Promień Bożej Mądrości dostrzegamy również w zachowywaniu przykazań i praktykach zgodnych z prawem moralnym i autentycznym zmysłem religijnym. Właśnie dzięki obecności i działaniu Ducha, elementy dobra różnych religii w sposób tajemniczy przygotowują serca na przyjęcie pełnego objawienia Boga w Chrystusie.”””
Czyli jest dobrze. Myśl teologiczna Soboru Watykańskiego otwiera pole do dialogu międzyreligijnego. Niby to wiadomo, a wciąż w świadomości społecznej pokutuje zaściankowość. Tak musi być. Świadomość ekumeniczna potrzebuje czasu, żeby przeniknąć do struktur społecznych i religijnych. Przemienić ją w duchu większej tolerancji i wzajemnego szacunku. Tradycja każdej religii, która ma swoje źródło w promieniach Bożej Mądrości musi być traktowana jak gleba przez rolnika. Trzeba ją kultywować, by wyrastały z ziaren w niej zasianych dobre owoce, z nadzieją, że ta praca przygotuje serca na pełniejsze (i/lub pełne) przyjęcie objawienia Boga w Chrystusie.
Oczywiście znałem tę interpretację teologiczną Nowego Testamentu, że powtórne przyjście Chrystusa nie dokona się w ludzkiej historii. Ale są też w Chrześcijaństwie takie nurty, które wieszczą, że przyjście Chrystusa dokona się w historii i nawet przepowiadają, jakie znaki temu będą towarzyszyć i kiedy to nastąpi. Ta róznorodność opinii na ten temat jest zadziwiająca.
Nie będzie historycznym tryumfem Kościoła lecz ostatecznym rozrachunkiem ze złem przez Przychodzącego Chrystusa. Przyjmie on formę sądu ostatecznego. Przyjście Chrystusa w chwale będzie dniem powszechnego zmartwychwstania i całkowitej odnowy wszystkiego.
Nad tym (powyżej) fragmentem egzegezy chrześcijańskiej chciałbym się natomiast zastanowić głębiej w przyszłości. Całkowita odnowa wszystkiego, poza tymi elementami, ktore zostaną potępione, jakoś mnie nie przekonuje. Nie współgra z moim intuicyjnym wglądem Jedności wszystkiego w Bogu. Bóg stworzył człowieka i wszelkie istnienie, żeby do Niego na koniec końców wróciło, a chocby po nieskończenie długim z perspektywy ludzkiej historii czasie, a choćby i poza czasem. Bóg nie ma “interesu”, żeby kogokolwiek na wieki potępiać, nawet Lucyfera. Być może jest to więc niepełna prawda – i tylko takie Objawienie, które dziś możemy zrozumieć, które dziś ma wzbudzić w naszych sercach pragnienie czynienia dobra, pragnienie wysiłku duchowego, by nie odkładać tego, co mamy zrobić dziś, by wejść na ścieżki prowadzące do Boga i nie wpadać w iluzję: nie uczynię tego dziś, lecz jutro lub pojutrze – zawsze zdążę, gdyż Bóg jest nieskończenie miłosierny.
Pełnia w Jezusie Chrystusie – to dobra prawda. Jezus pokazał Drogę Życia jak człowiek stworzony na obraz i podobieństwo boże, mógłby się stać Chrystusem. Obraz winnej latorośli wskazuje na organiczne i żywe połaczenie człowieka z Bogiem, na pierwotną Jedność. I taka dziś jest moja interpretacja słów poniżej:
Jest,ale pełnia jest w Jezusie Chrystusie. W kosmosie znajdują się zalążki Prawdy które odkrywamy i poznajemu. W serce człowieka jest wpisana tęsknota za Bogiem.
Tak więc w Kośmosie są rozsiane ziarna prawdy, a człowiek poprzez swoje zanurzenie w Duchu Świetym ma stać się Chrystusem. To misja najważniejsza dla niego. Trudne? Zbyt fantastyczne? Pewnie tak!
Jednak mistyczne Ciało Chrystusa także wszyscy wszczepieni w Niego – jak to przedstawia obraz – krzewu winnego i latorośli. Można powiedzieć, że przez spożywanie ciała i krwi Chrystusa działamy w jednym krwioobiegu – stajemy się mistycznym jednym Ciałem, złączeni jednym Duchem w jednym Kościele( w jednej widzialnej wspólnocie).
Misja Kościoła katolickiego jest taka: najlepiej, gdyby wszyscy ludzie należeli do naszego Kościoła. I ja to rozumiem. Stawiam sobie przy tej okazji jedno małe pytanie: czy np. buddysta, który stał się oświeconym Buddą przynalezy do mistycznego Ciała Chrystusam, żyje w tym samym krioobiegu Drogi, Prawdy i Życia? I odpowiadam na to pytanie: Tak, pomimo wielu tajemnic tak.
I tu jest jedno z miejsc, gdzie pomniejszam rolę i znaczenie Kościoła katolickiego w dziele Zbawienia.
re: Przepływy miłości i obfitości (30)
Cieszę się z tych odpowiedzi. Co będę ukrywał.
