kontrola społeczna- no z tym jest klopot. Ja osobiście widze sensowny balans w takiej sytuacji, w której sa silne wspólnoty lokalne, religijne i branzowe, które dysponuja jakąś konkretna siła, mozliwościa wywierania nacisku. Szczebel wyzej jest jakas forma arystokracji, czyli grupa zarzadzająca. Tu sa z reguły dosyc sprzeczne interesy, bowiem w tej grupie arystokratycznej będzie naturalny pęd w kierunku oligarchizacji, czyli zapewnienia sobie bezpiecznego status quo bez wypruwania sobie flakow od świtu do nocy. Wiec nad tymi dwoma grupami powinna wisiec jakaś władza, która znowu będzie miała interesy sprzeczne z arystokracja, ale zbiezne ze społeczeństwem . I na tych trzech punktach i wzajemnych im równoważeniu upatrywalbym kontroli spolecznej, czy jak tam to zwac. Jako takich gwarancji szczęścia i pomyślności. Wzajemne trzymanie sie w szachu.
Natomiast dzis sytuacja jest taka, że mamy społeczeństwo, ktore w żaden sposób nie jest ze soba uwspólnotowione a vis a vis mamy nową szlachte, praktycznie calkowicie wyemancypowaną od społeczeństwa, i wladze, która nad ta nową szlachta nie sprawuje kontroli, bowiem władzą sa “najlepsi z najlepszych” (czyli co grubsze kurwy) nowej szlachty.
No ale to sa kwestie techniczne. Możemy to powałkowac jakby co.
Co do prawa trwania. Ja bym nie mnozył bytów nad potrzebe. Prawo trwania jest dla mie praktycznie tozsame z prawem naturalnym, choc ty to rozdzielasz. Moim zdaniem niepotrzebnie. Tak samo, jak liberalizm w rozumieniu wolności jednostki (a nie w tej zdegenerowanej, libertyńskiej formie a la Sadurski et consortes) został niepotrzebnie wyabstrahowany z konserwatyzmu. Na dziś faktycznie, trzeba sie pojęciowo dookreslac i w moim przypadku mowić o sobie per “konserwatywny liberal”, bo jest “pojęć pomięszanie” i żeby sie rozumiec to takie wygibasy trzeba robić, żeby było wiadomo o co chodzi. Natomiast wolnośc jednostki (ale żyjącej wszak w określonym otoczeniu) jest immanentna cecha konserwatyzmu.
Takoż wydaje mi sie, że rozdzielanie prawa trwania od naturalnego jest przekombinowaniem. Moim zdaniem tu jedno z drugiego wypływa i jedno drugie dookresla. A rozdzielenie może zaskutkowac tym, że za jakis czas będziesz mial zwalczających się na blogach naturalistów i trwacjonistów.
KJWojtas
kontrola społeczna- no z tym jest klopot. Ja osobiście widze sensowny balans w takiej sytuacji, w której sa silne wspólnoty lokalne, religijne i branzowe, które dysponuja jakąś konkretna siła, mozliwościa wywierania nacisku. Szczebel wyzej jest jakas forma arystokracji, czyli grupa zarzadzająca. Tu sa z reguły dosyc sprzeczne interesy, bowiem w tej grupie arystokratycznej będzie naturalny pęd w kierunku oligarchizacji, czyli zapewnienia sobie bezpiecznego status quo bez wypruwania sobie flakow od świtu do nocy. Wiec nad tymi dwoma grupami powinna wisiec jakaś władza, która znowu będzie miała interesy sprzeczne z arystokracja, ale zbiezne ze społeczeństwem . I na tych trzech punktach i wzajemnych im równoważeniu upatrywalbym kontroli spolecznej, czy jak tam to zwac. Jako takich gwarancji szczęścia i pomyślności. Wzajemne trzymanie sie w szachu.
Natomiast dzis sytuacja jest taka, że mamy społeczeństwo, ktore w żaden sposób nie jest ze soba uwspólnotowione a vis a vis mamy nową szlachte, praktycznie calkowicie wyemancypowaną od społeczeństwa, i wladze, która nad ta nową szlachta nie sprawuje kontroli, bowiem władzą sa “najlepsi z najlepszych” (czyli co grubsze kurwy) nowej szlachty.
No ale to sa kwestie techniczne. Możemy to powałkowac jakby co.
Co do prawa trwania. Ja bym nie mnozył bytów nad potrzebe. Prawo trwania jest dla mie praktycznie tozsame z prawem naturalnym, choc ty to rozdzielasz. Moim zdaniem niepotrzebnie. Tak samo, jak liberalizm w rozumieniu wolności jednostki (a nie w tej zdegenerowanej, libertyńskiej formie a la Sadurski et consortes) został niepotrzebnie wyabstrahowany z konserwatyzmu. Na dziś faktycznie, trzeba sie pojęciowo dookreslac i w moim przypadku mowić o sobie per “konserwatywny liberal”, bo jest “pojęć pomięszanie” i żeby sie rozumiec to takie wygibasy trzeba robić, żeby było wiadomo o co chodzi. Natomiast wolnośc jednostki (ale żyjącej wszak w określonym otoczeniu) jest immanentna cecha konserwatyzmu.
Takoż wydaje mi sie, że rozdzielanie prawa trwania od naturalnego jest przekombinowaniem. Moim zdaniem tu jedno z drugiego wypływa i jedno drugie dookresla. A rozdzielenie może zaskutkowac tym, że za jakis czas będziesz mial zwalczających się na blogach naturalistów i trwacjonistów.
;)
Artur M. Nicpoń -- 20.02.2008 - 20:26