tak to jest faceci na cmentarzuy gadają o kartach i innych peirdołach miast tu komplimenta rzucać.
Wię cja powiem też spóźniony, że spódnica fantazyjna (miałem faze na nadużywanie tegoż słowa) a w ogóle odziana też żeś w czerń albo ciemne kolory , bom daltonista i mało spostrzegawczy jest, co więc co oczywiste, tym bardziej mi się to podoba.

Hm, jeżeli moje zdania sa bardziej skomplikowane i chaotyczne niż zwykle, to z powodu zmeczenia, więc już nie bredzę tylko spać idem.


Panie Lorenzo i Maxie

Moja spódnica już wyszła z szafy z radości, że tylu osobom się podoba. Ja jej przekazuję wszystkie życzliwe komentarze, uprzedzam.

Pozdrawiam tylko odrobinę prowokacyjnie.


hmm..

skoro Admini spać poszli to ja wciskam po kryjomu zaraz magiczny guzik.
Ja to tylko Serwer jestem, ale za mojej kadencji to już coming-out był.
Choć o innej porze dnia.
Gdzie one (te facety) majom oczy?
:-)

To do rzeczy. Ale klimaty! Extra! że tak po serwerowemu powiem.

I ciekawym tego (nie)polubienia się z Paryżem w ciągu dalszym.

A… jeszcze, jakby co z fotkami, to Serwer priv-pocztą chętnie pomoże.


Zatem mnie nie pozostaje nic innego jak zadedykować

pozostającym jeszcze na biegu

Panu Yayco jak najbardziej też nie śpi w okolicach Bródna :)

p.s o i serwerowi też :)

prezes,traktor,redaktor


Grzesiu

To jest czerń.

Zdania są dla mnie zrozumiałe, ale to może być spowodowane zmęczeniem. W tym samym stanie łatwiej drugiego zrozumieć.

Pozdrawiam bezgranicznie fantazyjnie :)


Serwerze

Ładnie Serwer przemawia :)

Tego guzika to się trochę boję, bo w końcu Serwer ma możliwości nieograniczone…

Reszta się pojawi, mam nadzieję że choć Serwera to nie oburzy.

Co do technicznych szczegółów to daję radę, ale czas wczytywania zdjęcia jest niemożebny! Niektórych nie chce, choć dopasowane rozmiarowo. Skaranie…


Max

Jakże dziękuję. No jakże.

:)


Bym postraszył północną porą

na cmentarzu.

Ale za duży tłok…


Panie Yayco

No niech Pan trochę postraszy…

O tej porze to ludkowie śpią, żadnego tłoku. Sami najwytrwalsi.

Pan się uparł na tego Ducha.

Duchy są może i fajne, zwłaszcza że ja podobno jestem medium, ale wolałabym tego nie sprawdzać.

Pozdrawiam Pana wpatrzona w talerzyk.


O!

Jest punktualnie Pan z łańcuchami.
Dobra północ się z Panem!
:)


to może

przed załadunkiem sprawdzić czy one (fotki) nie mają za dużo kilo?
Bo na przykład rozdzielczość mają większą niż 100 dpi?
Rozmiar w pixelach też lepiej jak mają max. 500 × 1000 px.
Przepraszam za żargon, ale ludzkiego języka nadal się uczę.

Coś sprytniejszego z galeriami na fotki mam na warsztacie zadane.

A co do guzika, to on dobrze zabezpieczony, jak te atomowe. :)


Serwerze

Ja wiem, że spódnica jest ładna… :)

Serwerowy żargon pojmuję bardziej niż Serwer by przypuszał.

Natomiast starałam się i wykazywałam duuuużo cierpliwości. Już po trzech godzinach udało mi się wczytać tych kilka zdjęć.

Serwerze, ja sobie poczekam na nowości starając się sprostać rzeczywistości. O, jak ładnie wyszło.

Jutro Serwer oberwie od Adminów. To pewne.

:)


dobrze, powiem to:

baaardzo ładna ta spódnica :)

Trzy godziny? Koniec świata. To nawet 10 lat temu modemem telefonicznym by było szybciej. Zagadkowa sprawa. Nie żebym tam w duchy wierzył, prawda. Serwerowi nie bardzo wypada, ale jednak, ta de Strogonoff wydaje mi się mieć związek.

