Widzieliście W Olivera Stone’a? Jeśli nie, to nic nie straciliście. Wybieranie sie do kina to strata czasu. Stone ewidentnie w słabej formie. Znacznie lepszym sposobem spędzenia czasu w kinie będzie Lektor. Ekstremalnie, choćby z powodu roznegliżowanej Kate Winslet (choć sa filmy, w których poszalała bardziej). O tym, ze paradoksalnie ma to (znaczy negliż) spore znaczenie, wiem choćby z powodu powszechnych w USA protestów, że w oskarowym dla Halle Berry: Monster’s Ball, w wersji amerykanskiej wycięto pewną pikantna scenę Halle z Billy Thortonem. Bez tej sceny, film nic nie tracił, a Halle zasłużyła sobie ewidentnie na oskara, no jednak widzowie zza oceanów stanowczo domagali się gołej Halle. Ale nie o tym, nie o tym. W. Recenzję mam nadzieję napisze Rafał lub Banan, bo zrobią to po prostu lepiej. Ja natomiast mam parę przemyśleń (hohoho – sporo powiedziane, ale kto nas posmaruje lepiej masłem niż my sami).
Beczka pierwsza.
Na mapie świata w filmie, Chiny są pokazywane bez Tybetu. Zastanawiam sie, czy faktycznie tak to wygląda na mapach używanych przez nacialstwo Amieryki, czy to tylko taka zagrywka Stone’a. Jakby nie było, jeśli Chińczycy kiedykolwiek puszczą ten film u siebie, to zapewne albo domalują Tybet do Chin, albo wytną sceny z mapą w tle. O tym, że mają na tym punkcie świra, świadczy chociaż opowieść o podróży do Chin (którą czytałem szykując się na przekraczanie granicy, do którego w ostateczności nie doszło), z przewodnikiem L.Planetw roli głównej. W przewodniku, angielskojęzycznym zresztą, Tajwan był na jednej z mapek w innym kolorze niz kontynentalne Chiny. Spowodowało to zatrzymanie na granicy i awanturę na całego. Co więcej, podczas dalszej podróży przez Chiny, podczas każdej kolejnej rejestracji na milicji, padało pytanie o dyskusyjną mapkę. Skończyło sie wydarciem jej z przewodnika i wożenie ukrytej w bucie. A i tak info o tym, że turysci uprawiają wrogą ludowej republice propagandę szła od miasta do miasta. Ale nie o tym, nie o tym.
Beczka druga.
Broń chemiczna i biologiczna w Iraku. Nie znaleziono jej. Miała być, co więcej – stanowiła chyba najpoważniejszą przyczynę oficjalną interwencji oraz gwóźdź pamiętnej prezentaci C. Powella, a jak się okazało – nie było. No i tak sobie pomyslałem, że gdyby interwencji dokonywali Ruscy lub Chinole, a nie Amerkańcy, to ta broń by się znalazła. Znalazło by się wszystko, co należałoby znaleźć. Przypominam sobie zdjęcia chińskich oddziałow militarnych, przebierających sie w charakterystyczne szaty buddyjskie w czasie niedawqnych pacyfikacji Tybetu. O ruskich pomyslach nawet nie chce mi się myśleć, ani tym bardziej pisać. Wracając – dość pokrzepiające jest, że Amerykanie nic nie znajdując, zwyczajnie się do tego przyznali. To (choć oczywiście nie tylko to) powoduje, że jednak cywilizacyjną więź czuję bardziej z nimi, niż z naszymi sąsiadami mającymi w zwyczaju w stosunkach wzajemnym z Polakami choćby wiązanie rąk drutem kolczastym i strzelanie w tył głowy, lub dalekowschodnimi przyjaciółmi, którzy w razie wzrostu zapotrzebawania na nowe organy dla członków kompartii zwyczajnie zwiększaja ilość egzekucji, dbając by niczego przydatnego za bardzo nie uszkodzić. Oczywiście można stwierdzić, że Amerykanie celowo się przyznali, ze nic nie znaleźli, bo kalkulowali że to bedzie dla nich bardziej opłacalne i zdobedzie przychylnosć (lub choćby jej cień) takich niedomyślnych durni jak ja. Jak ktoś sobie chce tak stwierdzić, niech sobie stwierdza. No ale przecież nie o tym, nie o tym.
Sprawa trzecia.