Promień Bożej Mądrości dostrzegamy również w zachowywaniu przykazań i praktykach zgodnych z prawem moralnym i autentycznym zmysłem religijnym. Właśnie dzięki obecności i działaniu Ducha, elementy dobra różnych religii w sposób tajemniczy przygotowują serca na przyjęcie pełnego objawienia Boga w Chrystusie.”””
Czyli jest dobrze. Myśl teologiczna Soboru Watykańskiego otwiera pole do dialogu międzyreligijnego. Niby to wiadomo, a wciąż w świadomości społecznej pokutuje zaściankowość. Tak musi być. Świadomość ekumeniczna potrzebuje czasu, żeby przeniknąć do struktur społecznych i religijnych. Przemienić ją w duchu większej tolerancji i wzajemnego szacunku. Tradycja każdej religii, która ma swoje źródło w promieniach Bożej Mądrości musi być traktowana jak gleba przez rolnika. Trzeba ją kultywować, by wyrastały z ziaren w niej zasianych dobre owoce, z nadzieją, że ta praca przygotuje serca na pełniejsze (i/lub pełne) przyjęcie objawienia Boga w Chrystusie.
Oczywiście znałem tę interpretację teologiczną Nowego Testamentu, że powtórne przyjście Chrystusa nie dokona się w ludzkiej historii. Ale są też w Chrześcijaństwie takie nurty, które wieszczą, że przyjście Chrystusa dokona się w historii i nawet przepowiadają, jakie znaki temu będą towarzyszyć i kiedy to nastąpi. Ta róznorodność opinii na ten temat jest zadziwiająca.
Nie będzie historycznym tryumfem Kościoła lecz ostatecznym rozrachunkiem ze złem przez Przychodzącego Chrystusa. Przyjmie on formę sądu ostatecznego. Przyjście Chrystusa w chwale będzie dniem powszechnego zmartwychwstania i całkowitej odnowy wszystkiego.
Nad tym (powyżej) fragmentem egzegezy chrześcijańskiej chciałbym się natomiast zastanowić głębiej w przyszłości. Całkowita odnowa wszystkiego, poza tymi elementami, ktore zostaną potępione, jakoś mnie nie przekonuje. Nie współgra z moim intuicyjnym wglądem Jedności wszystkiego w Bogu. Bóg stworzył człowieka i wszelkie istnienie, żeby do Niego na koniec końców wróciło, a chocby po nieskończenie długim z perspektywy ludzkiej historii czasie, a choćby i poza czasem. Bóg nie ma “interesu”, żeby kogokolwiek na wieki potępiać, nawet Lucyfera. Być może jest to więc niepełna prawda – i tylko takie Objawienie, które dziś możemy zrozumieć, które dziś ma wzbudzić w naszych sercach pragnienie czynienia dobra, pragnienie wysiłku duchowego, by nie odkładać tego, co mamy zrobić dziś, by wejść na ścieżki prowadzące do Boga i nie wpadać w iluzję: nie uczynię tego dziś, lecz jutro lub pojutrze – zawsze zdążę, gdyż Bóg jest nieskończenie miłosierny.
Pełnia w Jezusie Chrystusie – to dobra prawda. Jezus pokazał Drogę Życia jak człowiek stworzony na obraz i podobieństwo boże, mógłby się stać Chrystusem. Obraz winnej latorośli wskazuje na organiczne i żywe połaczenie człowieka z Bogiem, na pierwotną Jedność. I taka dziś jest moja interpretacja słów poniżej:
Jest,ale pełnia jest w Jezusie Chrystusie. W kosmosie znajdują się zalążki Prawdy które odkrywamy i poznajemu. W serce człowieka jest wpisana tęsknota za Bogiem.
Tak więc w Kośmosie są rozsiane ziarna prawdy, a człowiek poprzez swoje zanurzenie w Duchu Świetym ma stać się Chrystusem. To misja najważniejsza dla niego. Trudne? Zbyt fantastyczne? Pewnie tak!
Jednak mistyczne Ciało Chrystusa także wszyscy wszczepieni w Niego – jak to przedstawia obraz – krzewu winnego i latorośli. Można powiedzieć, że przez spożywanie ciała i krwi Chrystusa działamy w jednym krwioobiegu – stajemy się mistycznym jednym Ciałem, złączeni jednym Duchem w jednym Kościele( w jednej widzialnej wspólnocie).
Misja Kościoła katolickiego jest taka: najlepiej, gdyby wszyscy ludzie należeli do naszego Kościoła. I ja to rozumiem. Stawiam sobie przy tej okazji jedno małe pytanie: czy np. buddysta, który stał się oświeconym Buddą przynalezy do mistycznego Ciała Chrystusam, żyje w tym samym krioobiegu Drogi, Prawdy i Życia? I odpowiadam na to pytanie: Tak, pomimo wielu tajemnic tak.
I tu jest jedno z miejsc, gdzie pomniejszam rolę i znaczenie Kościoła katolickiego w dziele Zbawienia.
serdecznie pozdrawiam
Synergie -- 04.12.2009 - 16:39