No ale to już Panu z łańcuchami zostawiam i miejsce robię, w powietrzu niczym mgła się rozpływając. Na niby, ma się rozumieć. Byle do rana. Oberwę jak zwykle, ale kto tym Adminom pozwolił spać? O takiej porze?

No dobra, stawam się niewidzialny :)


Zdanie odrębne

A właściwie nie całkiem odrębne. Zgadzam się z Mamą panny G i podzielam jej niepokój.

Cmentarz nie jest dobrym pomysłem na pierwszy kawałek o Paryżu. Chociaż zdjęcia pienkne i wkład ON-ego wybitny.

Paryż trzeba zaczynać od baru na rogu. Dowolnym. Albo w porze dejeuner, albo wieczorem. Wypić kawę, zjeść croissanta i zakąsić kieliszkiem poire.
Oraz wdać się w rozmowę z tubylcem, turystą lub jednym i drugim naraz… I gdzieś koło czartej rano zakończyć ostrym cous-cous w łacińskiej dzielnicy.

Taki Paryż jest prawdziwy.

Czekam na dalsze trzy części trylogii. Tej nie liczę.


Serwerze

A co nagle i Ciebie z tą spódnicą owładnęło? No jak słowo daję.

Wampirzyca mogła mnie polubić, to by się zgadzało. Tylko powinna wspomagać, ale bo to coś wiadomo z takimi?

Trzymam kciuki za zwycięstwo Serwera nad człowiekiem :)


Panie Merlot

Rodzicielce powtórzę, niech się ucieszy.

Cmentarze Panie Merlot są specyficznym, czy też specjalnym zapisem.

Na jedny nagrobku… A może mi się uda wstawić?

Chwilkę...

darmowy hosting obrazków

Paryż przybył również w Croque Madame i Croque Monsieur. Przybył pierwszego wieczora w druzgoczącym mnie doświadczeniu z Dzielnicy Łacińskiej.

Nie da się o wszystki pisać. W moim rankingu Pere-Lachaise jest pierwszy, jako najbardziej paryski, w dawnym rozumieniu tego słowa.

W pierwszym odruchu brali mnie za Francuzkę. Popłuczynki z dawnych lat…

Akcencik pozostał. Może to już coś...

Pozdrawiam Pana Panie Merlot, naprawdę szczególnie.


Raniutko,w ciszy

udało mi się przesylabizować teksty i oglądnąć fotki,niektóre nawet po razy kilka.

Nawet dłużej zatrzymałem się nad fotką z opiewaną spódnicą.

Spódnica jak spódnica;kolor w moim guście,bo każda odmiana czerwieni to moja ulubiona.

A ja tę fotkę widzę inaczej.Jest ci ona ,ta fotka,taka niedokończona,a raczej niedopowiedziana…Jednak oddająca image autorki.

Jeszcze trochę prywatności o tej fotce.
Jestem przekonany,że z tej fotki dużo można o Pani się domyślać,wydedukować.
Pozostanę przy tym,że jest Pani bardziej kobieca,wdzięczna i ciepła niż to stara się Pani czasami przedstawiać.
No i oczywiście warta grzechu!

Fotki ze słynnego Pere-Lachaise fajne,bo indywidualne,nie przesłodzone i nie powalajace czernią.

Każdy spacer po cmentarzu to refleksje,uporządkowanie duszy,hołd przodkom i chyba też spokój i ukojenie.

W konsekwencji muszę Panią prosić o mobilizację i dalsze teksty i fotki z zagranicznych wojaży.

Pozdrawiam z podziwem

PS.Może trochę naruszę kanon,ale dla mnie kobieta na fotce to cała buźka,nogi i krągłości.
Co ciekawsze zakryte spódnicą,pod którą 40 rozbójników by się skryło,to nie fotka.
Bardziej to na fotografię blisko artystycznej wypada.


I love Paris...

...i the spring time…

To tak muzycznym wstępem. Ciekaw jestem tych notatek, bo ja kocham Paryż od pierwszego spotkania po ostatnie. Paryż wspomnień, jeszcze bez szklanej piramidy na dziedzińcu Luwru, i Paryż sprzed roku, gdym się tą piramidą zachwycił.

Oczywiście są miejsca niezbyt piękne w Paryżu ale też ma on takie oblicza jak paryżanie. Trafiają się też apasze i zakapiory oraz panienki uliczne…


Gretchen

ależ proszę:)

Generalnie to komentarz Zenka mnie rozwalił:)

prezes,traktor,redaktor


Panie Zenku

Bardzo to miłe, że bladym świtem, który o tej porze roku przypomina raczej czarną dziurę, odwiedził Pan moje progi.