Mroczną brrrr postacią w W jest niewątpliwie “wice”, czyli Dick Chenney. To gość, który jako jedyny na ekranie mówi wprost o powodach ingerencji w Iraku. Paradoksalnie – Stone w filmie niejako przemyca tezę o bardzo osobistych intencjach klanu Bush‘ów (obydwu) wobec Saddma. Parokrotnie stwierdzają, że go zwyczajnie nie lubią, mają dość i chca wyeliminować bez względu na resztę. Bush junior coś tam o wolności i demokracji tez mówi. Ale najważniejsza w filmie jest przemowa Dicka o nieuchronnym konflikcie energetycznym, który czeka nas za kilkadziesiąt lat. I wówczas – niedopuszczalne jest, aby to Ameryka nie trzymała ręki na zasobach ropy Iraku i Iranu. Nieważne jest teraz – ważne jest, by w przyszłości region był pod protektoratem Zachodu, a nie Rosji czy Chin. I sumie – przy całym oburzeniu jakie wywołuje ta przemowa, zwyczajny pragmatyzm podpowiada, że wprawdzie brudnymi bo brudnymi rękoma, ale jednak prowadzimy zwyczajną wojnę cywilizacji (o której pisze czasem świetne posty Pan Lorenzo). Współpraca energetyczna Iranu z Chinami (gdzie jest eksportowana większość iranskiej ropy) zapewnia totalitarnemu reżimowi Ajatollachów totalitarny parasol Pakinu. Możemy mówić o teoretycznie doskonałym wolnym rynku by Adam Smith, ale to juz tylko teoria. Nie da się prowadzić polityki w białych rękawiczkach, mając po drugiej stronie stołu gościa z CZeKa lub Komunistycznego Dyktatora, pana zycia i śmierci miliarda obywateli. Smutna to konstatacja, bo wiele mówimy o etyce i całej reszcie, a w praktyce wiemy, że albo to my będziemy rozdawać karty, albo wylądujemy na smyczy Kremla lub Pekinu. Smutne jest również to, że w ramach tego wyboru jesteśmy rozgrywani przez korporacje i sektor finansowy, który wykorzystując nasz strach zaklada nam coraz ciaśniejszy gorset kontroli. Ale samego zderzenia cywilizacji to nie zmieni. Ruscy właśnie zapowiadają rozmieszczenie bombowców strategicznych w Wenezueli. Chińczycy wygłupiają się z amerykanskimi okrętami na wodach międzynarodowych, co kończy się na razie wzajemnym polewaniem z okrętowych hydrantów (chińskie okręty podpływają do amerykanskich na odległość ok 10m), ale skończyć się moze różnie. Ale ja nie o tym, nie tym.
Beczka ostatnia.
O dupie Maryni pogadać możemy w komentarzach.
Beczka PSowa.
O regulaminie nie chce mi sie pisać, z prostej przyczyny. Jaki by nie był, problemu nikomu nie sprawił. Jedne z najlepszych dysput toczone były tutaj choćby przez Odysa, zawsze były mocno ewangelizujące i super – ani nikt nigdy nie miał tego Odysowi za złe, ani nikt go nie ścinał z Administracji. No i to oznacza dla mnie, ze zdrowy rozsądek (jak na razie) zwycięża. Bez paniki, drodzy bracia i siostry Konfederaci oraz Ci którzy się Konfederatami nie czują.
komentarze
Beczka czwarta
Ten film pokazuje, że odtwarzający postać Busha Josh Brolin już wkrótce dostanie Oscara.
To tylko kwestia czasu.
Nawet zastanawiam się, czy nie zaprosić go na TXT.
Mad Dog -- 16.03.2009 - 14:35
Chiny są pokazywane bez Tybetu.
wytną ... mapę – nie Tybet …chociaż, może to okrutne, ale Tybet też niedługo mogą wyciąć :/
Mad
dostanie. też tak myślę :) a tak BTW: i nie skamlaj, nie pchaj się na afisz. zmieniaj pieluszkę i pisz swoje! Ty jesteś bolszewik z twardą dupą, ja gówniarz-anarchista… no!
Docent Stopczyk -- 16.03.2009 - 13:02Madzie
Ważna kwestia – to w sumie Brolin ciągnie cały ten słaby film. Nie stara się wybielać Busha, ale z drugiej strony Bush w jego wykonaniu nie jest jednoznacznie negatywny. Kreacja Brolina jest bardzo przekonująca – nie robi tego, co zdarza się “wielkim” na ekranie. Nie mruga do nas. Ogladamy nie Brolina na ekranie, tylko Busha Juniora. To spora sztuka, ale Josh’owi ewidentnie się udała. Chwilami się zastanawiałem, czy nie podstawiją zdjęc oryginalnego Busha…
Griszeq -- 16.03.2009 - 13:04Doc
Sprawa Tybetu jest stracona. Oczekiwanie ugięcia sie przez Chiny w tym temacie to szczyt dziecinady. Zresztą – obecnie w Tybecie mieszka więcej Chińczyków niż rdzennych Tybetańczyków. Smutne to może, ale zwyczajnie prawdziwe.
