Ciekawa rzecz się stała – nie dostałam pracy, o którą się starałam.
Potraktowałam to jako eksperyment na człowieku, czyli na sobie, bo dawno już pracy nie szukałam, a miejsce wypasione, jak to mówi młodzież, no i prywatne więc oczekiwania wysokie.
No to siup , myślę, sprawdźmy swoją odporność na tego typu zabiegi, zbadajmy swoją rynkową wartość, zobaczmy co z tego wyniknie.
Praca całkowicie, czyli stuprocentowo w moim zawodzie, żadne tam poboczności, odnogi, dyscypliny pokrewne. Mój zawód, z której strony nie spojrzeć.
Wystukałam grzecznie i pracowicie swoje CV, o które zresztą nikt mnie nie prosił, ale chciałam zachować się jak należy.
Stawiłam się punktualnie, wraz z Najlepszą Szefową, która też postanowiła spróbować i jeszcze mnie w to zamieszanie wciągnęła.
Rozmowa z jednym panem, rozmowa z drugim panem, filozofia firmy, pomysły na rozwój, pytania do publiczności, czyli do mnie. Przedstawiałam fakty dotyczące mojego wykształcenia, tego się nie da oszukać, bo są kwity do wglądu w razie potrzeby.
Podwójne wyższe.
Git, panom szczęka zadrżała, bo w moim środowisku zawodowym to nie takie znowu częste.
Od dziesięciu lat nieustannie się uczę zawodu (kwity), od blisko siedmiu samodzielnie pracuję (kwity), aktualnie pod czułą opieką trzech superwizorów (kwity).
Z kim mogłaby pani pracować? – to pytanie o rodzaj pacjenta jest całkiem zasadne
Z każdym – odpowiadam zgodnie z prawdą, bo nie po to się człowieczyna tyle lat uczy, żeby pracować nie umiał.
Z chorymi psychicznie też? Na przykład se schizofrenikiem?
Tak, przy współpracy psychiatry, którego obecność uważam za niezbędną
Opowiadam, że trwam na posterunku Publicznej Służby od blisko siedmiu lat, mam kilkuletnie doświadczenie w pracy online, prowadziłam prywatną praktykę przez trzy lata, że oczywiście najmocniej się czuję w pracy z uzależnionymi (bez znaczenia od czego uzależnionymi), ale mam też doświadczenie w pracy z różnymi innymi zaburzeniami nękającymi ludzi, że mam bardzo dobry kontakt ze swoimi pacjentami.
Szkoła, w której się uczę ma glejt odpowiednich wszystkich świętych , co w czasach obecnych znaczenie ma przeogromne.
Podaję placówki, w których stażowałam.
Mówię pewnie, lecz spokojnie, co wynika z dwóch rzeczy. Po pierwsze to ja pracę mam, więc żadnego napięcia, noża na gardle, postawy proszę, błagam, przyjmijcie mnie! .
Po drugie, ważniejsze, uważam, że umiem robić to, co robię i nie tylko ja tak uważam, i mam wiele tego potwierdzeń.
Nie jestem arogancka, ale nie zamierzam być fałszywie skromna.
Znam się na swojej pracy. Wiele wysiłku i energii w nią wkładam, już nie mówiąc o tym, że ona mnie po prostu fascynuje. W pewnym sensie nie chodzę do pracy, ale spełniam swoje marzenie mając z tego bardzo dużo radości i satysfakcji.
Kiedy przychodzi kolejna osoba, której mnie ktoś polecił znajduję w tym odpowiedź o sens, skuteczność, swoją użyteczność dla ludzi, z którymi pracuję. Najważniejszymi recenzentami mojej pracy, są moi pacjenci.
Nigdy nie zdarzyło mi się, żeby jakikolwiek szkolący mnie, zakwestionował moje umiejętności, nawet ci, z którymi wojowałam.
W tej sytuacji stać mnie na spokój i arystokratyczny luz.
Wyglądałam ładnie, nie powiem – szlachetna szarość mojej sukienki ładnie kontrastowała z miedzianym odcieniem włosów.
Z każdym z panów rozmawiałam po czterdzieści minut, mniej więcej. Następnie opuściłam lokal i udałam się do domu, a po drodze próbował mnie poderwać Hindus, ale to zupełnie inna historia.