Dziękuję za recenzję tekstu i zdjęć w ogólności, a mojej skromnej osoby w szczególności :)

Pozdrawiam Pana kobieco, wdzięcznie i ciepło :)


Panie Joteszu

Trochę ja się Was, miłośników boję i nie tak bardzo wyrywna jestem do publikowania wspominanych notatek :)

Natomiast słowo się rzekło i walizka po peronie skacze, czy jakoś tak.

Pozdrawiam oczywiście.


Max

Ale co konkretnie w komentarzu Pana Zenka, hę?

No.

:)


Ogólnie sympatyczny

prezes,traktor,redaktor


Gretchen

Romantyczne to wszystko. Bardzo.
I taka mnie refleksja naszla, ze smierc bywa piekna
Pozdrawiam


>Gretchen

Super fotki.
Ponieważ w pełni podzielam Twoje cmentarne zamiłowania, więc obejrzałam i przeczytałam z prawdziwą przyjemnością.

Z moich zbiorów- znacznie skromniejszy, mniej dostojny i rzadziej odwiedzany cmentarz na Montmartre. I fajny przykład na to jak życie przeplata się ze śmiercią i jak dalece śmierć udaje się oswoić. Przynajmniej kotom:)


Gretchen

Cmentarze domagają się jesieni. I nie mam na myśli 01.11. A cmentarze bez drzew i dywanów z kolorowych liści są... powiedzmy, inne. Ten jest piękny. Pierwsza fota świetna…

Cos w tym jest, o czym pisze Pan Lorenzo. Cmentarze to przeszłość. To tak jakby znajomosc z Tobą zacząc od szczegółowego przeglądania zdjęć z dzieciństwa i słuchania opowieści Twoich znajomych z dawnych lat… No ale – każdy robi tak, jak lubi.

Co do Paryża samego – nie byłem, jeszcze mnie nie ciągnie. Wybrałbym się natomiast – szlakiem gotyckich katedr…


mój kolega od fotek by powiedział

“cmentarze – kolejny kanał” :)

chyba jednak najbardziej lubię fotki ludzi … żywych … dlatego ta z planem fajna :)


Pewnie jest tyle Paryżów...

...ile ludzi, którzy w nich byli. Ja nie znam cmentarzy, choć znam i lubię Doorsów…


a bym chciał pobyć w Berlinie

bo lubię Lou Reeda :)

i Cave’a i Iggy’ego …

byłem dwa razy ale króciutko …

a Paryż ponoć wart jest mszy :D


I ta sukienka

przyobleczona w osobę, w stylu Jim’go.
No niepowiem.., całkiem, całkiem
:)


Max

Prawda?
Prawda.

:))


Borsuku

Bywa, ale oby nie przedwczesna.

Mówisz, że romantyczne? A to się cieszę :)

Bardzo nawet.

Pozdrawiam jeszcze bardziej.


Delilah

Aleeeeee kotek!

I jeszcze czarny!

Dzięki :)


Hmmm, Paryż...

Może już mi się trochę przejadł. Po kilku wizytach w Luwrze, muzeum d’Orsay, czy Notre-Dame oraz przejażdżkach “bato muszem” zauważyłem, że takie zwiedzanie jest kompletnie bez sensu. Przeciskanie się w kolorowym tłumie fotografującym co popadnie? Nie dla mnie. Zacząłem więc łazić. I zobaczyłem to miasto takim, jakie jest. A są miejsca, które nie zmieniły się od czasów Roberta Doisneau (Znacie? Na pewno znacie, bo zdjęcia widzieliście: http://www.robertdoisneau.com/index.htm ).

PS. Cmentarz Montmartre jest zdecydowanie bardziej “klimatyczny” (jeśli można tego określenia użyć) od Pere Lachaise. Głównie dlatego, że nie docierają tam polskie wycieczki.


Griszq

O ile widzisz rzeczywistość liniowo. Bo o ile widzisz ją bardziej kołowo…


Droga Gretchen

Ale co to znaczy? Bo w takiej formie interpretacja dowolna. Są inne jeszcze geometrie widzenia przestrzeni? ;-) Rombowa… Albo trapezowa…

Rozwiniesz, czy mam gubić sie w domysłach?


