W historii Ireny Sendlerowej jest jeden, zupełnie nieznany, haniebny rozdział. Oto w kwietniu 1944 r. referat żydowsko-komunistyczny w Centrali Służby Wywiadowczej Dowództwa NSZ sporządził następujący dokument: „Sendlerowa Irena, ur. Krzyżanowska, c. Stanisława i Janiny, ur. 15.10.1910, rzym[ska] kat[oliczka]. Nos lekko orli, wyraz twarzy b[ardzo] surowy, wzrost ca 160 cm, oczy jasne, szatynka, zmieniła ostatnio kolor na rudy, włosy obcięte przy karku. Mężatka – mąż Mieczysław w oflagu, wykształcenie średnie i wyższe humanistyczne. Zam. oficjalnie, ul. Ludwiki 6 m. 82, obecnie ukrywa się. Ubiera się elegancko, dysponuje dużymi kwotami. Była aresztowana przez Gestapo pod zarzutem uprawiania działalności komunistycznej, siedziała na Pawiaku ok. 4 tygodni. Została zwolniona. Ostatnio Gestapo znów się nią zainteresowało i poszukuje. (…) Zdecydowanie komunistka. Oficjalnie jest w jakiejś organizacji kobiecej, z ramienia której wchodzi do SOS [Społeczna Organizacja Samoobrony]. Pozoruje demokratkę nie mającą nic wspólnego z komunizmem”. Ten dokument, niedawno dopiero ujawniony przez historyków z IPN, znajdował się w tej samej teczce, w której umieszczono podobne donosy na Aleksandra Kamińskiego, wielkiego wychowawcę młodzieży, autora słynnych „Kamieni na szaniec”, oraz na Jerzego Makowieckiego, jednego z twórców Żegoty, a także Ludwika Widerszala z BIP ( Biura Informacji i Propagandy) Komendy Głównej AK. Jak wiadomo, obaj ostatni zostali skrytobójczo zamordowani w czerwcu 1944 r. przez nieznanych sprawców. Wszystko wskazuje więc na to, że w tych ponurych dniach na Irenę Sendler także został wydany wyrok śmierci, nasz własny, polski. Szczęśliwie niewykonany.
Lata 30. na Uniwersytecie nie były dobrym czasem dla Żydów. Wprowadzono wówczas getta ławkowe, aktywnie działały też endeckie młodzieżówki. Sendlerowa nie chciała pogodzić się z tym, co działo się wokół niej. Na wykładach siadała wraz z Żydami. Stawała w ich obronie: „Pewnego razu tak zbito moją koleżankę Żydówkę, że rzuciłam się z pięściami na jednego z oprawców i plunęłam mu pod nogi, mówiąc: »Ty bandyto!«”. Innym razem, widząc jak ci sami ludzie wyżywali się na bezbronnych Żydowskich dziewczętach, w złości skreśliła w indeksie wpis pozwalający jej siedzieć po „aryjskiej” stronie.
Kosztowało ją to trzyletnie zawieszenie w prawach studenta. Na Uniwersytet wróciła dopiero w 1938 roku, gdy obowiązki rektora sprawował Tadeusz Kotarbiński. Z powodu swojego politycznego zaangażowania Irena Sendlerowa miała problemy poza uczelnią. Chciała pracować – zgodnie z wykształceniem – jako nauczycielka. Miała jednak opinie „czerwonej” i nie chciano przyjąć jej do pracy w szkolnictwie. Zatrudniono ją w Sekcji Pomocy Matce i Dziecku przy Obywatelskim Komitecie Pomocy Społecznej (a od 1935 roku w Wydziale Opieki Społecznej Zarządu miasta Warszawy). Ta praca nauczyła ją „elementarza” działaczki społecznej.
(...)jeżeli aprobuje się i wykonuje wyroki przeciwko agentom gestapo, rekrutującym się z szeregów polskich, to z równą stanowczością i konsekwencją należy wykonywać je, gdy chodzi o agentów bolszewickich z PPR i gwardii ludowej”. W tym samym tonie wypowiadało się również Stronnictwo Pracy w swym organie „Naród” z dnia 08.09.1943 r.: „wrogiem nr 1 przestały już być Niemcy […]. Walka z komunizmem jest największym i bodaj jedynie ważnym zadaniem”.(...)
