znać rękę belfra. Jak wejdzie na ambonę, to drżyjcie narody. Okropna sprawa te belfry :-)
W tym moim z kolei przemówieniu, to, co chyba nie każdy zauważył, ja wziąłem na tapetę nie tyle TXT, co model koncentratora na przykładzie TXT. To czyni różnicę, ponieważ nie wszystko w tym moim tekście można odnieść do TXT.
Masz rację, że polityka jako taka nie jest bardziej konfliktogenna niż inne tematy, a jeśli taka bywa (tu i tam), to raczej dzięki politycznym bojownikom i watahom partyjnych aktywistów rzuconych/rzucających się do walki politycznej w necie. Więc to jakby osobna bajka.
Konflikty zawsze wynikają z przekraczania jakichś granic – albo ktoś wchodzi komuś w szkodę, albo komuś się coś takiego wydaje, plus masa kombinacji pośrednich.
To są zwykle mocno atawistyczne starcia o rewir, i, z całym szacunkiem dla ludzi, niewiele różnią się co do dynamiki i natury od walk np. kotów. Ludzki wymiar tych konfliktów tworzy jedynie fakt używania słów w miejsce innych dźwięków i gestów.
I jeszcze co do samej wspólnoty: masz rację, ona może się zdarzyć, z jakiegoś powodu, coś zaiskrzy, u wielu dotknięte zostaną te same struny duszy. Tak, to jest możliwe w necie. Ale chyba raczej jako zjawisko niż jako stan czy _jakaś bardziej trwała forma. Tak myślę.
Czy ja robię autopokutę? Cholera wie. Po prostu piszę to, co naprawdę myślę.
Grzesiu!
znać rękę belfra. Jak wejdzie na ambonę, to drżyjcie narody. Okropna sprawa te belfry :-)
W tym moim z kolei przemówieniu, to, co chyba nie każdy zauważył, ja wziąłem na tapetę nie tyle TXT, co model koncentratora na przykładzie TXT. To czyni różnicę, ponieważ nie wszystko w tym moim tekście można odnieść do TXT.
Masz rację, że polityka jako taka nie jest bardziej konfliktogenna niż inne tematy, a jeśli taka bywa (tu i tam), to raczej dzięki politycznym bojownikom i watahom partyjnych aktywistów rzuconych/rzucających się do walki politycznej w necie. Więc to jakby osobna bajka.
Konflikty zawsze wynikają z przekraczania jakichś granic – albo ktoś wchodzi komuś w szkodę, albo komuś się coś takiego wydaje, plus masa kombinacji pośrednich.
To są zwykle mocno atawistyczne starcia o rewir, i, z całym szacunkiem dla ludzi, niewiele różnią się co do dynamiki i natury od walk np. kotów. Ludzki wymiar tych konfliktów tworzy jedynie fakt używania słów w miejsce innych dźwięków i gestów.
I jeszcze co do samej wspólnoty: masz rację, ona może się zdarzyć, z jakiegoś powodu, coś zaiskrzy, u wielu dotknięte zostaną te same struny duszy. Tak, to jest możliwe w necie. Ale chyba raczej jako zjawisko niż jako stan czy _jakaś bardziej trwała forma. Tak myślę.
Czy ja robię autopokutę? Cholera wie. Po prostu piszę to, co naprawdę myślę.
Pozdrowienia
s e r g i u s z -- 24.10.2008 - 17:40