Czas szybko leci, minęło półtora tygodnia. Wczoraj się dowiedziałam, że nie dostanę tej pracy, a nieoficjalnie dlaczego iż gdyż albowiem.
Otóż dlatego, iż gdyż albowiem, prezentuję się jako osoba omnipotentna.
?
Nie wiem.
Pewnie powinnam tam pójść i wydukać, że trochę umiem, a trochę nie, że chętnie popracuję w takim ładnym miejscu, ale wyłącznie z osobami między trzydziestym drugim, a trzydziestym ósmym rokiem życia. Jak trzeba będzie zamieść hol, to bardzo chętnie, nie ma problemu. Uczyłam się niewiele, doświadczenie mam marne i zawężone do jednego problemu.
Ale tu jest uroczo, a pan… ależ tak, pan też... panowie jesteście tacy mądrzy i z pewnością wiele mnie nauczycie…
Oczęta w dół zamiast patrzeć prosto przed siebie i w oczy rozmówcy.
Przygarbić się, powłóczyć nogami.
Robić wrażenie porażonej i przerażonej.
Do wczoraj myślałam, że moja naiwność dotyczy wyłącznie prywatnych kontaktów z ludźmi. Sądziłam, że jak się chce u kogoś pracować to trzeba przedstawić swoje kompetencje takimi, jakie one są i czymś swoje zdanie podeprzeć (kwity). Miałam przekonanie, że ludzie chcą zatrudniać pracowników o wysokich kwalifikacjach. Naprawdę, tak sądziłam.
Zonk.
Niegrzeczna, nieskromna Gretchen.
komentarze
Tak to bywa,
kiedy przychodzi kobieta ( na dodatek nieskromna ) do człowieka.
Koniec jest wtedy wiadomy.
I tak powinno być.
Noo..
Ja tam lubię kiedy panuje porządek.
Igła -- 12.12.2009 - 20:58Igła
Muszę powiedzieć, że mało kto umie mnie tak rozśmieszyć. Rozrechotałam się w głos i się od kamienicy odbija. :)
Ale fakt, właśnie sobie uzmysłowiłam, że kobiety zatrudniają mnie w ciągu kilku minut.
No.
Gretchen -- 12.12.2009 - 21:04podziwiam Ciebie
pokpiłem sobie kiedyś pewną sprawę, i teraz trochę zbieram kopniaki od życia
ale sam chciałem
to mam
I wcale się Tobie nie dziwię, że nie musisz się przejmować takimi “niepowodzeniami”.
Pozdrowienia
partyzant -- 12.12.2009 - 21:10" - Z kim mogłaby Pani pracować?
- Z każdym…”
Więc z autopsji polecę – gdy zjawia sie nowy “pomocnik” do remontu domu lub innych okołopodobnych czynności i na pytanie: – A co Pan potrafi? – Wszystko.
tosia -- 12.12.2009 - 21:21prawie zawsze kończy pracę po pierwszym, próbnym dniu. s-p-e-c-j-a-l-i-z-a-c-j-a Gretchen! O ludziach renesansu już nikt w naszym kraju nie pamieta
Partyzancie
Za co mnie podziwiasz?
Nie muszę się przejmować, bo mam pracę i myślę, że to właśnie dało mi taki dystans. Pracuję w trzech miejscach aktualnie więc czwarte to i tak byłoby za dużo.
Ale…
Gdyby mi zależało, to za takie uzasadnienie miałabym ochotę zamordować. :)
Niektóre rzeczy można zrobić po jakimś czasie, wrócić do czegoś, dokończyć, albo zacząć jeszcze raz. Strzelam na oślep, bo przecież nie wiem co masz na myśli.
Pozdrowienia serdeczne.
Gretchen -- 12.12.2009 - 21:32Tosiu
Panowie dokładnie wiedzieli jaka jest moja specjalizacja, ale też specyfika zawodu jest taka (przynajmniej w moim rozumieniu tego zawodu), że trzeba mieć umiejętności do pracy z każdym człowiekiem i jego kłopotem.
A jak się uzna, że coś przekracza kompetencje, czy umiejętności należy wskazać innego specjalistę. Powiedziałam to tym panom. Powiedziałam, że jak dotąd nikt nie wyszedł z mojego gabinetu z powodu moich ograniczeń, ale zdaję sobie sprawę, że tak mogłoby się zdarzyć i wiem co robić w takiej sytuacji.
