a mam wrażenie, że świetnie to smakuje, szczególnie ten sos grzybowo-śmietanowy musi by pycha:)
Więc proszę serwować bez zbędnych obaw, no.
I w ogóle wychodzi, że wszystko przeze mnie, już nigdy Karczmarzowi nic nie zalinkuję, bo przeżywa teraz to, że nie był pierwszy z tą tartą cąły czas, aż mi głupio:)
oczywiście pierogi z kapustą z grzybami (nie uszka, tylko pierogi, to ważne), barszcz (biały nie czerwony),na pysznym kwasie ogórkowym (nie wiem czy wiecie ale najlepsze ogórki kiszone to moja mama robi:)) z grzybami, z raz czy dwa były też uszka chyba ale zazwyczaj ich nie ma, oczywiście trzecie (i ostatnie) ważne danie to po prostu zwykły smażony karp, do tego ziemniaki.
Poza tym kompot często z suszu tak zwanego:0
No i śledzie (najlepsze sa tzw. po węgiersku, no)
I po kolacji trza coś słodkiego czy ciastowego przegryźć więc makowiec (ten to akurat mało słodki), czasem jakaś babka lub inne ciasta/placki.
To właściwie wszystko:)
A i tak najlepszy jest post przed kolacją i stan oczekiwania.
No i pierogi, barszcz i karp (w tej kolejności)
A po kolacji ostatnio popijaliśmy z bratem jakąś whisky z tego co pamiętam, ale to już do tradycji nie należy, ale kontynuacji ewentualnej w tym roku się nie będę sprzeciwiał:)
Ja będę spożywał zupkę buraczaną. Barszczu czerwonego nie lubię bo ma zasadowy odczyn. Oczywiście do zupki buraczanej będą uszka. Karp będzie smażony. Pierogi będą z kapustą oraz ruskie, o ile Agnieszka je przygotuje. Będzie kapusta z grzybami, tradycyjne śląskie danie. Poza tym będą z pewnością rzeczy, których nie będę konsumować, to znaczy jakieś wino…. Po jedzeniu, będzie kompot z suszu, ciasto (placek z kruszonką, makowiec – paluszki lizać i przekładaniec). Może namówię Agnieszkę na eksperyment z gołąbkami?
to mógłbym obejść te gołąbki łukiem, ale jako, że karczmarz zapodał wege-potrawę to nie pozostanę obojętny w dwójnasób.
po pierwsze – robiłem podobne gołąbki. we włoskiej kapuście własnego chowu, z kaszą jęczmienną a juści i ze świeżymi rydzami (uprzednio podsmażonymi z cebulką, na masełku z mleka od znajomej, szczęśliwej!, krowy). one, te gołąbki, zapiekane były w beszamelu. żeby nie stłumić smaku rydzów … a rydzów ci u nasz dostatek …
Zamiast rydzów ( bywają mrożone w marketach) polecam pół na pół suszone podgrzybki ( dla bogatszych – prawdziwki) z mrożonymi. Zmielone grubo, podsmażone na cebulce z dużą ilością masła ( kasza “pije” tłuszczyk). Koniecznie zapieczone w beszamelu.
Moja Babcia przed Wigilią robiła nieprawdopodobne ilości tych gołąbków z zamiarem spożywania ich przez trzy dni. Z reguły w pierwszy dzień już się kończyły. PYSZNE NA ZIMNO, JEDZONE “Z GARŚCI”!
Warszawskie Wrzeciono, osiemnaście lat,
Wielu dobrych chłopaków widzi świat zza krat,
Awantury karczemne, potem rozwód w domu
Dobrych manier uczyć nie było mnie komu
Jestem chuliganem, daję czasem w szyję
Albo rzucam mięskiem i tak sobie żyję
Ja nie napisałem „dobrze wychowanej panience”, tylko „panience z dobrze wychowanego domu”. To jest subtelna różnica.
Trzymanie poziomu jest czasem trudne, niemniej per saldo się opłaca. Można oczywiście być dumnym ze swich braków, ale to nie najlepiej świadczy o człowieku.
toć wiem, że Pani Renata wygląda dobrego towarzystwa jak kania dżdżu. albo lepiej, jak Polska – Albanii i Białorusi
(To jedyne europejskie kraje, które podobnie jak nasz, są na plusie mimo globalnego kryzysu. Pewnie również dzięki swym światłym przywódcom.)
Wiem także, że ostatnio o dobre towarzystwo tu trudno, a i w salonie obcowanie jedynie z przeuroczym zresztą hr. Tucholskim to mało.
Stanowczo o wysoką kulturę łatwiej na poczcie.
Serce mi się kraje, gdy widzę jak zaawansowana próba nawiązania rozmowy z naszym satanistą pali na panewce.
Rozumiem, że skromnej, patriotycznej czcicielce rodzimego Rokity może sprawić trudność znalezienie wspólnego języka z prawdziwie kosmopolitycznym satanistą – światowcem.
Trudna sprawa.
Dlatego bądź człowiekiem Merlocie; zaproś Panią Renatę to Waszej wykwintnej społeczności.
Przecież tam, sam to sprawdziłem, żaden komentarz nie może ukazać się bez uprzedniej akceptacji autora bloga.
Cudowna cenzura prewencyjna – zupełnie jak dawno temu.
Pani Renata odnalazłaby się w niej doskonale.
Przy swoich kilkudziesięciu zbanowanych, ma pełne kwalifikacje żeby w miłej niczym nieskrępowanej atmosferze prowadzić swobodne rozmowy o grzybkach, aurze i kotkach.
A to, jak wszyscy wiemy, jest starannie skrywaną istotą blogowania Pani Renaty.
Nie zagaduj więc, a pomóż kobiecie.
Nie udawaj, że nie widzisz, jak rozpaczliwie szuka jakiegoś przyjaznego miejsca.
Kłaniam się ze szczerym uśmiechem. Od ucha do…ucha!
Ps.
Dzięki za troskę, ale Pino-Demolka razi seriami. Niczym nie zagraża. Z takim rozrzutem trudno mnie trafić.
Wyczekam i załatwię ją snajperką, spoko.:)
pamiętam jak z 10 lat temu była niezła zadymka po interwju z Ramzesem w Garażu … ech łza się kręci jak się to czyta … albo to jak kiedyś Pasażer glanował Analogsów, a teraz Piguła w każdym numerze straszy swoją gębą :D
Ostatni tutaj biały Rosjanin palnął sobie w łeb. I teraz powiedz mi, czemu robią to wyłącznie biali. Sądzę, że jest to fundamentalna, ontologiczna niesprawiedliwość.
ja idę na kawę ekspresso (jak mawia nasza koleżanka) dodam se do niej sambuko w postaci 25 gram spirytusu i ukręcone żółtko od kury sąsiada … na pewno z salmonellą :P
mnie tam niczem nie zaskoczysz.
Ino u nas w Wielkopolsce pyrów się we Wigilię nie gotuję wszystko z chlebem. Pyry oznaczały kiedyś fatum biedy, pewnie dlatego.
A swoją drogą, dopierom w dorosłości się dowiedziałam, że gołąbki można z ryżem, u nas zawsze były z kaszą. I suszone grzyby były podstawą wszystkich dań u nas, bo mój ojciec był niesamowitym grzybiarzem.
mają...
Czy ktokolwiek widział porządną karczmę funkcjonującą przed zmierzchem?
Szczegółowo:
1. Kawy nie ma. Ale może być sam kubek z dużą ilością cukru. Słodzimy bez umiaru.
2. Bawarka się po mnie nie pokaże. Lapsang Souchong plus pół łyżeczki mleka może być.
3. Żadne tam tosty. Karczmarz ma fazę na tramezzini – włoskie kanapki śniadaniowe, bardzo pyszne…
Panie Referencie, zapraszam najpierw do baru. Może pan Yassa wpadnie, będzie wam we dwóch raźniej.
Otwieram też pokój zabaw dla najmłodszych (stażem).
Dorciu, hop-hop.!
To nie aura władzy, a dolegliwości wieku.
Przysiądź na pufie – mięciutki i wygodny i doskonale widać tych na drabinie.
I nie sądź – a nie będziesz sądzony ( patrz: prokurator Wassermann)
Nie chwaląc się, to mój szwagier montował mu wannę, więc mam (posła) za krętacza i sknerę. Dobrego słowa nie powiem. Poza tym co to za nazwisko. Na pewno Żyd. Albo Arab co nie kupił stoczni. Ale do rzeczy.
Będę się jednak przy tej aurze władzy upierał, a co więcej, jeszcze bardziej mnie siedzenie obok Pani zdrowo podnieca (pardą) i frapuje, bo władza i doświadczenie to mieszanka idealna. Nie przymierzając, coś jak sztab pijarowy naszego rządu, który jest piękny i dobry.
Kubek mam własny. Fajniutki. Bardzo.
Cukier bez kawy to jak przeziębienie bez prezydenta.
Poczekam na mleko.
Tymczasem poproszę o kieliszeczek gorzkiej żołądkowej.
Przed chwilą zakrztusiłam się herbatą. A włąściwie zadławiłam się – naprawdę okropnie.
Skutki miną za jakąś godzinę – ale mrowienie w kończynach, ograniczone pole widzenia, podrażnienie gardła i tchawicy oraz kaszel – nakazują zaglębienie się w fotelu i chwilowe porzucenie frapującego życiorysu prokuratora Wassermanna.
A i taka optymistyczna refleksja mnie nachodzi w tych dość pesymistycznych “okolicznościach przyrody” – wszystko jest możliwe.
Zatem za miłe towarzystwo, niemal tak miłe jak nasz rząd.
ale nie mogę się powstrzymać i chcę Pani, Pani Renato, w końcu to powiedzieć. Ja, w przeciwieństwie do niektórych zawistników, jestem przekonany, że to tylko dzięki Pani Platforma wygrała ostatnie wybory. Niewielu potrafi to docenić, ale ja — tak! Szacunek.
i przeglądam Biuletyn salonowy. Kłopotowski napisał coś o Mannie.