Griszeq -- 16.03.2009 - 13:06Napisałem kiedyś coś podobnego u blogera Maciejowskiego
a ten odpowiedział że odbieram nadzieję ... jestem ostatnią osobą, no może jedną z ostatnich, ale tu pewnie tak, która byłaby zadowolona ze zniszczenia tego miejsca.
warunki są takie że linia Dalajlamy jest jedyną racjonalną dla ocalenia kultury i religii w Tybecie i ona została zaakceptowana, a że młodzi się buntują. taka ich natura, znaczy zależy im…
Docent Stopczyk -- 16.03.2009 - 13:10Docencie
Nadzieja umiera ostatnia. Wiem, że Polska podniosła się po ponad stu latach niewoli, ale mimo wszystko u nas nie był prowadzony taki bezwzględny program wynaradawiania. Nawet gdyby musieli przenieść wszystkich Tybetańczyków i posiać ich w prowincjach – Chińczycy to zrobią. Transport milionów ludzi nie stanowi dla nich problemu.
Griszeq -- 16.03.2009 - 13:19Linia Dalajlamy to linia jak najdłuższego przetrwania, ale pewnie czujesz tak jak ja – nieczego ona nie zapewni Tybetanczykom. Niedługo “pozostałosci” po kulturze Tybetu bedzie można zobnaczyć pod okiem chinskich przewodników turystycznych. Młodzi… Będzie z nimi jak z naszymi Powstańcami Warszawskimi. Zgina w słusznej, choć beznadziejnej w szansach na sukces sprawie. Kluczowe jest to, ze zginą...
ja bym liczył na
demoralizację władzy … może to złudne, ale kto wie? oczywiście szybko to nie nastąpi…
Docent Stopczyk -- 16.03.2009 - 13:22Stopczyku
No a ja niestety odwrotnie. Uważam, że Chińczycy “wyprodukują” u siebie klasę średnią, z komunistycznych aparatczykow i członków systemu bezpieczeństwa, dla których utrzymanie władzy będzie klanowym priorytetem. W przeciwieństwie do krajów Zachodu, specyficzna dla Chińczyków lojalność prowadzić będzie do bezkrytycznego popierania i utrzymywania istniejącej władzy, która znowu powoli będzie “wycofywać” się pozornie do drugiego szeregu.
Griszeq -- 16.03.2009 - 13:41Juz teraz Chińczycy – choćby studiujący we Wrocławiu – buntują się, gdy mówi się że u nich jest totalitaryzm.
Chiny
ja bym raczej powiedzial, ze u nich jest autorytaryzm, a nie totalitaryzm (od czasow Deng Xiao Pinga, czyli po 1980)
dla Chinczykow punktem odniesienia nie jest zycie w Europie czy Ameryce, ale czasy Mao Tse Tunga, gdy miliony ludzi padali z glodu. Teraz kraj sie bogaci, i caly swiat z nim sie liczy. Przecietny Chinczyk raczej nie mysli, ze mu zle.
MAW -- 16.03.2009 - 13:54Griszqu,
ad beczka druga.
Mnie tam w spawie broni masowego rażenia w Iraku najbardziej wkurzyła gadka pana Kwaśniewskiego, prezydenta naszego, który oświadczył, że on został oszukany przez Amerykanów i on nie wiedział, że oni kłamią czy cuś podobnego.
No rozbrajające to było…
A że Amerykanie nie znaleźli?
Gdyby wmówili, że znaleźli, to by to kłamstwo kiedyś wyszło i by im też opinii ni PR nie poprawiło. Rosji i Chinom na opinii nie zależy, bo i tak w świecie demokratycznym opinię tę mają negatywną.
ad P.S.
grześ -- 16.03.2009 - 14:00No nie wiem, dla mnie te fragmenty regulaminu plus nieudolne wyjasnianie ich sprawiają podejrzane wrażenie.
Dobrze że zniknął zapis o “agitacji religijnej” acz dalej są dziwaczne punkty.
Choć mnie to w sumie nie obchodzi zbyt, bo i tak zamierzam pisać, to co chcę i żaden regulamin mi w tym nie przeszkodzi ani nie pomoże.
Olewam go jednym słowem.
Ciekawe co będzie jak zacznę pisać o postaci szatana w literaturze grozy i czy to będzie uznane za propagandę satanistyczną?
