Dziś po kilku dniach kiepskiej pogody: słuchania smutnych wiadomości o tragedii ludzi na Podhalu, Podkarpaciu, którzy wskutek powodzi utracili dobytek swojego życia oraz ekscesów parlamentarnych wg “cywilizacji miłości” vide Platforma Obywatelska przyszedł dzień słoneczny. Nie tylko na, zewnątrz ale też wewnątrz.
U mnie nie obyło się bez strat deszczowych gdyż zapomniałem o tym, że merol teścia miał otwarte szyby z przodu i trochę nakapało na siedzenia – na szczęście mnie oświeciło i po-domykałem. Wiec miałem wczoraj wieczór suszenia foteli samochodowych – na szczęście fotele w tej wersji nie są wypełnione gąbką – byłaby katastrofa, ale są to fotele ze czymś, co przypomina sprężyny w środku. Wiec suszenie poszło gładko.
Ale nie o tym chciałem pisać.
Oddając się zbytnio temu, co przynoszą media i ekscytują moją świadomość wywołując emocje w jakiś sposób człowiek staje się niewolnikiem tego, co przynoszą programy informacyjne. Obserwuję to u siebie. Np po przedstawieniu w Komisji regulaminowej jeszcze do dziś jestem zdenerwowany i wspomnienie o tym wywołuje we mnie niesmak. – Już nie wdaję się w szczegóły, co o tym sądzę, bo u Lorenzo pisałem na ten temat.
Jednak dzisiejszy dzień o tyle jest dla mnie odświeżający, że – na szczęście – istnieje coś takiego jak swoje prywatne życie: – swój dom – swoje sprawy – swoja rodzina – swoje 24 godziny do zagospodarowania
W pewnym sensie człowiek może wyłączyć “pudło” i wiadomości i zamiast tego poświęcić swój czas, swoją fantazję na twórcze zapełnianie swoich 24 godzin dnia i kawałka nocy.
Tak naprawdę życie moje, ludzkie “trwa 24 godziny”. Gdyż to w brew pozorom od jakości organizacji, wypełnienia ich zależy moje “być albo nie być”. I to nie tylko w sensie duchowym, ale także materialnym, rozwojowym….
Pod koniec dnia wspominając go możemy być z siebie zadowolonym – z dobrego wykorzystania tych godzin albo pod wpływem wspomnienia dnia, który upłynął świadomość straconego czasu na “pierdoły” zwali się nam na głowę jak fura piachu….
Wartością nr 1 obok życia, jaki mam to czas. W tym czasie mogę stwarzać swoje życie, swój dom w tym sensie, że wypełniać przestrzeń czasową, jaką mam do dyspozycji by ułożyć go tak jak mi się marzy….
Może banalne jest to, o czym piszę, bo powie ktoś, że “wiadomo”. Jednak ja cieszę się niezmiernie, że z moimi chłopakami dziś pojedziemy na rowery, powitamy żonę, która wraca po tygodniowej delegacji, spędzimy dużo czasu razem i dziś i jutro.
A w tej naszej przestrzeni czasowej pojawi się coś ma kształt chemii, która jest obecna pomiędzy lubiącymi się i kochającymi coś rozbić dobrego wspólnie przyjaciółmi.
Wbrew pozorom chyba moc stwarzania, jaką dał Stwórca człowiekowi polega na umiejętnym wypełnianiu czasu.
Bianka prosiła mnie o tekst nawiązujący do 8 błogosławieństw.
W kontekście ubóstwa można powiedzieć, że ten ubogim jest, co skarb swój ma U Boga – to znaczy, u Niego widzi cel swojego życia, w Jego przykazaniach pokłada nadzieję na dobre życie, dopiero u Boga spodziewa się prawdziwego szczęścia i spełnienia.
Innymi słowy ubogi to ktoś taki, który tak wypełnia swój czas (24 godziny), aby w tej przestrzeni czasowej było miejsce na świadomość, że to, co czynię jest po myśli Boga – jest dobre i dobrze służy nie tylko mnie, ale moim “towarzyszom drogi”.
W świetle, więc powyższego oglądając programy informacyjne chyba muszę uważać, aby nie dać się złowić “jak ryba na haczyk” i nie pozwolić sobie zatruć złymi emocjami tych 24 godzin.
Wolę być Ubogim – stwarzać swój świat poprzez spędzanie 24 godzin po mojej myśli, żyjąc w świadomości, że Bóg jest obecny już teraz w przestrzeni mojego życia a pełnia tego czasu dopiero w wieczności.
Teraz zaś – jako dorosły – podobny jestem do małego dziecka, które z “zabawek”, jakimi są godziny do mojej dyspozycji próbuję stwarzać na nowo dobry, lepszy świat, na który mam wpływ. Jednak jest to ciągle niedoskonałe – jak budowanie z klocków budynków przez moich chłopaków. Doskonałe będzie u Boga, który sam wszystko zbuduje i przygotuje dla tych, którzy tego pragną w swoim Królestwie. Jednak od posiadania czasu, za który jestem odpowiedzialny nie ucieknę....
Zatem wszystko, co najlepsze czeka U Boga. Ubogi, zatem to ten, który nie jest biedakiem, ale ten, kto U Boga pokłada swoje nadzieję w myśl: “gdzie jest Twój skarb, tam i serce Twoje” = to synteza ubóstwa.
Ponieważ nie ucieknę przed “akcjami” DANYMI MI DARMO: 1 AKCJA TO 24 GODZINY. Ich wycena ostateczna nastąpi w wieczności…. Ubogi to ten, który swoje akcje ulokuje w funduszu inwestycyjnym, jakim jest Świat wg Boga. Wtedy moje akcje mogą nabrać takiej wartości, że stanę się posiadaczem Królestwa Bożego w myśl jednego z błogosławieństw:
- Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
****
Bianko niech to będzie wstęp do tekstu o ubóstwie – trochę chaotyczny i spontaniczny.
W drugiej części pokaże jak to działa w praktyce na przykładzie ubogich świętych.
Pozdrawiam i miłego dnia życzę!
komentarze
tekst mi się podoba,
szczególnie te rozważania o czasie, w sumie prawdziwe.
grześ -- 26.07.2008 - 17:32A pisanie rzeczy banalnych, wbrew pozorm, czasem jest potrzebne.
Grześ
CZas piękna rzecz… . NIby banały ale subtelności które “rządzą” naszym życiem bardziej niż sobie z tego zdaję sprawę... .
A czas również leczy rany…. , :-)
Pozdr.
poldek34 -- 26.07.2008 - 20:09************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
:))
Poczytuję Tekstowisko od dłuższego czasu i – niespodzianka…
contri -- 26.07.2008 - 21:59->poldek34
Dziękuję. Od Kościoła dawno już odszedłem, niemniej Twój wpis jest jak balsam dla świadomości skatowanej ostatnim tygodniem.
->grześ
Masz rację. pisząc o potrzebie pisania o pewnych rzeczach “banalnych”, jednak ważnych. Albowiem przez ich “banalność” stają się często nieważnymi i zapomnianymi.