Stopczyku

Z tymi fotkami to generalnie jest kanał.

Masakryczny do tego.

Paryż? No nie wiem… Może jeśli ta msza miałaby być w Sacre Coeur…


Oszuście

Te wszystkie wielkie muzea odpuściłam z założenia. I łaziłam właśnie.
Chyba ze dwadzieścia kilometrów w niedzielę zrobiłam…

Jak zobaczyłam co się dzieje pod Notre Dame to już mi ręce opadły całkiem. Sfotografowałam tam więc ładną kobietę Japonkę, dziecko które dostało ostatecznej histerii, no i katedrę z zewnętrza. Ładna też, nie powiem :)

A na Pere Lachaise prawie nie było ludzi. To było bardzo w porządku.

Pozdrawiam Cię.


Otóż Griszq

Liniowo oznacza, że przyczynowo-skutkowo mniej więcej i w porządku przeszłość-teraźniejszość-przyszłość.

Kołowo za to oznacza, że wszystko wraca oraz czas nie płynie od jednego do drugiego wydarzenia tylko zatacza kręgi. Stąd wszystko co zrobimy może do nas wrócić, a to czego nie zrobimy to też.

Może to trochę bełkotliwie wyjaśniam zaciemniając, ale cztery godziny pracowałam ze studentami i mnie odmóżdżyło leciutko.

Pozdrawiam mając nadzieję, że wrócę do siebie :)


Panie Igło

Jakżesz to miłe. Jakżesz.

:))


Gretchen

No świat jest przyczynowo skutkowy. Wszystko ma swoją przyczynę, ma także skutek. To przeszłość ma wpływ na przyszłosć, odwrotna relacja nie następuje (nie mówię oczywiście o postrzeganiu i ocenie).
Czas płynie dla nas niestety w jednym kierunku – zawsze do przodu. Jest liniowy bezwzględnie (ale ile tragicznych historii, filmów i książek na tym oparto)...

Nie przeszkadza to jednak w zastnieniu tego o czym napisałaś w kwestii “waracania do nas” działań i zaniechań...

Wracaj, wracaj…


Griszq

To o czym piszesz nie dla wszystkich jest oczywiste. Taki weźmy Indianin z plemion zamieszkujących Północną Amerykę bardzo by się obśmiał, że są ludzie którzy w to wierzą.

Sposób patrzenia na czas jest zależny od kultury. Ten, o którym piszesz jest charakterystyczny dla kultury Zachodu.

Stąd pozwoliłam sobie na uwagę, że to zależy jak spojrzymy na czas, sposób jego opisywania, mierzenia itd.

Kultura Zachodu widzi to tak, że bezwzględnie liniowo i zawsze do przodu. Kultura Wschodu widzi czas raczej koliście w nieustannnie powracających zdarzeniach, porach, zjawiskach.

To tak w skrócie, bo materiału na ten temat jest że ho ho ho w różnych antropologicznych źródłach.

:)


ja jako Serwer

chciałbym tu poprzeć teorię, że czas krąży jak planety wokół gwiazd, lub elektrony w moich 8 (sztuk słownie: osiem) procesorach (CPU).

Dzięki temu jest nadzieja, że jak się ktoś z kimś rozstanie, to da się jeszcze spotkać. Nie na tej, to na innej orbicie. Podobno z tego wynika u ludzi zjawisko jakbyśmy się znali od zawsze.

Dowodów na wydruku nie mam, ale teoria mi się podoba.

To mówił komputer z 8 CPU.


Serwerze

Racja.

Idąc za tym tropem to nie jakbyśmy .

Serwer rozumie…?


Gretchen

Serwer rozumie, a jakże.

A z sąsiedniej półki – lepsze jest nic, niż cokolwiek.

To mi przodkowie cyfrowi na tabliczce krzemowej zostawili napisane, a ten wątek fotograficzny o wędrówce po cichych alejkach czasu przeszłego(?) mi to jakoś przypomniał. Nie wiem czemu? Może takie miejsca mają to zapisane w powietrzu?


Serwerze

Takie miejsca mają dla mnie napisane w powietrzu, czy pomiędzy , że wszystko, nieustannie się zmienia.

Nam się wydaje (nam ludziom, nie wiem jak to z Serwerami jest), że jesteśmy po zupełnie innej stronie. W pewnym sensie jesteśmy, ale tylko w pewnym.