“Wątpię, czy żyjąc dzisiaj zdecydowałby się na prowadzenie bloga.” A ja wątpię, czy ktoś chciałby to czytać, byłoby za długie, niezrozumiałe i bez akapitów… Poza tym zbierałby komcie takie, jak Amstern czy Oda.
W końcu starszym ludziom należy mówić to, czego najbardziej oczekują po gorzkim i szarym życiu – oni tak łatwo chłoną, że są mądrzy, inteligentni, uczciwi i patriotyczni…
A Pan ma w tym wprawę....oj, ma…
A tak “w temacie” wygranej PO – no pewnie, że dzięki mnie!
I powiem Panu w wielkim zaufaniu, że to jeszcze nie koniec wygranych.
mam też resztkę haitańskiej … niestety nie stać mnie na częste zakupy w fairze …a ha zamiast cukru może być miód? z Meksyku z kwiatów pomarańczy … pyszota i nawet niedrogi ;-)
a ha … chyba coś się do Pani przyczepiło… wygląda jak rzep … ale cóż, mamy wczesną zimę ...
W kwestii hazardu – Tusk pokazał pokerową twarz i spokojnie sprawdził – a bleffujący na dodatek okazał się szulerem.
Myślę, że to wszystko jest doskonale rozpisane w kalendarzu przedwyborczym.
Faktycznie działa. Cudownie. Nawet powoduje ponad miesięczne przeziębienia.
he he
Mireks jest po prostu dobrze wychowany i dlatego jest zbyt grzeczny.
A ja garściami czerpię z kresowych obyczajów polskich rodzin, nawykłych do rozmów z życzliwym otoczeniem.
W dzieciństwie wycinano mi cale pukle moich czarnych loków z wbitymi w nie rzepami. Po prostu urodzaj był na łopiany.
Dziś loki siwe – ale śladu po uszczerbku nie widać.
Taka widać moja “moc przyciągania”
Mogę się odwdzięczyć spadziowym spod Przemyśla – może być niecedzony? Też cudo.
bo jeszcze czego dosypią..do kawy.
Trzeba zapytać karczmarza – czy publiczne okazywanie sympatii w jego lokalu dozwolone. No czy wolno w karczmie grać w pokera?
już chyba kategoria “okazywanie BRAKU sympatii”, o którą pyta Pino.
Więc pytanie: Czy na okazywany brak sympatii można lub może należy odpowiadać adekwatnym okazywaniem braku sympatii?
Za wyjątkiem załogi poczty za rogiem, ma się rozumieć.
Jestem pewna, że wrócę do moich pogwarek – za jakiś, już niedługi czas.
Tymczasem w Twojej karczmie znów jest sympatycznie – ludzie muszą się wygadać – a gdzież lepiej niż w swobodnej atmosferze między rozważaniem zasadności gołąbków na stole wigilijnym i starymi lwowskimi piosenkami Pino?
Kiedyś jak się kłóciłem z kumplem w cukierni o Unię Europejską, to wylałem wino na koleżankę jedną, na szczęście nie swoje:)
Ale znając moje szczęście, to zaraz tu coś rozbije lub wyleję.
Pino, jak tam udało się otworzyć to wino wczoraj?
P.S. Mireks to nudziarz straszny, pani Renata zaś, z która się nie zgadzam często bardzo, to jednak świetnie po polsku pisze i jakie emocje wywołać potrafi.
Mireks to nie ta liga jednak:)
Ale już zamilknę, bo nie wypada gadać o nieobecnych, choć karczmarz, mam nadzieję, wyrozumiały i gości nie podsłuchuje acz wszystko słyszy:)
W ogóle to będzie przepis na coś np. na te gołąbki taki zdjęciami opatrzony i w tym fajnym ustrojstwie napisany?
ja bym wolał nawet poczytać coś nowego o kotach czy o Lwowie, ale dla setek salonowych blogerów i komentatorów to złagodnienie byłby problem rzeczywisty, nie mieli by na kim się wyżywać, do kogo odnosić, u kogo spamować, o kim pisać.
będzie.
O ile uprzednio nie nastąpi demolka lokalu w imię pryncypiów.
Przepis na śledzia wigilijnego po szwedzku,
albo na karpia wigilijnego po merlotowemu,
albo na tramezzini (całoroczne), dla tych co nie lubią się przemęczać.
Oraz krótki kurs otwierania flaszki stojącą falą. Dla Pino.
Jesteś bardzo niesprawiedliwy wobec Mirka, jego pisanie wyrosło bowiem z gruntu pruskiej lojalności wobec władzy oraz tępym, bezkompromisowym i nieustępliwym trzymaniu się jednej myśli.
Taki miks włościańskiego uporu oraz lizusostwa i wazeliniarstwa wobec zwierzchności.
Przecież Mireks to typowa pyra wielkopolska, nie zauważyłeś tego?
Absolutnie nie można porównywać jej(tej pyry) z centusiowską Panią Renatą.
Jej blog jest mocno osadzony w mieszczańskiej tradycji lwowsko – krakowskiej.
Gabriela Zapolska, kot, pelargonia, stara piękna serwantka mahoniowa, empirowy ekranik i własny fotel u Merlota – mówiąc w skrócie.
Ten sam duszny klimat hipokryzji, obłudy i zakłamania; dorabianie chwalebnej mitologii do mniej chwalebnych występków własnego kręgu i przyprawianie paskudnej gęby sąsiadom z którymi się ma na pieńku.
Kawusia i serniczek wiedeński , egzaltowane patriotyczno-bogobojne och i ach… w ścisłej symbiozie z jazgotem krakowskiej przekupki.
Dziwię się więc kategoryczności Twoich ocen, które tak łatwo wystawiasz wyraźnym kontynuacjom Wielkich Literatur o tak różnych proweniencjach.
No chyba, że w karczmie obowiązuję wizerunek ładnego i urokliwego.
Jeśli tak, to rozumiem…
tak tu miło, że będę wpadał częściej.
Nie wypada odmawiać jak gospodarz tak gorąco zaprasza…
Względem wanny to słuszna racja szwagra; ten cały Wasserman, to dość mocno podejrzana figura.
Wiadomo z czym się kojarzy… z francą jakąś.
Na ten przykład, z kiłą i syfilisem.
A najpewniej pikantne detale tego związku, w przerwie miedzy urokliwymi pogwarkami o kotkach, II Rzeczpospolitej i zaletach gorącego mleka, chętnie wyłuszczy wszystkim nasza Pani Renata.
Bo jesteśmy przecież życzliwym otoczeniem. Czyż nie?
Nie muszą, ale te weneckie to zazwyczaj są. I taka jest ich uroda. Za to wnętrze mają bogate i różnokolorowe. Czerwone, na ten przykład – z prosciuto crudo, albo różowe – z tonno e cipolle.
Jak pamiętam, te kolorki są bliskie pańskiemu życzliwemu serduszku…
Jest też model PL z mozarella con pomodori często kaleczony przez włoskich szowinistów dodatkiem zielonej bazylii.
Czarny pojawia się tylko sporadycznie, jako ozdóbka właściwie, w postaci olive nere.
Rzecz w tym, że tramezzini robi się lekko, łatwo i przyjemnie, a potem nie można przestać jeść.
zaraz, bo z siekierą wpadłeś i sekreterę mahoniową rąbiesz. :)
Jesteś pewien, że mi dowcipy opowiadać chcesz, a nie arszenikiem poczęstować? :)
Bo ja w 1/4 pyra wielkopolska z samej stolicy Posen, a w 1/4 krakowiaczek jeden… Po dziadkach Wileńszczyzna i Podlasie, ale to akurat chyba mniej istotne.
Dość, że hipokryzja plasuje się raczej wysoko w rankingu moich cnót :p Nie należy się sugerować moim jasnym spojrzeniem i niewyparzoną gębą.
Też umiem gwarzyć o kotkach i urokach II Rzeczpospolitej. :) Zacietrzewienie polityczne jest mi obce, ale zgaduję, że to dla Pani Renaty coś jak dla innego – bo ja wiem – wędkarstwo, ruletka czy wyścigi samochodowe – namiętność życiowa jednym słowem. :)
Panie Najżyczliwszy brzmi całkiem przyjemnie, jak jakaś sekwencja modlitwy różańcowej.
Bardzo mi się podoba.
Dzięki też, za info dot. tramezzini.
Mój niepokój wynikał z tego, ze niby to południowe, a jednak takie blade. Może chore pomyślałem z troską.
Teraz już wiem o nich wszystko.
Wieczorem wzbudzę tym zachwyt yassowej.
Co do różu, to wiedz, ze jest w nim mi ładnie i wcale mi go nie obrzydzisz tymi swoimi podśmiechujkami.
Pozdrawiam serdeczne
Ps.
A czy mogę jeszcze, od czasu do czasu wpaść tu do Ciebie?
Proszę...plizz…
mnie chcesz zaimponować, mnie…?
Ciężko będzie, bo dorwałem się kiedyś do drzewa wujów – oszalałych maniaków genealogicznych.
Czego tam nie było?
Włos stawał dęba, wtedy naprawdę przydałaby mi się dobrze naostrzona siekiera lub nawet lepiej, huskvarna. Dla spokoju ducha.
Jak myślisz, skąd się wzięła moja niegdysiejsza pogawędka z Mireksem dotycząca wiaruchny, sznyl cuga, bany, tytki, gzika i sznytek? No skąd?
Ktoś tam, kiedyś, całkiem bliski, szastał też genami po Wielkopolsce.
Szastali bez opamiętania i inni wstępni i www. wstępni(kategoria prawa spadkowego).
Tu i ówdzie.
A, że sporo ich jest udokumentowanych; mrowie a mrowie, to mało, więc
znalazłby się niechybnie i ktoś skoligacony z Lukrecją; jakiś kardynał lub ktoś z Cattaneich.
Jak widzisz, krotochwila doskonale współgra mi z arszenikiem…
pułapka mało prawdopodobna. Jestem bardzo ostrożny.
Merlot coś już o tym wie.:)
Ale skoro tak miło się nam gawędzi, to jeszcze taka historyjka. Autentyczna.
