Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że – jak Pani uważa – niewiele rozumiem. Nawet nie śmiałbym rozumieć przy tak miażdżących argumentach jak epitet prostackie i zarzut nieznajomości przymiotów ciał i umysłów kilku bokserów. Faceci mnie nie interesują...
Ponieważ wiedzy o bokserach przyswajać nie zamierzam, nie pozostaje mi nic innego, jak uznać, że ów brak dyskwalifikuje mnie do aspirowania do zaszczytu odzywania się w obecności wyrafinowanych intelektualistów – ze szczególnym uwzględnieniem intelektualistek.
Nie jest ta sytuacja dla mnie zaskoczeniem – jakie czasy, takie intelektualistki…
Dowód z Cookiem popiera moje sugestie. Handlował, obdarowywał i zjedli go tubylcy. Zrealizowali swój priorytet. Byli silniejsi i bardziej zdecydowani w działaniach.
Zaistniał łańcuch pokarmowy dosłownie i w przenośni.
Pozdrawiam z życzliwością!
PS. Nie rozumiem tylko, dlaczego przypisuje mi Pani tworzenie jakichś teorii w sytuacji, gdy piszę o moich subiektywnych wnioskach z równie subiektywnych obserwacji. Zaznaczyłem to kilkukrotnie w różnej formie.
Czy nie jest to przypadkiem “naukawy” nawyk ustawienia drugiego człowiek w wyimaginowany dla bieżącej potrzeby narożnik, by mu – po prostu – przyłożyć? Nie jestem Pani konkurentem w czymkolwiek, więc po co?
Jeśli odczuwa Pani potrzebę boksowania nawet w przestrzeni wirtualnej, to uprzejmie informuję, że w relacji ze mną to błąd. Nie jestem damskim bokserem.
To nieco wyżej, to wątpliwości retoryczne. Nie oczekuję odpowiedzi. Już je znam.
Jeszcze raz pozdrawiam i dziękuję za czas, który była Pani łaskawa mi poświęcić.
Poczułem się zdruzgotany...
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że – jak Pani uważa – niewiele rozumiem. Nawet nie śmiałbym rozumieć przy tak miażdżących argumentach jak epitet prostackie i zarzut nieznajomości przymiotów ciał i umysłów kilku bokserów. Faceci mnie nie interesują...
Ponieważ wiedzy o bokserach przyswajać nie zamierzam, nie pozostaje mi nic innego, jak uznać, że ów brak dyskwalifikuje mnie do aspirowania do zaszczytu odzywania się w obecności wyrafinowanych intelektualistów – ze szczególnym uwzględnieniem intelektualistek.
Nie jest ta sytuacja dla mnie zaskoczeniem – jakie czasy, takie intelektualistki…
Dowód z Cookiem popiera moje sugestie. Handlował, obdarowywał i zjedli go tubylcy. Zrealizowali swój priorytet. Byli silniejsi i bardziej zdecydowani w działaniach.
Zaistniał łańcuch pokarmowy dosłownie i w przenośni.
Pozdrawiam z życzliwością!
PS. Nie rozumiem tylko, dlaczego przypisuje mi Pani tworzenie jakichś teorii w sytuacji, gdy piszę o moich subiektywnych wnioskach z równie subiektywnych obserwacji. Zaznaczyłem to kilkukrotnie w różnej formie.
Czy nie jest to przypadkiem “naukawy” nawyk ustawienia drugiego człowiek w wyimaginowany dla bieżącej potrzeby narożnik, by mu – po prostu – przyłożyć? Nie jestem Pani konkurentem w czymkolwiek, więc po co?
Jeśli odczuwa Pani potrzebę boksowania nawet w przestrzeni wirtualnej, to uprzejmie informuję, że w relacji ze mną to błąd. Nie jestem damskim bokserem.
To nieco wyżej, to wątpliwości retoryczne. Nie oczekuję odpowiedzi. Już je znam.
Jeszcze raz pozdrawiam i dziękuję za czas, który była Pani łaskawa mi poświęcić.
Hodowca -- 18.01.2010 - 18:31