Ten argument o niemożności sprawdzenia przyszedł mi już kiedyś do głowy, ale to nie zmienia faktu.
Ja też mogłabym bronić pozycji bez danych, ale jakoś tak to jest, że wcześniej czy później pewne sprawy stają się jasne. Dlatego od zawsze powtarzam, że nie ma anonimowości w sieci, istnieje tylko utrudniony dostęp do danych.
Pisze Pani tak:
“I oburza mnie fakt, że dlatego, że występuję pod własnym imieniem i nazwiskiem z całym dobrodziejstwem inwentarza, który łatwo wygooglować – mam być traktowana gorzej, niż występujący anonimowo, których przynależności partyjnej nikt nie sprawdzi, bo i jak – a może ona skrywać nie tylko zwykłego członka partii ale nawet wysoko funkcyjnego aktywistę, który uprawia propagandę polityczna – tyle tylko, że milą decydentom TXT.
Uważam to za oczywistą dyskryminację z przyczyn politycznych.”
A ja sobie wyobrażam, że Jarosław Kaczyński zakłada sobie bloga, jako Jarosław Kaczyński. Z cały dobrodziejstwem tego inwentarza (nawet googlować nie trzeba), i jak Pani sądzi, co się dzieje?
Ktoś uwierzy w jego obiektywizm? Pani uwierzy?
Rozumiem, że Jarosław Kaczyński może założyć blog pod nickiem Gretchen i wtedy nikt mu złego słowa nie powie.
W tym miejscy wyrażam nadzieję, że nie znajdzie się nikt, komu przyjdzie do głowy, że jestem Jarosławem Kaczyńskim, ale wyrażenie takiej nadziei, to też może być taki sprytny zabieg odciągający uwagę.
Naprawdę nie chodzi o to, co by było gdyby.
Chodzi o to, że jeśli się jest członkiem dowolnej partii, to się członkiem dowolnej partii jest, a w takiej sytuacji Adminujący portalem o zacięciu antypartyjnym, będą się sprzeciwiać.
Na moje wyczucie w ogóle nie chodzi o Pani imię i nazwisko, chodzi o to, że Pani nie mówi we własnym imieniu, albo tak to jest odbierane.
Może trzeba było wybrać sobie nick? Sama nie wiem, bo jak mówię, anonimowość w sieci, to mocno przereklamowana sprawa.
Pani Renato
Ten argument o niemożności sprawdzenia przyszedł mi już kiedyś do głowy, ale to nie zmienia faktu.
Ja też mogłabym bronić pozycji bez danych, ale jakoś tak to jest, że wcześniej czy później pewne sprawy stają się jasne. Dlatego od zawsze powtarzam, że nie ma anonimowości w sieci, istnieje tylko utrudniony dostęp do danych.
Pisze Pani tak:
“I oburza mnie fakt, że dlatego, że występuję pod własnym imieniem i nazwiskiem z całym dobrodziejstwem inwentarza, który łatwo wygooglować – mam być traktowana gorzej, niż występujący anonimowo, których przynależności partyjnej nikt nie sprawdzi, bo i jak – a może ona skrywać nie tylko zwykłego członka partii ale nawet wysoko funkcyjnego aktywistę, który uprawia propagandę polityczna – tyle tylko, że milą decydentom TXT.
Uważam to za oczywistą dyskryminację z przyczyn politycznych.”
A ja sobie wyobrażam, że Jarosław Kaczyński zakłada sobie bloga, jako Jarosław Kaczyński. Z cały dobrodziejstwem tego inwentarza (nawet googlować nie trzeba), i jak Pani sądzi, co się dzieje?
Ktoś uwierzy w jego obiektywizm? Pani uwierzy?
Rozumiem, że Jarosław Kaczyński może założyć blog pod nickiem Gretchen i wtedy nikt mu złego słowa nie powie.
W tym miejscy wyrażam nadzieję, że nie znajdzie się nikt, komu przyjdzie do głowy, że jestem Jarosławem Kaczyńskim, ale wyrażenie takiej nadziei, to też może być taki sprytny zabieg odciągający uwagę.
Naprawdę nie chodzi o to, co by było gdyby.
Chodzi o to, że jeśli się jest członkiem dowolnej partii, to się członkiem dowolnej partii jest, a w takiej sytuacji Adminujący portalem o zacięciu antypartyjnym, będą się sprzeciwiać.
Na moje wyczucie w ogóle nie chodzi o Pani imię i nazwisko, chodzi o to, że Pani nie mówi we własnym imieniu, albo tak to jest odbierane.
Może trzeba było wybrać sobie nick? Sama nie wiem, bo jak mówię, anonimowość w sieci, to mocno przereklamowana sprawa.
Pozdrawiam.
Gretchen -- 12.03.2010 - 02:43