Całe to moje drzewo, oczywiście tylko zielona i kwitnąca jego część, rokrocznie urządza sobie spędy.
Od pewnego czasu, dla urozmaicenia w różnych miejscach naszej piękniejącej ojczyzny.
A tyle tego jest, że trudno ogarnąć.
Zdarzyło się więc kiedyś, właśnie pod Poznaniem, że dojeżdżając na miejsce dostrzegłem wieczerzająca na trawniku wielopokoleniową familię cygańską...
tfuu! Romską!.
Koło wypasionej przyczepy kempingowej, przy mercu kombi z literką “D” na tylnej szybie.
Zatrzymałem szybko samochód i pogoniłem małoletnie dziecka moje, by ciepło przywitały się z nieznanymi krewniakami.:)
Wyobraź sobie, jakie było zaskoczenie obwieszonego złotem króla romskiego, gdy zobaczył biegnące w jego kierunku rozradowane, wyblakłe gadzięta wrzeszczące;
“Wuju! Wujku! Wujaszku!”
No i co ciekawsze, co się działo w tej przyczepie potem, gdy ów musiał z całego zdarzenia tłumaczyć się swej romskiej partnerce.:)
Od cara czy cesarza, to można było dostać potwierdzenie szlachectwa, które szlachcicowi w Rzeczpospolitej są potrzebne jak dziura w moście. Pani to by mogła być szlachcianką, a nie szlachcicem. Chyba, że za damskim imieniem kryje się transwestyta. :)
A tu się Pan myli, bo car nadawał patenty szlacheckie za zasługi… To samo było we Francji przecież, noblesse de robe, w odróżnieniu od noblesse d’epee.
Toż w Rosji, Anglii, czy innych Prusach tytuły otrzymane od ich władców mają znaczenie. W Rzeczpospolitej nie są one istotne. Tak samo jak tytuły hrabiowskie czy inne. One liczą się w państwach zaborczych. A bracia szlachta wiedzą kto należy do rodziny, a kto nie.
Nie ma polskich hrabiów. Szlachta jest równa. Nie ma żadnych tytułów polskich poza książęcymi dla Piastowiczów i bratanków króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Ja tu się staram, wśród latających kotletów i naleśników, inicjuję dyskusję o wpływie literatury przełomu XIX i XX wieku na współczesną twórczość blogową, sypię dowcipami i z życia wziętymi dykteryjkami, a Ty twierdzisz, że mam spokój na dłużej?
Temu panu już dziękujemy – tak mam to rozumieć?
Może zamykasz karczmę? Albo Pani Renata straciła wiarę?
Zupełnie nie wiem o co chodzi.
To że Pani Renata ze mną nie rozmawia, to nic dziwnego, stwierdziła przecież kiedyś, że dobre towarzystwo brzydzi się mną.
Cytuję z pamięci; “ w dobrym towarzystwie, takim jak yassa ręki się nie podaje”. I jest konsekwentna.
To budzi podziw, a ja zgadzam się też z samym tym stwierdzeniem. Poniekąd.
I tylko przez wrodzona delikatność nie piszę komu zdarzyło się uścisnąć dłoń piszącego te słowa. Mimo klątwy.
Bo wyszłoby, ze nie jest to osoba godna towarzystwa Pani Renaty.
A tę informację nasza droga koleżanka przypłacić mogłaby prawdziwym załamaniem nerwowym.
Świat jej politycznych fascynacji ległby w gruzach.
Do Twojej wiadomości podać mogę tylko enigmatycznie, że jest to Wielki Polak. Największy z żyjących. (Z Kaszub- ale o tym pssst, cicho sza.)
Który i potem, daj nam o Panie jak najdłużej grzać się w blasku jego geniuszu, ma zapewniony sarkofag na Wawelu. Co najmniej na Wawelu.
I nie jest to bynajmniej Mariusz Pudzianowski…
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dobrej nocy.
Na mnie zawsze możesz liczyć.
W dzień był lekki mrozik. A na noc całkiem się ciepło zrobiło. Żadnego lodu, śnieżku – plus 2.
Same anomalie.
Merlocie, czy to Ty może to poczwórne (też anomalia) przeziębienie “sprzedałeś” naszemu…och?
A mówili, żeby rąk nie ściskać – tylko solidnie myć.
Mówili…
Eeee, pójdę do kuchni i poproszę o zagrzanie mleka.
a ha … Stefan to nie jakiś gitarulek … to był taki stary niewidomy Cygan bez nóg. Stefan Dymiter. on zawsze grał na Grodzkiej albo gdzieś obok. Umarł był ładnych parę lat temu.
Z tego bólu podnietę
jak ze źródła dziś czerpię
żeby zostać poetą
trzeba wiele wycierpieć.
Maczam pióro w krwi ściętej,
która broczy z mej pięty,
piszę tekst nowej polskiej piosenki.
La, la, lala, lala, lalala, la, la
Piszę tekst smutnej, polskiej piosenki.
no i w końcu wydała się zagadka mojego zauroczenia pewną, zaprzyjaźniona z Panią, blogerką.
Tak, przyznaję, ona fascynuje mnie niesłychanie. Jako domina.
komentarze
Już można?
Dziękuję
Wspólny blog I & J
Jacek Jarecki -- 09.12.2009 - 22:23Nie,
w domu karpik, a w załodze sushi :P
Pino,
to nie jest zamiast ribki, tylko obok.
merlot -- 09.12.2009 - 22:39Ewentualnie zamiast kapusty z grzybami…
Jaka zaś kapusta,
karp z ziemniaczkami, wcześniej grzybowa, do ryby sałata i dobranoc. U nas się wigiliuje skromnie i ascetycznie :)
25 grudnia pijemy cydr i żremy Pana Prezydenta.
A w życiu nie jadłem:)
a mam wrażenie, że świetnie to smakuje, szczególnie ten sos grzybowo-śmietanowy musi by pycha:)
Więc proszę serwować bez zbędnych obaw, no.
I w ogóle wychodzi, że wszystko przeze mnie, już nigdy Karczmarzowi nic nie zalinkuję, bo przeżywa teraz to, że nie był pierwszy z tą tartą cąły czas, aż mi głupio:)
Pozdrówka serdeczne.
grześ -- 09.12.2009 - 22:44To jak każdy się dzieli tym, co je na wigilię, to i ja powiem;)
oczywiście pierogi z kapustą z grzybami (nie uszka, tylko pierogi, to ważne), barszcz (biały nie czerwony),na pysznym kwasie ogórkowym (nie wiem czy wiecie ale najlepsze ogórki kiszone to moja mama robi:)) z grzybami, z raz czy dwa były też uszka chyba ale zazwyczaj ich nie ma, oczywiście trzecie (i ostatnie) ważne danie to po prostu zwykły smażony karp, do tego ziemniaki.
Poza tym kompot często z suszu tak zwanego:0
No i śledzie (najlepsze sa tzw. po węgiersku, no)
I po kolacji trza coś słodkiego czy ciastowego przegryźć więc makowiec (ten to akurat mało słodki), czasem jakaś babka lub inne ciasta/placki.
To właściwie wszystko:)
A i tak najlepszy jest post przed kolacją i stan oczekiwania.
No i pierogi, barszcz i karp (w tej kolejności)
A po kolacji ostatnio popijaliśmy z bratem jakąś whisky z tego co pamiętam, ale to już do tradycji nie należy, ale kontynuacji ewentualnej w tym roku się nie będę sprzeciwiał:)
grześ -- 09.12.2009 - 22:49P.S.
Wigilijny, znaczy niedzielny tekst Dziadka jacka do Panny Ingi
“No niech się pani zamknie”
:)
Więc ja się zamykam i spadam.
A teraz “Niech pani zamknie ryj” padło.
Piękne.
Kocham Dziadka Jacka i Poszepszyńskich.
Przepraszam Karczmarza za tę nadekspresję
grześ -- 09.12.2009 - 22:50Tak :)
Whiskey i czarne davidoffy, to je prawdziwa Gwiazdka.
Czyli
barszcz biało-czerwony, czarny susz i armstrong – może być ostatecznie bez arm.
merlot -- 10.12.2009 - 01:53Fajnieście to sobie wykombinowali…
Merlot,
wszystko jest lepsze od babci trzy dni stojącej nad kuchenką i na koniec padającej nosem w bigos ;)
Coś w tym jest.
Oddalam się z godnością, póki co.
merlot -- 10.12.2009 - 02:03Bęc!
(rzut mielonym za trzy punkty zaliczony)
Tomku!
Przekaż karczmarzowi ukłony i podziw za pomysł.
Ja będę spożywał zupkę buraczaną. Barszczu czerwonego nie lubię bo ma zasadowy odczyn. Oczywiście do zupki buraczanej będą uszka. Karp będzie smażony. Pierogi będą z kapustą oraz ruskie, o ile Agnieszka je przygotuje. Będzie kapusta z grzybami, tradycyjne śląskie danie. Poza tym będą z pewnością rzeczy, których nie będę konsumować, to znaczy jakieś wino…. Po jedzeniu, będzie kompot z suszu, ciasto (placek z kruszonką, makowiec – paluszki lizać i przekładaniec). Może namówię Agnieszkę na eksperyment z gołąbkami?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 10.12.2009 - 09:16jaklo że nie obchodzę
to mógłbym obejść te gołąbki łukiem, ale jako, że karczmarz zapodał wege-potrawę to nie pozostanę obojętny w dwójnasób.
po pierwsze – robiłem podobne gołąbki. we włoskiej kapuście własnego chowu, z kaszą jęczmienną a juści i ze świeżymi rydzami (uprzednio podsmażonymi z cebulką, na masełku z mleka od znajomej, szczęśliwej!, krowy). one, te gołąbki, zapiekane były w beszamelu. żeby nie stłumić smaku rydzów … a rydzów ci u nasz dostatek …
po drugie – a zapomniałem :)
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 10.12.2009 - 10:17Docencie i to jest dokładnie TO!
Zamiast rydzów ( bywają mrożone w marketach) polecam pół na pół suszone podgrzybki ( dla bogatszych – prawdziwki) z mrożonymi. Zmielone grubo, podsmażone na cebulce z dużą ilością masła ( kasza “pije” tłuszczyk). Koniecznie zapieczone w beszamelu.
