Nikt nie kwestionuje, że Polska powinna być obecna na Wschodzie. Prawie każdy większy kraj stara się być obecnym na wymienionym obszarze, ostatnio nawet Francja. Ale czy do tego stopnia, by miał on być dla nas priorytetem?
Tak!
Dlatego, że dla nas obszar postjagielloński nie jest, jak dla prawie każdego większego kraju. Jak dla Francji czy innej Hiszpanii.
To jest, po pierwsze za naszą granicą. A w naszym interesie jest, by nasza granica nie była jakimś limes, końcem świata. Nowym murem berlińskim.
Po drugie — to obszar naszego, wspólnego z sąsiadami dziedzictwa kulturowego.
Francuzi próbują robić jakąś Unię Morza Śródziemnego — z podobnych przyczyn. A przecież więzi Polski z Litwą i Rusią są głębsze pod każdym niemal względem niż Francji z Algierią.
(Na marginesie — wojna w Algierii była równie brutalna i brudna co rzezie i dawniejsze bunty i ich tłumienie na Rusi. Tandem Francja – Niemcy też powstał na przekór stuleciom wojen.)
Dlatego to ta dziedzina polityki musi być naszym priorytetem, tuż po utrzymaniu się w kręgu kultury zachodniej.
Czy jednak sojusz z USA nie jest jeszcze odleglejszy [ niż sojusz z W.Brytanią i Francją – odys ]? Sama wspólnota postjagielońska szans z Rosją może by i nie miała, a może miała, trudno powiedzieć. To byłoby jakieś 100 milionów ludzi, a ukraińskie siły konwencjonalne są bardzo poważne. Tylko czy naturalnym wnioskiem z przyjęcia takiego planu nie jest konstatacja, że wejście do UE i NATO było błędem, skoro stawia nas to po drugiej stronie barykady niż Ukraina, która miałaby być najważniejsza?
Atrakcyjność Polski dla wschodnich sąsiadów jest pochodną naszych związków z zachodem. Być może “Unia Środkowoeuropejska” miałaby niezłe szanse na polityczną niezależność, ale taki autonomiczny byt nie ma szans powstania. Choćby dlatego, że Rosja i UE na to się zgodzić nie mogą. Jedyna szansa, to współpraca regionalna, wzajemne wsparcie w ramach UE i NATO w relacjach z zachodnimi sojusznikami (gotowymi tanio sprzedać dowolny z tych krajów) i z Rosją, chętną “wyzwolić” Rusinów, Bałtów czy Polaków przy pierwszej okazji.
Warto wspomnieć, że Rzeczpospolita powstawała przez wieki ewolucji od luźnego związku czy sojuszu dynastycznego, do jednolitej republiki (w konstytucji majowej). Po wszystkim, co tu się zdarzyło od rozbiorów, nie sposób przywracać ot tak silnej unii między narodami pod szyldem Polski.
Ja tam wolałbym, żeby Polska była po prostu Zachodem, a nie jego partnerem, czy wasalem. W końcu przez pierwszą połowę swego istnienia Polska była takim samym Zachodem jak każdy inny. (..) To, moim zdaniem, jest lepsze zabezpieczenie.
Być może i ja bym wolał. Ale tak to już jest, że nie leżymy między Francją a Hiszpanią, ani między Francją a Niemcami.
Francuzi nie zechcą w przewidywalnej przyszłości umierać za Gdańsk. Choćby nasi politycy przeprowadzili się do Paryża.
“A że jest to wciąż bardziej mglisty projekt, niż fakt — to osobna sprawa”
I to do tego stopnia, że na Białorusi stoją wycelowane w Polskę rakiety.
Właśnie.
Białoruś jest największym wyzwaniem — ale nade wszystko przestrogą.
Warto się spieszyć.
Tępicielu
Nikt nie kwestionuje, że Polska powinna być obecna na Wschodzie. Prawie każdy większy kraj stara się być obecnym na wymienionym obszarze, ostatnio nawet Francja. Ale czy do tego stopnia, by miał on być dla nas priorytetem?
Tak!
Dlatego, że dla nas obszar postjagielloński nie jest, jak dla prawie każdego większego kraju. Jak dla Francji czy innej Hiszpanii.
To jest, po pierwsze za naszą granicą. A w naszym interesie jest, by nasza granica nie była jakimś limes, końcem świata. Nowym murem berlińskim.
Po drugie — to obszar naszego, wspólnego z sąsiadami dziedzictwa kulturowego.
Francuzi próbują robić jakąś Unię Morza Śródziemnego — z podobnych przyczyn. A przecież więzi Polski z Litwą i Rusią są głębsze pod każdym niemal względem niż Francji z Algierią.
(Na marginesie — wojna w Algierii była równie brutalna i brudna co rzezie i dawniejsze bunty i ich tłumienie na Rusi. Tandem Francja – Niemcy też powstał na przekór stuleciom wojen.)
Dlatego to ta dziedzina polityki musi być naszym priorytetem, tuż po utrzymaniu się w kręgu kultury zachodniej.
Czy jednak sojusz z USA nie jest jeszcze odleglejszy [ niż sojusz z W.Brytanią i Francją – odys ]? Sama wspólnota postjagielońska szans z Rosją może by i nie miała, a może miała, trudno powiedzieć. To byłoby jakieś 100 milionów ludzi, a ukraińskie siły konwencjonalne są bardzo poważne. Tylko czy naturalnym wnioskiem z przyjęcia takiego planu nie jest konstatacja, że wejście do UE i NATO było błędem, skoro stawia nas to po drugiej stronie barykady niż Ukraina, która miałaby być najważniejsza?
Atrakcyjność Polski dla wschodnich sąsiadów jest pochodną naszych związków z zachodem. Być może “Unia Środkowoeuropejska” miałaby niezłe szanse na polityczną niezależność, ale taki autonomiczny byt nie ma szans powstania. Choćby dlatego, że Rosja i UE na to się zgodzić nie mogą. Jedyna szansa, to współpraca regionalna, wzajemne wsparcie w ramach UE i NATO w relacjach z zachodnimi sojusznikami (gotowymi tanio sprzedać dowolny z tych krajów) i z Rosją, chętną “wyzwolić” Rusinów, Bałtów czy Polaków przy pierwszej okazji.
Warto wspomnieć, że Rzeczpospolita powstawała przez wieki ewolucji od luźnego związku czy sojuszu dynastycznego, do jednolitej republiki (w konstytucji majowej). Po wszystkim, co tu się zdarzyło od rozbiorów, nie sposób przywracać ot tak silnej unii między narodami pod szyldem Polski.
Ja tam wolałbym, żeby Polska była po prostu Zachodem, a nie jego partnerem, czy wasalem. W końcu przez pierwszą połowę swego istnienia Polska była takim samym Zachodem jak każdy inny. (..) To, moim zdaniem, jest lepsze zabezpieczenie.
Być może i ja bym wolał. Ale tak to już jest, że nie leżymy między Francją a Hiszpanią, ani między Francją a Niemcami.
Francuzi nie zechcą w przewidywalnej przyszłości umierać za Gdańsk. Choćby nasi politycy przeprowadzili się do Paryża.
“A że jest to wciąż bardziej mglisty projekt, niż fakt — to osobna sprawa”
I to do tego stopnia, że na Białorusi stoją wycelowane w Polskę rakiety.
Właśnie.
odys -- 17.08.2008 - 14:15Białoruś jest największym wyzwaniem — ale nade wszystko przestrogą.
Warto się spieszyć.