1)To może coś wyjaśnię. Jeżeli będziesz czytać jeszcze moje teksty i rozmowy pod nimi, co krok natrafisz na wypowiedzi, które nie będą logicznie pasować do siebie. Taki styl rozmawiania jest moim świadomym wyborem. Posiadłem umiejętność posługiwania się klasyczną logiką, lecz nie zawsze się chcę nią posługiwać. Sięgam do logiki paradoksowej. Tak, zręby takiej logiki powstają. Bo są frazy petyckie oraz wypowiedzi mistyków, sufich, mistrzów zen, ktore z punktu widzenia logiki formalnej są co najwyżej stekiem bzdur. Mimo to poruszają serce, trącają jakąś strunę zrozumienia lub prowokują do myśłenia albo niezgody. Inaczej mówiąc: czy sztuka ma być logiczna klasycznie?
2) Zdaje się, że opublikuję tu też teksty bardziej rygorystyczne filozoficznie i metodologicznie. I wówczas – obiecuję, że się postaram – rozmawiać z precyzją hermeneutyki filozoficznej. (oczywiście, jeżeli będzie z kim, bo przecież niekoniecznie ktoś zechce u mnie komentować.)
3) W swoim tekście pisałeś o najróżniejszych dogmatach rzeczywiście napisałem, że:
Dogmaty są jak klatki. Człowiek zamknięty za murami dogmatycznego więzienia nie widzi świata. Skrzywia się jak pokurcz, marnieje. Otwarty świat nie znosi dogmatów, wymaga twórczego myślenia, doświadczania …
By następnie sobie zaprzeczyć:
z dogmatami nie warto zbytnio walczyć!
To byłaby taka walka z wiatrakami. Warto się jedynie zastanowić, jakie dogmaty sterują moim życiem. Po takiej refleksji dogmaty stają się aksjomatami i wartościami.
Co dla Ciebie jest nie do przyjęcia, gdyż zauważasz:
Dla mnie to co najmniej brak konsekwencji, fałszywa nuta i/lub… próba ukrycia czegoś, co i tak “wyszło” w Twoich następnych komentarzach.
To się nazywa w zen: konsekwentna niekonsekwencja lub niekonsekwentna konsekwencja lub niekonsekwentna niekonsekwencja lub konsekwentna konsekwencja – a właściwie wszystko to tu jest jednocześnie. Rownocześnie ukryte jawne. W symfoniach natury też pojawiają się fałszywe nuty – dla jednego obserwatora i interpretatora tu, dla innego gdzieś indziej. Ale to dobrze, a nawet bardzo dobrze. Znaczyłoby to mniej więcej tyle, że w słowach są ukryte jakieś niedopowiedzenia i napięcia. I muszą się ujawnić natychmiast, gdy pojawi się Osoba, która zechce się temu przyjrzeć dokładniej swoim okiem – odpodmiotowo, odsubiektywnie…
4) [quote}Skąd mi przyszło do pustego, że próbowałeś (nie twierdzę, że świadomie) coś w tekście pominąć po to, żeby później to coś “przemycić”?
Ano stąd że, w pierwszym zdaniu Twojej notki stoją, jak wół, takie słowa: “Są różne dogmaty, ale to manowce”.
Znowu wielki kwantyfikator…
Podtrzymuję do zdanie mimo pozornych sprzeczności z innymi zdaniami. Otóż, dlatego że dogmaty nie są naszym doświadczeniem; nie są też drogą życia a co najwyżej drogowskazami na tej drodze i tu uwaga!: wskazującymi na cenne wartosci lub na antywartości. Odróżnienie, czy dogmat zawiera w sobie pozytywny program dla życia i historii, która się zapisze w realnym świecie, czy wręcz przeciwnie, przeniesie do ludzkiej kultury destrukcyjne wichury i pożogi, nie jest wcale proste. Jest beznadziejnie trudne.
