Jeśli fakty nie pasują do teorii tym gorzej dla faktów. :)
Podałam różne przykłady. Różne, bo dotyczące różnych szerokości geograficznych, różnych klimatów, różnych wysokości n.p.m., różnych średniorocznych opadów, różnych średniorocznych temperatur, różnego ukształtowania terenu i geologicznego wieku gór.
Takie przykłady można mnożyć. Lodowce przyrastają również w Argentynie, Nowej Zelandii, Chile, etc.
Ale nic to – jestem głupia a lodowce, które nie chcą się topić (jak nakazuje IPCC), jeszcze głupsze. [Nie dobiję Pana danymi dotyczącymi przyrostu lodu szelfowego. :)]
Da pani spokój… Śnieg nie pada przy dwudziestostopniowym mrozie, tylko kiedy temperatury są w okolicy zera…
Niech Pan to powie pingwinom na Antarktydzie, albo białym misiom w Arktyce. :)
Pan zdaje się nie rozumieć jednego: do opadu śniegu nie jest potrzebna jedynie niska temperatura, konieczna jest jeszcze odpowiednia wilgotność powietrza. Wspominałam o niej powyżej, zdaje się. (Proszę w odpowiedzi nie pisać o swoim tekście o “spadającej wilgotności”. :)
Natomiast do formowania się lodu niska temperatura jest absolutnie wymagana. Oraz – operacja słoneczna. :) (Tak, wiem, że jeszcze wilgotność i ciśnienie wytwarzane przez kolejne warstwy śniegu.) Każdej zimy oglądam na własne oczy, jak na dachach moich zabudowań tworzy się lód. Oddolnie. :)
W myśl “ocieplonych” to (przyrost masy lodowców) nie ma prawa się dziać, bo Słońce nie ma żadnego wpływu na zmiany klimatyczne a temperatury “rosną” globalnie. A jednak dzieje się, wbrew kanapowym specjalistom od otworzenia kretyńskich modeli komputerowych.
Dobrze, że Pan “wzrost poziomu oceanów i mórz odpuścił”. Przykro by było znowu spuścić Panu baty. Tym bardziej, że dla zdrowego na rozumie człowieka wydaje się to oczywiste: lodowce się nie topią – poziom wody w morzach nie wzrasta.
Cudownie, panie Zbigniewie!
Jeśli fakty nie pasują do teorii tym gorzej dla faktów. :)
Podałam różne przykłady. Różne, bo dotyczące różnych szerokości geograficznych, różnych klimatów, różnych wysokości n.p.m., różnych średniorocznych opadów, różnych średniorocznych temperatur, różnego ukształtowania terenu i geologicznego wieku gór.
Takie przykłady można mnożyć. Lodowce przyrastają również w Argentynie, Nowej Zelandii, Chile, etc.
Ale nic to – jestem głupia a lodowce, które nie chcą się topić (jak nakazuje IPCC), jeszcze głupsze. [Nie dobiję Pana danymi dotyczącymi przyrostu lodu szelfowego. :)]
Da pani spokój… Śnieg nie pada przy dwudziestostopniowym mrozie, tylko kiedy temperatury są w okolicy zera…
Niech Pan to powie pingwinom na Antarktydzie, albo białym misiom w Arktyce. :)
Pan zdaje się nie rozumieć jednego: do opadu śniegu nie jest potrzebna jedynie niska temperatura, konieczna jest jeszcze odpowiednia wilgotność powietrza. Wspominałam o niej powyżej, zdaje się. (Proszę w odpowiedzi nie pisać o swoim tekście o “spadającej wilgotności”. :)
Natomiast do formowania się lodu niska temperatura jest absolutnie wymagana. Oraz – operacja słoneczna. :) (Tak, wiem, że jeszcze wilgotność i ciśnienie wytwarzane przez kolejne warstwy śniegu.) Każdej zimy oglądam na własne oczy, jak na dachach moich zabudowań tworzy się lód. Oddolnie. :)
W myśl “ocieplonych” to (przyrost masy lodowców) nie ma prawa się dziać, bo Słońce nie ma żadnego wpływu na zmiany klimatyczne a temperatury “rosną” globalnie. A jednak dzieje się, wbrew kanapowym specjalistom od otworzenia kretyńskich modeli komputerowych.
Dobrze, że Pan “wzrost poziomu oceanów i mórz odpuścił”. Przykro by było znowu spuścić Panu baty. Tym bardziej, że dla zdrowego na rozumie człowieka wydaje się to oczywiste: lodowce się nie topią – poziom wody w morzach nie wzrasta.
Papatki. :)
Magia -- 03.02.2010 - 17:41