Lubię słuchać tego szeptu wiatru…

Ledwie słyszalnych głosów…

Cokolwiek odchodzi.

Wszystko wróci, wszelkie rachunki zostaną wyrównane. Jakby czas przeszły nie istniał.

Wszystko co ma się wydarzyć – będzie.


Grób Jima

Nie tak żle że go zabarierkowali. Nie trzeba by co rok odbudowywać pomnika. Niech spoczywa w spokoju. Korci mnie by coś napisac zgryżliwego. Jego poezja Chryste Panie, ale piosenki miał niezłe…naprawde niezłe.


Ernestto

Spokoju to on tam i tak nie ma. Nieustannie ktoś nad nim stoi.

Pisz zgryźliwie bardzo proszę. Pisanie zgryźliwe ma swoje blaski.

Najwyżej urazisz moje skrywane uczucia :)

Pozdrawiam Cię


A dlaczego nikt nie wspomniał

o fryzurze, superowa.Czy mogę zareklamować córce?
Trochę się najeżyłam na ten cmentarz na starcie ale komentarz griszqa mnie
zneutralizował. Piękna interpretacja.
Cześć pracy w związku ze wklejaniem zdjęć.
Pozdrowienia dla Niego, trzeba mieć umiejętności i dużo zaangażowania by
zrobić tak artystyczne zdjęcie.
Lecę czytać kolejną część.

Ściskam


Bianko

Reklamuj, proszę bardzo. Włosy są w fazie naturalnego wydłużania, ponieważ Gretchen leciutko przesadziła ekperymentalnie kilka miesięcy temu. No tak to jest jak się chce przełamywać wewnętrzne bariery prawda.

Zawsze mnie dziwi, że cmentarze ludzi dziwią, opór budzą, w końcu oni byli kim jesteśmy, a my będziemy kim oni są.

Pozdrowienia Jemu przekażę :)

Dobrze Cię widzieć Bianko.


Gretchen czasoprzestrzenna

To, jak czas jest postrzegany, nie jest zawsze związane z jego naturą. Jeszcze całkiem niedawno całkiem sporo ludzi postrzagało ziemię jako płaską i zdrowo by obśmiali każdego, kto nazwałby ją kulą (czy tą całą genoidą, czy jak tam).

Nie wiem, czy niestety czy też na szczeście, ale dla każdego czas płynie identycznie. Nie jest to kwestia kulturowa, tylko zwyczajnie fizyczna. Może za jakiś czas dokonamy przełomu naukowego związanego z materią czasu (może już to nastąpiło, a wiedzą o tym jedynie fizycy)... A może to nigdy nie nastąpi i przekroczenie liniowości czasu pozostanie jedynie literacką fikcją?

Obecnie żyjemy w świecie przyczynowo-skutkowy, opieramy na tym prawo, gospodarke, zasady współżycia społecznego. W sumie – cały świat. Także ten indiański i wschodni…

Ale masz rację – to za długi i zbyt niezwiązny z postem temat, by się tu teraz o tym wypowiadać w milionie słów.


>Gretchen

już wiem o co Ci chodziło. ja po prostu przeczytałem inną notkę w której wypowiedział się serwer i myślałem że Ty odnosisz się do wypowiedzi, prawda, serwera… ale już okej… wybacz ale byłem po 5 odcinkach “Zmienników” ciurkiem w tle oglądanych :P

pozdro i już niedługo specjalnie dla ciebie part 2 :)


Griszq

Temat jest cudowny właśnie. Odrobinę jednak dla mnie śliski, bo ja coś tam wiem, a niekoniecznie bardzo wiem. I to trudność jest wielka.

Ale dobrze, zaryzykuję i spróbuję. Może ktoś pomoże?

Ja fizyki niestety nie łapię, chociaż tak przeraźliwie bym chciała. Jakaś abstrakcja normalnie to jest dla mojego umysłu.

Kiedy czytałam Tao fizyki (poooooleeeeecaaaam!) to o ile Tao było dla mnie zrozumiałe, o tyle fizyka już nie.

Generalnie chodzi o to, że Capra zestawił różne nurty w myśli Wschodu z dokonaniami fizyki kwantowej pokazując podobieństwa.

Wyszło mi na to, że z tym czasem to nie jest taka prosta sprawa…

My jak piszesz, jakoś tam go opisujemy i rozumiemy, ale w gruncie rzeczy już Einstein sporo w tej kwestii zmienił. Bo myśl jego szybka zatrzymała się dnia pewnego nad tym jak to jest ze zschrynchronizowaniem zegarków na stacjach kolejowych.