Andrzej Krzystyniak “NSZ w walce z sowiecką agenturą”
Narodowe Siły Zbrojne stworzone przez działaczy ONR i SN dokonywały zabójstw ukrywających się Żydów, bowiem utożsamiły ich z „bolszewikami” i uważały za wrogów takich samych jak Niemcy. Tym faktom nie zaprzeczają nawet apologetycy NSZ, jak Marek Jan Chodakiewicz w książce „Narodowe Siły Zbrojne. »Ząb« przeciw dwu wrogom”, który o tych zbrodniach wspomina, choć próbuje je usprawiedliwiać. Przed powstaniem warszawskim, na wiosnę 1944 r., współpracujący z Delegaturą Rządu wywiad NSZ na liście domniemanych „komunistów, żydofilów i masonów” przeznaczonych do „likwidacji” umieścił działaczy „Żegoty”, w tym Irenę Sendlerową. Związany z przedwojennym ONR Odział Chrobrego wymordował 11.09.1944 r. kilkanaścioro ukrywających się Żydów, w tym dzieci i kobiety (które przed śmiercią zgwałcono).
Generał Stefan Grot-Rowecki wprawdzie w lutym 1943 r. rozesłał rozkaz do komendantów okręgowych AK nakazujący udzielanie pomocy Żydom walczącym w gettach oraz zezwalający na tworzenie żydowskich oddziałów leśnych, ale tylko „spośród nastawionego patriotycznie elementu” – zaliczył do niego bundowców i syjonistów. Jednocześnie zabronił użycia tych oddziałów w walkach.
O incydentach mordowania ukrywających się przez oddziały AK można przeczytać w książce wydanej przez IPN „Polacy i Żydzi pod okupacją niemiecką”. Komendant Okręgu Białostockiego AK, pułkownik Władysław Liniarski „Mścisław”, w lipcu 1943 r. wydał rozkaz, by podległe mu jednostki „likwidowały” ukrywających się w lasach Żydów, których określił mianem „band komunistyczno-żydowskich”.
Adam Puławski, autor artykułu „Postrzeganie żydowskich oddziałów partyzanckich przez Armię Krajową i Delegaturę Rządu na Kraj” („Pamięć i Sprawiedliwość” 2003, nr 2), po przeanalizowaniu raportów Komendy Głównej AK i Delegatury Rządu, a także sprawozdań dowództwa Okręgu Lubelskiego AK, podsumował: „Sposób myślenia był więc następujący: Żydzi mieli prawo ukrywać się, ale nie mogli z tego powodu stosować „bandyckich” metod zdobywania środków na przetrwanie (…) W dokumentach brak jest rozważań o możliwości wystosowania apelu o powszechną pomoc dla Żydów (…) Podobnie było w kwestii utożsamiania przez AK żydowskich partyzantów z komunistami – a przecież partyzanci żydowscy wstępowali lub przyłączali się do oddziałów komunistycznych nie dlatego, że ulegali ideologii, ale chcąc ratować życie; nie mieli innego wyjścia, nie byli bowiem przyjmowani do oddziałów akowskich”.
Charakterystyczna dla poglądów władz państwa podziemnego była depesza Grota-Roweckiego do Londynu (grudzień 1942 r.), w której tłumaczył obiekcje w sprawie dozbrojenia Żydowskiej Organizacji Bojowej: „Żydzi poniewczasie z różnych grupek, również komuniści, zgłaszają się do nas po broń, tak jakbyśmy mieli pełne magazyny. Tytułem próby wydałem trochę pistoletów, nie mam pewności, czy w ogóle tę broń użyją”.
Jeszcze bardziej bezdusznie brzmiała opinia przedstawiciela policyjnego kontrwywiadu w Warszawie por. Bolesława Nanowskiego „Zadora” (11 lutego 1943 r.): „Nie można liczyć na taki opór Żydów, dla którego warto by było dawać im broń. Straty Niemców nie wyrównają wartości broni, a opór Żydów nie zasłuży nawet na zaszczytną wzmiankę o honorze polskich Żydów”. W konspiracyjnym organie Stronnictwa Demokratycznego i AK „Nowy Dzień” (26 lipca 1943 r.) zagładę getta nazwano „żydowskim kontredansem”.
