Tak sobie myślę, co autor miał na myśli, autor, który od początku zastrzegał, że ksiądz I.-Z. i publicysta T. są tylko pewnymi przykładami, nie o nich to tekst.
Ja dotąd skupiłem się na zaznaczeniu dla mnie fundamentalnego faktu, który jednozdaniowo spuentował Eumenes.
Ale pora wrócić do tematu samego tekstu. Skąd taki sprzeciw? Czemu tak ogniste reakcje oponentów?
Referent pisze, że dlatego, iż tacy jak Isakowicz i Terlikowski są wyrzutem sumienia.
Najpierw, skoro obaj panowie są jedynie przykładem, określmy, przykładem czego. Niezłomności. Mowy tak-tak, nie-nie. Zgodności głoszonych tez, niezależnie od tego komu je głoszą, z życiem osobistym.
Czego ma dotyczyć więc wyrzut sumienia?
Tego, że lud dziś jest zakłamany, lubuje się w synkretyzmie, konformizmie relatywizmie i ogólnym rozmyciu i rozmemłaniu.
Referent, o ile rozumiem, twierdzi, że największe rozdrażnienie wzbudza fakt, że są ludzie, dla których w ogóle jakaś PRAWDA istnieje, niezależnie od okoliczności.
Coś w tym jest.
Ja bym jednak powiedział więcej.
Bo gdyby z taką żarliwością i konsekwencją weryfikowaną w życiorysie swoje poglądy głosił jakiś nowy Nietzsche — nie sądzę by wzbudzał taki sprzeciw.
Nie każdy misjonarz spotyka się z taką samą wrogością. Ale chrześcijaństwo jest nie do przyjęcia.
Na naukę o nierozerwalności małżeństwa sami uczniowie odpowiadają Jezusowi: jeśli tak się ma sprawa — nie warto się żenić. Przykładów można by mnożyć. A to jeszcze przed nauką o Bogu, który dał się zabić ludziom i Człowieku, który zmartwychwstał.
Św. Paweł mówi: to jest zgorszeniem dla ludzi wierzących i głupotą dla sceptyków.
Zresztą, jest to zgodne z misją, jaką Chrystus zostawia swoim uczniom: bycie solą i światłością świata.
A więc, ten wściekły sprzeciw, wrogość, wywołują nie poprostu ludzie niezłomni, konsekwentni, prawi — ale chrześcijanie. Radykalni chrześcijanie, którzy nie krygują się i głośno walą wprost: to jest prawda, a co nadto jest, od złego pochodzi. I to nie nowość. To naturalne. Akurat Isakowicz i Terlikowski znaleźli dostęp do tub, z których niezwykliśmy tego słyszeć. Bo gdy mówi tak ksiądz w kościele, puszczamy to mimo uszu. Albo w niszowej Frondzie. Tam ma prawo. Tam się oswoiliśmy. To taki zwyczaj, taka retoryka, słowa archaiczne o dawno oderwanym od rzeczywistości znaczeniu. Np. zbawienie.
Ale gdy ktoś konkretnie przykłada naukę Kościoła do naszej codzienności, naszych wyborów — tak, wtedy dopiero budzi w nas sumienie. I reakcja jest znana i opisana: zgorszenie, kpina i pogarda. Bo to bzdura jest. Tak się nie da. Tak nie można.
A przecież u ludzi to niemożliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe.
Dlatego tak istotne są zarzuty wobec Terlikowskiego. Bo on głosi pół prawdy: tylko moralizm. Bez słowa nadziei.
Wywoła zgorszenie i oburzenie, prawda. Ale już nic dobrego z tego nie wyniknie.
Referencie - ad rem
Tak sobie myślę, co autor miał na myśli, autor, który od początku zastrzegał, że ksiądz I.-Z. i publicysta T. są tylko pewnymi przykładami, nie o nich to tekst.
Ja dotąd skupiłem się na zaznaczeniu dla mnie fundamentalnego faktu, który jednozdaniowo spuentował Eumenes.
Ale pora wrócić do tematu samego tekstu. Skąd taki sprzeciw? Czemu tak ogniste reakcje oponentów?
Referent pisze, że dlatego, iż tacy jak Isakowicz i Terlikowski są wyrzutem sumienia.
Najpierw, skoro obaj panowie są jedynie przykładem, określmy, przykładem czego. Niezłomności. Mowy tak-tak, nie-nie. Zgodności głoszonych tez, niezależnie od tego komu je głoszą, z życiem osobistym.
Czego ma dotyczyć więc wyrzut sumienia?
Tego, że lud dziś jest zakłamany, lubuje się w synkretyzmie, konformizmie relatywizmie i ogólnym rozmyciu i rozmemłaniu.
Referent, o ile rozumiem, twierdzi, że największe rozdrażnienie wzbudza fakt, że są ludzie, dla których w ogóle jakaś PRAWDA istnieje, niezależnie od okoliczności.
Coś w tym jest.
Ja bym jednak powiedział więcej.
Bo gdyby z taką żarliwością i konsekwencją weryfikowaną w życiorysie swoje poglądy głosił jakiś nowy Nietzsche — nie sądzę by wzbudzał taki sprzeciw.
Nie każdy misjonarz spotyka się z taką samą wrogością. Ale chrześcijaństwo jest nie do przyjęcia.
Na naukę o nierozerwalności małżeństwa sami uczniowie odpowiadają Jezusowi: jeśli tak się ma sprawa — nie warto się żenić. Przykładów można by mnożyć. A to jeszcze przed nauką o Bogu, który dał się zabić ludziom i Człowieku, który zmartwychwstał.
Św. Paweł mówi: to jest zgorszeniem dla ludzi wierzących i głupotą dla sceptyków.
Zresztą, jest to zgodne z misją, jaką Chrystus zostawia swoim uczniom: bycie solą i światłością świata.
A więc, ten wściekły sprzeciw, wrogość, wywołują nie poprostu ludzie niezłomni, konsekwentni, prawi — ale chrześcijanie. Radykalni chrześcijanie, którzy nie krygują się i głośno walą wprost: to jest prawda, a co nadto jest, od złego pochodzi. I to nie nowość. To naturalne. Akurat Isakowicz i Terlikowski znaleźli dostęp do tub, z których niezwykliśmy tego słyszeć. Bo gdy mówi tak ksiądz w kościele, puszczamy to mimo uszu. Albo w niszowej Frondzie. Tam ma prawo. Tam się oswoiliśmy. To taki zwyczaj, taka retoryka, słowa archaiczne o dawno oderwanym od rzeczywistości znaczeniu. Np. zbawienie.
Ale gdy ktoś konkretnie przykłada naukę Kościoła do naszej codzienności, naszych wyborów — tak, wtedy dopiero budzi w nas sumienie. I reakcja jest znana i opisana: zgorszenie, kpina i pogarda. Bo to bzdura jest. Tak się nie da. Tak nie można.
A przecież u ludzi to niemożliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe.
Dlatego tak istotne są zarzuty wobec Terlikowskiego. Bo on głosi pół prawdy: tylko moralizm. Bez słowa nadziei.
odys -- 27.11.2008 - 23:26Wywoła zgorszenie i oburzenie, prawda. Ale już nic dobrego z tego nie wyniknie.