Miło Cię widzieć u mnie – pozdrowienia. :)
Gretchen -- 12.12.2009 - 21:36no właśnie
za to, o czym piszesz
Wiem, że to słowo ma różne zabarwienia, ale właśnie “samorealizowanie się”, jest tutaj kluczowe.
Jak masz w perspektywie jedynie konieczność, która wiąże się z najnormalniej pojmowanym bytem, a perspektywy nie są zbyt otwarte, to chłonie się taki w sumie optymizm innych, jak świeże powietrze.
partyzant -- 12.12.2009 - 21:44No tak,
wiem o co chodzi. Wiem.
Zrobiłam sporą woltę zawodową, której wielu do dziś nie rozumie, a i wtedy nie rozumiało. Ileś tak osób po drodze próbowało mnie zniechęcić, kpić i obśmiać. Jakoś wytrwałam i spełniłam marzenie, co na zawsze już dało mi poczucie, że można, że właściwie wszystko można, jak się odpowiednio mocno zaprzeć i przeć. :)
Chłoń sobie, bardzo proszę. Nie jestem chitra.
Może się zarazisz?
Gretchen -- 12.12.2009 - 21:55Gretchen
A można wiedzieć, kogo wybrali? Jaka osoba się załapała? Z jakimi kwalifikacjami, w jakim wieku, mężczyzna czy kobieta? W czym była lepsza od Ciebie?
pozdr.
Kisiel -- 12.12.2009 - 22:54Gretchen
Właściwie nic nowego w poszukiwaniu pracy. W Opolu szukając pracy nigdy w CV nie należy pisać za dużo gdyż szefowa do której się pisze ma zazwyczaj średniaka ukończonego.. . Więc “za mądrego” nie przyjmą.
Ja też pisuąc swoje CV pisałem za dużo i zonk.. . Odzewu jak na lekarstwo – a wydawało mi się, że żyjemy w czasach gdy kompetencje i doświadczenie zawodowe się liczą.
Czasem jak sie dnie dostanie czegoś to większe błogosławieństwo niż gdybyśmy dostali. Mam nadzieję, ze w tej sytuacji tak właśnie jest.
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 12.12.2009 - 23:19W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Ha!
Więc tak do końca to nie wiem. Proces rekrutacyjny trwa.
Wiem, że przyjęli Najlepszą Szefową, o niej mogę kilka słów. Jest starsza ode mnie 15 lat, a co za tym idzie ma większe doświadczenie. Jest świetna, ma wszystko co powinna mieć osoba na takim stanowisku.
W tym kontekście chyba jest ważne, żeby dodać, że wybór nie był między mną, a nią. Firma dopiero zaczyna i potrzebuje zebrać zespół.
Pracujemy razem prawie 5 lat i ona odniosła się do tej mojej omnipotencji w rozmowie z panem mówiąc: wiesz, Gretchen ma takie umiejętności, wiedzę i doświadczenie, o jakich mówi .
To naprawdę Najlepsza Szefowa. :)
Pozdrowienia i witaj :)
Gretchen -- 12.12.2009 - 23:19Poldku
Chyba tak… Ale CV to jedno, a drugie co mówić. Co mówić? Co mówić?
Debila z siebie nie będę robić. Oooooo nie! :)
Myślę, że masz rację. To jest błogosławieństwo. Coś mi intuicja podpowiada, że tak właśnie jest.
Chodziło mi jedynie o to, żeby pokazać absurd w jakim żyjemy. Albo jak absurdalnie spostrzegam tę sytuację.
Doświadczenie bardzo cenne, przyda się jak będę szukała pracy z nożem na gardle.
Pozdrowienia :)
Gretchen -- 12.12.2009 - 23:28Boska Gretchen!
Oj, miałam podobnie, ale finał dotyczył tego samego.
dorcia blee -- 12.12.2009 - 23:50Odrzucili mnie.
Jako powód podali nie moją wszech…
a …. zbyt młody wiek na to stanowisko.
Dla niewtajemniczonych dodam, że miałam wtedy 34 lata i 9 lat w zawodzie. I podwójnego mgr i nie był to konkurs na prezydenta kraju naszego.
