Oczywiście, że trzeba definiować śmierć.
Zmusza nas do tego rozwój medycyny.
Kiedyś (jeszcze na początku XX w.) definicja była prosta:
“Człowiek żyje tak długo jak długo bije jego serce”
Później ją zmieniono mniej więcej tak:
“Człowiek żyje tak długo, jak długo żyje jego mózg”
Aktualna definicja jest dość skomplikowana (patrz link powyżej), ale da się streścić tak:
“Człowiek żyje tak długo, jak długo żyje pień jego mózgu”
(a więc już nawet nie cały mózg)
Czy tu jest pole do nadużyć?
Jasne, że tak.
Ale po co to demonizować?
Pozdrawiam
PS. Gdyby wszyscy na “R” byli nieżywi to nie tylko ja miałbym problem ;)
@Rollingpol
Oczywiście, że trzeba definiować śmierć.
Zmusza nas do tego rozwój medycyny.
Kiedyś (jeszcze na początku XX w.) definicja była prosta:
“Człowiek żyje tak długo jak długo bije jego serce”
Później ją zmieniono mniej więcej tak:
“Człowiek żyje tak długo, jak długo żyje jego mózg”
Aktualna definicja jest dość skomplikowana (patrz link powyżej), ale da się streścić tak:
“Człowiek żyje tak długo, jak długo żyje pień jego mózgu”
(a więc już nawet nie cały mózg)
Czy tu jest pole do nadużyć?
Jasne, że tak.
Ale po co to demonizować?
Pozdrawiam
PS. Gdyby wszyscy na “R” byli nieżywi to nie tylko ja miałbym problem ;)
Radecki -- 12.02.2009 - 14:39