Dziwne miejsce to tekstowisko. Piękne, na swój własny sposób.
Mam nadzieję na jego trwanie, choć jeśli się nie uda, to za daleko niektórzy z nas doszli, żeby cała ta energia poszła w gwizdek.
Do pisania w sieci, o czym się przekonałam, potrzebnych jest kilka rzeczy: dystans do siebie, do swojego pisania i konsekwencja, poparta argumentami, których możesz dowieść.
Nie można liczyć, w każdym razie nie za bardzo, że jasno wyrażony pogląd, będzie jasny, bo ludzie (co oczywiste) filtrują przez siebie i swoje wyobrażenia o drugim człowieku. Albo nicku, tak będzie bliżej prawdy.
Kiedy już raz zostaniesz władowany do szuflady, trudno się z niej wydostać.
Ludzie, którzy Cię znali, zmienią zapatrywania, o ile to będzie zgodne z ich wizją (tutaj za przykład podam Magię).
Wszystko wielokrotnie się odwraca i łatwo pogubić nitkę własnej myśli, kiedy znajdzie się iluś, powtarzających jak mantrę swoje widzenie rzeczywistości. Często też wpierają Ci Twoje , wbrew Tobie.
Ci, co najgłośniej krzyczą o zasadach, najszybciej się od nich odetną, jeśli taka jest fala akurat. Sam zobacz, że taki yassa nie jest w stanie pojąć, że użycie przez Magią inwektyw zamyka rozmowę, a za chwilę pyta Grzesia czy zaczynają się inwektywy, bo…
Problemem tekstowiska od jakiegoś czasu, takim problemem organizacyjnym było to, że jedno mówił Sergiusz, a drugie się działo, albo nic się nie działo.
Najpierw była konfederacja, potem to nie była konfederacja (mocą jednostronnej decyzji), za jakiś czas uczestnicy moderowali stronę główną, ale źle ją moderowali.
Od dawna miały się pojawić multiblogi. Osobiście to mi na tym nie zależało, ale trochę ciekawa byłam.
Jakiś miesiąc temu chyba, miało to być za około 100 godzin.
Yhm…
Sobie Igła napisał tekst o swojej wizji blogowania i tego miejsca, i o swoich pretensjach. Można to różnie oceniać: czy powinien tak, że może lepiej niepublicznie, że to, albo tamto.
Ale nagle się okazuje, że jest wyjaśnienie! Jest!
Ktoś zwyczajnie skumał się z Igłą, żeby pozbyć się Sergiusza.
Sergiusza, który sam napisał, pod tekstem, czego oczekuje od Igły i w jego poczuciu te oczekiwania nie zostały spełnione, więc podjął własną decyzję.
Jakże to dziwne, że kilka osób tego nie zauważyło.
Bo to przecież nie może być takie proste. Z pewnością ktoś jeszcze za tym stoi.
Dla mnie sam, tego rodzaju konflikt, nie jest prosty, ale ktosie znaleźli się szybciej, niż mgnienie oka.
I dalej po blogach, po gałęziach pomykać z nowiną, że oto są ci ktosie . Mamy ich.
Od tego miejsca włączają się argumenty dodatkowe, niejako ideologiczne.
Tak oto z prostego, czy też skomplikowanego konfliktu, mamy zupełnie inny obraz.
Już nie ma Igły z jego zdaniem, nie ma Sergiusza z jego zdaniem. Już inni są odpowiedzialni. Płyną słowa obraźliwe, zdumiewające.
Jedni się zazieleniają, inni się czerwienią ze wstydu, jeszcze inni ze złości.
Prosta wizja rzeczywistości została zbudowana, jak cep.
Podziały są wyrażne, choć nikt niczego sensownego nie mówi.
Ja się czerwienię naprzemiennie, choć raczej ze złości.
Bo nie rozumiem dlaczego ktoś daje sobie prawo do obrażania mnie, skoro nigdy mu w drogę nie weszłam?
Dlaczego ktoś usiłuje zrobić ze mnie kretynkę, bo nie piszę o sprawach dla niego ważnych?
A co ja jestem, przepraszam, tvn24, żeby spełniać oczekiwania?
Bo może mi się podoba rozmawianie o sprawach ważnych dla mnie?
I co w związku z tym?
Czy prowadzę krucjatę przeciwko blogowaniu innemu, od mojego?
Ogarnijcie się trochę, bo to naprawdę wygląda słabo.