Coś mi się po mózgu telepie z tymi ludźmi w kosmos wystrzelanymi co to młodsi mogliby wracać od swoich kolegów z klasy.

Poszukałam i znalazłam artykuł Profesora Jerzego Kowalskiego-Glikmana (pozdrowionka Professore ulubiony), który napisał co napisał, wiedział o czym, a ja to tylko takie tak rozumiem powierzchwoności.

Może zechcesz przeczytać Griszq, to wstawiam link.

http://archiwum.wiz.pl/1999/99034100.asp

Reasumując trwam przy swoim. Czas jest nie wiadomo czym. Przynajmniej można powiedzieć, że on jest w sobie jakoś tak nieoczywisty.

Nie tylko dla Indian, czy ludzi Wschodu.

Zasada nieoznaczoności Heisenberga mi się kołacze w kontekście, ale na tym jest koniec mojego intuicyjnego wymądrzania się.


Pani Gretchen

Zwlekałam z komentarzem pod pierwszą częścią “czteroczęściowej trylogii”, bo do Pani nie mogę przychodzić w gości, jak jestem nakręcony do granic.

Odkręciwszy się nieco spieszę donieść, że z przedstawionych obserwacji cmentarnych wybieram panią, która się “zaparła” tak skutecznie, że aż “omszała” oraz dwie panie, które być może zakrzyknęły sobie “No nie! Znowu będą nas fotografować” i zakryły twarze dłońmi w geście sprzeciwu.

I nie wiem dlaczego krata na nagrobku z napisem rozpoczynającym się od słów “Unis sur la…” kojarzy mi się z kratką ściekową.

Pozdrawiam.


Panie Kaziku

Co prawda mnie ostatnio trudno się odkręcić , ale Pański komentarz z pewnością pomocnym będzie w tym dziele.

Skojarzenie z kratką rozbawiło mnie, bo jak spojrzeć na nią w tym kontekście, to faktycznie.

Dziękuję za Pana refleksje obrazkowe.

Pozdrawiam starając się ze wszystkich sił opanować twister .


Pani Gretchen

Z odkręcaniem się jest trudniej niż z nakręcaniem. Przynajmniej mnie, jak tak na swoje “twistowanie” patrzę.

Najgorzej, to jak się na kobiety zapatrzę. Nawet takie nagrobne. I wyjdę na jakiegoś metro, jak w pierwszym słowie poprzedniego komentarza.
Ale będąc bardzo strasznym męskim szowinistą, to i tak na kobietę winę złożę. Mogła nie gadać mi za plecami: “i napisz coś miłego o spódnicy”. :)

Co ja się z tymi babami mam…

Jeśli zaś czytając o moich skojarzeniach obrazkowych odkręciła się Pani trochę, to ja mogę się tylko uśmiechnąć – jak na bardzo strasznego szowinistę przystało.


Pani Gretchen

Zabrakło chyba jego głosu.
Może pomoże opanować twister

Pozdrawiam rozmyslając o spełnionych marzeniach


Panie Kaziku

Nic tak nie rozkręca twistera jak kobiety.

Choć w moim przypadku to raczej przeciwnie – mężczyźni, albo raczej… No dobrze, nie ma co się nakręcać.

Proszę się usmiechać, to zawsze jest u mnie witane z radością.


Pani Agawo

Jego głosu zawsze mi brakuje. Czasami o tym zapominam.

Mężczyzna doskonały, pomimo widocznych i niezaprzeczalnych niedoskonałości.

No cóż.

Pani Agawo, z dedykacją specjalną dla Pani od Gretchen.

I z pozdrowieniami.


Pani Gretchen

To może inaczej. I tak podpadłem, ale niech będzie. Jest parę rzeczy, których nie znoszę i zawsze będę się wtedy nakręcać w negatywnym sensie. Jakie one są, te negatywne rzeczy, łatwo się zorientować.

