To ustalmy i doprecyzujmy sobie parę kwestii (zakładam, że Twój komentarz z 27.11.2009 – 13:09 był skierowany do mnie).
W swoim tekście pisałeś o najróżniejszych dogmatach. O tych w religiach, nauce, ideologiach, polityce, ekonomii, etc. Napisałeś też, że:
Dogmaty są jak klatki. Człowiek zamknięty za murami dogmatycznego więzienia nie widzi świata. Skrzywia się jak pokurcz, marnieje. Otwarty świat nie znosi dogmatów, wymaga twórczego myślenia, doświadczania …
Czy widać tu jakieś zawężenie? Nie. Odnosisz to do wszystkich dogmatów, o jakich pisałeś. O tym świadczą Twoje słowa (o nich samych za chwilę).
Następnie, już w komentarzu, “walisz”:
z dogmatami nie warto zbytnio walczyć!
To byłaby taka walka z wiatrakami. Warto się jedynie zastanowić, jakie dogmaty sterują moim życiem. Po takiej refleksji dogmaty stają się aksjomatami i wartościami.
Dla mnie to co najmniej brak konsekwencji, fałszywa nuta i/lub… próba ukrycia czegoś, co i tak “wyszło” w Twoich następnych komentarzach.
Skąd mi przyszło do pustego, że próbowałeś (nie twierdzę, że świadomie) coś w tekście pominąć po to, żeby później to coś “przemycić”?
Ano stąd że, w pierwszym zdaniu Twojej notki stoją, jak wół, takie słowa
“Są różne dogmaty, ale to manowce”.
Znowu wielki kwantyfikator…
Następnie, w komentarzu skierowanym do mnie, jako przykład pozytywnej refleksji aksjologicznej podajesz dogmat o Trójcy Św.
Ciekawy to przykład i… nie podany bez powodu IMO, bo w kolejnym komentarzu z 27.11.2009 – 13:35, skierowanym chyba do Poldka, piszesz:
Dogmaty są różne. Te religijne mogą mieć sens, gdy ziarno dogmatu padnie na glebę naszego doświadczenia jedności.
Arcyciekawe zmniejszenie kwantyfikatora; ograniczenie zbioru dogmatów, z “którymi nie należy zbytnio walczyć”.
Ciekawe również ze względu na motywację (opisaną w komentarzu do mnie):
Jeżeli jestem np. Katolikiem i Kościół mi każe wierzyć w dogmat o Trójcy Świętej, to odrzucenie tego dogmatu, takie stanowcze jakby był bajką, wypycha mnie poza wspólnotę wiernych.
Uznanie dogmatu za prawdziwy z powodu obawy przed wykluczeniem… (?)
Synergie, żeby była jasność – to nie jest wartościujące. Nie stanowi oceny Ciebie, jako człowieka. To po prostu wyłania się z Twoich słów, kiedy je dokładnie czytam.
No właśnie – słowa…
Napisałeś do mnie:
Budujesz, budujesz na słowach – jedno niewłaściwe słowo….
i cały pałac znaczeń obraca się w pył – jakby był mirażem.
Buduj więc może na doświadczeniu. Rozmowa dopiero się zaczyna – no mam nadzieję. I coś sobie poustalamy, doprecyzujemy…
Synergie, przyjmij do wiadomości, że cokolwiek budować to ja mogę (i chcę!) tylko na własnym doświadczeniu. Twojego doświadczenia nie znam, nijak więc nie mogę i nie chcę na nim budować czegokolwiek.
Tu, na TXT czytam tylko cudze słowa. Słowa, którym czasami poświęcam czas i uwagę; do których przywiązuję wagę jeśli (baczność! :) mnie zainteresują. A ten tekst mnie zainteresował.
I na koniec.
Słowa mają swoje znaczenie; słowa mogą łączyć i tworzyć, mogą też dzielić i rujnować… Słowa mają moc.
Pamiętasz jak rozpoczyna się Ewangelia wg Jana? Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.
