Mógłbyś mi jakoś wyjaśnić na jakiej podstawie sądzisz, że nauka Jezusa i Buddy nie da się pogodzić?
Wczoraj pisałeś, że nie jesteś znawcą buddyzmu. Tak się składa, że dość dobrze akurat orientuję się w religii katolickiej i wcale nie uważam, że nie da się pogodzić, albo że się rozjeżdża.
Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa jest konsekwencją Jego posłania, nauki. Ale nawet gdyby nie umarł, to ta nauka byłaby bezcenna.
Kiedy piszesz, że Mojżesz w czymś Jezusa wyręczył, to przestaję rozumieć.
Mojżesz otrzymał Przykazania od Boga, tak? Był tylko narzędziem w Jego rękach, a więc nie mógł Jezusa w niczym wyręczyć, bo nie wyręczył Boga.
Bliskie mi jest bardzo patrzenie na Jeszuę (właśnie tak) jak na kogoś, kto był Żydem. W tej tradycji rósł. W tradycji Tory, obyczajowości żydowskiej.
Przekroczył coś, co Jemu współczesnym nie mieściło się w głowie – zaprosił do Boga nie-Żydów, głosił uniwersalną naukę.
Chciał połączyć ludzi w drodze do Boga, w miłości, w człowieczeństwie.
Cierpiał jak człowiek, kochał jak człowiek, jadł, spał, miał przyjaciół, śmiał się. Żył.
Dla chrześcijan kluczowa jest Jego śmierć i zmatwychwstanie, ale przecież nie sposób pominąć tego wszystkiego, co było przed tym, a nawet przed Nim samym.
Powiem Ci, że jak się przyjrzysz największym religiom, to one wszystkie niosą dokładnie, ale to dokładnie to samo. Różnymi drogami, ale idą w tym samym kierunku. Z tymi samymi wartościami.
Poldek
Mógłbyś mi jakoś wyjaśnić na jakiej podstawie sądzisz, że nauka Jezusa i Buddy nie da się pogodzić?
Wczoraj pisałeś, że nie jesteś znawcą buddyzmu. Tak się składa, że dość dobrze akurat orientuję się w religii katolickiej i wcale nie uważam, że nie da się pogodzić, albo że się rozjeżdża.
Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa jest konsekwencją Jego posłania, nauki. Ale nawet gdyby nie umarł, to ta nauka byłaby bezcenna.
Kiedy piszesz, że Mojżesz w czymś Jezusa wyręczył, to przestaję rozumieć.
Mojżesz otrzymał Przykazania od Boga, tak? Był tylko narzędziem w Jego rękach, a więc nie mógł Jezusa w niczym wyręczyć, bo nie wyręczył Boga.
Bliskie mi jest bardzo patrzenie na Jeszuę (właśnie tak) jak na kogoś, kto był Żydem. W tej tradycji rósł. W tradycji Tory, obyczajowości żydowskiej.
Przekroczył coś, co Jemu współczesnym nie mieściło się w głowie – zaprosił do Boga nie-Żydów, głosił uniwersalną naukę.
Chciał połączyć ludzi w drodze do Boga, w miłości, w człowieczeństwie.
Cierpiał jak człowiek, kochał jak człowiek, jadł, spał, miał przyjaciół, śmiał się. Żył.
Dla chrześcijan kluczowa jest Jego śmierć i zmatwychwstanie, ale przecież nie sposób pominąć tego wszystkiego, co było przed tym, a nawet przed Nim samym.
Powiem Ci, że jak się przyjrzysz największym religiom, to one wszystkie niosą dokładnie, ale to dokładnie to samo. Różnymi drogami, ale idą w tym samym kierunku. Z tymi samymi wartościami.
Gretchen -- 01.12.2009 - 21:38