Contri,
ano tak jak to mówią najciemniej pod latarnią czy jakoś tak.
A Poldka wpisy?
Czasem mnie denerwują, czasem nudzą, ale w większości wypadków czytam i zdarza się wiele takich, które właśnie pomagają.
Zwyczajnie dobre są:)
I to najczęsciej te, w których pisze, że chaotyczne i spontaniczne.
Choć oczywiście kilka stylistycznych niedoróbek w tym wpisie by znalazł...
Ale co tam.
Pozdrówka.
P.S. Poldku, sorry za to obmawianie ciebie samego u ciebie na blogu.
grześ -- 26.07.2008 - 22:27Znaczy przeze mnie.
grześ
Jestem contri, nie Contri,,,
contri -- 27.07.2008 - 00:30Dzisiaj, no, wczoraj wpadłem na blog Poldka i po przeczytaniu kilku wpisów do ulubionych dodałem.
Bo zainspirował do myślenia. I fakt – to co spontaniczne u Poldka – najlepsze.
A Twoja uwaga o stylistycznych niedoróbkach….
brrrr….
teraz boję się jakikolwiek koment na Tekstowisku napisać...
Pozdrawiam bardzo onieśmielony
E tam,
po prostu w jednym zdaniu u Poldk bym wyciął liczne ,,swój/swoje” albo jakoś zmienił, bo mi nie pasuje.
A ja się czepiam raczej tylko tekstów blogowych czasem.
Choć sam nieumiem jakoś specjalnie dobrze pisać.
Więc prosze nie być onieśmielonym i pisać.
Dużo.
pzdr
grześ -- 27.07.2008 - 08:40Grześ
większość tekstów jakie piszę jest z biegu… . Tzn. wpadnie mi myśl do głowy -> siadam i piszę a potem biegnę “na budowę”.
Może to i błąd – trza napisać zdanie gdzieś w pliku, i popracować nad nim. Ale ponieważ do gazety nie piszę ale na blog więc nie obrabiam tekstu. Może to wyglądać na niefrasobliwość – pewnie tak jest. Ale mam skłonność – to jest moją wadą – do(jak to nazywam) twórczego nieporządku.
Ładne określenie – wyglądające na alibi.
Ale tak jest.
A co do pisania. Nigdy talentu do tego nie miałem, ani zmysłu do opowiadania historii.
Jak pamiętam z wypracowań z polskiego zawsze miałem dosty i minus dosty. A opowiedzieć lektury nie potrafiłem – mimo, że czytałem.
Sam się sobie dziwię, że zabrałem się na starość do pisania… . Jednak – jak sądzę – lubię myśleć i tylko myślenie jest powodem i przyczyną pisania nie zaś zamiłowania do “tekstowania literackiego”.
Więc nie uważam się absolutnie za poliglotę i za “pisarza”. Pod tym wględem – literackim – raczej hauturnik ze mnie niż warsztatowiec.
A ponieważ blogowanie dla mnie to zapisywanie myśli a więc forma luźna, więc i piszę.
Przy okazji dziękuję za wpadanie i komentowanie u mnie. Zawsze to przyjemniej jak powiesi się tekst i kto wpadnie. A tym bardziej mimo, że ja amator to taki Grześ który na pisaniu się zna. Jak zniesie moje literówki a czasem poważniejszy błąd to “znak”, że tekst był niezły.
Świątecznie pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 27.07.2008 - 08:48Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
Contri
Poczytuję Tekstowisko od dłuższego czasu i – niespodzianka…
->poldek34
Dziękuję. Od Kościoła dawno już odszedłem, niemniej Twój wpis jest jak balsam dla świadomości skatowanej ostatnim tygodniem.
->grześ
Masz rację. pisząc o potrzebie pisania o pewnych rzeczach “banalnych”, jednak ważnych. Albowiem przez ich “banalność” stają się często nieważnymi i zapomnianymi.
Dzięki za wizytę i komentarz.
Nie spotkałem Cię na txt -zresztą nie chodzę po tekstach. Raczej do niektórych – jak tytuł mnie “zahaczy”. Ale zaskoczyła mnie taka opinia człowieka który od Kościoła odszedł. No cóż Kościół czasem nie do wytrzymania jest i trudno w nim Boga zaobaczyć... . Ale jak już się go raz jeden dostrzeże to już odejść nie sposób. Nawet jakby się odeszło – i tak bywa, sam co prawda nie odchodziłem w swojej karierze ale mam okres w swoim życiu targowania się z NIm. Gdy uważałem, że to i owo grzechem nie jest i być nie może.. .
Jednak to nie ja miałem rację. Jak człowiek dorośleje nabiera do wielu dziedzin dystansu a więc namysłu. I wtedy inaczej widzi i rozumie. I widzi zycie bardziej wieloaspektowo.
Jednak każdy drąży własny tunel swojego życia używając różnych “map”. Dla mnie “mapa terenu” które depozytariuszem jest Kościół jest ważna i “swoja”. A “proboszczowie jak proboszczowie” – na szczęście się zmieniają, :-)))
Zaś mieszkaniec Tabernakulum – na szczęście cierpliwy i zawsze Ten sam. :-)))
Pozdrawiam świątecznie i zapraszam!
p.s.
Zachęcam też do pisania. Deklaruję się jako czytelnik.
************************
poldek34 -- 27.07.2008 - 08:55Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
re: Ludzka Władza stwarzania.. . - wpis optymistyczny
Nie załapałem o co chodzi z tym ubóstwem. Przeczytam jeszcze raz, uwazniej, bo teraz spieszę swój czas spędzać.
a jeszcze słówko: grzesiowymi marudami nie przejmuj się. Najpiekniejsze sa teksty spontaniczne, a nie te niby wymuskane.
sajonara -- 27.07.2008 - 08:57Sajonara,
czytaj dokładnie, przecież ja Poldkowi napisałem, że te teksty w których pisze on, że są spontaniczne i chaotyczne, to mu najciekawsze wychodzą.
A jakie sa najpiekniejsze?
To zależy…
Ja by stworzyć tekst lekki i spontanicznego wrażenie sprawiający muszę się bardzo napracować:)
A w ogóle się gadka o pisaniu zamiast na temat Poldkowego wpisu nam tu porobiła…
grześ -- 27.07.2008 - 09:29Wracając do tematu głównego
mi zawsze mówiono o tym, że ubogi to biedak i niezamożny. A przecież ubóstwo to nie może być dziadostwo.
Ubogi to dla mnie bardziej ten kto ma U (kogo, czego) Boga!.
W tym znaczeniu ubogim może być nawet ten kto ma fortunę ale ma to “coś”, co świadczy, że jest “UBogi” – ma skarb w górze… .
A stwarzanie? :-) niebagatelna sprawa. W sensie pozytywnym bardzo wielka i niepowtarzalna. Jak twórczość artysty…. = wypełnienie czasu.