Synergie
To ustalmy i doprecyzujmy sobie parę kwestii (zakładam, że Twój komentarz z 27.11.2009 – 13:09 był skierowany do mnie).
W swoim tekście pisałeś o najróżniejszych dogmatach. O tych w religiach, nauce, ideologiach, polityce, ekonomii, etc. Napisałeś też, że:
Dogmaty są jak klatki. Człowiek zamknięty za murami dogmatycznego więzienia nie widzi świata. Skrzywia się jak pokurcz, marnieje. Otwarty świat nie znosi dogmatów, wymaga twórczego myślenia, doświadczania …
Czy widać tu jakieś zawężenie? Nie. Odnosisz to do wszystkich dogmatów, o jakich pisałeś. O tym świadczą Twoje słowa (o nich samych za chwilę).
Następnie, już w komentarzu, “walisz”:
z dogmatami nie warto zbytnio walczyć!
To byłaby taka walka z wiatrakami. Warto się jedynie zastanowić, jakie dogmaty sterują moim życiem. Po takiej refleksji dogmaty stają się aksjomatami i wartościami.
Dla mnie to co najmniej brak konsekwencji, fałszywa nuta i/lub… próba ukrycia czegoś, co i tak “wyszło” w Twoich następnych komentarzach.
Skąd mi przyszło do pustego, że próbowałeś (nie twierdzę, że świadomie) coś w tekście pominąć po to, żeby później to coś “przemycić”?
Ano stąd że, w pierwszym zdaniu Twojej notki stoją, jak wół, takie słowa
“Są różne dogmaty, ale to manowce”.
Znowu wielki kwantyfikator…
Następnie, w komentarzu skierowanym do mnie, jako przykład pozytywnej refleksji aksjologicznej podajesz dogmat o Trójcy Św.
Ciekawy to przykład i… nie podany bez powodu IMO, bo w kolejnym komentarzu z 27.11.2009 – 13:35, skierowanym chyba do Poldka, piszesz:
Dogmaty są różne. Te religijne mogą mieć sens, gdy ziarno dogmatu padnie na glebę naszego doświadczenia jedności.
Arcyciekawe zmniejszenie kwantyfikatora; ograniczenie zbioru dogmatów, z “którymi nie należy zbytnio walczyć”.
Ciekawe również ze względu na motywację (opisaną w komentarzu do mnie):
Jeżeli jestem np. Katolikiem i Kościół mi każe wierzyć w dogmat o Trójcy Świętej, to odrzucenie tego dogmatu, takie stanowcze jakby był bajką, wypycha mnie poza wspólnotę wiernych.
Uznanie dogmatu za prawdziwy z powodu obawy przed wykluczeniem… (?)
Synergie, żeby była jasność – to nie jest wartościujące. Nie stanowi oceny Ciebie, jako człowieka. To po prostu wyłania się z Twoich słów, kiedy je dokładnie czytam.
No właśnie – słowa…
Napisałeś do mnie:
Budujesz, budujesz na słowach – jedno niewłaściwe słowo….
i cały pałac znaczeń obraca się w pył – jakby był mirażem.
Buduj więc może na doświadczeniu. Rozmowa dopiero się zaczyna – no mam nadzieję. I coś sobie poustalamy, doprecyzujemy…
Synergie, przyjmij do wiadomości, że cokolwiek budować to ja mogę (i chcę!) tylko na własnym doświadczeniu. Twojego doświadczenia nie znam, nijak więc nie mogę i nie chcę na nim budować czegokolwiek.
Tu, na TXT czytam tylko cudze słowa. Słowa, którym czasami poświęcam czas i uwagę; do których przywiązuję wagę jeśli (baczność! :) mnie zainteresują. A ten tekst mnie zainteresował.
I na koniec.
Słowa mają swoje znaczenie; słowa mogą łączyć i tworzyć, mogą też dzielić i rujnować… Słowa mają moc.
Pamiętasz jak rozpoczyna się Ewangelia wg Jana?
Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.
Pozdrawiam serdecznie.
Magia -- 30.11.2009 - 15:28