Mam blog w “kombinacie” Wordpessowym. Masz rację, taki kombinat mocno różni się od “koncentratu”. Nie mam bladego pojęcia, jakim cudem trafili do mnie moi czytelnicy i komentatorzy. Nie wiem nawet, kto mnie czyta – statystyki, do których wprawdzie zaglądam rzadko, ale zdarza mi się – mówią tylko tyle,ze było kilkaset czy tysiąc wejść w ciągu doby. Amen. Nie mam pojęcia, czy ktoś do mnie kilka razy wracał, czy gościli u mnie różni ludzie(dość to przerażające, tłumu to ja się boję).
W tekstowisku natomiast trudno mi się odnaleźć – mam wrażenie, że znalazłam się w gronie ludzi, którzy znają się wzajemnie i dość sporo o sobie wiedzą, których łączą więzi sympatii lub – wcale nie słabsze – niechęci. Hermetyczność raczej zniechęca nowych czytelników, niż ich wabi. Jasne, że ilość rzadko przechodzi w jakość, więc może Wam nie zależeć na kolejnych członkach elitarnego klubu. Można i tak. Można też inaczej.
Za administracją – jako taką, nie tutejszą – to ja nie przepadam. Właściciel blogu za swój blog odpowiada – jeśli wymyślił sobie(i zapowiedział), że komentarzy kasować nie będzie – jego rzecz. Usunięcie wpisu urażającego np. kobietę jest zgodne z prawem, ale rodzi agresję autora – można spacyfikować takiego kogoś zupełnie innymi metodami. Jedną z najskuteczniejszych jest zignorowanie osobnika. Czasem działa tez spokojne wyrażenie własnej opinii o jego poglądach(nie o nim!) i zapowiedź, że nie życzę sobie dłużej na t e n temat z nim rozmawiać.
Tekstowisko jest oazą intelektualną wśród wielu miejsc w sieci, gromadzących blogerów. Nie wygrywają tu rankingów oglądalności kretyńskie blogi o modzie, fryzurach czy zakupach, co nagminnie zdarza się gdzieś indziej. Obserwuję tu jednak pewne zjawiska, charakterystyczne nie dla elit – co mnie dość mocno zaskakuje – np. większą agresywność kobiet niż mężczyzn.
Wulgaryzmy mnie nie bolą, chociaż sama ich nie używam – czasem ubarwiają wypowiedź, czasem wskazują na stopień emocji. Wulgarność natomiast mnie odstręcza. Ewidentne wyzwiska nie obrażają mnie – bo czyż sługa jest w stanie obrazić panią, nawet kiedy z bezpiecznej odległości albo ukryty za maską wykrzykuje swoje inwektywy? W ten sposób wyładowuje jeno własną frustrację spowodowaną niższym statusem ;)
Mam blog w “kombinacie”
Mam blog w “kombinacie” Wordpessowym. Masz rację, taki kombinat mocno różni się od “koncentratu”. Nie mam bladego pojęcia, jakim cudem trafili do mnie moi czytelnicy i komentatorzy. Nie wiem nawet, kto mnie czyta – statystyki, do których wprawdzie zaglądam rzadko, ale zdarza mi się – mówią tylko tyle,ze było kilkaset czy tysiąc wejść w ciągu doby. Amen. Nie mam pojęcia, czy ktoś do mnie kilka razy wracał, czy gościli u mnie różni ludzie(dość to przerażające, tłumu to ja się boję).
W tekstowisku natomiast trudno mi się odnaleźć – mam wrażenie, że znalazłam się w gronie ludzi, którzy znają się wzajemnie i dość sporo o sobie wiedzą, których łączą więzi sympatii lub – wcale nie słabsze – niechęci. Hermetyczność raczej zniechęca nowych czytelników, niż ich wabi. Jasne, że ilość rzadko przechodzi w jakość, więc może Wam nie zależeć na kolejnych członkach elitarnego klubu. Można i tak. Można też inaczej.
Za administracją – jako taką, nie tutejszą – to ja nie przepadam. Właściciel blogu za swój blog odpowiada – jeśli wymyślił sobie(i zapowiedział), że komentarzy kasować nie będzie – jego rzecz. Usunięcie wpisu urażającego np. kobietę jest zgodne z prawem, ale rodzi agresję autora – można spacyfikować takiego kogoś zupełnie innymi metodami. Jedną z najskuteczniejszych jest zignorowanie osobnika. Czasem działa tez spokojne wyrażenie własnej opinii o jego poglądach(nie o nim!) i zapowiedź, że nie życzę sobie dłużej na t e n temat z nim rozmawiać.
Tekstowisko jest oazą intelektualną wśród wielu miejsc w sieci, gromadzących blogerów. Nie wygrywają tu rankingów oglądalności kretyńskie blogi o modzie, fryzurach czy zakupach, co nagminnie zdarza się gdzieś indziej. Obserwuję tu jednak pewne zjawiska, charakterystyczne nie dla elit – co mnie dość mocno zaskakuje – np. większą agresywność kobiet niż mężczyzn.
Wulgaryzmy mnie nie bolą, chociaż sama ich nie używam – czasem ubarwiają wypowiedź, czasem wskazują na stopień emocji. Wulgarność natomiast mnie odstręcza. Ewidentne wyzwiska nie obrażają mnie – bo czyż sługa jest w stanie obrazić panią, nawet kiedy z bezpiecznej odległości albo ukryty za maską wykrzykuje swoje inwektywy? W ten sposób wyładowuje jeno własną frustrację spowodowaną niższym statusem ;)
Defendo
defendo -- 09.11.2008 - 11:46