I nie było zastrzeżeń w ofercie co do wieku kandydata.
Miałam tylko niebieską sukienkę do czarnych włosów, ale dopiero później doczytałam, że w niebieskim NIE!
Boska Dorciu!
Pysznie!
Za młoda, gówniara początkująca!
Powiem Ci, że poszłam tam wiedząc, że spełniam z naddatkiem ich wymagania określone w ofercie.
Teraz myślę, że może w szarym NIE?
Albo ta miedź?
Bo wiadomo, że co rude, to wredne. Może powinnam powiedzieć na wejściu, że to nie jest mój naturalny kolor i ich zmylić?
Najbardziej mnie wzruszyła moja mama, która powiedziała: jeszcze przyjdą do Ciebie.
:)
Gretchen -- 13.12.2009 - 00:03I mama ma rację!
A Ty wtedy odpowiedz: – Panowie, nie w szarym, nie w szarym…
( lub niebieskim, granatowym, miodowym…)
Howk!
dorcia blee -- 13.12.2009 - 00:12Matka, zawsze ma rację :)
Tak im powiem.
Amen.
:)
Gretchen -- 13.12.2009 - 00:14Jetem,
skuta trochę.
Zaraz se rybę odgrzeję.
Ucałowania :P
-->Gretchen
Fajne ;)
Wątek źli mężczyźni – szefowie v. kobiety-szefowe nie do końca mnie przekonuje. Statystyki zapewne przemawiają na niekorzyść mężczyzn (to problem prawa wielkich liczb), ale sądzę że mechanizm jest uniwersalny i bardziej zależy od człowieka, niż od zewnętrznych, niezależnych od nas prawideł. Widziałem sporo kobiet, które były okropne, czy wręcz okrutne dla swoich pracowników (mało powiedzieć). Widziałem też nieciekawych szefów – mężczyzn, rzecz jasna.
Sam bym Panią zatrudnił. Pasjami przepadam za pracownikami dla których nie ma rzeczy niemożliwych. Oczywiście przepadam za nimi, żeby ich sprawdzić, a potem wylać na zbity pysk, ale nie zawsze się to sprawdza. Kilku jest rzeczywiście niezłych, potwierdzili omnipotencję. Nie do końca jest też chyba tak (o ile potrafię odszyfrować czym się Pani zajmuje), że w Pani przypadku odpowiedź w stylu “Z każdym mogę pracować” była taktyczna i… potrzebna. Może zostało to źle zrozumiane? Dam porównanie.
W moim fachu specjalizacja również jest rzeczą naturalną i jednocześnie chyba już nawet potrzebą. Jednocześnie każdy, kto funkcjonuje na odpowiednim poziomie, jest w stanie zrobić WSZYSTKO. To tylko kwestia czasu i pracy; uporządkowany warsztat i wiedza “gdzie znaleźć” pozwala bowiem radzić sobie praktycznie z każdym zagadnieniem. Gdyby na takiej rozmowie zapytano mnie: “Czym Pan się może zajmować”, spokojnie mógłbym więc odpowiedzieć: “Co mi Pani/Pan da, choć preferuję xxx”. Dopiero gdyby powiedział: “Co mi Pani/Pan da, choć preferuję xxx. Zaznaczę przy tym, że mam zwyczaj wypytać wszystkich kolegów z pokoju, co uważają na zadany mi temat, dzięki czemu minimalizuję ryzyko błędu”, mój rozmówca powinien się zawahać. Ta odpowiedź oznaczałaby bowiem, że mimo zgłaszanej omnipotencji mam feler dotyczący istoty mojego zawodu. Być może u komiwojażera taka otwartość jest cechą pożądaną, ale u referenta mojej podłej rangi nie do końca…
Czy zatem jest Pani pewna, że podczas rozmowy nie zdiagnozowano Pani (pardą) czegoś dysfunkcjonalnego, i licząc zyski i straty postanowiono pozbyć się potencjalnego kłopotu z przyszłości. Przecież oni wiedzieli o Pani tyle ile im Pani powiedziała podczas rozmowy. Mógł ktoś wpaść — choćby opacznie — na pomysł, że ta omnipotencja przy Pani fachu, to jest jakaś tam — mutatis mutandis — jednostka chorobowa ;) Bez urazy, bo nie o to, prawda, chodzi.