Moja Babcia przed Wigilią robiła nieprawdopodobne ilości tych gołąbków z zamiarem spożywania ich przez trzy dni. Z reguły w pierwszy dzień już się kończyły.
PYSZNE NA ZIMNO, JEDZONE “Z GARŚCI”!
Pozdrawiam wszystkich
RRK -- 11.12.2009 - 00:43Merlocie
Oddaliles się z godnością, ale mam nadzieje, ze nie dlugo?
Agawa -- 11.12.2009 - 18:02Agawo,
oddaliłem się z godnością nocną porą, unikając mielonych, rzucanych przez pewną małolatę.
Widzę, że się z Renatą u mnie umówiłaś? Bardzo miło.
Witaj Renato!
merlot -- 11.12.2009 - 18:35Merlocie
Niezwykle Pino sie rozbrykala :)
Agawa -- 11.12.2009 - 20:20Dobrze, ze golabki jakos oszczedzila.
Jestem :>
mogę dla odmiany rzucić rybą
Pani Pino!
Rzucać jedzeniem? Panience z dobrze wychowanego domu nie przystoi…
;)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 11.12.2009 - 22:27Gdzie? :P
Warszawskie Wrzeciono, osiemnaście lat,
Wielu dobrych chłopaków widzi świat zza krat,
Awantury karczemne, potem rozwód w domu
Dobrych manier uczyć nie było mnie komu
Jestem chuliganem, daję czasem w szyję
Albo rzucam mięskiem i tak sobie żyję
:P
Witaj Merlocie,
Czyżby Pani Renata dostała jakieś nowe wytyczne z centrali?
Rozumiem, że pojawił się nareszcie jakiś Prawdziwek, jako opcja alternatywna wobec Ryżego z marketu.
Zachodzę w głowę; któryż to ach któryż?
Pozdrawiam serdecznie
Ps.
yassa -- 12.12.2009 - 01:07Ja z inteligencji żoliborskiej, więc wiem o czym piszę; przy Agorze najlepiej zamknąć oczy i docisnąć gaz.:)
Yassa,
masz chyba pierdolca na punkcie polityki :)
Rydze są dobre, takie zbierane w Pieninach… pomińmy fakt, że to park narodowy :P
Nie jest aż tak brzydko, choć Dorycka ma paskudną opinię. Ale i tak się poprawiło ;)
Jakiej polityki?
Ja mam pierdolca na punkcie Pani Renaty.
Nie tyle brzydko co strasznie…
yassa -- 12.12.2009 - 01:20A chyba że tak...
Wrzeciono jest ogólnie marne, nie zaprzeczam. Ale cóż, tam się wychowałam.
Pani Pino!
Ja nie napisałem „dobrze wychowanej panience”, tylko „panience z dobrze wychowanego domu”. To jest subtelna różnica.
Trzymanie poziomu jest czasem trudne, niemniej per saldo się opłaca. Można oczywiście być dumnym ze swich braków, ale to nie najlepiej świadczy o człowieku.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 12.12.2009 - 01:36Ganz pomada,
tak czy owak, myli się Pan bardzo :)
Yasso, gburze
Pani Renata zjawiła się towarzysko, siedzi w sali dla niepalących, zamówiła mleko (gorące) i nic nie wskazuje na to, żeby miała tu na kogoś zlecenie.
Więc się ukłoń z daleka i uśmiechnij. No i nie kłóć się z Pino, bo zaraz czymś w Ciebie rzuci.
merlot -- 12.12.2009 - 02:17>Pino
na Bulbulatorsach skręciłem haniebnie kostkę w nodze prawej, albo prawą nogę w kostce. przypadek?
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 12.12.2009 - 08:33Merlocie,
toć wiem, że Pani Renata wygląda dobrego towarzystwa jak kania dżdżu. albo lepiej, jak Polska – Albanii i Białorusi
(To jedyne europejskie kraje, które podobnie jak nasz, są na plusie mimo globalnego kryzysu. Pewnie również dzięki swym światłym przywódcom.)
Wiem także, że ostatnio o dobre towarzystwo tu trudno, a i w salonie obcowanie jedynie z przeuroczym zresztą hr. Tucholskim to mało.
Stanowczo o wysoką kulturę łatwiej na poczcie.
Serce mi się kraje, gdy widzę jak zaawansowana próba nawiązania rozmowy z naszym satanistą pali na panewce.
Rozumiem, że skromnej, patriotycznej czcicielce rodzimego Rokity może sprawić trudność znalezienie wspólnego języka z prawdziwie kosmopolitycznym satanistą – światowcem.
Trudna sprawa.
Dlatego bądź człowiekiem Merlocie; zaproś Panią Renatę to Waszej wykwintnej społeczności.
Przecież tam, sam to sprawdziłem, żaden komentarz nie może ukazać się bez uprzedniej akceptacji autora bloga.
Cudowna cenzura prewencyjna – zupełnie jak dawno temu.
Pani Renata odnalazłaby się w niej doskonale.
Przy swoich kilkudziesięciu zbanowanych, ma pełne kwalifikacje żeby w miłej niczym nieskrępowanej atmosferze prowadzić swobodne rozmowy o grzybkach, aurze i kotkach.
A to, jak wszyscy wiemy, jest starannie skrywaną istotą blogowania Pani Renaty.
Nie zagaduj więc, a pomóż kobiecie.
Nie udawaj, że nie widzisz, jak rozpaczliwie szuka jakiegoś przyjaznego miejsca.
Kłaniam się ze szczerym uśmiechem. Od ucha do…ucha!
Ps.
yassa -- 12.12.2009 - 10:46Dzięki za troskę, ale Pino-Demolka razi seriami. Niczym nie zagraża. Z takim rozrzutem trudno mnie trafić.
Wyczekam i załatwię ją snajperką, spoko.:)
>Pino
tak mję sie przypomniało …
pamiętam jak z 10 lat temu była niezła zadymka po interwju z Ramzesem w Garażu … ech łza się kręci jak się to czyta … albo to jak kiedyś Pasażer glanował Analogsów, a teraz Piguła w każdym numerze straszy swoją gębą :D
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 12.12.2009 - 10:58To już nie Karczma,
tylko jakaś oi-owa speluna :)
Bardzo się przyjemnie tego słucha w sobotę, na leciutkim kacu.
Analogsi, o ile mi wiadomo, to coś jak Pidżama w punk rocku… dobrze myślę?
Analogsi
są jebani za to że raczej nie kumplują sie z zamawiaczami 5 piw … i mająswoje zdanie … taka niezależność od niezależności :) ...
ja tam jakimś fanem wielkim nie jestem … ot lubię parę kawałków… i to z każdego okresu działalności
na pewno to jest lepsze i bardziej rasowe (he he) niż jakieś szity w stylu Lumpex75
oi!
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 12.12.2009 - 12:03A, rozumiem,
“niezależność od niezależności” – hehehe
Karczmarz wrócił,
odsłuchał towarki. które mu lokalny element do szafy grającej wrzucił i uznał, że imydż bistrôt na tym cierpi.
W związku z tym umieścił kartkę na szafie (grającej) treści takiej:
Muzyka tylko do konsumpcji!
merlot -- 12.12.2009 - 12:58Żetony do szafy u szatniarza.
Odpowiedzialność za nietrafny dobór utworów do posiłku spada na konsumenta!
Bystra, bystra!
Ostatni tutaj biały Rosjanin palnął sobie w łeb.
I teraz powiedz mi, czemu robią to wyłącznie biali.
Sądzę, że jest to fundamentalna, ontologiczna niesprawiedliwość.
Autor mi wyleciał z pamięci
dobra
na razie nie mam fleszpleji na kompie to zarzucę potem a tymczasem poproszę lornet, meduzę i serek tylżycki
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 12.12.2009 - 13:30Jajecznicę na szynce,
tylko smaczną. Herbatę brzoskwiniową. Potem kawę z amaretto i goździki…
chyba gwoździki
ja idę na kawę ekspresso (jak mawia nasza koleżanka) dodam se do niej sambuko w postaci 25 gram spirytusu i ukręcone żółtko od kury sąsiada … na pewno z salmonellą :P
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 12.12.2009 - 14:54Bynajmniej.
krtek
a yoy!
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 12.12.2009 - 15:10Meduza…
…Ci się nie przynależy, bo jako taka zawiera w sobie habaninę, czyli szczątki jakiegoś źwierzęcia. Na przykład poprzedniej kury sąsiada.
merlot -- 12.12.2009 - 15:10ależ Karczmarzu!
widać, że u Ciebie tradycyjnie/prawacko. nowoczesna, lewacka karczma od razu by podała meduzę agar-agarową z resztkami sojowymi (not GMO) :P
pozdrawiam szykując sprzęt na koncert :)
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 12.12.2009 - 15:14Ostatnie zdanie
wzbudza we mnie lekki niepokój natury akustycznej;-)
merlot -- 12.12.2009 - 15:23zupełnie bezpodstawnie
jako że jadę na folki … —> http://tekstowisko.com/jozefstopczyk/60747.html
będą tam m. in. takie oto nimfy z Syberii:
uwierz mi, ja naprawdę nie mam nic wspólnego z kokainą :)
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 12.12.2009 - 15:34Dobre, dobre!
tylko ten dziad jakiś taki za młody…
merlot -- 12.12.2009 - 15:50Znam ten przepis
Tylko nie jako wigilijny.
I krupy nie jaglane.
Weź se z hreczką to zrób.
Igła -- 12.12.2009 - 22:26Miodzik.
Coś dziś wisi w powietrzu nad tym blogowiskiem
Ładnie pachnie. Tak jak kasza gryczana, może?
merlot -- 12.12.2009 - 23:00No to..
jutro ganiaj za tym zapachem do kuchni..
I popróbuj z hreczką.
Bo ona w odróżnieniu od jagłów ma swój, wyrazisty smak a grzyby go dopełniają.
Suszone właśnie.
I nie żałuj zasmażki do sosu, mają się w nim dusić.