Wciąż żywy stereotyp rzekomo powszechnej kolaboracji Żydów z sowieckim okupantem służył w czasie okupacji usprawiedliwianiu denuncjacji, mordowania lub rabunku mienia. Trzech autorów, Krzysztof Jasiewicz („Pierwsi po diable. Elity sowieckie w okupowanej Polsce 1939 – 1941”), Jan Tomasz Gross („Upiorna dekada”) i Andrzej Żbikowski („U genezy Jedwabnego”) zadali sobie trud, by sprawdzić prawdziwość tego stwierdzenia. Mozolnie wyliczyli, ilu polskich i radzieckich Żydów pracowało w sowieckiej administracji, aparacie przemocy, ochotniczych milicjach itp. na terenach okupowanych przez ZSRR, zaprzeczając stereotypowi.
Żbikowski zauważył, że we władzach samorządowych miast kresowych nastąpił spadek liczby Żydów w porównaniu ze stanem przedwojennym. Niewielu Żydów przyjmowano do struktur siłowych, a wywózki dotykały Żydów w proporcjonalnie większym stopniu niż pozostałą ludność, zwłaszcza w 1941 r.
Przekonanie o witaniu Armii Czerwonej, o powszechnej kolaboracji właśnie Żydów wynikało z zakorzenionego antysemickiego schematu „żydokomuny” eksploatowanego już przed wojną (np. w tygodniku „Rycerz Niepokalanej”), a wzmocnionego zmasowaną propagandą hitlerowską, która właśnie w wątku utożsamienia Żydów z Sowietami okazała się najskuteczniejsza, podczas gdy inne eksploatowane przez okupantów wątki propagandowe były mniej nośne.
Alina Cała – Rzeczpospolita – 16-06-2009
Sendlerowa
W historii Ireny Sendlerowej jest jeden, zupełnie nieznany, haniebny rozdział. Oto w kwietniu 1944 r. referat żydowsko-komunistyczny w Centrali Służby Wywiadowczej Dowództwa NSZ sporządził następujący dokument: „Sendlerowa Irena, ur. Krzyżanowska, c. Stanisława i Janiny, ur. 15.10.1910, rzym[ska] kat[oliczka]. Nos lekko orli, wyraz twarzy b[ardzo] surowy, wzrost ca 160 cm, oczy jasne, szatynka, zmieniła ostatnio kolor na rudy, włosy obcięte przy karku. Mężatka – mąż Mieczysław w oflagu, wykształcenie średnie i wyższe humanistyczne. Zam. oficjalnie, ul. Ludwiki 6 m. 82, obecnie ukrywa się. Ubiera się elegancko, dysponuje dużymi kwotami. Była aresztowana przez Gestapo pod zarzutem uprawiania działalności komunistycznej, siedziała na Pawiaku ok. 4 tygodni. Została zwolniona. Ostatnio Gestapo znów się nią zainteresowało i poszukuje. (…) Zdecydowanie komunistka. Oficjalnie jest w jakiejś organizacji kobiecej, z ramienia której wchodzi do SOS [Społeczna Organizacja Samoobrony]. Pozoruje demokratkę nie mającą nic wspólnego z komunizmem”. Ten dokument, niedawno dopiero ujawniony przez historyków z IPN, znajdował się w tej samej teczce, w której umieszczono podobne donosy na Aleksandra Kamińskiego, wielkiego wychowawcę młodzieży, autora słynnych „Kamieni na szaniec”, oraz na Jerzego Makowieckiego, jednego z twórców Żegoty, a także Ludwika Widerszala z BIP ( Biura Informacji i Propagandy) Komendy Głównej AK. Jak wiadomo, obaj ostatni zostali skrytobójczo zamordowani w czerwcu 1944 r. przez nieznanych sprawców. Wszystko wskazuje więc na to, że w tych ponurych dniach na Irenę Sendler także został wydany wyrok śmierci, nasz własny, polski. Szczęśliwie niewykonany.
