Myślę, że dla Polski o wiele trafniejszym terminem określającym obszar naszych aspiracji jest strefa postjagiellońska niż Europa środkowa. Wspólna historia z ludami Litwy, Białorusi, Ukrainy, a także Łotwy jest rdzeniem jakiejś wspólnoty. Węgry i Czechy oraz reszta obszaru posthabsburskiego jest tu raczej w roli partnerskiej. Wierzę w trwałość uwarunkowań kulturowo-historycznych i chcę tu podkreślić z całą mocą, że Polska odarta ze związków ze wschodem, choćby najtrwalej osadzona na zachodzie — będzie okaleczona. Wystarczy już, że mamy niezaleczoną ranę po Żydach.
Myślę, że możemy jednak co nieco zaoferować innym krajom na terenach dawnej Rzeczpospolitej. Myślę, że mimo wszystko my się wśród nich najbardziej liczymy.
Myślę, że nadajemy się na lidera bardziej niż Niemcy z dwóch przyczyn. Pierwsza — Polak prędzej zrozumie realia Litwy czy Ukrainy, niż Niemiec. Druga — Niemcy są za silne i za blisko. Nawet Litwie nie grozi dziś, że zostanie przez Polskę zdominowana, skolonizowana. Te kraje pamiętają do dziś, że, podobnie jak my, były polem bitewnym Niemiec i Rosji. Że oba kraje ostrzyły sobie na nie zęby. Niemcy jeszcze długo nie zasłużą na rolę lidera w tej części Europy.
I nie zgodzę się absolutnie, że bardziej powinno nam zależeć na sojuszach z Paryżem i Londynem, niż z sąsiadami. Ten błąd już raz popełnili nasi dziadowie.
Oczywiście, bez zachodu, postjagielloński commonwealth nie ma szans w starciu z Moskwą. Ale tylko razem możemy mieć taką siłę, by móc w ogóle zaistnieć jako partner, nie wasal zachodu.
A że jest to wciąż bardziej mglisty projekt, niż fakt — to osobna sprawa.
Tępicielu
Myślę, że dla Polski o wiele trafniejszym terminem określającym obszar naszych aspiracji jest strefa postjagiellońska niż Europa środkowa. Wspólna historia z ludami Litwy, Białorusi, Ukrainy, a także Łotwy jest rdzeniem jakiejś wspólnoty. Węgry i Czechy oraz reszta obszaru posthabsburskiego jest tu raczej w roli partnerskiej. Wierzę w trwałość uwarunkowań kulturowo-historycznych i chcę tu podkreślić z całą mocą, że Polska odarta ze związków ze wschodem, choćby najtrwalej osadzona na zachodzie — będzie okaleczona. Wystarczy już, że mamy niezaleczoną ranę po Żydach.
Myślę, że możemy jednak co nieco zaoferować innym krajom na terenach dawnej Rzeczpospolitej. Myślę, że mimo wszystko my się wśród nich najbardziej liczymy.
Myślę, że nadajemy się na lidera bardziej niż Niemcy z dwóch przyczyn. Pierwsza — Polak prędzej zrozumie realia Litwy czy Ukrainy, niż Niemiec. Druga — Niemcy są za silne i za blisko. Nawet Litwie nie grozi dziś, że zostanie przez Polskę zdominowana, skolonizowana. Te kraje pamiętają do dziś, że, podobnie jak my, były polem bitewnym Niemiec i Rosji. Że oba kraje ostrzyły sobie na nie zęby. Niemcy jeszcze długo nie zasłużą na rolę lidera w tej części Europy.
I nie zgodzę się absolutnie, że bardziej powinno nam zależeć na sojuszach z Paryżem i Londynem, niż z sąsiadami. Ten błąd już raz popełnili nasi dziadowie.
Oczywiście, bez zachodu, postjagielloński commonwealth nie ma szans w starciu z Moskwą. Ale tylko razem możemy mieć taką siłę, by móc w ogóle zaistnieć jako partner, nie wasal zachodu.
A że jest to wciąż bardziej mglisty projekt, niż fakt — to osobna sprawa.
odys -- 16.08.2008 - 00:24