Przreczytałem niedawno tekst na salonie o tym jak to pewien wykładowca teologii – ksiądz relatywizował wszystko wg aktualnego widzimisię. Tak, że wychodziło na to, że udowadnia i zaprzecza temu co aktualnie uważa za słuszne. A to co uważał za słuszne było nikomu nie znaną tajemnicą.
MOżna sobie wyobrazić miasteczko gdzie mieszkają typki dla których nie ma żadnych zasad a ustalają jes doraźnie wg władnych chciejstw i egoizmów = istne piekło. NIe żeby kolektywnie je ustalali ale każdy wg sobie znanych kryteriów nie licząc się w ogóle z otoczeniem ale wg własnego pomysłu i ego.
Czy to nie piekło? NIe trzeba specjalnego “piekła” stworzonego extra przez Boga.
Wystarczy kilku mądrali – egocentryków którzy sobie ustalają “świat” wg siebie. Wystarczy takich zgromadzić na małej przestrzeni od której uciec nie można.
Dla mnie to prawdziwe piekło, i kto wie czy na tym ono nie polega.
Człowiek nie zdaje sobie sprawy z realizmu zła jakim jest przewrotność, egoizm, wyuzdanie i nieuczciwość wobec drugiego człowieka.
Jeśli piekło pojąć jako zgromadzenie w jednym miejscu takich rodzynków to nic nie trzeba. Terror psychiczny jest największą torturą jaka może dotknąć człowieka. Skazanie się na wieczność na takie towarzystwo to nie przelewki.
qrde, chyba mi wpis nowy wyszedł o piekle. Ale do Ubóstwa to się ma tak, że Bóg jakby porządkuje rzeczywistość: odzdziela plewy od ziaren. “rodzynki” od “zakalców”.
NIebo i piekło polega na odzdzieleniu głupoty od mądrości, zła od dobra, piękna od brzydoty, wyuzdania od miłości.
A więc nie na tym aby wreszcie pozbyć sie tego co krzyżem jest tu na ziemi – a więc tego pomieszania jakiego doświadczam na codzień. Pomieszania zła i dobra, prawdy i fałszu, brzydoty i piękna, itd.
Wyobrażam sobie co stanie się jak to pomieszanie – zostanie uporządkowane i oddzielone… . To właśnie nazywa się niebo.
Myślę, że w takim niebie każdy chciałby – nawet “niewierzący”. No chyba, że ktoś nie kocha prawdy, dobra i piękna… , harmonii, ciszy, przestrzeni… no to niebo nie dla niego… .
Ale nie przypadkiem ale po to aby ono niebo mogło istnieć i się rozwiajać... . Myślę, że niebo to nowa rzeczywistość – może nowa ziemia??? Coś jak to co “teraz” tylko po odzdzieleniu tego co złe? No, może “do pracy chodzić nie będzie trzeba(mam nadzieję). :-))))
***
Kończę i spadam. Dziś wyprawa do opolskiego zoo i moje ulubione goryle olbrzymy na które patrząc można pęknąć ze śmiechu, :-))) – tacy “pierwotni ludzie” , :-)))
************************
poldek34 -- 27.07.2008 - 10:12Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
acha - jeszcze Sajo
Aż tak się nie przejmuję, :-)))
Zdystansowany jestem na tyle do pisania, że nie traktuję tego aż tak na serio.. .
Jak przeczytasz to napisz co sądzisz sam, :-)
Pozdro.
************************
poldek34 -- 27.07.2008 - 09:55Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
poldek34
Mało komentuję, czasem lenistwo, czasem brak pomysłu na właściwe przekazanie myśli.
A co do proboszczów….
Wklejam wspomnionko:
Rozmawiałem na GG z przyjacielem na wsi mieszkającym….no i napisał mi,
contri -- 27.07.2008 - 10:21że zebrali z sąsiadami trochę PLN i wybierają się do proboszcza, coby mszę
za deszcz odprawił. Odpowiedziałem, że muszą uważać, bo w zeszłym roku
(p)osły RP zorganizowały coś takiego i zaraz powódź była. Zostałem uspokojony
informacją, że kasy jest na taki średni deszczyk.
Przypomniała mi się audycja w trójce… pewien nie jestem ale chyba to
Kaczor (Kazimierz – aktor, nie mylić z….) opowiadał o swojej wizycie
u swojego przyjaciela, księdza proboszcza w mazowieckiej wsi. Bardzo
lubił tam bywać, bo proboszcz pełną piwniczkę zacnych win miał, a i
sam mądrych sentencji był pełen. Rzecz miejsce miała w upalne, suche
lato. A Kaczor z proboszczem rozpatrując marności tego świata osuszali
kolejną butelkę. I wtedy do drzwi plebanii zastukała delegacja. Z
prośbą (i składkową ofiarą) o odprawienie mszy za deszcz. Ksiądz
proboszcz ofiarę przyjął, pogadał serdecznie z parafianami, ustalił o
której godzinie następnego dnia msza się odbędzie, pożegnał się z
delegacją. Parafianie oddalali się od plebanii po piaszczystej,
mazowieckiej drodze wzniecając tumany kurzu, a ksiądz proboszcz i
Kaczor stali w wejściu do plebanii i patrzyli…..
I wtedy ksiądz proboszcz powiedział: “Ach, małej wiary moi parafianie są...”
“Jak to małej wiary?” spytał Kaczor – “Gdyby wiary w nich nie było nie
przyszliby o mszę prosić”
A na to proboszcz: “Gdyby wiara w nich była, przyszliby z parasolami….”
grześ
Coś dla Ciebie:
contri -- 27.07.2008 - 10:27Dwa razy “swój” użyte w jednym zdaniu w tekściku “Msza o deszcz”.
;))))))))))
Pozdrawiam z sympatią.
contri
świetna anegdota :)
AnnaP -- 27.07.2008 - 11:45przeczytałem jeszcze raz
Świetnie się twój tekst wbił w moje ostatnie dumania. Przecieka mi życie przez palce. Tyleż planów miałem by na tych wakacjach zrobić pewne remamenta sumienia. Gdzieś to w kąt poszło, znów dałem się lenistwu ponieść. Choć jedno dobre, że mniej internetu zażywam, więcej się chwilami z dziatwa karmię i coś tam wokoło domu dłubię.
Tydzień temu wyciągnąłem zakurzony rower ze strychu. Jedna opona juz sparciała. Wczoraj go troszkę do porządku doprowadziłem, choć staruszek mocno zdezelowany to wybrałem sie na przejażdżkę. Po 4 latach, z brzuchem na ramie. Odwiedziłem dziadków na cmentarzu. Miło było spokojnie. Pogadałem z sobą, bo nie wierzę, żeby mnie dziadkowie słyszeli. Nuże swym czasem lepiej zarządzaj, bo już mi ongiś dziadek taka laurkę przesłał
pro 24,33-34 Trochę snu i trochę drzemania, trochę założenia rąk, aby zasnąć, a przyjdzie na ciebie nędza jak włóczęga i niedostatek jak biedak żebrzący.