Nie jestem wstanie w takich krótkich wypowiedziach uchwycić całej złożoności i wielowymiarowości poruszonej problematyki. To chyba niemożliwe. Byłoby możliwe, gdybym stwierdził: Dogmaty są przejawem zniewolenia jednostki i ludzkości – i tyle. Były i takie twierdzenia w historii filozofii, lecz po wnikliwej analizie zagadnienia, okazywało się, że antydogmatycznie nastawieni wolnomyśliciele tworzyli (jak znalazł) swoje dogmaty i ktoś na tej podstawie budował kolejne imperia dla niewolników. Nowożytna i współczesna filozofia aż się roi od dobrych przykładów na potwierdzenie tej tezy.
Piszę więc o tym problemie z różnych punktów widzenia, dość swobodnie przemieszczając się po poziomach drabiny ducha.
5)
Następnie, w komentarzu skierowanym do mnie, jako przykład pozytywnej refleksji aksjologicznej podajesz dogmat o Trójcy Św.
Ciekawy to przykład i… nie podany bez powodu IMO, bo w kolejnym komentarzu z 27.11.2009 – 13:35, skierowanym chyba do Poldka, piszesz: Dogmaty są różne. Te religijne mogą mieć sens, gdy ziarno dogmatu padnie na glebę naszego doświadczenia jedności.
Arcyciekawe zmniejszenie kwantyfikatora; ograniczenie zbioru dogmatów, z “którymi nie należy zbytnio walczyć”.
Ciekawe również ze względu na motywację (opisaną w komentarzu do mnie): Jeżeli jestem np. Katolikiem i Kościół mi każe wierzyć w dogmat o Trójcy Świętej, to odrzucenie tego dogmatu, takie stanowcze jakby był bajką, wypycha mnie poza wspólnotę wiernych.
Uznanie dogmatu za prawdziwy z powodu obawy przed wykluczeniem… (?)
Niekoniecznie przed wykluczeniem. Raczej chodzi w tym konkretnym przypadku o dookreślenie własnej samotożsamości przez katolika, który we wspólnocie Kościoła katolickiego odnalazł lub szuka sensu duchowego. Gdzieś zapewne w innym miejscu musiałem dodać, że ten dogmat może być żywy lub martwy. Żywy jest wówczas, gdy przenikamy do jego wnętrza w kontemplacji lub/i modlitwie, a martwy, gdy przyjmujemy, że tak jest i już – bo powiedział proboszcz i napisał Katechizm.
Kwestia następna: dogmaty religijne występują w każdej religii, nawet w buddyzmie. Jeżeli są martwe dla wierzącego, podwieszone w jakiejś przestrzeni zewnetrznej jako idol, nie mają w sobie mocy przemiany ducha i serca osoby wierzącej. Stają się podstawą dla myślenia fundamentalistycznego, punktem odniesienia dla stanowienia norm i praw, które mają regulować życie wspólnoty i każdej jednostki z osobna. Taki swoisty faryzeizm, z którym prowadził rozległą polemikę, nie kto inny, jak Jezus Chrystus. Z kolei Budda prowadził swoją polemikę z dogmatami Wed i kasty Bhraminów w innym czasie i miejscu.
6) Cieszę się niezmiernie, że przeczytałaś notkę i komentarze pod notką. To, co dotychczas zostało tu powiedziane, przeze mnie i moich Szanownych Gości, stanowi zaledwie fragmencik szerszego pejzażu rozmowy o dogmatach.
W rozmowie takiej jak ta: Czasami konkretne słowa są tylko małą prowokacją, czasami wstępem do wyjaśnienia, czasami są pisane poważnie, czasami na totalnym luzie. Nigdy nie wiem, kim jest mój rozmówca, ani czego oczekuje. No, nie wiem tego a priorii.
Synergie, przyjmij do wiadomości, że cokolwiek budować to ja mogę (i chcę!) tylko na własnym doświadczeniu. Twojego doświadczenia nie znam, nijak więc nie mogę i nie chcę na nim budować czegokolwiek.
(....)
Słowa mają swoje znaczenie; słowa mogą łączyć i tworzyć, mogą też dzielić i rujnować… Słowa mają moc.
A z tym się mogę wyłącznie zgodzić. I podpisać i obiema ręcami. Tak samo bywa i z dogmatami.
