może i jest różnorodne. Co do kwestii definicyjnych, to chyba już ustaliliśmy, że wszyscy tu stepujemy na polu minowym. Można się o to złościć, ale nic z tym nie zrobimy. :)
Jeszcze o tej różnorodności. Owszem. Widzę różnicę między “Butelkami zwrotnymi” a porozmawiaj z nią. Ale tu przychodzi mi do głowy taka myśl, że kino europejskie jest bardziej… etnocentryczne w swej różnorodności. I z tego etnocentryzmu też coś wynika. A konkretnie wynika z niej brak wyważenia w materiale.
Duński filmowiec myśli kategoriami wprost z Danii, a co więcej nie stara się uniwersalizować swej opowieści, a nawet odwrotnie. Mam wrażenie, że częsci “poważnego kina” nie rozumiem ze wzgledu na barierę semiotyczną. I obawiam się, że większość wielbicieli tego kina, też go nie rozumie. Poważne kino umieszczone w bardziej uniwersalnej “ameryce”. posługujące się zestawem sprawdzonych rekwizytów, bez eksperymentowania z wykorzystywanym medium, dociera do odbiorcy lepiej. Wiem, że czasem najistotniejszy jest właśnie dobór kontektu, ale wydaje mi się, że większość twórców kina europejskiego koncentruje się właśnie na “lokalności” świata przedstawionego. Nawet jeśli nie jest to konieczne. Wiem, podkreśle ponownie, że czasem konieczne jest.
Przypomina mi się tu choćby horror “Dog Soldiers”. Świetny, bardzo poprawnie zrealizowany, brytyjski film z silnym akcentem komediowym. Otóż jestem swiecie przekonany, że kompletnie inaczej bym go odebrał i rozumiał, jakbym nie mieszkał wcześniej w UK. Po prostu pewne odniesienia do kulturowych wzorców, a to spory wycinek “widma” prezentowanego przez ten film, są nieczytelne dla ludzi, którzy w danym kręgu kulturowym nie funkcjonowali.
Mad Dogu,
Niestety większości tytułów prezentowanych przez Ciebie nie widziałem. Jeśli idzie o Moore’a, to oglądałem “Bowling for Columbine”. POdobały mi się niektóre elementy, ale nie wszystkie, a potem “Fahrenheit 9/11”, który był tak przerażająco nudny, że nie doczekałem do końca. “Sicko” nie widziałem.
Jeśli idzie o seriale, to ich poziom faktycznie skacze. Zapoznałem się już z pierwszysm sezonem “True Blood” i jest nieźle. Polecam. Choć trochę za dużo seksu na odcinek :) A dla mnie to szkodliwe bo od miesiąca niemal moja żona w Polsce :)
Docencie,
może i jest różnorodne. Co do kwestii definicyjnych, to chyba już ustaliliśmy, że wszyscy tu stepujemy na polu minowym. Można się o to złościć, ale nic z tym nie zrobimy. :)
Jeszcze o tej różnorodności. Owszem. Widzę różnicę między “Butelkami zwrotnymi” a porozmawiaj z nią. Ale tu przychodzi mi do głowy taka myśl, że kino europejskie jest bardziej… etnocentryczne w swej różnorodności. I z tego etnocentryzmu też coś wynika. A konkretnie wynika z niej brak wyważenia w materiale.
Duński filmowiec myśli kategoriami wprost z Danii, a co więcej nie stara się uniwersalizować swej opowieści, a nawet odwrotnie. Mam wrażenie, że częsci “poważnego kina” nie rozumiem ze wzgledu na barierę semiotyczną. I obawiam się, że większość wielbicieli tego kina, też go nie rozumie. Poważne kino umieszczone w bardziej uniwersalnej “ameryce”. posługujące się zestawem sprawdzonych rekwizytów, bez eksperymentowania z wykorzystywanym medium, dociera do odbiorcy lepiej. Wiem, że czasem najistotniejszy jest właśnie dobór kontektu, ale wydaje mi się, że większość twórców kina europejskiego koncentruje się właśnie na “lokalności” świata przedstawionego. Nawet jeśli nie jest to konieczne. Wiem, podkreśle ponownie, że czasem konieczne jest.
Przypomina mi się tu choćby horror “Dog Soldiers”. Świetny, bardzo poprawnie zrealizowany, brytyjski film z silnym akcentem komediowym. Otóż jestem swiecie przekonany, że kompletnie inaczej bym go odebrał i rozumiał, jakbym nie mieszkał wcześniej w UK. Po prostu pewne odniesienia do kulturowych wzorców, a to spory wycinek “widma” prezentowanego przez ten film, są nieczytelne dla ludzi, którzy w danym kręgu kulturowym nie funkcjonowali.
Mad Dogu,
Niestety większości tytułów prezentowanych przez Ciebie nie widziałem. Jeśli idzie o Moore’a, to oglądałem “Bowling for Columbine”. POdobały mi się niektóre elementy, ale nie wszystkie, a potem “Fahrenheit 9/11”, który był tak przerażająco nudny, że nie doczekałem do końca. “Sicko” nie widziałem.
Jeśli idzie o seriale, to ich poziom faktycznie skacze. Zapoznałem się już z pierwszysm sezonem “True Blood” i jest nieźle. Polecam. Choć trochę za dużo seksu na odcinek :) A dla mnie to szkodliwe bo od miesiąca niemal moja żona w Polsce :)
mindrunner -- 18.02.2009 - 13:33