Skubaniutki skąd on wiedział?
sajonara -- 27.07.2008 - 12:04Kościół
Czy to nie piekło? Nie trzeba specjalnego “piekła” stworzonego extra przez Boga.
Wystarczy kilku mądrali – egocentryków którzy sobie ustalają “świat” wg siebie. Wystarczy takich zgromadzić na małej przestrzeni od której uciec nie można.
O którym to kościele piszesz? Przepraszam za zgryźliwość, ale ja właśnie mam opory wobec instytucji kościelnej. Nieważne pod jakim sztandarem. Dlatego stanałem z boku i drapię się w głowę jak tu problem ziemskiego kościoła tak ugryźć by być w porządku.
jeszcze ps. do wcześniejszego komenta. Mam takie motto wydziergane:
ecc 11,9 Ciesz się, młodzieńcze, w młodości swojej, a serce twoje niech się rozwesela za dni młodości twojej. I chodź drogami serca swego i za tym, co oczy twe pociąga; lecz wiedz, że z tego wszystkiego będzie cię sądził Bóg!
I ja się cieszę. Czasem zbyt niefrasobliwie
sajonara -- 27.07.2008 - 12:14AnnaP
Dzięki.
contri -- 27.07.2008 - 12:18Spadam do wanny z zimną wodą. W pokoju 35 st. C, komp się zbiesił i zawiesił. Musiałem zdjąć obudowę i wentylator przy nim postawić.
Mam ochotę na Spitsbergen się wynieść – NIE CIERPIĘ UPAŁÓW!
Wieczorkiem postaram się coś skrobnąć, bo temat wpisu i komenty o wiele ciekawsze niż to co w TV.
Hmmm….skąd ja tego jestem taki pewien, skoro od ponad roku TV nie oglądam?
:)))))
Skorom przy głosie, pozwolę sobie zareklamować artykuł. który napiał ks. Marcin Luter “Teologowie z IPN-n”. (ostatnia GW 26-27.07.)
Autor celnie wyartykułował to, co dawno kłębiło mi się w głowie na temat zdania : “Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.
->poldek34
Temat na kolejny wpis po spełnieniu prośby Bianki….
Pozdrawiam mokry od potu, mimo żem nudysta w tej chwili…..
no nie.....
Miałem już być w wannie z zimną wodą.
contri -- 27.07.2008 - 13:17I zachciało mi się stronę odświeżyć.
Jako, że temat piekła poruszany….
Poldek mądrze pisał.
Ktoś to już powiedział: “Piekło to my”.... może niedosłownie cytuję, ale sens ten…
Pozdr.
nie odkleję się od klawiatury :((
->poldek34
contri -- 27.07.2008 - 13:23Jakim cudem mój login znalazł się w cytacie?
Nawiasem…. powinno być jpp_jacek
:)
Contri,
z tymi upałami to mam tak samo, znaczy nienawidzę:)
Ale dzisiaj dzień nad wodą spędziłem, więc jest okej.
A w ogóle się was tu fajnie czyta wszystkich.
Jest jakaś magia w blogu Poldka, widać a na pewno pod tym tekstem:)
pzdr
grześ -- 27.07.2008 - 14:51dzieki za slowo na dzis i...
Bianka
Bianka -- 27.07.2008 - 19:12w momencie gdy w jednym z komentarzy do twojego dzisiejszego tekstu napisales: UBogi przyszlo mi do glowy wyjasnienie okreslenia
ubogi w duchu
Moze to chodzi po prostu o:
u Boga duchem inaczej mowiac
duchem razem z Bogiem
Jesli tak to wszystko jasne bo jak to sie mawia czasem po polsku to tak
jakby sie Pana Boga zlapalo za nogi .
Pozdrawiam i zycze Niebieskiej Niedzieli :-)
niby upał był a tak gwarni na salonie
zacznę od końca.
Bianka – chyba najlepsza puenta tego co napisałem o ubóstwie – “trzymać Pana Boga za nogi”(cokolwiek miałoby to znaczyć). Ale jeszcze dopiszę bo okazuje się, że się udziela – jak ktoś Go złapie…. . :-)
Grześ – zazdroszczę wody. Mam nadzieję, że w sanie się nie kąpałeś bo tam fala powodziowa, :-))))
Contri – andegdota niezła. Nawiasem mówiąc skoro o wierze, kiedyś zastanawiałem się nad tym, że popisali sie odwagą słudzy – wesele w Kanie Galilejskiej – którzy na polecenie Jezusa napełnili stągwie wodą i zaczerpnąwszy zanieśli ją staroście weselnemu. Nie sądzisz, że to coś w rodzaju: “przyjść dać na Mszę za deszcz z parasolką? No bo w Ewangelii nie pisze w którym momencie woda stała się winem. Jednak oni zaryzykowali “głową i zanieśli” – starosta skosztował (może na ich oczach, ciekawe jakie mieli miny) – no i jako przednie wino zakwalifikował kończąc degustację. :-)
Więc można powiedzieć cudów się doświadcza wtedy gdy się mówi Bogu: SPRAWDZAM!
Sajonara: na kanwie Twojej wyprawy rowerowej – musisz nieźle wyglądać z “brzuchem na ramie…”. Ja sam jeżdżę na takim starym turystycznym z przerzutkami na cienkich gumach. Po co mi góral jak dziadek się dobrze sprawuje i w dodatku się odróżniam w tłumie, :-))))
A co Twojego “spotkania” z Tatą.. . Bardzo lubię cmentarze. Dla mnie mają taki dziwny spokój i niosą klimat który z dużym poczyciem bezpieczeństwa się kojarzy. Na cmentarzu wszystko ma inny sens niż za jego murami. No i ten spokój. Tu nikt się nie spieszy, nigdzie nie goni. Cmentarz to trochę jak skrzyżowanie “na rozstaju dróg” gdzie krzyżują się drogi wieczności i doczesności. Fajne miejsce.
A Kościół? Dla mnie Kościół to Bóg w tabernakulum, to ON w Komunii Świętej, a także wspólnota ludzi którzy szukają wspólnie ze mną... . Kościół to też więź z rodziną – tymi którzy odeszli i którzy są, gdyż są takimi jego cegiełkami. Bez Kościoła nie byłoby cmentarza dającego spokój gdyż cmentarz z krzyżem na grobach daje pokój.. .
Będąc w Kościele na jedno trzeba zamknąć oczy a na inne otwierać szeroko i szeroko… . Kościół to takie magiczne miejsce gdzie człowiek odnajduje siebie jakby siebie tracąc. Gdyż będąc Kościele muszę z czegoś zrezygnować by siebie odzyskać.. . itd. Ale to dla mnie. Jak już myślisz o tym to pewnie jakiś kluczyk do niego znajdziesz albo dziurkę od klucza przez którą Światło padnie na Twoją duszę i wtedy …. albo i nie. Jakby klucz jest w Twoich rękach. Masz czas.
Contri: GW nie czytam ale domyślam się co na temat IPN mogli napisać. A prawda ważna jest i zastanowię się jak to ugryźć i po naszemu napisać.