Merlot
Dziwne miejsce to tekstowisko. Piękne, na swój własny sposób.
Mam nadzieję na jego trwanie, choć jeśli się nie uda, to za daleko niektórzy z nas doszli, żeby cała ta energia poszła w gwizdek.
Do pisania w sieci, o czym się przekonałam, potrzebnych jest kilka rzeczy: dystans do siebie, do swojego pisania i konsekwencja, poparta argumentami, których możesz dowieść.
Nie można liczyć, w każdym razie nie za bardzo, że jasno wyrażony pogląd, będzie jasny, bo ludzie (co oczywiste) filtrują przez siebie i swoje wyobrażenia o drugim człowieku. Albo nicku, tak będzie bliżej prawdy.
Kiedy już raz zostaniesz władowany do szuflady, trudno się z niej wydostać.
Ludzie, którzy Cię znali, zmienią zapatrywania, o ile to będzie zgodne z ich wizją (tutaj za przykład podam Magię).
Wszystko wielokrotnie się odwraca i łatwo pogubić nitkę własnej myśli, kiedy znajdzie się iluś, powtarzających jak mantrę swoje widzenie rzeczywistości. Często też wpierają Ci Twoje , wbrew Tobie.
Ci, co najgłośniej krzyczą o zasadach, najszybciej się od nich odetną, jeśli taka jest fala akurat. Sam zobacz, że taki yassa nie jest w stanie pojąć, że użycie przez Magią inwektyw zamyka rozmowę, a za chwilę pyta Grzesia czy zaczynają się inwektywy, bo…
Problemem tekstowiska od jakiegoś czasu, takim problemem organizacyjnym było to, że jedno mówił Sergiusz, a drugie się działo, albo nic się nie działo.
Najpierw była konfederacja, potem to nie była konfederacja (mocą jednostronnej decyzji), za jakiś czas uczestnicy moderowali stronę główną, ale źle ją moderowali.
Od dawna miały się pojawić multiblogi. Osobiście to mi na tym nie zależało, ale trochę ciekawa byłam.
Jakiś miesiąc temu chyba, miało to być za około 100 godzin.
Yhm…
Sobie Igła napisał tekst o swojej wizji blogowania i tego miejsca, i o swoich pretensjach. Można to różnie oceniać: czy powinien tak, że może lepiej niepublicznie, że to, albo tamto.
Ale nagle się okazuje, że jest wyjaśnienie! Jest!
Ktoś zwyczajnie skumał się z Igłą, żeby pozbyć się Sergiusza.
Sergiusza, który sam napisał, pod tekstem, czego oczekuje od Igły i w jego poczuciu te oczekiwania nie zostały spełnione, więc podjął własną decyzję.
Jakże to dziwne, że kilka osób tego nie zauważyło.
Bo to przecież nie może być takie proste. Z pewnością ktoś jeszcze za tym stoi.
Dla mnie sam, tego rodzaju konflikt, nie jest prosty, ale ktosie znaleźli się szybciej, niż mgnienie oka.
I dalej po blogach, po gałęziach pomykać z nowiną, że oto są ci ktosie . Mamy ich.
Od tego miejsca włączają się argumenty dodatkowe, niejako ideologiczne.
Tak oto z prostego, czy też skomplikowanego konfliktu, mamy zupełnie inny obraz.
Już nie ma Igły z jego zdaniem, nie ma Sergiusza z jego zdaniem. Już inni są odpowiedzialni. Płyną słowa obraźliwe, zdumiewające.
Jedni się zazieleniają, inni się czerwienią ze wstydu, jeszcze inni ze złości.
Prosta wizja rzeczywistości została zbudowana, jak cep.
Podziały są wyrażne, choć nikt niczego sensownego nie mówi.
Ja się czerwienię naprzemiennie, choć raczej ze złości.
Bo nie rozumiem dlaczego ktoś daje sobie prawo do obrażania mnie, skoro nigdy mu w drogę nie weszłam?
Dlaczego ktoś usiłuje zrobić ze mnie kretynkę, bo nie piszę o sprawach dla niego ważnych?
A co ja jestem, przepraszam, tvn24, żeby spełniać oczekiwania?
Bo może mi się podoba rozmawianie o sprawach ważnych dla mnie?
I co w związku z tym?
Czy prowadzę krucjatę przeciwko blogowaniu innemu, od mojego?
Ogarnijcie się trochę, bo to naprawdę wygląda słabo.
Gretchen -- 10.03.2010 - 02:42