7) Dla mnie osobiście dogmaty nie są aż takim problemem, bo:
I. Mogę i staram się świadomie wybierać te, które zdają się nieść w sobie jakąś praktyczną wartość dla mnie i/lub mojej wspólnoty; co w wymiarze praktycznym mojego życia oznacza, z drugiej strony, że większość dogmatów, z którymi się spotkałem i ktore świadomie rozpoznałem, odrzuciłem jako zabobony i zbędny balast ograniczający moją wolność oraz kamienie młyńskie obciążające mojego ducha doświadczeniami, które już przekroczyłem;
II. Po wstępnej refleksji analitycznej i hermeneutycznej dogmatów, które uznałem za sensowne, staram się zobaczyć jak działa konkretny dogmat w realnym świecie; co przynosi i/lub co zabiera ludziom, ktorzy wierzą, że zawiera on w sobie najprawdziwszą prawdę; III. Na tym etapie, gdy zaakceptowałem już w pełni konkretny dogmat – lecz zaznaczam, że tu zaczyna się już poziom religijny – staram się włączyć program tego dogmatu do mojego doświadczenia kontemplacyjnego. Np. Dogmat o Trójcy Świętej jest dla mnie niezwykle płodnym źródłem mistycznych doświadczeń. Kontemplując tajemnicę Boga w Trzech Osobach boskich, można dotknąć wielu aspektów pogłębionego rozumienia Miłości. A rozumienie to wcale nie musi być identyczne, co do swej apologetycznej wykładni z tekstami teologów katolickich. (Zwłaszcza, że i hinduzim, i buddyzm zdają się wskazywać na troistość ostatecznej rzeczywistości).
I tak na koniec. Dogmaty to nieusuwalne z czasoprzestrzeni ludzkiej kultury drogowskazy, ktore czasami wskazują drogę, lecz równie często pokazują jak zboczyć na manowce. Teraz – mam cichą nadzieję – jesteśmy o krok dalej w poszukiwaniach odpowiedzi.
Magia. Arcyciekawe spostrzeżenia
1)To może coś wyjaśnię. Jeżeli będziesz czytać jeszcze moje teksty i rozmowy pod nimi, co krok natrafisz na wypowiedzi, które nie będą logicznie pasować do siebie. Taki styl rozmawiania jest moim świadomym wyborem. Posiadłem umiejętność posługiwania się klasyczną logiką, lecz nie zawsze się chcę nią posługiwać. Sięgam do logiki paradoksowej. Tak, zręby takiej logiki powstają. Bo są frazy petyckie oraz wypowiedzi mistyków, sufich, mistrzów zen, ktore z punktu widzenia logiki formalnej są co najwyżej stekiem bzdur. Mimo to poruszają serce, trącają jakąś strunę zrozumienia lub prowokują do myśłenia albo niezgody. Inaczej mówiąc: czy sztuka ma być logiczna klasycznie?
2) Zdaje się, że opublikuję tu też teksty bardziej rygorystyczne filozoficznie i metodologicznie. I wówczas – obiecuję, że się postaram – rozmawiać z precyzją hermeneutyki filozoficznej. (oczywiście, jeżeli będzie z kim, bo przecież niekoniecznie ktoś zechce u mnie komentować.)
3) W swoim tekście pisałeś o najróżniejszych dogmatach rzeczywiście napisałem, że:
Dogmaty są jak klatki. Człowiek zamknięty za murami dogmatycznego więzienia nie widzi świata. Skrzywia się jak pokurcz, marnieje. Otwarty świat nie znosi dogmatów, wymaga twórczego myślenia, doświadczania …
By następnie sobie zaprzeczyć:
z dogmatami nie warto zbytnio walczyć!
To byłaby taka walka z wiatrakami. Warto się jedynie zastanowić, jakie dogmaty sterują moim życiem. Po takiej refleksji dogmaty stają się aksjomatami i wartościami.
Co dla Ciebie jest nie do przyjęcia, gdyż zauważasz:
Dla mnie to co najmniej brak konsekwencji, fałszywa nuta i/lub… próba ukrycia czegoś, co i tak “wyszło” w Twoich następnych komentarzach.