Prawda o wszystkim. Jak kupisz rower t musisz o nim poznać prawdę aby na nim bezpiecznie jechać... . Jak jesteś człowiekiem to musisz o nim conieco wiedzieć aby umieć nim być.... . A te informacje wyzwalają gdyż powodują, że można iść pewnie dalej przez życie i jechać rowerem z zdezelowaną oponą na cmentarz… .
Idę na kolację i wino!!! Kobiety wołają! Wasze zdrowie!
************************
poldek34 -- 27.07.2008 - 20:19Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
Nie w Sanie,
aczkolwiek blisko:)
Zresztą tu w ogóle 3 rzeki koło mnie się łączą, no i w 2001 problem był mały, znaczy powódź.
A apropos anegdoty Contri, to może i ksiądz przeżył, a Kazimierz Kaczor opowiadał, ale ja to czytałem dawno temu w książeczce z dwowcipami żydowskimi, zamiast księdza oczywiście rabin był.
pzdr
grześ -- 27.07.2008 - 20:47P.S. A ja zazdroszczę wina:)
...
grześ -- 27.07.2008 - 20:48Grześ
no tak, nieźle się wkopałem…, kobiety i wino – brzmi obrazowo.
No cóż, pękła butelka Chilijskiego wytrawnego i kolacja całkiem. Dzionek udany ze zwiedzaniem ZOo a uchatka wspaniała co popisy dawała w wodzie – nie umiem w komentarzach wklejać obrazków bo bym wkleił. Może osobny wpis…. jednoobrazkowy?
Pzdr,
************************
poldek34 -- 27.07.2008 - 23:36Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
Jeszcze jedno dorzuce do tego ubóstwa
i to jest przestroga. Przypomina mi się przypowieść o ŁAzarzu który w bramie cierpiał i nie było komu aby mu ulżyć cierpieniu.
Nie wiemy czy Łazarz był wierzący czy nie. Ale Jezus mówi, że Łazarz po śmierci zażywa przysmaki i spa a bogacz który nie zauważał Łazarza za życia cierpi TERAZ bardziej niż Łazarz.
Pisałem o aspekcie U Bóstwa w znaczeniu który spuentowała świetnie Bianka ale jest też drugi aspekt:
Ten kto cierpi za życia a niesprawiedliwie nikt go nie wspiera staje się powodem kłopotów tych którzy żyli wokół potrzebującego “Łazarza” a nie wsparli go.
tak naprawdę może scierpnąć skóra na plecach jak sobie człowiek uświadomi to, że nie interesują go potrzebujący… choćby wskutek powodzi z ubiegłego tygodnia… .
Pozdr.
poldek34 -- 28.07.2008 - 00:06************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
To wklej ten obrazek,
uchatek nigdy dosyć:)
grześ -- 27.07.2008 - 23:52pzdr
czy to na temat?
Pisałem, że coś skrobnę wieczorkiem….
contri -- 28.07.2008 - 02:36A zadyskuciłem się z córką i nie zauważyłem jak czas mija…..
Jeśli zachciałoby mi się udać w podróż w poszukiwaniu straconego czasu, na pewno nie będzie to czas rozmów z córką.
->grześ
W kwestii anegdoty.
Była kiedyś na trójce taka cykliczna audycyjka pt. “Pani Magdo, tylko pani to powiem”. Bardzo fajna, ale tylko ta opowiedziana w pamięci mi została. Wątpię że Kaczor ją wymyślił, bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że ks. proboszcz znał ten żydowski dowcip i przełożył go na konkretną sytuację.
I bez sensu jest to co napisałem powyżej…..
Bo istotne jest to, że opowiadając tę anegdotę ludzi rozweselam…
->poldek34
Nio mam problem.
A Bianka mnie wyprzedziła (ach te dyskusje z córką....:))) ).
Bo ani we wpisie, ani w dyskusji nie ma zacytowanego błogosławieństwa:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
A czytając wpis i komentarze mam wrażenie, że chodzi o ubóstwo materialne.
Twoja interpretacja słowa ubóstwo bardzo mi się spodobała.
Ale jestem jednak za rozumieniem słów tak jak im znaczenie nadane zostało:
Bieda (ubóstwo) – to pojęcie ekonomiczne i socjologiczne opisujące brak dostatecznych środków materialnych dla zaspokojenia potrzeb jednostki, w szczególności w zakresie: jedzenia, schronienia, ubrania, transportu i podstawowych potrzeb kulturalnych i społecznych.
Wikipedia, to nie cała mądrość, ale…
Właśnie kwestia interpretacji.
Ubodzy w duchu?
Kto to?
Ano można zastosować Twoje rozumowanie.
Albo uznać, że to są ludzie niepełnosprawni umysłowo…. i to by się zgadzało, bo wielu niepełnosprawnych umysłowo egzystuje w stanie permanentnego szczęścia….
Albo interpretować jeszcze inaczej….
Nabałaganiłem?
Pozdrawiam w rozterce pozostając..
sprostowanie
Na cmentarzu dziadkowie.
Rower turystyczny też mam. Na takich z cienkimi oponkami lżej się jeździ, ale tam obie opony dziurawe.
Co do przymykania jednego oka to w ten sposób w każdej społeczności mozna się znaleźć i każdą społeczność uznać za odpowiednią. Po co więc te podziały w chrześcijaństwie??
sajonara -- 28.07.2008 - 08:55Przymykając jedno oko nie mogę być w pełni żarliwy. Taki letni to na co Bogu jestem?
Contri
sprawa jest prosta gdyż w błogosławieństwie pojawia się ubóstwo duchowe: Błogosławieni w duchu, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie… .
Więc ubóstwo duchowe to nic innego jak zakorzenienie swojego serca w niebo i wyrzeczenie się tego co w świecie temu przeszkadza.
Ubóstwo duchowe więc różni się od ubóstwa materialnego tym, że w pierwszym chodzi o niedostatek rzeczy materialnych wynikających z różnych przyczyn a w drugim chodzi o dobrowolną rezygnację z pogoni za pieniądzem i sprawami tego świata które uniemożliwiają posiadanie skarbu U BOga w niebie.
Natomiast przywołałem jeszcze przypowieść o Łazarzu:
Przypowieść o bogaczu i Łazarzu
Jezus powiedział do faryzeuszów:
Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany.
Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: “Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”.
Lecz Abraham odrzekł: “Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”.
Tamten rzekł: “Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”.
Lecz Abraham odparł: “Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają”. Tamten odrzekł: “Nie, ojcze Abrahamie, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”.
Odpowiedział mu: “Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”.
“Życie ludzkie jest różne, lecz jego koniec jest zawsze taki sam. Śmierć dotyka zarówno bogatego, jak i biednego. Bogacz wolał cieszyć się życiem przez kilkadziesiąt lat, dlatego troszczył się tylko o własne ciało. Łazarz natomiast pragnął żyć na wieki, dlatego dbał o swą duszę. Bogactwo pomaga żyć na ziemi, ubóstwo zaś – po śmierci.”