Dariusz Baliszewski – Wprost, Numer: 21/2008 (1326)
Lata 30. na Uniwersytecie nie były dobrym czasem dla Żydów. Wprowadzono wówczas getta ławkowe, aktywnie działały też endeckie młodzieżówki. Sendlerowa nie chciała pogodzić się z tym, co działo się wokół niej. Na wykładach siadała wraz z Żydami. Stawała w ich obronie: „Pewnego razu tak zbito moją koleżankę Żydówkę, że rzuciłam się z pięściami na jednego z oprawców i plunęłam mu pod nogi, mówiąc: »Ty bandyto!«”. Innym razem, widząc jak ci sami ludzie wyżywali się na bezbronnych Żydowskich dziewczętach, w złości skreśliła w indeksie wpis pozwalający jej siedzieć po „aryjskiej” stronie.
Kosztowało ją to trzyletnie zawieszenie w prawach studenta. Na Uniwersytet wróciła dopiero w 1938 roku, gdy obowiązki rektora sprawował Tadeusz Kotarbiński. Z powodu swojego politycznego zaangażowania Irena Sendlerowa miała problemy poza uczelnią. Chciała pracować – zgodnie z wykształceniem – jako nauczycielka. Miała jednak opinie „czerwonej” i nie chciano przyjąć jej do pracy w szkolnictwie. Zatrudniono ją w Sekcji Pomocy Matce i Dziecku przy Obywatelskim Komitecie Pomocy Społecznej (a od 1935 roku w Wydziale Opieki Społecznej Zarządu miasta Warszawy). Ta praca nauczyła ją „elementarza” działaczki społecznej.
(...)jeżeli aprobuje się i wykonuje wyroki przeciwko agentom gestapo, rekrutującym się z szeregów polskich, to z równą stanowczością i konsekwencją należy wykonywać je, gdy chodzi o agentów bolszewickich z PPR i gwardii ludowej”. W tym samym tonie wypowiadało się również Stronnictwo Pracy w swym organie „Naród” z dnia 08.09.1943 r.: „wrogiem nr 1 przestały już być Niemcy […]. Walka z komunizmem jest największym i bodaj jedynie ważnym zadaniem”.(...)
Andrzej Krzystyniak “NSZ w walce z sowiecką agenturą”
Narodowe Siły Zbrojne stworzone przez działaczy ONR i SN dokonywały zabójstw ukrywających się Żydów, bowiem utożsamiły ich z „bolszewikami” i uważały za wrogów takich samych jak Niemcy. Tym faktom nie zaprzeczają nawet apologetycy NSZ, jak Marek Jan Chodakiewicz w książce „Narodowe Siły Zbrojne. »Ząb« przeciw dwu wrogom”, który o tych zbrodniach wspomina, choć próbuje je usprawiedliwiać. Przed powstaniem warszawskim, na wiosnę 1944 r., współpracujący z Delegaturą Rządu wywiad NSZ na liście domniemanych „komunistów, żydofilów i masonów” przeznaczonych do „likwidacji” umieścił działaczy „Żegoty”, w tym Irenę Sendlerową. Związany z przedwojennym ONR Odział Chrobrego wymordował 11.09.1944 r. kilkanaścioro ukrywających się Żydów, w tym dzieci i kobiety (które przed śmiercią zgwałcono).
Generał Stefan Grot-Rowecki wprawdzie w lutym 1943 r. rozesłał rozkaz do komendantów okręgowych AK nakazujący udzielanie pomocy Żydom walczącym w gettach oraz zezwalający na tworzenie żydowskich oddziałów leśnych, ale tylko „spośród nastawionego patriotycznie elementu” – zaliczył do niego bundowców i syjonistów. Jednocześnie zabronił użycia tych oddziałów w walkach.
O incydentach mordowania ukrywających się przez oddziały AK można przeczytać w książce wydanej przez IPN „Polacy i Żydzi pod okupacją niemiecką”. Komendant Okręgu Białostockiego AK, pułkownik Władysław Liniarski „Mścisław”, w lipcu 1943 r. wydał rozkaz, by podległe mu jednostki „likwidowały” ukrywających się w lasach Żydów, których określił mianem „band komunistyczno-żydowskich”.