To się nazywa w zen: konsekwentna niekonsekwencja lub niekonsekwentna konsekwencja lub niekonsekwentna niekonsekwencja lub konsekwentna konsekwencja – a właściwie wszystko to tu jest jednocześnie. Rownocześnie ukryte jawne. W symfoniach natury też pojawiają się fałszywe nuty – dla jednego obserwatora i interpretatora tu, dla innego gdzieś indziej. Ale to dobrze, a nawet bardzo dobrze. Znaczyłoby to mniej więcej tyle, że w słowach są ukryte jakieś niedopowiedzenia i napięcia. I muszą się ujawnić natychmiast, gdy pojawi się Osoba, która zechce się temu przyjrzeć dokładniej swoim okiem – odpodmiotowo, odsubiektywnie…
4) [quote}Skąd mi przyszło do pustego, że próbowałeś (nie twierdzę, że świadomie) coś w tekście pominąć po to, żeby później to coś “przemycić”?
Ano stąd że, w pierwszym zdaniu Twojej notki stoją, jak wół, takie słowa: “Są różne dogmaty, ale to manowce”.
Znowu wielki kwantyfikator…
Podtrzymuję do zdanie mimo pozornych sprzeczności z innymi zdaniami. Otóż, dlatego że dogmaty nie są naszym doświadczeniem; nie są też drogą życia a co najwyżej drogowskazami na tej drodze i tu uwaga!: wskazującymi na cenne wartosci lub na antywartości. Odróżnienie, czy dogmat zawiera w sobie pozytywny program dla życia i historii, która się zapisze w realnym świecie, czy wręcz przeciwnie, przeniesie do ludzkiej kultury destrukcyjne wichury i pożogi, nie jest wcale proste. Jest beznadziejnie trudne.
Nie jestem wstanie w takich krótkich wypowiedziach uchwycić całej złożoności i wielowymiarowości poruszonej problematyki. To chyba niemożliwe. Byłoby możliwe, gdybym stwierdził: Dogmaty są przejawem zniewolenia jednostki i ludzkości – i tyle. Były i takie twierdzenia w historii filozofii, lecz po wnikliwej analizie zagadnienia, okazywało się, że antydogmatycznie nastawieni wolnomyśliciele tworzyli (jak znalazł) swoje dogmaty i ktoś na tej podstawie budował kolejne imperia dla niewolników. Nowożytna i współczesna filozofia aż się roi od dobrych przykładów na potwierdzenie tej tezy.
Piszę więc o tym problemie z różnych punktów widzenia, dość swobodnie przemieszczając się po poziomach drabiny ducha.
5)
Następnie, w komentarzu skierowanym do mnie, jako przykład pozytywnej refleksji aksjologicznej podajesz dogmat o Trójcy Św.
Ciekawy to przykład i… nie podany bez powodu IMO, bo w kolejnym komentarzu z 27.11.2009 – 13:35, skierowanym chyba do Poldka, piszesz: Dogmaty są różne. Te religijne mogą mieć sens, gdy ziarno dogmatu padnie na glebę naszego doświadczenia jedności.
Arcyciekawe zmniejszenie kwantyfikatora; ograniczenie zbioru dogmatów, z “którymi nie należy zbytnio walczyć”.
Ciekawe również ze względu na motywację (opisaną w komentarzu do mnie):
Jeżeli jestem np. Katolikiem i Kościół mi każe wierzyć w dogmat o Trójcy Świętej, to odrzucenie tego dogmatu, takie stanowcze jakby był bajką, wypycha mnie poza wspólnotę wiernych.
Uznanie dogmatu za prawdziwy z powodu obawy przed wykluczeniem… (?)
Niekoniecznie przed wykluczeniem. Raczej chodzi w tym konkretnym przypadku o dookreślenie własnej samotożsamości przez katolika, który we wspólnocie Kościoła katolickiego odnalazł lub szuka sensu duchowego. Gdzieś zapewne w innym miejscu musiałem dodać, że ten dogmat może być żywy lub martwy. Żywy jest wówczas, gdy przenikamy do jego wnętrza w kontemplacji lub/i modlitwie, a martwy, gdy przyjmujemy, że tak jest i już – bo powiedział proboszcz i napisał Katechizm.
