Przyjęcie więc dogmatu, czyli czegoś co jest , stanowi raczej przywiązanie do pojęcia, szukanie oparcia właśnie.
Tymczasem Budda mówi:
Jesteś swoim jedynym mistrzem, któż inny mógłby nim być?
W ten oto sposób podałaś jeden z dogmatów buddyzmu. Bo niby skąd ma praktykujący buddyzm, według tego wskazania Buddy, wiedzieć, że jest jedynym swoim mistrzem. No skąd?
Musi to przyjąć na wiarę i rozpoznać w długoletniej praktyce medytacyjnej.
Nie jest to dogmat w znaczeniu katolickim, ale w szerszym, kulturowym – już tak!
Dogmatem zen jest – przyjmij doświadczenie, osobiste doświadczenie własnego życia jako swojego mistrza. I praktykuj według tego wskazania – to Twój punkt oparcia. Trochę Ci w tym pomożemy poprzez pokazanie jak możesz to robić np. w zendo…pod okiem Mistrza zen według tradycji przekazu np. Inka.
Widzisz, to przypomina matematykę z jej aksjomatami, gdzie aksjomaty są granicą dla abstrakcyjnych modeli i teorii z nich wywodzonych. Aksjomaty są po prostu prawdziwe i przyjmowane a priorii w ramach konkretnej matematyki. Jeżeli wykażemy ich nieprawdziwość, to musimy przekroczyć granice tej konkretnej matematyki i zaczynamy tworzyć większy świat meta-matematyki. I coś takiego rzeczywiście ma miejsce.
Twoje doświadczenie jest Twoim mistrzem – to dogmat, którego sens powinnaś rozpoznać poprzez praktykę zwyczajnego życia. Przekrocz więc swojego Mistrza. Popatrz głeboko w oczy bliźniego, by dostrzec jego serce.
Natomiast masz rację. Są w buddyźmie szkoły, które zachęcają do takiego twórczego przekraczania granic, by pokazać jedność wszechrzeczy lub precyjniej, doprowadzić do doświadczenia tej jedności.
Są też takie nurty mistyczne w chrześcijaństwie, islamie, judaizmie, hinduizmie, taoiźmie…Różnice to głównie różnice symboli, języka, tradycji, wierzeń, kultury, historii i właśnie dogmatów. Rózne drogi prowadzą na szczyt. Jedne są dobrą propozycją dla Ciebie, inne dla Poldka. Na każdej drodze są jednak, i drogowskazy, i pułapki, i manowce.
Dogmaty, których nie umiemy przekroczyć w doświadczeniu lub przeniknąć do wewnątrz sensów, ktore kodują, są zazwyczaj pułapkami na drodze rozwoju duchowego lub manowcami.
I na koniec: gdybyś sobie pomyślała, że ta wypowiedź jest jakąś tam krytyką buddyzmu, zdziwiłbym się niepomiernie.
Jezus mówi: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem.
Budda mówi nie wierz w to, co ktoś inny mówi. Sprawdź to! Zobaczysz we własnym doświadczeniu, jaka jest prawda.
I gdzie tu sprzeczność? Są chrześcijanie, którzy odważyli się sprawdzić te słowa Jezusa we własnym doświadczeniu. I doszli do bardzo interesujących wniosków.
Gretchen
Przyjęcie więc dogmatu, czyli czegoś co jest , stanowi raczej przywiązanie do pojęcia, szukanie oparcia właśnie.
Tymczasem Budda mówi:
Jesteś swoim jedynym mistrzem, któż inny mógłby nim być?
W ten oto sposób podałaś jeden z dogmatów buddyzmu. Bo niby skąd ma praktykujący buddyzm, według tego wskazania Buddy, wiedzieć, że jest jedynym swoim mistrzem. No skąd?
Musi to przyjąć na wiarę i rozpoznać w długoletniej praktyce medytacyjnej.
Nie jest to dogmat w znaczeniu katolickim, ale w szerszym, kulturowym – już tak!
Dogmatem zen jest – przyjmij doświadczenie, osobiste doświadczenie własnego życia jako swojego mistrza. I praktykuj według tego wskazania – to Twój punkt oparcia. Trochę Ci w tym pomożemy poprzez pokazanie jak możesz to robić np. w zendo…pod okiem Mistrza zen według tradycji przekazu np. Inka.
Widzisz, to przypomina matematykę z jej aksjomatami, gdzie aksjomaty są granicą dla abstrakcyjnych modeli i teorii z nich wywodzonych. Aksjomaty są po prostu prawdziwe i przyjmowane a priorii w ramach konkretnej matematyki. Jeżeli wykażemy ich nieprawdziwość, to musimy przekroczyć granice tej konkretnej matematyki i zaczynamy tworzyć większy świat meta-matematyki. I coś takiego rzeczywiście ma miejsce.
Twoje doświadczenie jest Twoim mistrzem – to dogmat, którego sens powinnaś rozpoznać poprzez praktykę zwyczajnego życia. Przekrocz więc swojego Mistrza. Popatrz głeboko w oczy bliźniego, by dostrzec jego serce.
Natomiast masz rację. Są w buddyźmie szkoły, które zachęcają do takiego twórczego przekraczania granic, by pokazać jedność wszechrzeczy lub precyjniej, doprowadzić do doświadczenia tej jedności.
Są też takie nurty mistyczne w chrześcijaństwie, islamie, judaizmie, hinduizmie, taoiźmie…Różnice to głównie różnice symboli, języka, tradycji, wierzeń, kultury, historii i właśnie dogmatów. Rózne drogi prowadzą na szczyt. Jedne są dobrą propozycją dla Ciebie, inne dla Poldka. Na każdej drodze są jednak, i drogowskazy, i pułapki, i manowce.
Dogmaty, których nie umiemy przekroczyć w doświadczeniu lub przeniknąć do wewnątrz sensów, ktore kodują, są zazwyczaj pułapkami na drodze rozwoju duchowego lub manowcami.
I na koniec: gdybyś sobie pomyślała, że ta wypowiedź jest jakąś tam krytyką buddyzmu, zdziwiłbym się niepomiernie.
Jezus mówi: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem.
Budda mówi nie wierz w to, co ktoś inny mówi. Sprawdź to! Zobaczysz we własnym doświadczeniu, jaka jest prawda.
I gdzie tu sprzeczność? Są chrześcijanie, którzy odważyli się sprawdzić te słowa Jezusa we własnym doświadczeniu. I doszli do bardzo interesujących wniosków.
serdecznie pozdrawiam
Synergie -- 01.12.2009 - 13:38