Dla mnie trochę radiomaryjnie i ligopolskorodzinnie zajeżdza ów regulamin :)
MAW
A ja jednak myśle, że wciaż spełniają wszelkie kryteria państwa totalitarnego. Oczywistym jest, że w porównaniu do czasów Mao, jest lepiej. Ale czy to oznacza, że jest dobrze? Czy kraj sie bogaci, czy też okreaślona grupa nominatów partyjnych się bogaci? Zauważ, że wraz ze wzrostem uprzemysłowienia, coraz większego znaczenia nabiera niewolnicza praca w fabrykach. W końcu utrzymanie kosztów produkcji pary addiadasów na poziomie 2 $ jest priorytetem. Zaskakujące jest to, że żaden ekonomista w Europie czy uzytkownik rzeczonych addidasów nie drapie sie po głowie, jak to było możliwe.
Nie znaczy to, że niepokoje społeczne nie wybuchają. Sa po prostu dławione w sposób, który my już znamy tylko z historii.
Sami zylismy w czasach, gdy otrzymanie przydzialu na meble za 5 lat to byl zyciowy sukces i powod do walniecia 5 flaszek zyta z sasiadem… Po prostu nie wiedzieliśmy, ze jest nam źle.
Griszeq -- 16.03.2009 - 14:07Grzesiu
Po pierwsze ostatnie – po prostu to właśnie rób. Pisz i tyle. Ja tam jestem wulgarny i agitacyjny, popieram konkretną partię i drugiej nie lubie i jej dowalam. Kłóce sie z pozycji agnostyka i czasem opierdzielam Admina tego czy owego itp itd – i nigdy po łapach nie dostałem. Zdrowy rozsądek. Zobaczmy działanie w praktyce. Ja problemu nie widze. Jak będzie – podyskutuje, a jak nic nie wyniknie – zwine manatki. Proste.
W czasie pierwszej “Wojny w zatoce”, odpuszczono sobie atak na Bagdad by nie rozwalać koalicji z krajami arabskimi i właśnie by utrzymać pozytywny PR USA. To był błąd, bo trzeba było załatwić sprawę wówczas. Z punktu widzenia PR, brak broni chemicznej na terenie Iraku wystawiał Amerykanom katastrofalne świadectwo. Nie tylko fałszywego w sumie powodu ataku, ale także pytania (w tym sojuszników) o skuteczność działań amerykanskich wywiadów. Mówiąc wprosty – ośmieszało to Amerykanów. Zderzenie “realnych” strat PR z “przypuszczalnymi” determinowałoby zatem inne wyjście. Spora część broni chemicznej Iraku pochodziła od Amerykanów – więc załatwienie znalezienia czegoś, to bułka z masłem, zwłaszcza że nie miałby kto protestować. A jednak tego nie zrobili…
A co do Kwacha… Żałosna postać. Po jego wyczynach nad grobami katyńskimi nie straciłem do niego szacunku, bo jako do komunistycznego aparatczyka nigdy go nie miałem, ale nabrałem do niego głębokiej pogardy. Z drugiej strony – mimo wszystko, starał się bardziej być Preziem dla wszystkich niż nasz obecny Prezio, który jest jedynie pomagierem brata.
Pozdrówka.
PS – zobacz W i walnij recenzje.
Griszeq -- 16.03.2009 - 14:26Griszqu,
no ja mam tak samo, znaczy nikt się mnie nigdy za nic nie czepiał,no, choć mi się zdarzało czepiać mimo sympatii administracji.
Co do USA i Kwacha tyż się zgadzam.
Nuda, więc:)
A miast o “W” to wolałbym o “Lektorze” napisać, tylko najpierw musze kiedyś obejrzeć a i książkę Schlincka przeczytać.
pzdr
grześ -- 16.03.2009 - 15:35Grzesiu
W sumie Lektor to też zadne tam wybitne kino. Tyle że więcej pytań sobie zadajesz po nim, niż po “W”.
No ale wchodzi teraz Baader Meinhof – to będzie pole do Twojego popisu. ;-)
Griszeq -- 16.03.2009 - 15:50Nie wiem czy pójdę
do kina, ze względu na wadę słuchu?
Ale, na TXT mamy podobny mechanizm jak Akademia.
Reagujemy z opuźnieniem, dając szansę.
Jak kto nie rozumie wysyłanych sygnałów, to ma Halle Bery w majtkch a sam zostaje bez.
Igła -- 16.03.2009 - 17:11H.B
Halle Berry właściwie Halle Maria Berry (ur. 14 sierpnia 1966 roku w Cleveland w Ohio, USA) – amerykańska aktorka. Laureatka Oscara za rolę pierwszoplanową w filmie Czekając na wyrok (ang. Monster’s Ball).