I właśnie ta przypowieść wg mnie koresponduje z ubóstwem duchowym. Bogacz zabiegał o sprawy świata a o duchu zapomniał. Łazarz zaś odwrotnie – cierpiał niedostatek i chorobę. Po śmierci nastąpiła “zamiana miejsc”. Brak ubóstwa duchowego prowadzi do zagłady. Jego brakiem wg mnie może być zapatrzenie w gromadzenia bogactw a zapomnienie o Królestwie Bożym. A ono objawia się w MIłości wobec Boga, siebie samego i bliźniego – a więc w tym przypadku miłosierdzia wobec Łazarza. Nie wiem czy słusznie ale ja myśląc o np. głodującej części świata odczuwam niepokój czy aby nie jestem czasem trochę tym bogaczem z przypowieści… .
A rozmowy z dziećmi* to dla mnie ulubione zajęcia, :-))) I na pewno to inwestycja w przyszłość, gdyż słuchając dzieci można się najskuteczniej uczyć dobrego “tatowania”.
A poza tym przestrzeń między dziećmi a mną jest najbardziej realnym światem jaki istnieje. Jest to coś tak fajnego dla mnie i innego, że nie zamieniłbym posiadania dzieci na nawet milionową wygraną w totka, :-)
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 28.07.2008 - 11:58Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
Sajo
Na cmentarzu dziadkowie.
Przepraszam, napisałeś dobrze – o dziadkach a ja o rodzicach. to chyba dlatego, że także o swoich rodzicach mówimy – ze względu na dzieci – dziadkowie. Więc pomyślałem “Rodzice”.... .
Rower turystyczny też mam. Na takich z cienkimi oponkami lżej się jeździ, ale tam obie opony dziurawe.
a wiesz, że te opony są dostępne i można je kupić? Ja właśnie żonie robiłem rower bo mamy dwa takie turystyczne nie górale ale dawne na cienkich. Całkiem fajnie się jeździ. :-))
Co do przymykania jednego oka to w ten sposób w każdej społeczności mozna się znaleźć i każdą społeczność uznać za odpowiednią. Po co więc te podziały w chrześcijaństwie??
Po co te podziały – dobre pytanie! Wg mnie to skutek małości ludzkiej, po dwóch stronach zarówno KK w ówczesnym czasie rozłamu jak i tych którzy się oddzielali. Zauważ, że samych naśladowców św. Franciszka(zakonów męskich) jest 3.
Jezus modlił się “Aby BYli jedno” jednak ludzkie ambicje i pycha…. ?
Ja uważam, że każdy powienien być tam gdzie całym sobą uważa, że jest na właściwym miejscu. Natomiast nie sądzę, że bycie w jednej wspólnocie podyktowane jakimś urazem, niechęcią jest wystarczającą motywacją. To tak jakby odejść z zakonu lub kapłaństwa ze względu na obrażenie się na kogoś. A przecież powołanie to zupełnie inna poważniejsza sprawa gdyż Bóg do tego kogo powołuje mówi: “Chcę tylko byś był.... – nic więcej”. Był właśnie tam.
Jednak Sajonaro jeśli wierzącyś a zastanwiasz się to “porozmawiaj” sam z Bogiem na modlitwie a rozeznasz gdzie Twoje miejsce i gdzie On chce Cię “mieć”. Przecież bycie gdziekolwiek bez tej więzi żywej nie ma sensu. O tę więź przecież chodzi a nie o “zarabianie i ciułanie” na wieczność. Wieczność to nie sprawa “ciułania” ale więzi z Bogiem z której wynika postawa życia dająca poczucie wolności i pokoju z wszystkimi.
Przymykając jedno oko nie mogę być w pełni żarliwy. Taki letni to na co Bogu jestem?
A co to znaczy być w “pełni żarliwym”? Ja kiedyś się chciałem porównywać z innymi ale zaprzestałem. Najlepszy sposób bycia wierzącym to ten niepowtarzalny, osobisty i tylko mi właściwy. To tak jak bycie sobą. Inny jest Sajo, inny Poldek, inny Grześ, a inny COntri.
A ta inność przeżywania wiary “kuje się” w modlitwie, rozmyślaniu, czytaniu Pisma św. no i najważniejsze obserwowaniu znaków działania Boga w moim życiu. To wszystko się razem łączy i jest wypadkową całości która wg mnie składa się na tzw. “żarliwość”.
Tak jak pisał Contri o rozmowie z córką. Żarliwy Tata to taki który rozmawia z przyjemnością z dzieckiem… – czyli jest po prostu mnormalnym tzn. dobrym Tatą. :-))
Pozdrawiam i idę na “budowę”.
************************
poldek34 -- 28.07.2008 - 12:20Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
rower
wiem, że cienkie oponki można kupić, ale jak na strychu buszowałem za rowerem to padł wybór na górala, bo w nim tylko jedna oponka sparciała, a w tym turystycznym dwie. Był jeszcze zamysł dokupic siodło dla dziecka, a tu lepszym wydawał mi się ten na grubych oponkach, zważywszy, że mam kilka wertepów do pokonania.
sajonara -- 28.07.2008 - 15:51żarliwy
w kontekście hossana. Jak tu śpiewać z zapałem gdy coś uwiera na jedno oko. Ja nie umiem.
A ta inność przeżywania wiary “kuje się” w modlitwie, rozmyślaniu, czytaniu Pisma św. no i najważniejsze obserwowaniu znaków działania Boga w moim życiu. To wszystko się razem łączy i jest wypadkową całości która wg mnie składa się na tzw. “żarliwość”.
sajonara -- 28.07.2008 - 15:54Do tego kościół mi nie jest potrzebny.
Sajo
Kościół jest wspólnotą... . Pismo święte jest darem dla wspólnoty: zarówno Stary jak i Nowy Testament. Więc jeśli mówisz o “prywatnym”, ze wspólnota niepotrzebna to jakiś dziwny pogląd gdyż:
a. czytamy i w liście Piotra:
..to przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśniania (2 Pt 1,19)
A więc Pismo św. i jego czytanie, interpretowanie jest dla wspólnoty i do rozeznania we wspólnocie. Na tym też polega tzw. Jedność w Kościele. Jedność w nauczaniu jak i jedność w interpretowaniu.
I jeszcze jeden cytat z wypowiedzi Jezusa:
Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał. Mt 18:17-18
Więc jeśli poważnie ktoś szuka Boga – na serio to nie “prywatnie”... . Do tego potrzebny Kościół który gromadzi się wokół Jednego.
Wspólnotowość jest tym co wyróżnia działanie Boga. Bóg mieszkający w Świątyni i przychodzący nie prywatnie do MOjżesza, Abrahama, ale do wspólnoty: narodu, grupy dwunastu. Zbawienie – jeśli jest – jest we wspólnocie.
Gdyby nie tak, nie było by ani Biblii ani narodu wybranego ani chrześcijaństwa ani jakiejkolwiek religii. Gdyż to co dobre zawsze łączy, tworzy wspólnotę i daje moc wzrastania dla poszczególnych członków wspólnoty na zasadzie dzielenia.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 28.07.2008 - 16:21Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
poldek34
Do modlitwy i czytania Pisma mi wspólnota nie jest potrzebna.