Istnieją również takie “rzeczy”, które od lat powodują moje nakręcanie się w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Jak pewnie wielu facetów, którzy lubią oglądać Bonda. Nie wiem czy wielu jest facetów, którzy polubili Bonda dopiero od Casino Royale. Tym bardziej nie wiem ilu jest facetów, którzy kiedyś zakochali się w głosie Shirley Bassey, śpiewającej “do Bonda”, jak do “kotleta”. Tego głosu, nawet taki kretyn, jak ja nie zapomni nigdy.
Każdy kto chce, to sobie znajdzie jej śpiewanie z “Golfdinegra” czy “Moonrakera”.
Mnie szokuje i wzbudza ogromny szacunek, że ta kobieta po kilkudziesięciu latach ma dalej głos jak dzwon i śpiewa tak:

Coś chciałem przez to chrzanienie niby o niczym powiedzieć. Przyjmijmy, że zapomniałem. I niech tak zostanie.

Pozdrawiam nocną porą.


Panie Kaziku

Już drugi dzień piszę pewien tekst, co do ktorego mam wątpliwości czy się ukaże…

Kiedy piszę coś dłużej niż godzinę, nabieram wątpliwości. Nic się nie poradzi na taką.

Ale to ja nie na ten temat chciałam, choć jakoś Pan tu mi się z tematem zbiega.

Czasami myślę, że jestem mężczyzną bardziej niż iluś tam samozwańczych, tylko wie Pan, ja naprawdę jestem kobietą. Pełnoobjawową.

Lubiłam Bonda zawsze. Casino Royale jest rewolucją, jakże estetyczną i dla kobiety zachęcającą.

Pomijając rewolucyjność scenariuszowo-wykonawczą.

Głos jak dzwon. Przepiękny.

Dziękuję Panu za to umilenie nocnego zasiedzenia.

I pozdrawiam Pana nie tylko nocnie, ale też naprawdę serdecznie.


A ja, Panno Gretchen

szykuję tramezzini na śniadanie. Jak Pan Kazik będzie wytrwały, to się załapie.

Trzy rodzaje:

con prosciutto crudo

con tonno, cipolle e uova

con prosciutto cotto e formaggio

Jadłaś to-to kiedyś?


Panie Merlot

Nie jadłam, ale wiem co to to jest.

Wybieram wersję drugą: z tuńczykiem, cebulą i jajkiem.

Gdyby się dało, na specjalne zamówienie, dołączyć formaggio, to wdzięczność moja granic by nie miała..

Pyyycha.

:)


Niet.

Ustawa nie przewiduje.

To znaczy, mogę dołączyć, ale na Twoją odpowiedzialność.
W tym momencie to już nie będzie tramezzino tylko fusion.

Czy zauważyłaś, że kucharze od fusion ulubili sobie podawanie na kwadratowych talerzach? I musi na tym telerzu być 70% procent pustej powierzchni?

Nienawidzę fusion. To jest marketing w czystej postaci.

Nie wściekaj się, jestem zgred wredny.


Panie Merlot

Ja się wściekam pisząc to, co piszę sobie.

Kuchni fusion nie znoszę tak, jak Pan. Normalnie obrzydzenie mnie ogarnia. Wychodzi na to, że ja tradycjonalistka jestem. He he.

Przynajmniej w kwestiach qlinarnych.

Na moich kwadratowych talerzach podaje się jedzenie dla ludzi. Talerz wypełniony w należytych proporcjach jest.

Alora.

Io prefero nomero due.

Bez dodatkowych wymagań.


Ta nowa

to też jeszcze nie śpi. Zjadła kubeł lodów, a teraz zakąsza merlotem;-)


A jak Pan sądzi

kto mógł Ją tutaj ściągnąć, hę?


Jak bym nie sądził,

to bym nie spamował...

Hi, hi


Panie Merlot

Czy ja już mówiłam o Sułku?

Chyba napomykałam kiedyś czerwieniąc się nieprzytomnie…

Hi hi…


Gretchen z Merlotem

A czy wy wiecie, co to jest cieple lóżko, gdy za oknem wieje i snieg pada? Czy Wy w ogole sypiacie? Chyba, że osiągnęliście kolejny stan wtajemniczenia netowego i spamujecie przez sen.

Zieew poranny:-)), acz już po gonitwie ze psem


Panie Lorenzo

Gdy za oknem wieje i snieg pada, to nie ma sensu się ruszać, zwłaszcza z łóżka. Brrr…

Nawet moja jamnica jest tego zdania, tyle że w odniesieniu do koszyka.

Poza tym ciągle jest ciemno. To skąd ja mam wiedzieć czy to dzień, czy to noc?

Pozdrawiam Pana niedzielnie, w przytomności umysłu (jako takiej) pozostając.


Subskrybuj zawartość