Mad Dog -- 16.03.2009 - 17:14
>Griszeq
oglądałem ten niemiecki film o B-M (Baader-Meinchoff Komplex). nic specjalnego.
a tu jest Halle Berry w majtkach
Docent Stopczyk -- 16.03.2009 - 17:27Docencie
Zobaczyć chcę z ciekawości, jak wygląda niemieckie spojrzenie na RAF. Czy ktoś chce wybielać a może zaczerniać obraz. Wykwit terrorystycznych organizacji lewackich w latach 70, w sumie każdorazowo chodzacych na pasku służb specjalnych demoludów (B-M współpracowao ze Stasi i z KGB), to w sumie dość ważna społeczna kwestia.
Z podobnych przyczyn mam zamiar wybrać sie na CHE. No, tam jeszcze chodzi o Benicio del Torro – podobno zagrał genialną rolę.
Griszeq -- 17.03.2009 - 08:59Madzie
Monster’s Ball to mocne kino. Emocjonalne. Trzeba mieć odwagę by się za taki materiał zabrać i nie popaść w śmieszność patosu. W tym wypadku – udało sie znakomicie. Z drugiej strony – czy H.B zagrała w czymś poważnym potem?
bo taki na przykład Denzel Washington po oskarowym “Dniu próby” zagrał w bardzo dobrych “John Q”, “Człowiek w ogniu” (ten polecam szczególnie) czy American Gangster. A Halle? Ech, szkoda gadać...
Griszeq -- 17.03.2009 - 09:05Panie Igło
Czasem warto iść do kina, bo na dużym ekranie filmy oparte na efektach specjalnych prezentują się zwyczajnie znacznie lepiej. Spro filmów idzie tylko w kinach, nie trafiając potem na dvd (choćby wiekszość filmów sciąganych przez Gutek Film).
Nie wiem co Pan z tym opóźnieniem – “W” to nowy film, wszedł na ekrany w piątek 13.03, podobnie jak “Lektor”. A Baader Meinhof wchodzi dopiero 20.03. Jesteśmy więc na czasie. No chyba, że Pan tu jakaś zawoalowaną aluzję zapodał był, a ja głupek wiejski nie załapałem. Mlę czapkę w dłoniach i się zastanawiam.
Pozdrawiam.
Griszeq -- 17.03.2009 - 09:11H.B.
Właśnie.
Pierwsze co ruszyło mnie przy “Monster`s Ball” to fakt, że jest to film bardzo prosty, oszczędny.
W większości sytuacji sprowadzający się do jednej, dwóch niezwykle poruszających scen- bez dialogu.
Choć oglądałem ten film dosyć dawno, do tej pory przywołuję z pamięci ostatnią scenę, gdy siedzą na schodach, jej reakcję, gdy dowiaduje się, że on był przy egzekucji jej męża, gdy on nazywa stację benzynową jej imieniem. On, który wcześniej nie uznawał czegoś takiego, jak uzewnętrznianie uczuć.
Prosty, wielki film.
Co do późniejszych filmów HB fakt- lepiej spuścić zasłonę milczenia. Nie wiem, skąd to wynika.
A Denzel? Mówisz o aktorze, na punkcie którego mam fioła:-)
Mad Dog -- 17.03.2009 - 09:26
Madzie
No niestety, wśród czarnoskórych aktorów mamy niestety posuchę dobrego aktorstwa. Poza Denzelem, jedynie Will Smithem (bardzo dobre “W pogoni za szczęściem”, choć beznadziejne “Siedem dusz”) i Donem Cheadle (choćby “Hotel Ruanda”) graja coś prawdziwie dobrego. Samuel Jackson, Morgan Freman czy Laurence Fishburne po prostu są sobą w każdej kolejnej produkcji. Nuda i przewidywalność.
Będę musiał sobie sięgnąc jeszcze raz po Monster’s Ball… To w sumie tylko jeden ze świetnych filmow Marca Forstera. Potem był doskonały “Marzyciel” z J.Deepem, zdrowo pokręcony ale znakomity “Zostań” z McGregorem i Goslingiem (ten był świetny w “Fracture”), “Przypadek Harolda Cricka” z najlepsza rolą w zyciu Willa Farrella, oraz “Chłopiec z latawcem”, ktory jest poza wszelką konkurencją. Pomysła na reżyserowanie nowego Bonda przyniósł tylko szkodę zarówno Fosterowi jak i Bondowi. Ale – taki lajf.
Griszeq -- 17.03.2009 - 11:11O Bondzie jak najszybciej zapomnijmy
Dan Cheadle: świetna rola w bardzo dobry filmie “Zdrajdza”, niesłusznie niedocenianym, a raczej niezauważanym u nas. A warto, pod każdym względem.
Jak być dobrym muzułmaninem…wróć! Jak żyć w zgodzie z sobą będąc muzułmaninem w otaczającej rzeczywistości. Thriller.