Igła -- 12.12.2009 - 23:05aaa już wiem co jest grane
jechałem głównie na nich … ale jak to bywa w rokendrolu … nie dojechali … może aerofłot nawalił :P
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 13.12.2009 - 00:38Twój refleks wskazuje
na minimum pięć piwek;-)
merlot -- 13.12.2009 - 00:52zgadłeś ...
były 3 porterki i 3 perełki … a kolega miał jeszcze pyszny miód dwójniaczek z własnej krwawicy he he he
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 13.12.2009 - 01:00Panie starszy...
dla mnie tacka, słomka i karta telefoniczna. Może być z czipem…
Muszę zażyć lekarstwo.
I butelka wódki dla tej pani, która znad szklanki mleka, pali mnie wzrokiem…
Rychło!
yassa -- 13.12.2009 - 13:10Panie dowcipny…
tacka i słomka to w Spatifie.
merlot -- 13.12.2009 - 13:23A karta to Panu na ch***? Od 13 godzin telefony wyłączone…
Panie starszy, Pan to jak ten japoński piechur, na pacyfiku...
Po ch***?
Nie Pana babci zas***ny interes!
Czyżby nie za bardzo zintegrował się Pan z naszą sfrustrowaną młodzieżą?
28 lat na rauszu?
Nie wie Pan, że od jakiegoś czasu, telefony już działają?
Jeśli nie, to proszę też o książkę życzeń i zażaleń!
yassa -- 13.12.2009 - 13:37Uprzejmie proszę...
patrz pan
telefony wyłączyli a o Internecie zapomnieli ….
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 13.12.2009 - 13:38Ale jaki dziś spokój a propos,
rok temu martyrologię można by siekać tasakiem…
Wpadnie taki
raz na rok, zamówi słomkę do posiłku który sam przytargał i myśli że mu wszystko wolno.
Eeech…
merlot -- 13.12.2009 - 13:49Tomku!
Klient, jaki by nie był, jest podstawą biznesu. Lepiej nie narzekaj, bo mogą pojawić się znacznie gorsze elementy.
Dla mnie poproszę kolę.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 13.12.2009 - 14:12chłe, chłe, chłe...tak przy 13 grudniu,
miło jest spotkać zwolennika teorii mniejszego zła.
Akurat w tej, mojej konkretnej sytuacji nawet mi to pasuje.:)
yassa -- 13.12.2009 - 14:30Panie Yasso
Toz to dekadencja! Butelke wodki ofiarowac kobiecie?
Szampan z talerzykiem borowek to jeszcze moglabym zrozumiec..
Czy tu serwuja meduze z lorneta?
Agawa -- 13.12.2009 - 15:35Na litość boską, Królowo,
to powinien być czysty spirytus!
Pino
pamiętaj że za Behemotha można dostać bana :P
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 13.12.2009 - 15:55Ale on jest taki ładny,
duży, puszysty, czarny i sam płaci za tramwaj.
ale pomyśl o tym co było potem :P
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 13.12.2009 - 16:25Najwspanialszy błazen świata?
Na Worobiowych Górach :)
Czekam na komentarz Karczmarza :P
Pino, a kto powiedział,
że Karczmarz musi być oczytany?
Karczmarz musi umieć zrobić sos carbonara. I właśnie robi, a wy go odciągacie od obowiązków.
Agawo,
merlot -- 13.12.2009 - 18:24tu serwujemy lornetę z meduzą.
Ale nie ma przymusu konsumpcji. Na życzenie podajemy lornetę solo.
To nie jest porządny lokal,
do książek Karczmarzu, a sos carbonara mogę zrobić ja
Widzę, że fotel dla mnie juz naprawiony - dziękuję
Rozsiądę się zatem w sali dla palących.
RRK -- 14.12.2009 - 13:52Poproszę o kawę.
BEZ MLEKA!
Z dużą ilością cukru.
Śniadanie dla mnie raz,
mogą być tosty francuskie i bawarka…
-
Ja też bym chciał siedzieć obok Pani Renaty. Mogę przycupnąć na zydlu. Czuć aurę władzy. Fffff…. wciągnąłem nosem jak Piesiewicz lekarstwo.
Podejmuję pod nogi,
referent
——————————
referent Bulzacki -- 14.12.2009 - 14:12r e f e r a t | Pátio 35
Tomek
z gołąbkami jest tak ja z pierogami.
mnie tam niczem nie zaskoczysz.
Ino u nas w Wielkopolsce pyrów się we Wigilię nie gotuję wszystko z chlebem. Pyry oznaczały kiedyś fatum biedy, pewnie dlatego.
A swoją drogą, dopierom w dorosłości się dowiedziałam, że gołąbki można z ryżem, u nas zawsze były z kaszą. I suszone grzyby były podstawą wszystkich dań u nas, bo mój ojciec był niesamowitym grzybiarzem.
Pozdro.:D
Wspólny blog I & J
Alga -- 14.12.2009 - 14:13Państwo chyba jakieś ADHD
mają...
Czy ktokolwiek widział porządną karczmę funkcjonującą przed zmierzchem?
Szczegółowo:
1. Kawy nie ma. Ale może być sam kubek z dużą ilością cukru. Słodzimy bez umiaru.
2. Bawarka się po mnie nie pokaże. Lapsang Souchong plus pół łyżeczki mleka może być.
3. Żadne tam tosty. Karczmarz ma fazę na tramezzini – włoskie kanapki śniadaniowe, bardzo pyszne…
Panie Referencie, zapraszam najpierw do baru. Może pan Yassa wpadnie, będzie wam we dwóch raźniej.
Otwieram też pokój zabaw dla najmłodszych (stażem).
merlot -- 14.12.2009 - 14:41Dorciu, hop-hop.!
Ja nie mogę,
Ty nie jesteś Karczmarz, tylko kelner pereelowski…
Zaraz pobiję Cię złotą patelnią ;)
Kanapki nawet spożywczo wyglądają, mogę zjeść.
Referencie miły
To nie aura władzy, a dolegliwości wieku.
Przysiądź na pufie – mięciutki i wygodny i doskonale widać tych na drabinie.
I nie sądź – a nie będziesz sądzony ( patrz: prokurator Wassermann)
Twoje zdrówko!
RRK -- 14.12.2009 - 15:36Pino
Odloz zlota patelnie!
Mozesz miec uczulenie rowniez na metale szlachetne :)
O metalu symfonicznym nie wspominajac.
Agawa -- 14.12.2009 - 15:38-->RRK
Nie chwaląc się, to mój szwagier montował mu wannę, więc mam (posła) za krętacza i sknerę. Dobrego słowa nie powiem. Poza tym co to za nazwisko. Na pewno Żyd. Albo Arab co nie kupił stoczni. Ale do rzeczy.
Będę się jednak przy tej aurze władzy upierał, a co więcej, jeszcze bardziej mnie siedzenie obok Pani zdrowo podnieca (pardą) i frapuje, bo władza i doświadczenie to mieszanka idealna. Nie przymierzając, coś jak sztab pijarowy naszego rządu, który jest piękny i dobry.
Zdrówko, Pani Renato, za Pani sukcesy!
——————————
referent Bulzacki -- 14.12.2009 - 15:54r e f e r a t | Pátio 35
Pani Agawo,
nie mam, sprawdziłam przy kolczykach :)
Co za lokal, szafy grającej nie wolno, tostów nie podają, Bułhakowa nie czytali, pieseczka obudzili.
A sama Pani chciała być ofiarą cenzury, więc proszę nie wypominać. Ja Najtłisza lubię.
Wrzucam dwójkę...
Merlocie
Kubek mam własny. Fajniutki. Bardzo.
RRK -- 14.12.2009 - 15:47Cukier bez kawy to jak przeziębienie bez prezydenta.
Poczekam na mleko.
Tymczasem poproszę o kieliszeczek gorzkiej żołądkowej.
Pino
Nie wypominam :)
Agawa -- 14.12.2009 - 16:01Z powazaniem ofiara cenzury
Referencie miły
Przed chwilą zakrztusiłam się herbatą. A włąściwie zadławiłam się – naprawdę okropnie.
Skutki miną za jakąś godzinę – ale mrowienie w kończynach, ograniczone pole widzenia, podrażnienie gardła i tchawicy oraz kaszel – nakazują zaglębienie się w fotelu i chwilowe porzucenie frapującego życiorysu prokuratora Wassermanna.
A i taka optymistyczna refleksja mnie nachodzi w tych dość pesymistycznych “okolicznościach przyrody” – wszystko jest możliwe.
RRK -- 14.12.2009 - 16:01Zatem za miłe towarzystwo, niemal tak miłe jak nasz rząd.
Muszę już lecieć,
ale nie mogę się powstrzymać i chcę Pani, Pani Renato, w końcu to powiedzieć. Ja, w przeciwieństwie do niektórych zawistników, jestem przekonany, że to tylko dzięki Pani Platforma wygrała ostatnie wybory. Niewielu potrafi to docenić, ale ja — tak! Szacunek.
referent
——————————
referent Bulzacki -- 14.12.2009 - 16:03r e f e r a t | Pátio 35
Metal symfoniczny?
Coś mnie ominęło?
Knucie za plecami Karczmarza mieści się w tutejszej formule.
merlot -- 14.12.2009 - 16:08Bon Appétit!
Piję kadarkę
i przeglądam Biuletyn salonowy. Kłopotowski napisał coś o Mannie.
“Wątpię, czy żyjąc dzisiaj zdecydowałby się na prowadzenie bloga.” A ja wątpię, czy ktoś chciałby to czytać, byłoby za długie, niezrozumiałe i bez akapitów… Poza tym zbierałby komcie takie, jak Amstern czy Oda.
to dla mni lapsang
z mlekiem … kawę mam swoją. ale młynek się zepsuł to będzie po turecku. znaczy zgryzana nie mielona. tak jak to swego czasu Turecki zgryzał
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 14.12.2009 - 16:22Uprzejme to z Pana strony , drogi Referencie, nawet bardzo
W końcu starszym ludziom należy mówić to, czego najbardziej oczekują po gorzkim i szarym życiu – oni tak łatwo chłoną, że są mądrzy, inteligentni, uczciwi i patriotyczni…
A Pan ma w tym wprawę....oj, ma…
A tak “w temacie” wygranej PO – no pewnie, że dzięki mnie!
