Najpierw: gratulacje dla szczęśliwych rodziców.
Tak, to cud najwyraźniej.
barabasz
Przeczytałam i jestem pełna szacunku dla modlitwy i starań Terlikowskiegoi i jego żony. Ale tym bardziej nie rozumiem, dlaczego ten człowiek pisał, że zabieganie o dar macierzyństwa i ojcostwa to egoizm. Przecież ci, którzy się leczą i zadłużają na to leczenie, najczęściej jenocześnie gorliwie proszą w modlitwie o cud narodzin. Dlaczego ich modlitwy, ich pielgrzymowanie po sanktuariach, ale i po ośrodkach pomocy medycznej jest gorsze i jest egozistyczne. Dlaczego jego modlitwy i błagania nie są oznaką egozimu? Nie rozumiem tego.
Zacznę od tego, że nie lubię Terlikowskiego. Jako publicysta mnie irytuje. Ma manierę wszechwiedzącego, dobrotliwego pouczacza. A w wywiadach wmawia rozmówcy swoje tezy.
Ale w kwestii In vitro Terlikowski jedynie stara się prezentować stanowisko Kościoła. Ponieważ to stanowisko jest też i moim, postaram Ci je objaśnić.
Pewnie, że nie ma nic złego w leczeniu. Ale – In vitro jest protezą, nie terapią. I w protezach nie ma nic złego jako takich. Ale…
Po pierwsze (nie najważniejsze): tu “traci się” “nadliczbowe” embriony. A w kontekście obecnej wiedzy i technologii najbezpieczniej jest uznać początek życia człowieka w chwili zapłodnienia.
Po drugie (w nauczaniu Kościoła równie ważne): życie jest darem. Nie mamy prawa tym darem rozporządzać. Możemy o niego prosić. Możemy w Boskim planie stworzenia współdziałać. Ale nie mamy do drugiego człowieka prawa . Choćbyśmy nie wiem jak go chcieli kochać.
Kościół mówi, że każde dziecko ma prawo począć sie z miłosnego aktu rodziców. Nie z technologii. Nie z aktu służącego jedynie zapłodnieniu. Lub jedynie przyjemności. Kościół potepia wszelkie praktyki oddzielające trwale płodność i seksualność człowieka. Potępia praktyki wyłączające płodność człowieka czasowo czy trwale. Po prostu: tu ma być, wedle Kościoła, miejsce na relację człowieka z Bogiem. Na ujete ludowo “człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi.”
Jaka jest różnica między wypraszaniem w modlitwach dziecka (i leczeniem), a In vitro? A taka, że modląc się, prosząc, dopuszczasz, że spełnienie prośby nie od ciebie zależy. I nie od technologii. Modlitwa może nie być wysłuchana. I Bóg, który jest Miłością wiel lepiej kiedy wysłuchanie twojej modlitwy jest dobre dla ciebie.
Owszem, i modlitwy mogą wypływać z egoistycznych pragnień. Ale pokora, która towarzyszy temu kto zawierzył modlitwie, jest skutecznym lekiem na egoizm.
Polecam historię Abrahama. Ktoś na S24 słusznie kiedyś zauważył, że narodziny Izmaela to jakby antyczne In vitro. Tyle, że Panu Bogu się to nie spodobało. I nie Izmael był dzieckiem Obietnicy, a Izrael.
Pozdrawiam
PS. Proszę, nie traktuj mnie równie emocjonalnie co Wyrusa. Już lepiej wykasuj.
Baszko
Najpierw: gratulacje dla szczęśliwych rodziców.
Tak, to cud najwyraźniej.
Przeczytałam i jestem pełna szacunku dla modlitwy i starań Terlikowskiegoi i jego żony. Ale tym bardziej nie rozumiem, dlaczego ten człowiek pisał, że zabieganie o dar macierzyństwa i ojcostwa to egoizm. Przecież ci, którzy się leczą i zadłużają na to leczenie, najczęściej jenocześnie gorliwie proszą w modlitwie o cud narodzin. Dlaczego ich modlitwy, ich pielgrzymowanie po sanktuariach, ale i po ośrodkach pomocy medycznej jest gorsze i jest egozistyczne. Dlaczego jego modlitwy i błagania nie są oznaką egozimu? Nie rozumiem tego.
Zacznę od tego, że nie lubię Terlikowskiego. Jako publicysta mnie irytuje. Ma manierę wszechwiedzącego, dobrotliwego pouczacza. A w wywiadach wmawia rozmówcy swoje tezy.
Ale w kwestii In vitro Terlikowski jedynie stara się prezentować stanowisko Kościoła. Ponieważ to stanowisko jest też i moim, postaram Ci je objaśnić.
Pewnie, że nie ma nic złego w leczeniu. Ale – In vitro jest protezą, nie terapią. I w protezach nie ma nic złego jako takich. Ale…
Po pierwsze (nie najważniejsze): tu “traci się” “nadliczbowe” embriony. A w kontekście obecnej wiedzy i technologii najbezpieczniej jest uznać początek życia człowieka w chwili zapłodnienia.
Po drugie (w nauczaniu Kościoła równie ważne): życie jest darem. Nie mamy prawa tym darem rozporządzać. Możemy o niego prosić. Możemy w Boskim planie stworzenia współdziałać. Ale nie mamy do drugiego człowieka prawa . Choćbyśmy nie wiem jak go chcieli kochać.
Kościół mówi, że każde dziecko ma prawo począć sie z miłosnego aktu rodziców. Nie z technologii. Nie z aktu służącego jedynie zapłodnieniu. Lub jedynie przyjemności. Kościół potepia wszelkie praktyki oddzielające trwale płodność i seksualność człowieka. Potępia praktyki wyłączające płodność człowieka czasowo czy trwale. Po prostu: tu ma być, wedle Kościoła, miejsce na relację człowieka z Bogiem. Na ujete ludowo “człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi.”
Jaka jest różnica między wypraszaniem w modlitwach dziecka (i leczeniem), a In vitro? A taka, że modląc się, prosząc, dopuszczasz, że spełnienie prośby nie od ciebie zależy. I nie od technologii. Modlitwa może nie być wysłuchana. I Bóg, który jest Miłością wiel lepiej kiedy wysłuchanie twojej modlitwy jest dobre dla ciebie.
Owszem, i modlitwy mogą wypływać z egoistycznych pragnień. Ale pokora, która towarzyszy temu kto zawierzył modlitwie, jest skutecznym lekiem na egoizm.
Polecam historię Abrahama. Ktoś na S24 słusznie kiedyś zauważył, że narodziny Izmaela to jakby antyczne In vitro. Tyle, że Panu Bogu się to nie spodobało. I nie Izmael był dzieckiem Obietnicy, a Izrael.
Pozdrawiam
PS. Proszę, nie traktuj mnie równie emocjonalnie co Wyrusa. Już lepiej wykasuj.
odys: W drodze
odys -- 14.01.2008 - 22:32