Will Smith. Zadziwia mnie fenomen tego człowieka. Takie “Jestem legendą”...Facet dźwiga film. I jest wg świetny. Facet, który tak rozpaczliwie szuka drugiego człowieka, że chce widzieć go nawet w manekinie. Człowiek, którego poczucie winy plus samotność doprowadza do psychozy.
Scena z psem była dla mnie fantastyczna.
Pozostali wspomniani przez Ciebie…no cóż, nie ma nawet o czym mówić, choć Freeman jest mi bliski, gdyż zagrał Saracena:-))))
Co do Fishburna…być może rozpoczął pokutę poprzez występy w “CSI”?
Mad Dog -- 17.03.2009 - 11:41
Mad
Zdrajcy nie widziałem. Film z 2008r – ale czy w ogóle trafił do dystrybucji kinowej albo DVD u nas? Z opisu na FilmWEB wynika, że dość ciekawe kino. Widziałeś moze Arlington Road?
Problem Willa Smitha polega na dość ograniczonej ilości środków wyrazu. Jest zwyczajnie warszatowo słaby. Co nie zmienia faktu, że w oszczędnych filmach, gdy te braki nie są eksponowane, spokojnie jest w stanie pociągnąć cały film. Jednak Tom Hanks w Cast Away jako gość na graniczu psychozy wywołanej samotnością był znacznie bardziej wiarygodny.
Wracając do Willa – dziwi mnie trochę, że ten sam tandem robi doskonały film jakim jest “W pogoni za szczęściem”, a za chwilę pada w podobnej jednak tematyce i konwencji w “ Siedem dusz”.
Griszeq -- 17.03.2009 - 12:00A nie, no
Hanks to klasa sama w sobie.
O “Siedmiu duszach” nie mówi mi nic, bo dopiero przymierzam się do oberzenia:-)
“Zdrajca” to jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem w ciągu ostatnich kilku lat. Chodzi mi o obrazy rozgrywające się na linii terroryzm-islam-człowiek-polityka-thriller.
Np. “W sieci kłamstw” do pięt nie dorasta “Zdrajcy”. Siłą tego filmu jest nie tyle sama akcja, co dramat człowieka, który próbuje się odnaleźć i jest rozdarty. Ale więcej nie powiem:-)
A wracając do Denzela- niedawno odświeżyłem sobie “Huragan”. Piękny film.
Mad Dog -- 17.03.2009 - 12:08
Madzie
Denzela to ja sobie lubie oglądnać w “Człowieku w ogniu”. Nie wiem, ile razy widziałem. Film (w swojej klasie oczywiście) jezt po prostu doskonały. Scenariusz, aktorzy, napięcie, zdjęcia, narracja. Absolutny top.
“W sieci kłamst” ma jedna, bniezaprzeczalną zaletę – pokazuje mechanizmy tworzenia rzeczywstości. W która to rzeczywistość my potem bezkrytycznie wierzymy.
Gdzie dorwałeś tego “Zdrajce”?
Griszeq -- 17.03.2009 - 12:19No, wiesz, trochę wstydzę się powieeeeeedzieć:-)))
Mad Dog -- 17.03.2009 - 12:27
Madzie
Aaaaaa…. no to juz rozumiem, albo sie domyslam.
W takim razie, juz proszę brata by mi poszukał na torrentach…
Ale z drugiej strony – no i co ma w takiej sytuacji zrobić biedny fan dobrego kina? ;-)
Griszeq -- 17.03.2009 - 12:34Ano właśnie, to jest dopiero problem
Zdaje się dwa lata temu był taki film “Mała Miss”. W Polsce dostępny pół roku po premierze. I to w kilku kopiach. Tylko w wielkich miastach.
Pomijam Gran Torino, pomijam Zapaśnika. Np. bardzo chciałem wybrać się na ostatniego “Rocky` ego”. No nie było szansy inaczej, niż spiracić.
Dopiero grube miesiące później udało mi się wylicytować całość, czyli antologia plus “Rocky Balboa”, który mnie zwyczajnie w świecie wzruszył.
Mad Dog -- 17.03.2009 - 12:38
Mad
A bo Ty to masz fioła na punkcie Sylvestra. ;-) Ale fakt – Rocky Balboa to chyba najlepsza cześć. I chyba definitywnie ostatnia. No i daje po uczuciach, ale jest tak po prostu nakręcona. I chyba dobrze…
Mała Miss była doskonała. Ja na szczeście trafiłem ją na Śląsku, a potem poprawiłem sobie na DVD. Jeśli znajdziesz, to polecam jeszcze “Na zakręcie” z Ch. Walkenem. Wgniata w fotel.
