Taki mały przyczynek do dyskusji: kiedyś rozmawiałem z czteroma wybitnymi historykami, reprezentantami tzw. krakowskiej szkoły historycznej; jednym z nich był nieżyjący już profesor Antoni Podraza – dlatego wymieniam jego nazwisko, bo pozostali jeszcze żyją i mogliby sobie nie życzyć powoływania sie na ich słowa.
Tematem rozmowy była zdolność samodzielnego funkcjonowania Polski, jako organizmu państwowego, w okresie od mniej więcej XVIII wieku. I wszyscy byli zdania, że zarówno pod względem gospodarczym jak i politycznym Polska, i to w dużym stopniu z własnej winy, nie była do tego zdolna. A co ciekawe, najlepiej – przynajmniej gospodarczo- rozwijała się, gdy była w niewoli. Najbardziej ten rozwój był widoczny w zaborach, w których zaborca trzymał Polaków maksymalnie za twarz w kwestiach politycznych. Przynajmniej w wieku XIX.
Gdy zapytałem, dlaczego nie powiedzą/napiszą o tym publicznie, popatrzyli na mnie, jak na człowieka niespełna rozumu. I pewnie mieli rację.
Pozdrawiam z wyrażną przykrością (nie z powodu pozdrowień, a profesorskich konstatacji)
Szanowna Pani Magio
Taki mały przyczynek do dyskusji: kiedyś rozmawiałem z czteroma wybitnymi historykami, reprezentantami tzw. krakowskiej szkoły historycznej; jednym z nich był nieżyjący już profesor Antoni Podraza – dlatego wymieniam jego nazwisko, bo pozostali jeszcze żyją i mogliby sobie nie życzyć powoływania sie na ich słowa.
Tematem rozmowy była zdolność samodzielnego funkcjonowania Polski, jako organizmu państwowego, w okresie od mniej więcej XVIII wieku. I wszyscy byli zdania, że zarówno pod względem gospodarczym jak i politycznym Polska, i to w dużym stopniu z własnej winy, nie była do tego zdolna. A co ciekawe, najlepiej – przynajmniej gospodarczo- rozwijała się, gdy była w niewoli. Najbardziej ten rozwój był widoczny w zaborach, w których zaborca trzymał Polaków maksymalnie za twarz w kwestiach politycznych. Przynajmniej w wieku XIX.
Gdy zapytałem, dlaczego nie powiedzą/napiszą o tym publicznie, popatrzyli na mnie, jak na człowieka niespełna rozumu. I pewnie mieli rację.
Pozdrawiam z wyrażną przykrością (nie z powodu pozdrowień, a profesorskich konstatacji)
Lorenzo -- 30.07.2008 - 12:32