Kwestia następna: dogmaty religijne występują w każdej religii, nawet w buddyzmie. Jeżeli są martwe dla wierzącego, podwieszone w jakiejś przestrzeni zewnetrznej jako idol, nie mają w sobie mocy przemiany ducha i serca osoby wierzącej. Stają się podstawą dla myślenia fundamentalistycznego, punktem odniesienia dla stanowienia norm i praw, które mają regulować życie wspólnoty i każdej jednostki z osobna. Taki swoisty faryzeizm, z którym prowadził rozległą polemikę, nie kto inny, jak Jezus Chrystus. Z kolei Budda prowadził swoją polemikę z dogmatami Wed i kasty Bhraminów w innym czasie i miejscu.
6) Cieszę się niezmiernie, że przeczytałaś notkę i komentarze pod notką. To, co dotychczas zostało tu powiedziane, przeze mnie i moich Szanownych Gości, stanowi zaledwie fragmencik szerszego pejzażu rozmowy o dogmatach.
W rozmowie takiej jak ta: Czasami konkretne słowa są tylko małą prowokacją, czasami wstępem do wyjaśnienia, czasami są pisane poważnie, czasami na totalnym luzie. Nigdy nie wiem, kim jest mój rozmówca, ani czego oczekuje. No, nie wiem tego a priorii.
Synergie, przyjmij do wiadomości, że cokolwiek budować to ja mogę (i chcę!) tylko na własnym doświadczeniu. Twojego doświadczenia nie znam, nijak więc nie mogę i nie chcę na nim budować czegokolwiek.
(....)
Słowa mają swoje znaczenie; słowa mogą łączyć i tworzyć, mogą też dzielić i rujnować… Słowa mają moc.
A z tym się mogę wyłącznie zgodzić. I podpisać i obiema ręcami. Tak samo bywa i z dogmatami.
7) Dla mnie osobiście dogmaty nie są aż takim problemem, bo:
I. Mogę i staram się świadomie wybierać te, które zdają się nieść w sobie jakąś praktyczną wartość dla mnie i/lub mojej wspólnoty; co w wymiarze praktycznym mojego życia oznacza, z drugiej strony, że większość dogmatów, z którymi się spotkałem i ktore świadomie rozpoznałem, odrzuciłem jako zabobony i zbędny balast ograniczający moją wolność oraz kamienie młyńskie obciążające mojego ducha doświadczeniami, które już przekroczyłem;
II. Po wstępnej refleksji analitycznej i hermeneutycznej dogmatów, które uznałem za sensowne, staram się zobaczyć jak działa konkretny dogmat w realnym świecie; co przynosi i/lub co zabiera ludziom, ktorzy wierzą, że zawiera on w sobie najprawdziwszą prawdę;
III. Na tym etapie, gdy zaakceptowałem już w pełni konkretny dogmat – lecz zaznaczam, że tu zaczyna się już poziom religijny – staram się włączyć program tego dogmatu do mojego doświadczenia kontemplacyjnego. Np. Dogmat o Trójcy Świętej jest dla mnie niezwykle płodnym źródłem mistycznych doświadczeń. Kontemplując tajemnicę Boga w Trzech Osobach boskich, można dotknąć wielu aspektów pogłębionego rozumienia Miłości. A rozumienie to wcale nie musi być identyczne, co do swej apologetycznej wykładni z tekstami teologów katolickich. (Zwłaszcza, że i hinduzim, i buddyzm zdają się wskazywać na troistość ostatecznej rzeczywistości).
I tak na koniec. Dogmaty to nieusuwalne z czasoprzestrzeni ludzkiej kultury drogowskazy, ktore czasami wskazują drogę, lecz równie często pokazują jak zboczyć na manowce. Teraz – mam cichą nadzieję – jesteśmy o krok dalej w poszukiwaniach odpowiedzi.
Dziękuję za cenne refleksje i wskazówki.
I oczywiście serdecznie pozdrawiam
Synergie -- 30.11.2009 - 18:28