Podobnie jak raz można żyć na ziemi, raz umrzeć, raz trafic do czyśćca a potem do nieba.. . Innej kolei losu nie ma. Jeśli ktoś umarł w grzechu śmiertelnym – a więc świadomie i dobrowolnie odrzucił Boga nie ma po co iść do czyśćca. Nie ma grzechu wg niego więc z czego ma się oczyszczać.. ? Idzie więc do “swojego nieba” które nazywamy piekłem.
W tym miejscu buddyzm i hinduizm zajmują inne stanowisko. Wierzą w reinkarnację, czyli możliwość wielokrotnego życia na ziemi. Czyściec jest więc jakby (oczywiście to taka moja interpretacja na użytek tej dyskusji, gdyż problem jest wielce złożony) w tych religiach wędrówką pomiędzy inkarnacjami w kolejnych wcieleniach a okresem przerwy pomiędzy nimi w zaświatach. Celem jest albo nirwana, czyli oczyszczenie się z cierpienia i wyzwolenie (buddyzm), czyli coś na wzór nieba albo jeszcze coś innego w hinduizmie (tu wstrzymałem się przed egzemplifikacjami, gdyż złożóność i róznorodność sytemów religijnych w hinduizmie jest tak wielka, ze nie wiadomo, o czym pisać?)
Jeżeli Bóg jest Miłością (a jest, bo Kim innym miałby być dla człowieka), to można mówić o tym samym na wiele sposobów. Czyli nie ma tu różnic.
Natomiast różnice pojawiają się w innym miejscu. Nic nie rośnie poza rzeką życia, poza oceanem prawdy, poza horyzontem drogi. Jeżeli Chrystus jest Prawdą, Drogą i Życiem nic nie rośnie poza Nim. Poza Nim jest śmierć, rozumiana jako nicość. A z drugiej strony, każde ziarenko w Nim musi uwierzyć, że Bóg mieszka w jego sercu, żeby rosnąć i wydać owoce. Taki jest Chrystus Kosmiczny.
Chrystus historyczny zstąpił na ziemię jako Jezus z Nazaretu i w to wierzą Chrześcijanie. I tu pokazał drogę transformacji duchowej ziarenka w drzewo, nauczając konkretnych ludzi jak mają się rozwijać w kierunku duchowego wzrostu, by powrócić do domu Ojca – Boga i Stwórcy. Gdyby Jezus narodził się dziś, mówiłby to samo, lecz w zupełnie innych słowach, symbolach i przypowieściach.
Pełnia Objawienia obrodziłaby innymi obrazami, przypowieściami i znaczeniami. Pewnie nie umarłby na Krzyżu i pewnie inaczej wyglądałoby Zmartwychwstanie.
Jeżeli chodzi o proboszcza to nie był zły chłop. On tylko głosił to czego nauczyli go przełożeni w seminarium. Mnie do dziś uderza czystość Ewangelii i pogmatwanie teologiczne jej interpretacji. I ten dogmatyczny upór, żeby pewne rzeczy z Objawień bożych widzieć jednostronnie i brón Panie Boże nie holograficznie. Ale zgoda – widocznie tak musi być, tak to musi przez wieki narastać i komplikować się intelektualnie coraz bardziej.
Co do szatana – teraz pomilczę. Napiszę jedynie, że ma on wielu wściekłych naśladowców na planach ziemskich, którzy – jako te posłuszne narzędzia – dobrze mu służą, i w polityce, i we własnym domu, a on nie odstępuje ich na krok.
Poldek 34. Diametralne róznice
Podobnie jak raz można żyć na ziemi, raz umrzeć, raz trafic do czyśćca a potem do nieba.. . Innej kolei losu nie ma. Jeśli ktoś umarł w grzechu śmiertelnym – a więc świadomie i dobrowolnie odrzucił Boga nie ma po co iść do czyśćca. Nie ma grzechu wg niego więc z czego ma się oczyszczać.. ? Idzie więc do “swojego nieba” które nazywamy piekłem.
W tym miejscu buddyzm i hinduizm zajmują inne stanowisko. Wierzą w reinkarnację, czyli możliwość wielokrotnego życia na ziemi. Czyściec jest więc jakby (oczywiście to taka moja interpretacja na użytek tej dyskusji, gdyż problem jest wielce złożony) w tych religiach wędrówką pomiędzy inkarnacjami w kolejnych wcieleniach a okresem przerwy pomiędzy nimi w zaświatach. Celem jest albo nirwana, czyli oczyszczenie się z cierpienia i wyzwolenie (buddyzm), czyli coś na wzór nieba albo jeszcze coś innego w hinduizmie (tu wstrzymałem się przed egzemplifikacjami, gdyż złożóność i róznorodność sytemów religijnych w hinduizmie jest tak wielka, ze nie wiadomo, o czym pisać?)
Jeżeli Bóg jest Miłością (a jest, bo Kim innym miałby być dla człowieka), to można mówić o tym samym na wiele sposobów. Czyli nie ma tu różnic.
Natomiast różnice pojawiają się w innym miejscu. Nic nie rośnie poza rzeką życia, poza oceanem prawdy, poza horyzontem drogi. Jeżeli Chrystus jest Prawdą, Drogą i Życiem nic nie rośnie poza Nim. Poza Nim jest śmierć, rozumiana jako nicość. A z drugiej strony, każde ziarenko w Nim musi uwierzyć, że Bóg mieszka w jego sercu, żeby rosnąć i wydać owoce. Taki jest Chrystus Kosmiczny.
Chrystus historyczny zstąpił na ziemię jako Jezus z Nazaretu i w to wierzą Chrześcijanie. I tu pokazał drogę transformacji duchowej ziarenka w drzewo, nauczając konkretnych ludzi jak mają się rozwijać w kierunku duchowego wzrostu, by powrócić do domu Ojca – Boga i Stwórcy. Gdyby Jezus narodził się dziś, mówiłby to samo, lecz w zupełnie innych słowach, symbolach i przypowieściach.
Pełnia Objawienia obrodziłaby innymi obrazami, przypowieściami i znaczeniami. Pewnie nie umarłby na Krzyżu i pewnie inaczej wyglądałoby Zmartwychwstanie.
Jeżeli chodzi o proboszcza to nie był zły chłop. On tylko głosił to czego nauczyli go przełożeni w seminarium. Mnie do dziś uderza czystość Ewangelii i pogmatwanie teologiczne jej interpretacji. I ten dogmatyczny upór, żeby pewne rzeczy z Objawień bożych widzieć jednostronnie i brón Panie Boże nie holograficznie. Ale zgoda – widocznie tak musi być, tak to musi przez wieki narastać i komplikować się intelektualnie coraz bardziej.
Co do szatana – teraz pomilczę. Napiszę jedynie, że ma on wielu wściekłych naśladowców na planach ziemskich, którzy – jako te posłuszne narzędzia – dobrze mu służą, i w polityce, i we własnym domu, a on nie odstępuje ich na krok.
serdecznie pozdrawiam
Synergie -- 04.12.2009 - 23:01