;)
——————————
referent Bulzacki -- 13.12.2009 - 09:27r e f e r a t | Pátio 35
Pino
No i dobrze, że jesteś. :)
Gretchen -- 13.12.2009 - 14:09Myślisz?
Oto ja wobec wszystkich człowiek przy zdrowych zmysłach
Znający życie i śmierć to co żyjący znać może
Który poznałem cierpienia i radości miłości
Który potrafiłem niekiedy narzucać swoje myśli
Znający wiele języków
Który niemało podróżowałem
Ja co widziałem wojnę w Artylerii i Piechocie
Raniony w głowę z czaszką trepanowaną pod chloroformem
Który straciłem najlepszych przyjaciół w straszliwej bitwie
Wiem o starym i nowym ile poszczególny człowiek może o tym wiedzieć
I nie dbając dzisiaj o tę wojnę
Między nami i dla nas przyjaciele moi
Rozstrzygam ten długi spór tradycji i wynalazczości
Porządku i Przygody…
grabię sobie chyba :P
Panie Referencie
Z tym wątkiem szefów dzielonych wedle płciowego kryterium, to żart.
Igła mnie sprowokował, to jego wina. :)
Istotnie jednak, w związku z jego prowokacją, uświadomiłam sobie, że kobiety zatrudniały mnie bez takich ceregieli, pardą. Przy czym, to nadal jest żart, bo warunki brzegowe były inne.
Zostawmy to więc, taka jest moja propozycja.
Nie uważam, żeby dla mnie nie było rzeczy niemożliwych. Starałam się przedstawiać fakty, czyli jak było dotąd i jak widzę (powiedziałam to wyraźnie) działanie w sytuacji, w której mogłabym sobie nie dać rady.
Oczywiście podkreśliłam, że mogę wziąć wszystko co mi dadzą, ale najbardziej kompetentna jestem w xxx.
Nie było też tak, że oni wiedzieli tylko to, co powiedziałam w czasie rozmowy, bowiem mieli pod ręką moją szefową, która po pierwsze rekomendowała mnie, po drugie w pewnym sensie potwierdziła tę moją domniemaną omnipotencję w rozmowie z jednym z panów. :)
Wie Pan Referencie, że to może dotychczasowi współpracownicy i pacjenci mnie tak rozpuścili, jak ten bicz dziadowski ?
Ostatnio koleżanka, która naprawdę za mną nie przepada (nie dziwię jej się wcale) powiedziała pracuj z tą panią, bo jak ty jej nie pomożesz, to już nikt jej nie pomoże .
No sam Pan widzi, jak to wygląda napisane. I kto w to uwierzy? A tak było.
Żeby była jasność pełna, nie zgadzam się z diagnozą postawioną mi podczas tych rozmów. Widzę to raczej jako niedowierzanie, wynikające być może ze stereotypowych wyobrażeń dotyczących pracowników Publicznej Służby, obsadzonych na moim stanowisku.
Sami w tym robią od lat, więc tym bardziej…
Z pewnością jednak pozbyli się potencjalnego kłopotu w przyszłości. Absolutnie.
:)
Pozdrowienia.
Gretchen -- 13.12.2009 - 14:48Pino
I tam, zaraz grabisz. Bez przesady, prawda.
Pamiętajmy wszak, że często to, jak nas inni spostrzegają nie jest tym, jak sami siebie widzimy.
Co ja mam poradzić na to, że docenianie siebie w kontekście zawodowych kompetencji, jest przez innych rozumiane jako omnipotencja?
Gretchen -- 13.12.2009 - 14:53Gretchen,
właściwie czemu kobiety Cię nie lubią?
Ja, jako Igła...
Lubię Gre, jak najbardziej.
Igła -- 13.12.2009 - 15:04Gdybym miała gdzie, na dodatek, bez ochyby, bym ją zatrudniła.
I to na stanowisku kierowniczym.
Pani Igło,
od każdego wyjątku musi być reguła.
Pino
Niektóre lubią.
A te, które nie lubią to nie wiem dlaczego. Za to te, które lubią, to już lubią.
:)
Gretchen -- 13.12.2009 - 15:14Pani Igło
Zapamiętam, w razie czego zawsze mam świadków. :)
Gretchen -- 13.12.2009 - 15:15Aha,
czyli brak hipotez badawczych? :)
Brak
Całkowity brak hipotez. :)
Gretchen -- 13.12.2009 - 15:24Hm,
ciekawie się czyta strasznie.