Zapaśnik wchodzi w tym tygodniu. Obowiązkowa pozycja na weekend.
Griszeq -- 17.03.2009 - 13:30He he
“Na zakręcie”? Pierwsze słyszę. Obaczym.
Z Sylvkiem to w ogóle jest ciekawa historia. Gdyby umiejętnie pokierował karierą, już dawno miałby Oscara.
Przecież gdyby się przyjrzeć on wielu filmach pokazuje jakąś prawdę o człowieku, jego zagubienie, próbę odzyskania równowagi ducha, błądzenie. Czasem takie na siłę zmienianie siebie, by w pewnym momencie odkryć, że nie warto, bo jest sobą i z tym mu dobrze.
Ja tam uważam, że taka “Cobra”, gdyby trochę bardziej nad nią popracować, byłaby świetnym filmem akcji i trochę taką obserwacją społeczeństwa i jego lęków.
Mad Dog -- 17.03.2009 - 13:34
Mad
Nie bedę oryginalny. Film, w którym pomimo prawdziwie klasowej konkurencji aktorskiej, Stallone pokazał że jest doskonałym aktorem, to dla mnie Cop Land. Zasadniczo, to zdeklasował resztę.
Chyba trochę niepotrzebnie poszedł w mieśniactwo. To go posadziło na pewnej półce i nie udało mu sie z niej wyrwać. Nakręcenie ostatnio kolejnego Rambo to porażka. wiem – trzeba za coś życ, ale to tylko jeszcze mocniej przykleja etykiete. Potem staje sie tak, że zaczynasz w tą etykietę sam wierzyć i robić to, co na niej napisane…
Link dotarł, t…t uruchomiony. ;-)
Griszeq -- 17.03.2009 - 14:34I bardzo słusznie, i bardzo słusznie:-)
Tak, w Cop Land był świetny.
Podobał mi się też w “Osadzonym”.
W przypadku “Rambo” to powiem, ci że nie oceniam go tak źle. Na pewno popłynął na fali powrotów bohaterów lat przeszłych. Wg mnie jest to najlepszy powrót z dotychczasowych, porównuję z kolejnym Die Hard, Indym itd.
Źle stało się, że w pewnym momencie wziął się za wszystko naraz, czyli granie, pisanie, reżyserowanie i produkowanie. To zabiło w nim instynkt samozachowawczy.
Dla mnie dno osiągnął w Driven.
Żałuję, że nie zagrał w Gorączce z udziałem Ala Pacino.
I tak cieszę się, że nie skończył jak Van Damme.
Mad Dog -- 17.03.2009 - 14:41
Mad
No tak. Driven, podobnie jak Detox to straszliwe chały.
Skoro już tak przywołałeś “starą gwardię” – czy to nie jest tak, że kino polazło do przodu, a my sie wciaż kurcozwo trzymamy wzorców z dawnych lat? Przecież nowy Bond bije rekordy popularności, panny piszczą na widok D. Creiga, nowy Indy czy Die Hard podobnie… Ludzie oczekują czegoś innego, właściwego nowym czasom, a nie humoru i lekkiego pastiszu, tak właściwego Harrisonowi Fordowi czy Brucowi Willisowi… Tylko my sie juz dopominamy, by było “jak kiedyś”... Wapniaki z nas Przemo, wapniaki Ci mówie…
Nowe kino sensacyjne, to dla mnie trylogia Bourne’a czy choćby Zakładnik…
Griszeq -- 17.03.2009 - 15:30Ach
A tam zaraz wapniaki:-)
Brakuje po prostu mocnego kina.
Nie tak dawno z wielką przyjemnością obejrzałem poprzednie części “Indyego”.
Co do “Poszukiwaczy…” zdania nadal nie zmieniam, czyli nie podobało mi się, natomiast “Świątynia…” bardzo, a “Ostatnia krucjata” to czysta radość oglądania i ducha Wielkiej Przygody.
Co do kina akcji, zgoda- “Bourny” są świetne. Sprawiają, że chce się w to wierzyć. Wykreowany nowy rodzaj zagrożenia karmiąc się lękami współczesnego świata.
Już nie tylko terroryzm, radykalny islam, ale instytucje walczące z tym terroryzmem i zagrożeniami stają sie same w sobie zagrożeniem.
“Zakładnik”- no nie wiem, co o nim myśleć. Taka chłodna obserwacja.
Ale inna sprawa, że oglądałem ten film po łebkach i pewnie muszę do niego wrócić.
A wracając do Denzela, widziałeś remake “Manchurian Candidate”?
