1. Myślę że może tak właśnie być, że Panowie są ofiarami kumulacji. “Trop kościelny” jest początkiem, za którym lawinowo posypały się inne – w sposób uzasadniony, czy nieuzasadniony, już nikt tego nie bada – zarzuty, i dziś Terlikowski i Isakowicz, to są ci, w których można walić jak w bęben, a nawet wypada walić. Niezależnie od tego co się dzieje. Przypominam sobie, że ktoś tu kwestionował użycie wobec Isakowicza pojęcia “zaszczucie”. A to jest właśnie element szczucia, modernistycznego szczucia, za pomocą wyrafinowanych manipulacji medialnych (mi.n.). Publiczność kwestionuje już nie tylko wypowiedzi światopoglądowe, w ogóle z nimi nie polemizuje; integralnie negowane są całe osoby, nadaje się im znaczenie symboliczne, przeobraża w swoisty fetysz. Dla przyzwoitości trzeba przyznać, że to samo zrobiliśmy z Michnikiem, mechanizm jest podobny – to mam na myśli.
2. Problem Kościoła jest rzeczywiście ważny. Może trochę go zbagatelizowałem, tylko rzuciłem sygnalne hasło. W sprawach lustracyjnych mamy przecież niesamowite sojusze, całkowicie poza meritum i aksjologią. Nasz Dziennik z Wyborczą; Życiński z Wielgusem. Niesamowite. Nawet w Sodomie było kilku sprawiedliwych.
Obawiam się, że będzie właśnie tak, jak przy nominacji Wielgusa. Kościół weźmie sprawę w swoje ręce, bo okaże się, że hierarchia zawiedzie. Paradoksalnie, zostaniemy w ramach zasad. To będzie fatalne, będzie oznaczało podziały, trudne do wyobrażenia, ale nie widzę inaczej. Skoro Benedykt był w stanie kilkunastu godzin ocenić możliwość inwestytury Wielgusa, a polski Kościół miał wątpliwości, to nie wynika z tego, że nie wiadomo jak jest – wynika, że nie wiemy co robić. Znowu jesteśmy przy relatywizmie. Niestety.
Ale o Kościele to ja ostrożnie; wiem mało, a powinienem jeszcze mniej. Ostrożnie.
3. Całkowicie zgadzam się z akapitem:
“Widzę tutaj po pierwsze fakt, że obaj nie owijają w bawełnę (o tym Pan pisze), co z marszu powoduje oklejenie ich nalepkami “fundamentalista”. To nie dziwi w świecie, w którym bierną zgodę na zło nazywa się tolerancją, a lęk przed ideowym samookreśleniem nazywa się postawą racjonalną, centrową lub podobnie.”
Celne ujęcie. Dokładnie tak to widzę.
Dobranoc,
——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny
-->Sergiusz
1. Myślę że może tak właśnie być, że Panowie są ofiarami kumulacji. “Trop kościelny” jest początkiem, za którym lawinowo posypały się inne – w sposób uzasadniony, czy nieuzasadniony, już nikt tego nie bada – zarzuty, i dziś Terlikowski i Isakowicz, to są ci, w których można walić jak w bęben, a nawet wypada walić. Niezależnie od tego co się dzieje. Przypominam sobie, że ktoś tu kwestionował użycie wobec Isakowicza pojęcia “zaszczucie”. A to jest właśnie element szczucia, modernistycznego szczucia, za pomocą wyrafinowanych manipulacji medialnych (mi.n.). Publiczność kwestionuje już nie tylko wypowiedzi światopoglądowe, w ogóle z nimi nie polemizuje; integralnie negowane są całe osoby, nadaje się im znaczenie symboliczne, przeobraża w swoisty fetysz. Dla przyzwoitości trzeba przyznać, że to samo zrobiliśmy z Michnikiem, mechanizm jest podobny – to mam na myśli.
2. Problem Kościoła jest rzeczywiście ważny. Może trochę go zbagatelizowałem, tylko rzuciłem sygnalne hasło. W sprawach lustracyjnych mamy przecież niesamowite sojusze, całkowicie poza meritum i aksjologią. Nasz Dziennik z Wyborczą; Życiński z Wielgusem. Niesamowite. Nawet w Sodomie było kilku sprawiedliwych.
Obawiam się, że będzie właśnie tak, jak przy nominacji Wielgusa. Kościół weźmie sprawę w swoje ręce, bo okaże się, że hierarchia zawiedzie. Paradoksalnie, zostaniemy w ramach zasad. To będzie fatalne, będzie oznaczało podziały, trudne do wyobrażenia, ale nie widzę inaczej. Skoro Benedykt był w stanie kilkunastu godzin ocenić możliwość inwestytury Wielgusa, a polski Kościół miał wątpliwości, to nie wynika z tego, że nie wiadomo jak jest – wynika, że nie wiemy co robić. Znowu jesteśmy przy relatywizmie. Niestety.
Ale o Kościele to ja ostrożnie; wiem mało, a powinienem jeszcze mniej. Ostrożnie.
3. Całkowicie zgadzam się z akapitem:
“Widzę tutaj po pierwsze fakt, że obaj nie owijają w bawełnę (o tym Pan pisze), co z marszu powoduje oklejenie ich nalepkami “fundamentalista”. To nie dziwi w świecie, w którym bierną zgodę na zło nazywa się tolerancją, a lęk przed ideowym samookreśleniem nazywa się postawą racjonalną, centrową lub podobnie.”
Celne ujęcie. Dokładnie tak to widzę.
Dobranoc,
——————————————————————
referent Bulzacki -- 27.11.2008 - 03:30referent – wolny kozak, ale dokładny