Z tymi rozmowami i pracami to jest dziwnie, w swym zawodowym życiu miałem dwie poważne rozmowy o pracę, długie i męczące, jedna w katolickim LO:), druga tuz po studiach w firmie, nie przyjeli mnie tu i tu.
Ale ciekawe jest, że wszędzie indziej przyjeli mnie właściwie po banalnej rozmowie, ja bym taki pobłażliwy dla siebie i ufny nie był, jak ci moi obecni pracodawcy:)
Co ciekawe w jednej szkole, co w niej pracuję, to właściwie nawet osoby przeprowadzające rozmowę nie za bardzo miały pojęcie o edukacji, rozbawila mnie bowiem jedna, mówiąc:
“Ale wie pan, w razie jakiejś kontroli to proszę pamiętać, prosze pytać tych, co są dobrzy:)”.
W duchu pomyślałem, łał, jaka pożyteczna rada dla kogoś, co pracuje od 3 lat w szkole już właściwie.
Ale ja to w ogóle mam szczęście, podobnie bywało na ehgzaminach, do dziś nie wiem na jakiej zasadzie przyjęto mnie na studia dochtórskie dzienne, które zresztą (nie)stety olałem…
I nie wiem w cyzm byłem lepszy od tych, którzy musieli płacić kilka tysięcy za zaoczne.
dziwne to wszystko.
A w ogóle od stycznia niestety będę się musiał znowu szukaniem pracy zjamować, bo będę miał czasu więcej a kasy mniej:(
Pozdrówka.
grześ -- 16.12.2009 - 20:10Grzesiu
W mojej karierze to była piąta rozmowa w sprawie pracy, a trzecia w moim zawodzie.
Najbardziej nieprawdopodobna była pierwsza. Do dzisiaj właściwie nie bardzo rozumiem wszystkie okoliczności, ale o tym to w innym tekście, natomiast poszłam do osoby, która zęby zjadła w psychiatrii, była w tym czasie ordynatorem jednego z oddziałów dla uzależnionych.
Ja, kompletnie bez doświadczenia, miałam za sobą tylko staże. Ledwie skończone studia.Byłam przejęta do granic wytrzymałości, bo bardzo mi zależało, bo to było coś na co czekałam itd.
Zapytała mnie dlaczego chcę pracować z alkoholikami… A następnie czy ich lubię...
Zdążyłam powiedzieć ze trzy zdania, i ona mówi: proszę tu jest kartka i długopis, niech pani pisze podanie – coś mnie do pani przyciąga, a wierzę swojej intuicji.
Myślałam, że zemdleję, albo się rozpłaczę z radości – nie wiadomo co gorsze.
Niektóre doświadczenia są bardzo, ale to bardzo dziwne. :))
Pozdrowienia.
P.S. Dlaczego olałeś te studia?
Gretchen -- 16.12.2009 - 20:45ad P.S.
długa historia, najkrócej mówiąc, brak motywacji i poczucia, że to ma sens, zresztą za szybko zdecydowałem się na taki motyw, znaczy od razu po magisterce, właściwie bez zastanowienia, co i jak chcę robić.
W sumie dalej nie wiem co, to jest problem:)
pzdr
grześ -- 16.12.2009 - 20:47Grzesiu
A no to widzisz. Jak nie masz motywacji i wątpisz w sens, to guzik wychodzi. Może zresztą do niczego nie było Ci to potrzebne?
Mówię Ci Grzesiu, jak ja się cieszę, że pośród wszelkich wątpliwości egzystencjalnych, zawodowa mnie nie dotyczy.
Szukaj, sprawdzaj – tyle razy, ile potrzeba. Ścieżka serca. :)
Gretchen -- 16.12.2009 - 21:02Pomarańcza :p
A ja wam powiem tak. Poszłam na kompletnie nieżyciowe studia, bo tak chciałam. Czajnik nie stawiał przeszkód – antropolog kulturowy, buhaha, no gdzieżby?
I dopiero ostatnio się zorientowałam, że nie będę po nich przymierać głodem, wręcz przeciwnie. Trza podążać za swoją pomarańczą.