RRK -- 14.12.2009 - 16:28I powiem Panu w wielkim zaufaniu, że to jeszcze nie koniec wygranych.
Mlynek, jakby co - to mam. Dobrze mieli.
A podzielisz się Pan kawą?
RRK -- 14.12.2009 - 16:30Cukier w kubku – wystarczy na dwoje…
sie podziele
właśnie dostałem z Fair Trade’u z Papui Nowej Gwinei :)
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 14.12.2009 - 16:36Pani Renato,
w klimacie knajpianym, bez nerwacji…
Tusk startuje na prezydenta? Mi się wydaje, że on do tego czasu wypali się w rządzeniu.
Z tym systemem kanclerskim to niegłupie było, ale po co zmieniać ustrój, który działa tak cudownie.
he he
Z Papui - bardzo adekwatne do karczmy...
Dziękuję, z perspektywą czuję się lepiej..
RRK -- 14.12.2009 - 16:42RRK
Mireks trochę pomagał, ale on ‘Pani ran niegodzien całować’. Musi się jeszcze sporo uczyć. Pani to stara szkoła.
——————————
referent Bulzacki -- 14.12.2009 - 16:51r e f e r a t | Pátio 35
nom ... papuaska kawa
mam też resztkę haitańskiej … niestety nie stać mnie na częste zakupy w fairze …a ha zamiast cukru może być miód? z Meksyku z kwiatów pomarańczy … pyszota i nawet niedrogi ;-)
a ha … chyba coś się do Pani przyczepiło… wygląda jak rzep … ale cóż, mamy wczesną zimę ...
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 14.12.2009 - 16:55Czy mam się obrazić…
…za tę adekwatność?
merlot -- 14.12.2009 - 16:54Papuas też człowiek. I ma dzidę.
>merlocie
Zdzisławę też zaprosimy … a co! będzie multi-kulti …
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 14.12.2009 - 16:56Ok,
już nie zakłócam posiłku. Z Panią Renią pewnie się jeszcze spotkamy. Czule,
referent
——————————
referent Bulzacki -- 14.12.2009 - 17:02r e f e r a t | Pátio 35
Erupcja bon-motów
zmusza mnie do ukierunkowania moich wątpliwości. Zacznę od zadania pryncypialnego pytania:
Kto to jest Zdzisława?
A nawiązując do Twojego poprzedniego bon-motu Docencie, to sorybatory, ale tu obowiązuje również fair play, nie tylko fair trade...
merlot -- 14.12.2009 - 17:13>merlocie
Ty tu rzondzisz, c’nie … ale przyznaj że to jednak nie było w polu karnym
a Zdzisława to Dzida przeca …
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 14.12.2009 - 17:21Spoko, droga Pino
W kwestii hazardu – Tusk pokazał pokerową twarz i spokojnie sprawdził – a bleffujący na dodatek okazał się szulerem.
Myślę, że to wszystko jest doskonale rozpisane w kalendarzu przedwyborczym.
Faktycznie działa. Cudownie. Nawet powoduje ponad miesięczne przeziębienia.
RRK -- 14.12.2009 - 17:38he he
Zgoda,
nie lubię Tuska, ale przyznaję, że to Gracz.
Zapewne jako prezydent mniej by się przeziębiał :p Dużo lata za piłką, to zahartowany.
PiS dół, SLD dół... Konkurencji nima
Lwowska. Lwowska szkoła. Z tradycjami.
Mireks jest po prostu dobrze wychowany i dlatego jest zbyt grzeczny.
RRK -- 14.12.2009 - 17:46A ja garściami czerpię z kresowych obyczajów polskich rodzin, nawykłych do rozmów z życzliwym otoczeniem.
I za to Panią lubię
i za to imię :D
Ta joj!
Docencie miły
W dzieciństwie wycinano mi cale pukle moich czarnych loków z wbitymi w nie rzepami. Po prostu urodzaj był na łopiany.
Dziś loki siwe – ale śladu po uszczerbku nie widać.
Taka widać moja “moc przyciągania”
Mogę się odwdzięczyć spadziowym spod Przemyśla – może być niecedzony? Też cudo.
RRK -- 14.12.2009 - 17:50Pino - ostrożnie,
bo jeszcze czego dosypią..do kawy.
RRK -- 14.12.2009 - 17:54Trzeba zapytać karczmarza – czy publiczne okazywanie sympatii w jego lokalu dozwolone. No czy wolno w karczmie grać w pokera?
merolocie ja nie o Papuasach a o papu. I kawie.
Chyba jednak adekwatne?
RRK -- 14.12.2009 - 17:57Coś taki drażliwy?
Papu. As został w rękawie.
I tu jestem wygrana,
bo nie lubię kawy. Pokera mam chwilowo dosyć, po tych wczorajszych konspiracjach…
Dozwolone jak najbardziej jest okazywanie sympatii:
1. Karczmarzowi
2. Gościom Karczmarza
3. pozostałym mieszkańcom Tekstowic Górnych
4. oraz załodze poczty za rogiem.
Okazywnie sympatii innym bytom realnym lub wirtualnym nie jest oczywiście zakazane, ale może wywoływać uśmieszki lub zgryźliwe komentarze.
merlot -- 14.12.2009 - 18:07A co z brakiem sympatii? :>
Można zawsze się nadąć
i skorzystać z okazji, żeby pomilczeć…
merlot -- 14.12.2009 - 18:12spadziowy spod Przemyśla ...niecedzony
re-we-la-cja!
uwielbiam miody :P
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 14.12.2009 - 18:15A, pardon, uśmieszki, zgryźliwe ( zwłaszcza) komentarze - to
już chyba kategoria “okazywanie BRAKU sympatii”, o którą pyta Pino.
Więc pytanie: Czy na okazywany brak sympatii można lub może należy odpowiadać adekwatnym okazywaniem braku sympatii?
RRK -- 14.12.2009 - 18:20Za wyjątkiem załogi poczty za rogiem, ma się rozumieć.
Wiadomo co robimy
Hulam sy ulicu, gwiżdży sobi sztajir,
a tu z moju Mańku idzi jakiś frajir.
Ja du niegu idym, bić gu nie chcym wcali,
i tylko bałakam, by si frajir spalił.
Ja du niegu grzeczni: Naj si pan odwali!
A un obcysowu mnie po mordzi smali.
Jak on mni uderzył, to ja gu pogłaskał,
jegu stacja ratunkowa, a mni dziad putaskał.
Siedzy w furdygarni, ali hunurowu,
frajir we szpytalu z ruzwalonu głowu.
Z ruzwalonu głowu i udbitu nerku,
a ja z moju Mańku żyji na wiaderku.
Pino - część artystyczna? JUŻ?
?
RRK -- 14.12.2009 - 18:30Renato,
mnie tam brakowało Twoich pogwarek o kotkach, pejzażach II Rzczypospolitej i zaletach gorącego mleka. Z udziałem Agawy, obowiązkowo.
Okazywania braku sympatii różnym takim, mam, nie powiem raczej lekki przesyt.
Ale mówię to wyłącznie we własnym imieniu.
merlot -- 14.12.2009 - 18:34Co będziecie Państwo sobie okazywać w miarę upływu wieczoru – czas pokaże.
merlocie
Klimat jakby przybliża znów te pogodne nastroje.
Jestem pewna, że wrócę do moich pogwarek – za jakiś, już niedługi czas.
Tymczasem w Twojej karczmie znów jest sympatycznie – ludzie muszą się wygadać – a gdzież lepiej niż w swobodnej atmosferze między rozważaniem zasadności gołąbków na stole wigilijnym i starymi lwowskimi piosenkami Pino?
RRK -- 14.12.2009 - 19:41:)
Przy muzyczcy fajnu płyni czas,
dziś bal u ciotki Bańdziuchowy.
Baw si braci klawu, kiedyś wlaz
na bal du ciotki Bańdziuchowy.
Ciocia Bańdziuchowa niech nam żyji,
lwoski browar fajnu z nami piji!
Wienc baw si, braci, kiedyś tutaj wlaz
na bal du ciotki Bańdziuchowy.
Kto nie zna ciotki Bańdziuchowy?
To szac kubita, puwiadam wam.
Jak zrobi bal, no to murowy
i cała hebra przyknaja tam.
Przyknajała sić murowa,
cała wiara z Łyczakowa.
Wszyscy fest si zabawiali,
pruli browar i śpiwali:
Ojra, to ci heca,
ojra, chłop jak świeca,
ojra, wszyscy żro
i pirogi tyż.
Eeee,
w karczmie tylko bez polityki proszę:)
Kiedyś jak się kłóciłem z kumplem w cukierni o Unię Europejską, to wylałem wino na koleżankę jedną, na szczęście nie swoje:)
Ale znając moje szczęście, to zaraz tu coś rozbije lub wyleję.
Pino, jak tam udało się otworzyć to wino wczoraj?
P.S. Mireks to nudziarz straszny, pani Renata zaś, z która się nie zgadzam często bardzo, to jednak świetnie po polsku pisze i jakie emocje wywołać potrafi.
Mireks to nie ta liga jednak:)
Ale już zamilknę, bo nie wypada gadać o nieobecnych, choć karczmarz, mam nadzieję, wyrozumiały i gości nie podsłuchuje acz wszystko słyszy:)
W ogóle to będzie przepis na coś np. na te gołąbki taki zdjęciami opatrzony i w tym fajnym ustrojstwie napisany?
grześ -- 14.12.2009 - 20:24Nie udało się,
cicho, ignoruję je wyniośle, to wino. Może MAW otworzy.
Mireks Mireks Mireks
kurczę nie kojarzę faceta … to może jakiś klon wirusa?
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 14.12.2009 - 20:35grzesiu - Ty mnie w zaklopotanie nie wpędzaj, kochany.
Bo jeszcze złogodnieję i co będzie???