Adam Puławski, autor artykułu „Postrzeganie żydowskich oddziałów partyzanckich przez Armię Krajową i Delegaturę Rządu na Kraj” („Pamięć i Sprawiedliwość” 2003, nr 2), po przeanalizowaniu raportów Komendy Głównej AK i Delegatury Rządu, a także sprawozdań dowództwa Okręgu Lubelskiego AK, podsumował: „Sposób myślenia był więc następujący: Żydzi mieli prawo ukrywać się, ale nie mogli z tego powodu stosować „bandyckich” metod zdobywania środków na przetrwanie (…) W dokumentach brak jest rozważań o możliwości wystosowania apelu o powszechną pomoc dla Żydów (…) Podobnie było w kwestii utożsamiania przez AK żydowskich partyzantów z komunistami – a przecież partyzanci żydowscy wstępowali lub przyłączali się do oddziałów komunistycznych nie dlatego, że ulegali ideologii, ale chcąc ratować życie; nie mieli innego wyjścia, nie byli bowiem przyjmowani do oddziałów akowskich”.
Charakterystyczna dla poglądów władz państwa podziemnego była depesza Grota-Roweckiego do Londynu (grudzień 1942 r.), w której tłumaczył obiekcje w sprawie dozbrojenia Żydowskiej Organizacji Bojowej: „Żydzi poniewczasie z różnych grupek, również komuniści, zgłaszają się do nas po broń, tak jakbyśmy mieli pełne magazyny. Tytułem próby wydałem trochę pistoletów, nie mam pewności, czy w ogóle tę broń użyją”.
Jeszcze bardziej bezdusznie brzmiała opinia przedstawiciela policyjnego kontrwywiadu w Warszawie por. Bolesława Nanowskiego „Zadora” (11 lutego 1943 r.): „Nie można liczyć na taki opór Żydów, dla którego warto by było dawać im broń. Straty Niemców nie wyrównają wartości broni, a opór Żydów nie zasłuży nawet na zaszczytną wzmiankę o honorze polskich Żydów”. W konspiracyjnym organie Stronnictwa Demokratycznego i AK „Nowy Dzień” (26 lipca 1943 r.) zagładę getta nazwano „żydowskim kontredansem”.
Wciąż żywy stereotyp rzekomo powszechnej kolaboracji Żydów z sowieckim okupantem służył w czasie okupacji usprawiedliwianiu denuncjacji, mordowania lub rabunku mienia. Trzech autorów, Krzysztof Jasiewicz („Pierwsi po diable. Elity sowieckie w okupowanej Polsce 1939 – 1941”), Jan Tomasz Gross („Upiorna dekada”) i Andrzej Żbikowski („U genezy Jedwabnego”) zadali sobie trud, by sprawdzić prawdziwość tego stwierdzenia. Mozolnie wyliczyli, ilu polskich i radzieckich Żydów pracowało w sowieckiej administracji, aparacie przemocy, ochotniczych milicjach itp. na terenach okupowanych przez ZSRR, zaprzeczając stereotypowi.
Żbikowski zauważył, że we władzach samorządowych miast kresowych nastąpił spadek liczby Żydów w porównaniu ze stanem przedwojennym. Niewielu Żydów przyjmowano do struktur siłowych, a wywózki dotykały Żydów w proporcjonalnie większym stopniu niż pozostałą ludność, zwłaszcza w 1941 r.
Przekonanie o witaniu Armii Czerwonej, o powszechnej kolaboracji właśnie Żydów wynikało z zakorzenionego antysemickiego schematu „żydokomuny” eksploatowanego już przed wojną (np. w tygodniku „Rycerz Niepokalanej”), a wzmocnionego zmasowaną propagandą hitlerowską, która właśnie w wątku utożsamienia Żydów z Sowietami okazała się najskuteczniejsza, podczas gdy inne eksploatowane przez okupantów wątki propagandowe były mniej nośne.
Alina Cała – Rzeczpospolita – 16-06-2009
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 25.01.2010 - 01:53