Aha, i umówmy się- przy założeniu, że jeszcze będę na TXT przez jakiś czas- na rozmowę o “Ukrytej strategii”. Co ty na to?
Mad Dog -- 17.03.2009 - 15:45
Mad
Ja na to, jak na lato. Pamiętaj – jestem tutaj na Twoje zaproszenie ;-))))
Choć sam film “Ukryta strategia” oceniam średnio… Ale się przygotuję i możemy debate z przyległościami walnąć..
Kandydata oczywiściwe widziałem i nic z niego praktycznie nie pamiętam… Poza tym, ze to było doskonałe kino… Odswieżę sobie… W końcu oryginalny Manchurian Candidate to absolutna klasyka…
Zakładnik – to przede wszystkim perfekcja. Sama historia, aktorstwo, zdjęcia, muzyka. Nawet z drewnianego Toma Cruisa dało się wykrzesać aktorstwo na niezłym pozioime i wytworzyć wrażenie pewnej głębi.
Indiana Jones został zastąpiony przez widowiska w stylu Wanted czy … choćby Transformers. Czysta rozrywka, troche ironii i dystansu. Ale bohaterów tego typu, kreowanych na pare przyszłych odsłon, to raczej się nie spodziewam.
A Bourna – oglądam w weekend. Bo najlepiej zobaczyć wszystkie trzy za jednym razem. W tygodniu nie ma szans…
Griszeq -- 17.03.2009 - 16:21Ha
Potraktujmy więc “Ukrytą strategię” nie tylko jako film.
Ja tam widzę coś w rodzaju społecznej roli kina. Ale wstrzymuję się, bo to przecież mamy dopiero na ten temat mówić, a ja już mielę ozorem:-)))
Ale powiem ci coś o filmach mających zastąpić Indiego. Akurat Wanted właśnie jako widowisko podobał mi się.
Akcja, humor, lekkie zabarwienie anarchistyczne, no i Angelina wspaniale wyglądająca. Dawno nie widziałem tak chodzącego seksu w kinie rozrywkowym.
Myślę, że Indy miałby spore szanse na uznanie (no przecież nie na sukces finansowy, bo ten był zdaje się największy w historii wszystkich Indian, znaczy IndianJonesow, hehehe), gdyby nie potraktowano Indiego jako rozrywki dla modelu Dzieci plus rodzice na doczepkę.
Wcześniej było jednak inaczej.
Mad Dog -- 17.03.2009 - 16:26
Tak przy okazji
Właśnie kupiłem na Allegro to cudo:
i z niecierpliwością czekam na przesyłkę:-))))
Mad Dog -- 17.03.2009 - 16:52
Mad
Musze spadac. Do jutra Brachu! Temat otwarty.
Griszeq -- 17.03.2009 - 17:07>Griszeq
no właśnie ten film (Baader Meinhof Komplex) jest taki “nijaki”. Bardzo sprawny realizacyjnie tak BTW...
Docent Stopczyk -- 17.03.2009 - 17:16Doc
No to szkoda… Bo temat jak najbardziej ciekawy. Pewne emocje juz zgasły i mozna mówić o tym na spokojnie. A chyba najwięcej do powiedzienia akurat na temat RAF mają właśnie Niemcy…
Griszeq -- 18.03.2009 - 10:20Kolejna próba nieudana… Ale i tak zobacze, to pogadamy. Reportaż sciągnięty, oglądał bedę dziś. Podobnie jak Madowego “Zdrajce”.
Mad
No ja jakiś niekumaty jestem. Co Ty qrwa kupiłeś na tym Allegro? Do mnie trzeba czasem duża czcionką... ;-)
Griszeq -- 18.03.2009 - 10:21Griszku
Mówię o cudownym filmie pt. “Wszystko jest iluminacją”.
Prosiłbym o posłuchanie “Tuff Enuff”. Dzieńkujem bardzo.
Mad Dog -- 18.03.2009 - 11:51Mad
Aaaa… No to też poszukam na torrentach.
Griszeq -- 18.03.2009 - 12:09Aleeeeeeeeeee
Jest firma, która sprzedaje ten film na Allegro za 25 zł plus koszty przesyłki.
Prosiłbym o posłuchanie “Tuff Enuff”. Dzieńkujem bardzo.
Mad Dog -- 18.03.2009 - 12:14Mad
25 zeta mówisz? Hmmm…. No dobra – w takim razie poleze tym razem właściwą drogą... ;-)
Griszeq -- 18.03.2009 - 12:29Właśnie dziś otrzymałem
I proszę, jak mało potrzeba, by poczuć się lepiej:-)
Prosiłbym o posłuchanie “Tuff Enuff”. Dzieńkujem bardzo.
Mad Dog -- 20.03.2009 - 18:47