Przeczytaj jeszcze raz co napisałem wcześniej. Jeśli to niewyraźne, powtarzam tu jeszcze raz.
Nie twierdziłem, że pary decydujące się na zapłodnienie in vitro się nie kochają.
Nie twierdziłem, że się nie kochają.
Nie twierdziłem, że się nie kochają.
Napisałem, że technologiczny zabieg nie jest aktem miłości małżeńskiej.
W chrześcijaństwie człowiek jest istotą duchową i cielesną. Nierozłącznie. Dlatego wyznajemy ciała zmartwychwstanie. Dlatego mamy namacalne sakramenty. Więc i akt małżeński nie może być pełen jeśli jest niefizyczny.
Inerpretację Zwiastowania jako boskiego in vitro słyszę po raz pierwszy. Przyznam, że odnieść się to tak karkołomnego pomysłu nie umiem; jak będę umiał, to się zgłoszę.
O Kościele (nie budynku, a wspólnocie, dlatego wielką literą, jak poucza PWN):
Bóg działa nie tylko przez Słowo, ale i przez ludzi.
Nie widzę powodu, by twierdzić że taki św. Mateusz ewangelista był bardziej godny zaufania jako natchniony posłaniec Boga niż żyjący dwadzieścia wieków później Jan Paweł II.
Można odrzucić i Biblię – spisaną przez zawodnych ludzi – i czekać na osobistą iluminację. Tylko to może być jak z tym tonącym co nie chciał helikoptera…
Baszko, po raz ostatni
Przeczytaj jeszcze raz co napisałem wcześniej. Jeśli to niewyraźne, powtarzam tu jeszcze raz.
Nie twierdziłem, że pary decydujące się na zapłodnienie in vitro się nie kochają.
Nie twierdziłem, że się nie kochają.
Nie twierdziłem, że się nie kochają.
Napisałem, że technologiczny zabieg nie jest aktem miłości małżeńskiej.
W chrześcijaństwie człowiek jest istotą duchową i cielesną. Nierozłącznie. Dlatego wyznajemy ciała zmartwychwstanie. Dlatego mamy namacalne sakramenty. Więc i akt małżeński nie może być pełen jeśli jest niefizyczny.
Inerpretację Zwiastowania jako boskiego in vitro słyszę po raz pierwszy. Przyznam, że odnieść się to tak karkołomnego pomysłu nie umiem; jak będę umiał, to się zgłoszę.
O Kościele (nie budynku, a wspólnocie, dlatego wielką literą, jak poucza PWN):
Bóg działa nie tylko przez Słowo, ale i przez ludzi.
Nie widzę powodu, by twierdzić że taki św. Mateusz ewangelista był bardziej godny zaufania jako natchniony posłaniec Boga niż żyjący dwadzieścia wieków później Jan Paweł II.
Można odrzucić i Biblię – spisaną przez zawodnych ludzi – i czekać na osobistą iluminację. Tylko to może być jak z tym tonącym co nie chciał helikoptera…
Pozdrawiam
odys: W drodze
odys -- 15.01.2008 - 11:57