Współnota potrzebna do wspólnego przeżywania, do wymiany myśli.
Trudno jednak wspólnie przezywać z zamkniętym jednym okiem.
Podrzuciłeś dwa cytaty z pisma, ale co one wnoszą. Nic. Rozumiem potrzebę wspólnoty. Nie potrafię się jednak dostosować do ziemskich instytucji kościoła, bo zawsze muszę przymykać jedno oko, a to powoduje, że nie czuje wspólnoty. Dlatego stoję trochę z boku.
sajonara -- 29.07.2008 - 08:47Jedność w kościele. Fajnie. tylko w którym?? Tylko nie wyjeżdżaj z banałem, że chrystusowym, bo ja o tym ziemskim mówię. Wiem, że KK sobie rości prawo, ale akurat w KK musiałbym zamknąć oba ślepia. Bliżej mi do wspólnot protestanckich, ale te większe mają zimny charakter i zbliżają się do KK, a mniejsze trącą sekciarstwem.
Sajo....
no cóż Sajo.
Każdy “wybiera sobie”.... . Jednak musisz przyznać, że jeśli Ktoś wierzy w Boga o którym Biblia mówi i chce z Nim się zadawać to niestety to nie człowiek wybiera a le Bóg.
Ty cytat o władzy rozwiązywania w niebie i na ziemi nazywasz banałem. Zatem banałem musi być to co w Biblii stoi także na inny temat… .
Dla mnie wiara wymaga konsekwencji: “Kto uwierzy i chrzest przyjmie będzie zbawiony..”. Chrzest otrzymujesz we wspólnocie i od wspólnoty nie prywatnie.
Szanuję Twój wybór – Twoja droga, Twoje prawo, Twoje życie.
Jednak wg mnie nie można brać sobie z nauczania Jezusa to co pasuje do moich aktualnych przeżyć, widzimisię ale przyjmuje się propozycje Boga i się ją akceptuje albo nie. Inne przypadki, wierzę “ale..” są wg mnie tworzeniem swojej prywatnej religii gdzie ów twórca sam dla siebie jest: “papieżem”, “spowiednikiem”, “nauczycielem”. Ale to zawsze będzie prywatna “religia”.
Owszem i tak można – ja może namolny jestem pisząc Ci powyższe ale dla mnie to – przepraszam – niedorzeczne.
Wg mnie w którym Kościele widzisz Jezusa który Cię woła – idź tam. Po prostu zrób coś. A wtedy gdzieś dojdziesz. NIe wybiera się Kościoła ale Boga który mieszka pośród niego. Idzie się do NIego a nie do klubu zainteresowań.
A jak nie masz potrzeby – nigdzie nie idź. Bo wg mnie “lepiej siedzieć w knajpie i myśleć o Kościele niż być w Kościele a myśleć o knajpie”.
Pozdr.
************************
poldek34 -- 29.07.2008 - 12:13Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
poldek34
Jednak wg mnie nie można brać sobie z nauczania Jezusa to co pasuje do moich aktualnych przeżyć, widzimisię ale przyjmuje się propozycje Boga i się ją akceptuje albo nie.
Kedy te propozycje Boga przez tyle lat juz tak mocno zostały ponaciagnae przez ludzi, ze teraz trudno odróżnić propozycje od Boga od propozycji fałszywych nauczycieli
Nie wybiera się Kościoła ale Boga który mieszka pośród niego. Tyle, ze każdy kościół ma innego Boga. Niby ten sam, niby z Biblii pochodzący, ale ludzie w ramach nominacji kościelnych nadali mu różne oblicza.
Nie masz potrzeby nie idź Właśnie w tym problem, że po części mam potrzebę tylko nie wiem gdzie iść. Mam tez świadomość, ze drogi dawno już nie szukałem. To jeden z zaległych remamentów sumienia.
Dziękuję, ze ze mną gadasz, bo ja w ten sposób sam się mobilizuję do analizy.
sajonara -- 29.07.2008 - 14:34Sajo...
... jutro odpiszę w odpowiedzi na Twojego posta.
Dziś pachnę lakierem bezbarwnym – co prawda umyłem się ale “w nosie go mam”... – ma obdzierałem kilkudziesięcioletnie drzwi z 5 warstw farb olejnych aby dotrzeć do drewna.
Cały dzień szlifowania i zapachów ale było wato. Drewno na drzwiach i futrynie pierwsza klasa. Dziś polakierowałem – miodzio, :-)))
Jednak wszystko co nieco pachnie nie do wytrzymania. Całe szczęście, że już kończę ten remont. Może kiedy wkleję porównanie co było przed, a co jest. FAjne porównanie. :-)))
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 29.07.2008 - 23:37Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
wklej
docenię.
ja tyż dłubałem wokół domu, ale w tym roku to na szczęście detale, bo ostatnie lata to mocne rzeczy.
sajonara -- 30.07.2008 - 07:07Sajo...
obiecałem, że CI wczoraj odpiszę ale nie zdążyłem. Przy okazji więc porannej kawy nadrabiam zeległości.
Twoją wypowiedź o tym, że nauki nauczycieli “się rozjechały” z nauką Boga traktuję nie jak opowieść o sfałszowaniu tylko o braku wyraźniego świadectwa tych którzy nauczycielami są i mienią się wiernymi przynależącymi do Kościoła Bożego.
Nic tak nie pociąga i nie zachęca jak przykład. Tego powiem na co dzień brak. No ale ta religijność i dawanie wyraźnego świadectwa na co dzień często jest tematem tabu. O tym nie wszyscy potrafią mówić czynić, lubią, chcą porozmawiać, pokazują, że to normalna dziedzina życia. Nie tylko przy okazji tylko rekolekcji, pielgrzymki, procesji – gdy w grupie to łatwo. Ale na co dzień w pojedynkę.... .
Ale to wbrew pozorom siedzi w człowieku – jeśli ktoś odczuwa takie zblazowanie – to wg mnie jest symptom tego, że potrzebuje zrobić krok dalej w swojej wierze i zachowaniu. Np. wkurza mnie, że nie gada się “o tym” – zaczynam mówić. Wkurza mnie, że wokół sami letni więc ja staję się gorący, itp.
Natomiast co do wyboru wspólnoty Kościoła. Każda – jaka by nie była wspólnota chrześcijańska – jeśli nie pociąga Cię pragnienie głębszej więzi duchowej z Jezusem no to za bardzo nie ma sensu. Gdyż wspólnota bez Jezusa jest grupą, instytucją a przez to jeszcze bardziej ułomną.
Warto taki krok zrobić w celu zbliżenia się do źródła. Poruszony byłem tym, gdy śp. brat Roger będąc Protestantem przyjmował Komunię św. i przeszedł u kresu życia na Katolicyzm.