RRK -- 14.12.2009 - 21:03No dla mnie nic złego,
ja bym wolał nawet poczytać coś nowego o kotach czy o Lwowie, ale dla setek salonowych blogerów i komentatorów to złagodnienie byłby problem rzeczywisty, nie mieli by na kim się wyżywać, do kogo odnosić, u kogo spamować, o kim pisać.
Pozdrawiam.
grześ -- 14.12.2009 - 21:06Grzesiu,
będzie.
O ile uprzednio nie nastąpi demolka lokalu w imię pryncypiów.
Przepis na śledzia wigilijnego po szwedzku,
albo na karpia wigilijnego po merlotowemu,
albo na tramezzini (całoroczne), dla tych co nie lubią się przemęczać.
Oraz krótki kurs otwierania flaszki stojącą falą. Dla Pino.
merlot -- 14.12.2009 - 21:10Jakich, kurwa, pryncypiów
i jaka demolka?
Następny żeś co się wykasować chcesz?
Własnie się wkurzyłem, bo zajrzałem na blog Maxa i nie ma tak z 70% tekstów.
No cóż, sam się wykasowałem z innych miejsc nieraz, ale nie znaczy że inni mają moje błędy popełniać.
Spadam stąd.
Dobrze, że chociaż “Utopię wasza utopię” zostawił.
grześ -- 14.12.2009 - 21:32MAW wyszedł na dwór
czy tam na pole i stłukł flaszkę. Został nam do wypicia jeden wódczany kielonek.
Grzesiu,
ale dlaczego ja obrywam za Maxa?
I za pryncypia, co już jest samo w sobie zabawne?
Myślałem o sprzecznych pryncypiach moich gości i o grze emocji.
A w kwestii rzucania mięsem oraz inną żywnością, to się nie wysilaj;-)
merlot -- 14.12.2009 - 21:57Mam od tego fachowca. Młode, ale zdolne, nie powiem.
Oj, Merlocie, za nic nie obrywasz:)
przecie ja człek niesłychanie pozytywnie do ludzie, he, he, nastawiony żem.
A z tymi pryncypiami nie zrozumiałem, myślałem, że jakieś zasady każą ci skasować blog czy cuś:)
A przepraszam, ale prawa do wulgarnienia nie odstąpię ani nie zrzeknę się nawet na rzecz Pino:)
No, w realu to ja umiem ładnie i urokliwie, przy tym zabawnie mięsem rzucać, w wirtualu mi gorzej wychodzi, ale się staram:)
Ale w karczmie będę się kontrolował, bo fakt, trza.
Pozdrówka.
grześ -- 14.12.2009 - 22:01Ten facet jest cudowny
tłucze butelki i pisze eseje po angielsku, że klękajcie narody
Ale ruch...wyraznie wychodzimy z zapaści.
Oj! A z Tobą Grzesiu znowu nie mogę się zgodzić!
Jesteś bardzo niesprawiedliwy wobec Mirka, jego pisanie wyrosło bowiem z gruntu pruskiej lojalności wobec władzy oraz tępym, bezkompromisowym i nieustępliwym trzymaniu się jednej myśli.
Taki miks włościańskiego uporu oraz lizusostwa i wazeliniarstwa wobec zwierzchności.
Przecież Mireks to typowa pyra wielkopolska, nie zauważyłeś tego?
Absolutnie nie można porównywać jej(tej pyry) z centusiowską Panią Renatą.
Jej blog jest mocno osadzony w mieszczańskiej tradycji lwowsko – krakowskiej.
Gabriela Zapolska, kot, pelargonia, stara piękna serwantka mahoniowa, empirowy ekranik i własny fotel u Merlota – mówiąc w skrócie.
Ten sam duszny klimat hipokryzji, obłudy i zakłamania; dorabianie chwalebnej mitologii do mniej chwalebnych występków własnego kręgu i przyprawianie paskudnej gęby sąsiadom z którymi się ma na pieńku.
Kawusia i serniczek wiedeński , egzaltowane patriotyczno-bogobojne och i ach… w ścisłej symbiozie z jazgotem krakowskiej przekupki.
Dziwię się więc kategoryczności Twoich ocen, które tak łatwo wystawiasz wyraźnym kontynuacjom Wielkich Literatur o tak różnych proweniencjach.
No chyba, że w karczmie obowiązuję wizerunek ładnego i urokliwego.
Jeśli tak, to rozumiem…
Pozdrawki, lecę kręcić lody, pa
yassa -- 15.12.2009 - 08:47Panie Referencie,
tak tu miło, że będę wpadał częściej.
Nie wypada odmawiać jak gospodarz tak gorąco zaprasza…
Względem wanny to słuszna racja szwagra; ten cały Wasserman, to dość mocno podejrzana figura.
Wiadomo z czym się kojarzy… z francą jakąś.
Na ten przykład, z kiłą i syfilisem.
A najpewniej pikantne detale tego związku, w przerwie miedzy urokliwymi pogwarkami o kotkach, II Rzeczpospolitej i zaletach gorącego mleka, chętnie wyłuszczy wszystkim nasza Pani Renata.
Bo jesteśmy przecież życzliwym otoczeniem. Czyż nie?
Pozdrawiam serdecznie
yassa -- 15.12.2009 - 11:55Pino, a to znasz?
W sądzie w Nowym Targu, sędzia do gaździnki:
-Imię i nazwisko świadka?
-Zee, cooo!!!
-Pani godność proszę...
-Ze, ceguuuj?!! – gaździnka nadal bez zrozumienia, zerka na gazdę.
Ten więc tłumaczy:
-Pyto, babo! Cyś godno!!!
-Łoooj… godnooo, to ja nie jesteee! Zaaś haaarbaty, to byk siee naaapiła…!!!
yassa -- 15.12.2009 - 11:59I 130-ty koment...
te tramezzini, to koniecznie muszą być takie albinosy?
yassa -- 15.12.2009 - 12:03>grzesiu
jazda na maxa
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 15.12.2009 - 12:10Panie najżyczliwszy,
odpowiadam w kwestii albinosów.
Nie muszą, ale te weneckie to zazwyczaj są. I taka jest ich uroda. Za to wnętrze mają bogate i różnokolorowe. Czerwone, na ten przykład – z prosciuto crudo, albo różowe – z tonno e cipolle.
Jak pamiętam, te kolorki są bliskie pańskiemu życzliwemu serduszku…
Jest też model PL z mozarella con pomodori często kaleczony przez włoskich szowinistów dodatkiem zielonej bazylii.
Czarny pojawia się tylko sporadycznie, jako ozdóbka właściwie, w postaci olive nere.
Rzecz w tym, że tramezzini robi się lekko, łatwo i przyjemnie, a potem nie można przestać jeść.
merlot -- 15.12.2009 - 14:08Yassa,
zaraz, bo z siekierą wpadłeś i sekreterę mahoniową rąbiesz. :)
Jesteś pewien, że mi dowcipy opowiadać chcesz, a nie arszenikiem poczęstować? :)
Bo ja w 1/4 pyra wielkopolska z samej stolicy Posen, a w 1/4 krakowiaczek jeden… Po dziadkach Wileńszczyzna i Podlasie, ale to akurat chyba mniej istotne.
Dość, że hipokryzja plasuje się raczej wysoko w rankingu moich cnót :p Nie należy się sugerować moim jasnym spojrzeniem i niewyparzoną gębą.
Też umiem gwarzyć o kotkach i urokach II Rzeczpospolitej. :) Zacietrzewienie polityczne jest mi obce, ale zgaduję, że to dla Pani Renaty coś jak dla innego – bo ja wiem – wędkarstwo, ruletka czy wyścigi samochodowe – namiętność życiowa jednym słowem. :)
W tramwaju znów secesja z konduktorem! :D
pururu
Merlocie,
Panie Najżyczliwszy brzmi całkiem przyjemnie, jak jakaś sekwencja modlitwy różańcowej.
Bardzo mi się podoba.
Dzięki też, za info dot. tramezzini.
Mój niepokój wynikał z tego, ze niby to południowe, a jednak takie blade. Może chore pomyślałem z troską.
Teraz już wiem o nich wszystko.
Wieczorem wzbudzę tym zachwyt yassowej.
Co do różu, to wiedz, ze jest w nim mi ładnie i wcale mi go nie obrzydzisz tymi swoimi podśmiechujkami.
Pozdrawiam serdeczne
Ps.
yassa -- 15.12.2009 - 15:29A czy mogę jeszcze, od czasu do czasu wpaść tu do Ciebie?
Proszę...plizz…
Łejery, Pino...
mnie chcesz zaimponować, mnie…?
Ciężko będzie, bo dorwałem się kiedyś do drzewa wujów – oszalałych maniaków genealogicznych.
Czego tam nie było?
Włos stawał dęba, wtedy naprawdę przydałaby mi się dobrze naostrzona siekiera lub nawet lepiej, huskvarna. Dla spokoju ducha.
Jak myślisz, skąd się wzięła moja niegdysiejsza pogawędka z Mireksem dotycząca wiaruchny, sznyl cuga, bany, tytki, gzika i sznytek? No skąd?
Ktoś tam, kiedyś, całkiem bliski, szastał też genami po Wielkopolsce.
Szastali bez opamiętania i inni wstępni i www. wstępni(kategoria prawa spadkowego).
Tu i ówdzie.
A, że sporo ich jest udokumentowanych; mrowie a mrowie, to mało, więc
znalazłby się niechybnie i ktoś skoligacony z Lukrecją; jakiś kardynał lub ktoś z Cattaneich.
Jak widzisz, krotochwila doskonale współgra mi z arszenikiem…
Pzdro
yassa -- 15.12.2009 - 15:40Nie ma czym jemponować,
nawet szlachcicem nie jestem :)
Prapradziadek by dostał, nic wielkiego, urzędowe od cara, ale akurat wybuchła rewolucja.
Tej, pogawędki z Mireksem nie kojarzę. Pamiętam tylko, jak wyzłośliwiałeś się przy polędwiczkach. Sumienia nie masz, ale to akurat wiadomo doskonale.