Plan jest prosty. Jak mnie przyjmą na doktoranckie, to je zrobię. Mogą i nie przyjąć, moja średnia z pierwszych dwóch lat, oględnie mówiąc, nie jest za specjalna.
Mogę uczyć studentów UJ… byłoby to sympatyczne raczej dla nich, bo nie czepiałabym się obecności, co jest zmorą na konwersatoriach.
A mogę też se wrócić do Warszawy. Rasz, Bednarska, Startowa… Kłopotowski nie, na samą myśl staję się antysemitką.
Gadać to ja umiem. Żadne gówniarze mi nie podskoczą. A za każdym wychowankiem stanę murem.
Kontakty i znajomości przecież mam. Jeśli wierzyć Tytusowi, to jestem legendą tej szkoły :D
Płacą dobrze. A zatem…
pururu
Pino
Plan wygląda zachęcająco nader.
Osobiście nie mogłabym uczyć, ale nie każdy musi móc. :)
Grunt to podążać za pomarańczą.
Fajnie Pino, fajnie.
:)
Gretchen -- 16.12.2009 - 22:41Grześ
Grześ...
Szukaj, sprawdzaj – tyle razy, ile potrzeba. Ścieżka serca. :)
Gretchen ma rację. To dobrze, że będziesz miał więcej czasu a kasy mniej. Los sam Cię pcha do przodu więc idź za ciosem.
Ja byłem w sytuacji bez pracy 4 razy i znalazłem, każda kolejna bardziej rozwojowa, bardziej finansowa. Nie bój się, głowa do góry, cv ślij, współpracy szukaj. A praca sama Cię dopadnie i osaczy, :-))))
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 16.12.2009 - 22:42W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Widzisz Grzesiu?
No.
:))
Gretchen -- 16.12.2009 - 23:03No nie mogłabyś,
możliwe, chociaż nie wiem czemu. Wleźliby Ci na głowę – to mi przychodzi na myśl jako pierwsze.
Mi nie wlezą :> Ogólnie, niechaj drżą dzisiejsze przedszkolaczki.
Ja bym nie mogła robić z kolei tego, co Ty robisz, jestem zbyt okrutna i mam porąbane poczucie humoru ;)
Pomarańcza się turla, więc lecę za nią z nożykiem ;)
Pino
Pomarańcza się turla, więc lecę za nią z nożykiem ;)
A czemu nie ze scyzorykiem ? :-))))
************************
poldek34 -- 16.12.2009 - 23:08W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Nie wiem, czy pożyczy,
może go chować w zanadrzu na Ciebie…
Pokłóćcie się o homo albo o aborcję, proszę, proooszę :))) Będę wrzucać głupie komentarze i jutubki…
Pino
Jeśli chodzi o moje poczucie humoru, to wielu moich pacjentów mogłoby Ci poopowiadać takie historyjki, że… Ekhmm… Jest nadzieja, że żaden się nie zaloguje. :))
Kiedyś, kiedyś chciałabym uczyć psychoterapii, bo to może być fascynujące.
Pomarańczka namierzona już nie zwieje. Spoko luzik.
Biedne dzieci, biedactwa.
:)
Gretchen -- 16.12.2009 - 23:20Pino i Poldku
Mój scyzoryk jest mój. Nie pożyczam. :)
O homo i aborcję już się kłóciliśmy, było się wyrabiać Pino.
hi hi
Gretchen -- 16.12.2009 - 23:21Gretchen
:-))))
************************
poldek34 -- 16.12.2009 - 23:23W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku
I wzajemnie :))))
Gretchen -- 16.12.2009 - 23:24Niech to licho,
ostatnią nadzieją białych ludzi jest Tomasz Terlikowski.
Nie poczebuję scyzoryka, mam gaz ;)
Wywołujesz Pino
tego Terlikowskiego…
Ja nie jestem biały człowiek, prawda? :)
Gretchen -- 16.12.2009 - 23:41A jaki?
O dżeksonizm Cię nie podejrzewam. ;)
Czyli biały
ufff… :)
Gretchen -- 16.12.2009 - 23:49Ooo...
Zanuciło mi się natychmiast, ale Docent mnie zadźga scyzorykiem, który wcześniej wyrwie Ci w morderczym szale.