Ta zmiana nie była podyktowana niczym innym wg mnie jak poszukiwaniem jeszcze większej głębi i KOmuni(jedności) z Bogiem. Wielu właśnie protestantów odkrywa “pierwotne źródło” – Katolicyzm, gdyż protestantyzm jest – niestety – zredukowaniem całej spuścizny duchowej, Lturgicznej do minimum. Jest ogromnym zuborzeniem wg mnie “Wiary”.
Wszak Luter odrzucił kilkanaście wieków dziejów, nuczania, dorobku świętych, doktorów, ojców Kościoła i jedność z Kościołem zbudowanym na Apostołach.
Jednak odrzucił to co najcenniejsze aby zaprotestować przeciw grzechom ludzkim. Wg mnie wylał dziecko z kąpielą. Ale mniejsza o to.
Nie chcę Ci sugerować cokolwiek, uważam, że punktem wyjścia takiej decyzji musi być pragnienie. Jezus pyta w Ewangelii:
- Kogo szukacie?
- a w innym miejscu “Jeśli chcesz być doskonały “sprzedaj wszystko co masz i Pójdź za Mną”.
W dzisiejszych czasach może sprzedawać nie wypada jak ma się rodzinę na karku, :-)))))
Ale “sprzedać” w tym kontekście oznacza, odrzuć to co przeszkadza w pójściu z NIm. Okrzesać starego człowieka z tamtymi przyzwyczajeniami, mechanizmami obronnymi przed Bogiem i jego sakramentami a zwrócenie się właśnie całym sobą w Jego stronę.... .
Wydaje mi się, że to jest punkt wyjścia.
*****
Kiedyś sam byłem w podobnym okresie pod koniec klas maturalnych – miałem w sobie taki dziwny “głód” BOga. Nawet wróciłem do ministrantowania – co było dziwactwem, gdyż ministranci “odchodzili” po podstawówce .. .
Nawet myślałem, że może księdzem mam być. zadawałem się z Franciszkanami przez kilka lat. Ale okazało się, że nie mam być duchownym ale zwykłym, normalnym, świeckim który przeżywa swoją wiarę i więź z Bogiem w świecie pośród zwykłych ludzi.
Jakby słyszałem w sobie taki głos = przynaglenie, że coś trzeba zrobić. I wyszło na to, że nic – zostać w świecie – ale to długo trwało. Tak sobie myślę, że to brało się u mnie z przekonania, że osoba wierząca na serio to od razu ksiądz czy zakonnica w Polsce.
A tu nie, osoba normalna i wierząca to punkt wyjścia w Kościele – tak powinno być. NIe potrzeba do tego być księdzem czy zakonnicą.. . :-)))
Dzięki swoim doświadczeniom z Zakonnikami, studiom poznałem od środka instytucję Kościoła. I powiem tak: wszędzie są ludzie. Ludzie w porządku i kombinatorzy. Lecz Kościół to Jezus z rzeką łaski w której jest obecny oraz cicho zamieszkujący w tabernakulum, przychodzący na ołtarz codziennie. To niesamowita moc. Pozornie nic nadzwyczajnego – kawałek opłatka…. .
Ale pozory mylą – nie prawda? Jakbyś takiego poldka zobaczył na ulicy nawet być nie zwrócił uwagi. A widzisz, nie widzymy się a ze sobą całkiem miło rozmawiamy. O to tajemnica wiary!
Zdaj sobie sprawę czego szukasz i co kryje się za tym przynagleniem, że “może warto związać się z Kościołem..?” – to punkt wyjścia.
Pozdrawiam! :-)
************************
poldek34 -- 31.07.2008 - 07:39Już kończę remont ale nie będę bywał przez jakiś czas jeszcze rzadziej – zmieniam komputer a pomiędzy zmianą nie będę miał PC.
poldek34
Kiedy ja nie muszę przymykać oka na ludzi w kościele. Mnie niespecjalnie ruszają Rydzyki czy “letni” nauczyciele. Ja przyglądam się dogmatom.
Wiem powiesz mi, że tworzę prywatną religię. Jednak trochę mnie przeceniasz. Swoja krytykę dogmatów wziąłem na podstawie już wcześniej wydanych sądów.
Ot np antytrynitaryzm nie ja wymyśliłem.
Nie ja w pojedynkę odrzucam kult maryjny i innych świątków. Nie ja dostrzegłem, że wartość komunii zdezawuowano w Kościele katolickim nadając jej charakter powszedni. Możliwe, ze to tez wina wiernych, którzy instrumentalnie podchodzą do obrzędu, bo ciężko by wielka ilość przeszła w wysoką jakość.
Nie będę ciągnął. Za dużo wątków i nie miejsce i czas by o nich dyskutować.
Mnie generalnie chodzi o to, że słyszę to zawołanie Chrystusa. tyle, że jest gdzieś za mgłą i nie wiem w którym kierunku pójść. Wolę nie dać się zwieść na manowce przez fałszywy głos kusiciela, więc tak sobie stoję i nasłuchuję, żeby nabrać pewności gdzie iść. Choć z ręka na sercu muszę powiedzieć, że ostatnio to nawet nie nasłuchuję i trochę nad tym boleję.
sajonara -- 31.07.2008 - 08:03Sajo
Antytrynitaryzm to herezja a nauka o Trójcy św. wychodzi z Ewangelii.
Jednak przyznam, że nie bardzo lubię prowadzić takie dysputy teologiczne gdyż to wymaga przypomnienia sobie i poczytania na co nie ma czasu. A gruncie rzeczy wiara to Chrystus.
Dla mnie Wiara to nie dogmaty, ale to co mówi o swojej wierze św. Paweł.
“Dla mnie żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk… “.
Więc moja wiara jest Chrystocentryczna: Kto poznaje Jezusa ten poznaje Ojca w Duchu Świętym. Gdyż kto Jego widzi-widzi i Ojca. Oczywiście i teologowie, i ja widzą krzywo – jak w zwierciadle ale kiedyś i oni i my ujrzymy twarzą w twarz – jak mówi św. Paweł:
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. (hymn o miłości)
“Krzywo” dlatego musi być element wiary.. . Wtedy już wiary nie potrza lecz zobaczymy jak rzeczy się mają.
Poczytaj sobie jakąś lekturę np. wyznania św.Augustyna.. . Aby, że tak powiem umysł trochę przewietrzyć i nastroić do słuchania “co w duszy gra”, a może i Biblię poczytaj sobie, tak jak Ci się otworzy raz na jakiś czas i pomyśl co Cię zainspiruje.
W człowieku wiele rzeczy dobrych drzemie ale czasem trudno je usłyszeć. Jakieś echo słyszych więc dopomóż temu “echu” przebić się abyś je usłyszał już nie jako “echo” ale dojrzałe pragnienie. Małymi kroczkami do przodu.
pozdrawiam znad paneli podłogowych… . :-)
************************
poldek34 -- 31.07.2008 - 10:04Już kończę remont ale nie będę bywał przez jakiś czas jeszcze rzadziej – zmieniam komputer a pomiędzy zmianą nie będę miał PC.