Ni mnie to zieje, ni grzębi :)
Najwyżej się pułapkę zmontuje i będzie wszystko czerwone.
pururu
Pino,
pułapka mało prawdopodobna. Jestem bardzo ostrożny.
Merlot coś już o tym wie.:)
Ale skoro tak miło się nam gawędzi, to jeszcze taka historyjka. Autentyczna.
Całe to moje drzewo, oczywiście tylko zielona i kwitnąca jego część, rokrocznie urządza sobie spędy.
Od pewnego czasu, dla urozmaicenia w różnych miejscach naszej piękniejącej ojczyzny.
A tyle tego jest, że trudno ogarnąć.
Zdarzyło się więc kiedyś, właśnie pod Poznaniem, że dojeżdżając na miejsce dostrzegłem wieczerzająca na trawniku wielopokoleniową familię cygańską...
tfuu! Romską!.
Koło wypasionej przyczepy kempingowej, przy mercu kombi z literką “D” na tylnej szybie.
Zatrzymałem szybko samochód i pogoniłem małoletnie dziecka moje, by ciepło przywitały się z nieznanymi krewniakami.:)
Wyobraź sobie, jakie było zaskoczenie obwieszonego złotem króla romskiego, gdy zobaczył biegnące w jego kierunku rozradowane, wyblakłe gadzięta wrzeszczące;
“Wuju! Wujku! Wujaszku!”
No i co ciekawsze, co się działo w tej przyczepie potem, gdy ów musiał z całego zdarzenia tłumaczyć się swej romskiej partnerce.:)
Na razie.
yassa -- 15.12.2009 - 17:46Pani Pino!
Od cara czy cesarza, to można było dostać potwierdzenie szlachectwa, które szlachcicowi w Rzeczpospolitej są potrzebne jak dziura w moście. Pani to by mogła być szlachcianką, a nie szlachcicem. Chyba, że za damskim imieniem kryje się transwestyta. :)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 15.12.2009 - 19:08Spadówa, no :P
Merytorycznie racja, ale bez takich mnie tu :P
A tu się Pan myli, bo car nadawał patenty szlacheckie za zasługi… To samo było we Francji przecież, noblesse de robe, w odróżnieniu od noblesse d’epee.
pozdrawiam
Pino
Bitlesi też dostali tytuły szlacheckie od Elki …
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 15.12.2009 - 19:27I ta aktorka, co grała Elżbietę,
a z przekonań była mocno lewicowa ;)
Pino
eee taka to ta brytyjska lewica … :D
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 15.12.2009 - 19:31Pani Pino!
Toż w Rosji, Anglii, czy innych Prusach tytuły otrzymane od ich władców mają znaczenie. W Rzeczpospolitej nie są one istotne. Tak samo jak tytuły hrabiowskie czy inne. One liczą się w państwach zaborczych. A bracia szlachta wiedzą kto należy do rodziny, a kto nie.
Reszta jest milczeniem.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 15.12.2009 - 19:33Ale wtedy nie było
Rzeczpospolitej… taki drobiazg ;)
A u nas za Sasów włoski fryzjer mógł przyjechać i zostać polskim hrabią
hasło do google:
adopcja herbowa
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 15.12.2009 - 19:42Pani Pino!
Nie ma polskich hrabiów. Szlachta jest równa. Nie ma żadnych tytułów polskich poza książęcymi dla Piastowiczów i bratanków króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 15.12.2009 - 23:12Boooożeeee
Gretchen, pożycz mi jakiegoś bryka, mam ochotę z zemsty napisać temu panu jakiś stek bredni na temat psychologii!
:D
No to widzę, że Renata i Yassa mają spokój
na dłużej.
Pino, jak już będą potrzebne naleśniki do rzucania, to daj znać!
merlot -- 15.12.2009 - 23:26Naleśnika zjem,
zgłodniałam, cholera. Może zrobię se jajka na twardo.
Potrzebujesz instrukcję
krok-po-kroku?
merlot -- 15.12.2009 - 23:39Spa-dó-wa
cienki winiaczu jeden.
Pamiętaj, że się spotykamy na ulicy :>
ja myślałem, że na Parnasie.
Na ulicy to anonsowałaś spotkanie z tą co Ty wiesz, a ja nie rozumiem…
merlot -- 15.12.2009 - 23:49Pani Pino!
A taki slogan z czasów I Rzeczpospolitej „Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie” to Pani zna?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 16.12.2009 - 00:03Na Parnasie możesz łowić karasie
Zrymować się ciekawie to da się
A za parę dni będę już w trasie
[...]
;)
A słyszał Pan o psychologii behawioralnej? Mówi coś panu (lub do pana) taki Freud?...
Karczmarz, naleśnika…
Nie mówi.
Jerzy, pani jest głodna i zła.
merlot -- 16.12.2009 - 00:07Uważaj…
Merlocie,
no teraz to już nie bardzo rozumiem.
Ja tu się staram, wśród latających kotletów i naleśników, inicjuję dyskusję o wpływie literatury przełomu XIX i XX wieku na współczesną twórczość blogową, sypię dowcipami i z życia wziętymi dykteryjkami, a Ty twierdzisz, że mam spokój na dłużej?
Temu panu już dziękujemy – tak mam to rozumieć?
Może zamykasz karczmę? Albo Pani Renata straciła wiarę?
Zupełnie nie wiem o co chodzi.
To że Pani Renata ze mną nie rozmawia, to nic dziwnego, stwierdziła przecież kiedyś, że dobre towarzystwo brzydzi się mną.
Cytuję z pamięci; “ w dobrym towarzystwie, takim jak yassa ręki się nie podaje”. I jest konsekwentna.
To budzi podziw, a ja zgadzam się też z samym tym stwierdzeniem. Poniekąd.
I tylko przez wrodzona delikatność nie piszę komu zdarzyło się uścisnąć dłoń piszącego te słowa. Mimo klątwy.
Bo wyszłoby, ze nie jest to osoba godna towarzystwa Pani Renaty.
A tę informację nasza droga koleżanka przypłacić mogłaby prawdziwym załamaniem nerwowym.
Świat jej politycznych fascynacji ległby w gruzach.
Do Twojej wiadomości podać mogę tylko enigmatycznie, że jest to Wielki Polak. Największy z żyjących. (Z Kaszub- ale o tym pssst, cicho sza.)
Który i potem, daj nam o Panie jak najdłużej grzać się w blasku jego geniuszu, ma zapewniony sarkofag na Wawelu. Co najmniej na Wawelu.
I nie jest to bynajmniej Mariusz Pudzianowski…
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dobrej nocy.
yassa -- 16.12.2009 - 01:34Na mnie zawsze możesz liczyć.
Yasso,
po pierwsze, kto powiedział, ze to jest nocny lokal?
Po drugie, pochylę się z troską nad Twoim incydentem i zadam cisnące się na usta pytanie:
Czy piecze Cię do dziś? Ta dłoń?
Nic to! Stanę w Twojej obronie.
Renato!
Mnie uścisnął dłoń ten wręcz przeciwny. Też największy zresztą.
Yassa, możemy iść się napić. To nie na moje nerwy…
merlot -- 16.12.2009 - 01:52No, wrócilam! Czy ktoś tu jeszcze jest?
W dzień był lekki mrozik. A na noc całkiem się ciepło zrobiło. Żadnego lodu, śnieżku – plus 2.
RRK -- 16.12.2009 - 02:08Same anomalie.
Merlocie, czy to Ty może to poczwórne (też anomalia) przeziębienie “sprzedałeś” naszemu…och?
A mówili, żeby rąk nie ściskać – tylko solidnie myć.
Mówili…
Eeee, pójdę do kuchni i poproszę o zagrzanie mleka.
Tomku!
Pani Pino nie jest zła. To taka maska. To dobra kobiecina.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 16.12.2009 - 09:17Renato,
limit rozmów o przeziębieniach i wirusach na 2009 jest wyczerpany.
merlot -- 16.12.2009 - 10:13Poczwórnie;-)
Jerzy,
obawiam się, że już po Tobie…
merlot -- 16.12.2009 - 10:13Panie Yasso
Oj, nie docenia Pan delicji krakowskich.
Kawusia i serniczek wiedeński, mniam mniam.
Agawa -- 16.12.2009 - 10:22miasto Kraków
a ha … Stefan to nie jakiś gitarulek … to był taki stary niewidomy Cygan bez nóg. Stefan Dymiter. on zawsze grał na Grodzkiej albo gdzieś obok. Umarł był ładnych parę lat temu.
pięknie grał ...
=moje nudne i banalne foty=
Docent Stopczyk -- 16.12.2009 - 10:38Tomku,
pan Jerzy też nie jest zły. Trochę przemądrzały zaledwie, i ze skłonnością do mylenia wszystkich rozumów z wiedeńskim serniczkiem.
Pani Agawo, jakżebym mógł nie doceniać delicji krakowskich?
Toż to moje ulubione!
Szczególnie serniczek wiedeński – mniam mniam:
...na wiedeńskim serniku
mam kolonię wirusów
strasznych chorób bez liku:
dżumy, świnki, tyfusu…
W potłuczoną strzykawkę
łyżkę tego nakładę,
szybki ruch i wstrzykuję to w zadek…
Kłaniam się Szanpani niziutko
yassa -- 16.12.2009 - 11:51To jeszcze nic,
Wiosna Tuwima to jest dopiero hard core… :D
Ballada masochisty ?
Z tego bólu podnietę
jak ze źródła dziś czerpię
żeby zostać poetą
trzeba wiele wycierpieć.
Maczam pióro w krwi ściętej,
która broczy z mej pięty,
piszę tekst nowej polskiej piosenki.
La, la, lala, lala, lalala, la, la
Piszę tekst smutnej, polskiej piosenki.
Pozdrawiam lekko zaniepokojona, Panie Yasso ?
Agawa -- 16.12.2009 - 13:23Pani Agawo,
no i w końcu wydała się zagadka mojego zauroczenia pewną, zaprzyjaźniona z Panią, blogerką.
Tak, przyznaję, ona fascynuje mnie niesłychanie. Jako domina.
Pozdrawiam Panią ciepło
yassa -- 17.12.2009 - 14:46