To apolitycznie i o kwiatkach:
Zdradziłaś, kurwo, mnie
Dźgnę w kontakt scyzorykiem
Ale nie popieści mnie
Bo kurwa jestem złym przewodnikiem
Chryzantemy złociste, w półlitrówce po czystej
Stoją na fortepianie i nie podlewa ich kurwa nikt…
:)
O jeju...
że tak powiem.
To a propos czego? Scyzoryka niby?
:)
Gretchen -- 16.12.2009 - 23:59No raczej :P
Jeszcze mi się skojarzyło coś z białym kolorem, ale co ja jestem, N.J.Nowak? Bez przesady.
Aczkolwiek muzycznie ten kawałek, co mam na myśli i nie powiem, bardzo jest fajny i nic w nim takiego nie ma… w sensie nie wzywa do eksterminacji ;)
Gretchen
...szlachetna szarość mojej sukienki ładnie kontrastowała z miedzianym odcieniem włosów…
ladne. Pozdrawiam
Borsuk -- 19.12.2009 - 12:50Borsuku
Starałam się, że tak powiem.
Dzięki.
Gretchen -- 21.12.2009 - 11:31-->Gretchen
Pani Gretchen,
dużo ładnych sukienek z butami i torebką, jak najmniej głupich pracodawców, wszystkiego dobrego, czego Pani potrzebuje. Polak katolik, jeśli się uprze, potrafi od Święta załatwić pewne rzeczy… ;) Stąd ja życzę Pani. Pozdrowienia!
——————————
referent Bulzacki -- 24.12.2009 - 11:38r e f e r a t | Pátio 35
Panie Referencie
Wzruszył mnie Pan. :)
Bardzo dziękuję. Nie życzę Panu wzajemnie tych sukienek, butów i torebek (chociaż buty mogą zostać :), bo jakby Pan wyglądał?
Wszystkiego dobrego dla Pana i Pani Referentowej.
Gretchen -- 24.12.2009 - 12:41Jak Senator Rzeczpospolitej.
Anegdotka świąteczna:
Przyjechały do kabaretu cztery panie ze Szczecina na koncert Łady, śpiewającej Bułata Okudżawę. Na Ładzie to wiadomo, ja zarabiam dużo, sala pęka w szwach. Panie miały problem, bo zostały trzy bilety, ale Dyrektor ma miękkie serce i się ulitował. Mogły wszystkie wejść. Ale potem się najeżył i zborsuczył, bo jedna z tych pań weszła na bezczela i założyła płaszczem miejsca w pierwszym rzędzie.
- Nie uważa pani, że to lekka przesada? – spytał delikatnie.
Na co ona spojrzała mu głęboko w oczy i powiedziała tak:
- Proszę pana. Mi się wszystko w życiu pieprzy. Pomyślałam sobie, że jak przyjadę na koncert Okudżawy i usiądę w pierwszym rzędzie, to karta się odwróci.
Dyrektor nie miał już żadnych argumentów :)
Pururu!
Faktycznie!
Pino, jaka cudna anegdotka. Bardzo very merci. :)
Poszłam sobie po zakupy różne i tak spaceruję moją ulubioną Filtrową, i innymi uliczkami zyskując z każdym krokiem coraz to nowe dowody życzliwości i sympatii całkiem obcych osób. Pikne.
Co prawda niemal wywołałam zadymę w monopolowym , bo panowie zgromadzeni za mną mieli ciśnienie, ja chciałam butelkę w eleganckim opakowaniu, a chłopak co sprzedawał postanowił mnie uwodzić, na domiar złego płaciłam kartą.
Bardzo wesoła historyjka.
pururu :)
Gretchen -- 24.12.2009 - 13:06Hi hi,
Filtrowa jest fajna, ale nic nie przebije Raszyńskiej :)
Oj tam
Ochota rządzi. :)
Jak lazłam Niemcewicza, to rzuciłam okiem w stronę TEJ szkoły i pomyślałam o Tobie.
Gretchen -- 24.12.2009 - 13:17Łohoho,
TEJ szkoły nic nie przebije. Najbardziej idiotyczna placówka edukacyjna w całej galaktyce :D
Bielany rządzą, potem Żoliborz, Muranów, następnie faktycznie Ochota, Powiśle, Śródmieście Północne i niech będzie na cześć Buca – Ursynów. :)