Zapytam: a na kogo, jak nie na Jezusa, mógł wskazać Jung? Czy to takie dziwne, że ludzka świadomość ma swoją wielopiętrową strukturę i znajduje się w niej również takie piętro nieświadome (dla większości), gdzie się wszyscy łączymy poprzez wspólne archetypy (i nie tylko)? Po Jungu dziwne powinno być raczej to, że uznaemy wciąż ten pogląd za dziwny. Stare przekonania i przesądy mają jednakowoż wielką żywotność i nie schodzą bez walki ze sceny.
Pięknie to napisałeś trafiając w sedno. Wilbera jeszcze nie czytałam. Słyszałam tylko, że on i Grof to jedna szkoła jeśli chodzi o psychologię transpersonalną. W “Poza mózg” jest też mnóstwo odniesień do Junga i, jak to nazywasz, “przekraczania Junga”.
Krytyka Junga się nie skończyła. Przynajmniej w niektórych kręgach. Artykuł, który czytałam kilka lat temu (dwa?, może trzy? – nie więcej), był dość... przerażający. Autor, z pewnością ksiądz, oparł się przede wszystkim na pracach Richarda Nolla. Co dziwne (dla mnie), nie zapamiętałam nic z samego dowodzenia dlaczego “Jung jest zły” oraz “antychrześcijański”, za to w pamięci ostały mi się jakieś zbitki słowne typu: satanistyczny psychoanalityk, popularyzator astrologii, neopogański okultysta, kochanek wielu kobiet, aryjski wyznawca kultu słonecznego. Mniejsza…
Kiedy piszesz, że prace Junga wzięli na warsztat jezuici, to coś mnie w środku mrozi. Nie wiem, nie potrafię tego w jakiś racjonalny sposób wytłumaczyć ale ten zakon wzbudza we mnie niepokój. Być może dlatego, że pamiętam ich nieustanne dążenie do bycia tam gdzie rodzi się i jest władza, Święte Oficjum, escobarowe “cel uświęca środki”, czy też wytyczne Loyoli o tym, że nawet kiedy ty sam widzisz “białe” a kościelna władza powie “czarne”, to masz w to uwierzyć, przyjąć za pewnik i basta!
Tak, masz rację. Po drugiej stronie jest totalna płytkość duchowa New Age, która też czerpie pełnymi garściami z prac Junga, zamieniając wartościowe myśli w dętą i strasznie wygodną ideologię. Zresztą, jeśli chodzi o te prądy, to moje osobiste zdanie jest takie, że New Age się nie tworzy. New Age jest tworzone, z pełną premedytacją i w ściśle określonym celu. To właśnie miałam z tyłu głowy kiedy wywnętrzałam się pod tekstem Nurniflowenoli
Z prac Junga czerpią też wybiórczo, jak ich nazywam, “kosiarze umysłów”, czyli specjaliści od NLP.
Teraz Ty piszesz o wprzęgnięciu jungowskich elementów do pedagogiki jezuickiej.
Dla mnie, mówiąc wprost, to jakiś koszmar. Koszmar, który świadczy też o sile przekazu Junga, który wykorzystany fragmentarycznie i jako fragment tej czy innej ideologii może mieć niewyobrażalne skutki.
Kurde, sam Jung twierdził, że wręcz nie wolno dotykać nieświadomości dziecka i nie wolno go wychowywać (w sensie sterowania jego psychiką czy też, w łagodniejszej formie, – kierowania jego psychiki na określone, pożądane przez wychowawcę i/lub nauczyciela tory) zanim nie ukształtuje się jego osobowość.
Mówił: “kto chce wychowywać niech się najpierw sam wychowa“…
Synergie
Zapytam: a na kogo, jak nie na Jezusa, mógł wskazać Jung? Czy to takie dziwne, że ludzka świadomość ma swoją wielopiętrową strukturę i znajduje się w niej również takie piętro nieświadome (dla większości), gdzie się wszyscy łączymy poprzez wspólne archetypy (i nie tylko)? Po Jungu dziwne powinno być raczej to, że uznaemy wciąż ten pogląd za dziwny. Stare przekonania i przesądy mają jednakowoż wielką żywotność i nie schodzą bez walki ze sceny.
Pięknie to napisałeś trafiając w sedno. Wilbera jeszcze nie czytałam. Słyszałam tylko, że on i Grof to jedna szkoła jeśli chodzi o psychologię transpersonalną. W “Poza mózg” jest też mnóstwo odniesień do Junga i, jak to nazywasz, “przekraczania Junga”.
Krytyka Junga się nie skończyła. Przynajmniej w niektórych kręgach. Artykuł, który czytałam kilka lat temu (dwa?, może trzy? – nie więcej), był dość... przerażający. Autor, z pewnością ksiądz, oparł się przede wszystkim na pracach Richarda Nolla. Co dziwne (dla mnie), nie zapamiętałam nic z samego dowodzenia dlaczego “Jung jest zły” oraz “antychrześcijański”, za to w pamięci ostały mi się jakieś zbitki słowne typu: satanistyczny psychoanalityk, popularyzator astrologii, neopogański okultysta, kochanek wielu kobiet, aryjski wyznawca kultu słonecznego. Mniejsza…
Kiedy piszesz, że prace Junga wzięli na warsztat jezuici, to coś mnie w środku mrozi. Nie wiem, nie potrafię tego w jakiś racjonalny sposób wytłumaczyć ale ten zakon wzbudza we mnie niepokój. Być może dlatego, że pamiętam ich nieustanne dążenie do bycia tam gdzie rodzi się i jest władza, Święte Oficjum, escobarowe “cel uświęca środki”, czy też wytyczne Loyoli o tym, że nawet kiedy ty sam widzisz “białe” a kościelna władza powie “czarne”, to masz w to uwierzyć, przyjąć za pewnik i basta!
Tak, masz rację. Po drugiej stronie jest totalna płytkość duchowa New Age, która też czerpie pełnymi garściami z prac Junga, zamieniając wartościowe myśli w dętą i strasznie wygodną ideologię. Zresztą, jeśli chodzi o te prądy, to moje osobiste zdanie jest takie, że New Age się nie tworzy. New Age jest tworzone, z pełną premedytacją i w ściśle określonym celu. To właśnie miałam z tyłu głowy kiedy wywnętrzałam się pod tekstem Nurniflowenoli
Z prac Junga czerpią też wybiórczo, jak ich nazywam, “kosiarze umysłów”, czyli specjaliści od NLP.
Teraz Ty piszesz o wprzęgnięciu jungowskich elementów do pedagogiki jezuickiej.
Dla mnie, mówiąc wprost, to jakiś koszmar. Koszmar, który świadczy też o sile przekazu Junga, który wykorzystany fragmentarycznie i jako fragment tej czy innej ideologii może mieć niewyobrażalne skutki.
Kurde, sam Jung twierdził, że wręcz nie wolno dotykać nieświadomości dziecka i nie wolno go wychowywać (w sensie sterowania jego psychiką czy też, w łagodniejszej formie, – kierowania jego psychiki na określone, pożądane przez wychowawcę i/lub nauczyciela tory) zanim nie ukształtuje się jego osobowość.
Mówił: “kto chce wychowywać niech się najpierw sam wychowa“…
Wiesz co? Przestraszyłeś mnie.
Magia -- 10.12.2009 - 14:47