siódma pieczęć to mój prywatny kult. Do dziś się z Zuzanną samozwańczo określamy mianem znawczyń Bergmana :P Mialyśmy taką zabawę w gimnazjum, żeby go wciskać zupelnie na chama i od czapy do każdej rozprawki.
Pratchett to później fajnie spariodiowal, pisząc o Śmierci “nigdy nie potrafil zapamiętać, jak porusza się koń”.
Ach, no i zlamane kwiatki oglądalam też i powiem tak… wlaśnie do tego filmu pasuje mi to grzesiowe określenie “piękna pustka”.
A propos Bergman,
siódma pieczęć to mój prywatny kult. Do dziś się z Zuzanną samozwańczo określamy mianem znawczyń Bergmana :P Mialyśmy taką zabawę w gimnazjum, żeby go wciskać zupelnie na chama i od czapy do każdej rozprawki.
Pratchett to później fajnie spariodiowal, pisząc o Śmierci “nigdy nie potrafil zapamiętać, jak porusza się koń”.
Ach, no i zlamane kwiatki oglądalam też i powiem tak… wlaśnie do tego filmu pasuje mi to grzesiowe określenie “piękna pustka”.
pozdrawiam